Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, za chwilę wyruszam do Parafii Poizdów, aby na zaproszenie Proboszcza, Księdza Adama Pietrusika, włączyć się w posługę duszpasterską, głosząc Boże słowo. Będzie to dla mnie kolejna okazja do promowania idei Duszpasterstwa Akademickiego.
Natomiast od jutra do soboty chciałbym przeżyć osobiste rekolekcje kapłańskie w Kodniu. Dlatego od jutra do soboty naszym Gospodarstwem będzie się opiekował Ksiądz Marek. A ja w przyszłą niedzielę wymienię tutaj Wszystkich, którzy w tym tygodniu będą coś świętowali, natomiast w czasie Rekolekcji będę o Nich pamiętał w modlitwie.
O Was wszystkich także! A Wy – pamiętajcie o mnie.
Dlatego już dzisiaj zapraszam na przyszłą niedzielę – też do Kodnia, ale na KODEŃSKI WIECZERNIK AKADEMICKI. A w piątek, w naszym Radiu, będzie audycja. Była ona już ustalona wcześniej, a dopiero później tak ustalił się termin moich Rekolekcji, dlatego odbędzie się ona w ich trakcie. Temat dotyczy funkcjonowania Uczelnianego Ośrodka Kultury i Ośrodka Języka Polskiego na naszym siedleckim Uniwersytecie. Będzie to kontynuacja pierwszej części tej audycji, która odbyła się w czerwcu. Zapraszam do łączności z nami!
Tymczasem już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, bądź światłem i natchnieniem!
Na radosne i pobożne przeżywanie dzisiejszego Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
25 Niedziela zwykła, C,
18 września 2022.,
do czytań: Am 8,4–7; 1 Tm 2,1–8; Łk 16,1–13
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:
Słuchajcie tego wy, którzy gnębicie ubogiego i bezrolnego pozostawiacie bez pracy, którzy mówicie: „Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże? Kiedyż szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów i plewy pszenicy będziemy sprzedawać”.
Przysiągł Pan na dumę Jakuba: „Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków”.
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:
Zalecam przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.
Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie. Ze względu na nie ja zostałem ustanowiony głosicielem i apostołem – mówię prawdę, nie kłamię – nauczycielem pogan w wierze i prawdzie.
Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste bez gniewu i sporu.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: «Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą».
Na to rządca rzekł sam do siebie: «Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu».
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: «Ile jesteś winien mojemu panu?» Ten odpowiedział: «Sto beczek oliwy». On mu rzekł: «Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt». Następnie pytał drugiego: «A ty ile jesteś winien?» Ten odrzekł: «Sto korcy pszenicy». Mówi mu: «Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt». Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła.
Ja także wam powiadam: «Zyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.
Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?
Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi.
Nie możecie służyć Bogu i mamonie»”.
Można powiedzieć, że zarówno pierwsze dzisiejsze czytanie, jak i Ewangelia – mówią o tym samym. A tak bardziej precyzyjnie: o tym samym typie człowieka. Jakim? Oszuście, kombinatorze, cwaniaku, który czeka tylko, aż nadejdzie odpowiedni czas – a chociażby: minie szabat – żeby mógł spokojnie zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Żeby kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów i plewy pszenicy […] sprzedawać.
Zauważmy, że człowiek ten – nieznany z imienia, bo jest to bardziej surowa krytyka określonej postawy, a nie konkretnych ludzi – dokładnie planuje swoje złe działania, czeka na odpowiedni czas, na zaistnienie korzystnych dla swego procederu okoliczności. Zatem, całe to zło, które czyni, a o którym mówi Prorok Amos, to nie jakiś „wypadek przy pracy”; jakieś działanie, które chwilowo wymknęło się spod kontroli, jakaś błahostka, ale to dobrze przemyślana i solidnie zaplanowana strategia – oszukiwania, wykorzystywania drugiego, słabszego człowieka, fałszowania danych i wysokości należnej zapłaty…
Taka postawa spotyka się ze zdecydowaną dezaprobatą ze strony Boga, co właściwie chyba nas nawet nie dziwi. Ostatnie zdanie dzisiejszego pierwszego czytania nie pozostawia żadnych wątpliwości: Przysiągł Pan na dumę Jakuba: „Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków. Chyba wszyscy zgodzimy się z tym, że Bóg nie mógł zareagować inaczej…
W tym kontekście, zapewne zaskakuje nas dziwna pobłażliwość ewangelicznego pana, którego rządca trwonił jego majątek, dlatego ten postanowił zwolnić go z urzędu. Rządca ów – skoro tak sprytnie manipulował majątkiem swego pana, więc musiał mieć dość duży talent w oszukiwaniu – w tej sytuacji także wykazał się sporą zaradnością. Bo postanowił – w bardzo specyficzny sposób – zaskarbić sobie wdzięczność i uznanie poddanych swego pana, zmniejszając ich dług wobec niego.
Dzisiaj takie działanie nazywamy kreatywną księgowością, niekiedy nazywamy to znacznie dosadniej – nie każde nawet takie nazwanie nadawałoby się do cytowania z tego miejsca – a tu tymczasem ze słów Jezusa płynie dla tej postawy jakaś dziwna aprobata, wręcz pochwała. Pochwałę tę, co prawda, Jezus wkłada w usta właściciela majątku, ale odnosimy wrażenie, że Jemu samemu też się podoba to, że rządca potrafił poradzić sobie w sytuacji dla siebie tak niekomfortowej.
Oczywiście, my dobrze wiemy, że Jezusowe nastawienie do oszustwa, kombinowania, naciągania, cwaniakowania na pewno nie zmieniło się ani na jotę. Ale my, Jego uczniowie, na pewno i to także dobrze wiemy – bo przecież mamy doświadczenie tylu lat słuchania Bożego słowa, a może i osobistego czytania i rozważania – że Bożego słowa często nie rozumiemy dosłownie, co do litery, ale staramy się odnaleźć i wziąć do serca jakieś głębsze przesłanie.
Dlatego chociażby nakaz Jezusa, aby odciąć rękę, która jest powodem do grzechu, także pojmujemy w odpowiedni sposób. Wiemy bowiem, że gdybyśmy tak dosłownie odczytali to wezwanie, to wszyscy, jak tu jesteśmy, zostalibyśmy już dawno bez rąk i nóg, a do tego jeszcze – z wyłupionymi oczami. Dlatego trzeba nam szukać głębszego przesłania, z jakim dzisiaj zwraca się do nas Jezus. Jakie to przesłanie?
Zapewne dobrze wiemy, bo wyraźnie widać je z tego oto Jego zdania, z dzisiejszej Ewangelii: Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła. Przy okazji mamy ciekawe zestawienie: synowie świata – synowie światła.
Ci pierwsi, to ci, którzy żyją na świecie i dla świata, przesiąknięci jedynie doczesnością i po ludzku jedynie myślący. Synowie światła natomiast – to ci, którzy żyją na świecie, ale nie dla świata, bo żyją dla Nieba, do niego dążą i już tu, na ziemi, w zwykłych realiach swojej ziemskiej codzienności, starają się kierować zasadami, danymi z Nieba. Mamy nadzieję, że tymi drugimi to my jesteśmy – my, przyjaciele Jezusa, Jego uczniowie i wyznawcy.
I teraz niech mi ktoś powie, że Jezus nie miał racji w tym, co powiedział, że synowie świata, w sprawach tego świata, są bardzo zaradni – i w ogóle, potrafią swoimi zasadami sprawnie się kierować, podczas gdy synowie światła w sprawach wiary często wykazują się naprawdę sporą niezaradnością i małą wiedzą, dlatego też w sprawach doczesnych również bardziej kierują się zasadami świata, niż zasadami, wziętymi z Nieba.
Zobaczmy zresztą sami, jak bardzo dobrze potrafimy sobie radzić z trudnościami, które niesie życie. Jak potrafimy „zakręcić się” koło tego, żeby znaleźć w miarę dobre zatrudnienie, jak przyglądamy się poszczególnym ofertom, aby nie wziąć czegoś niekorzystnego, jak potrafimy gdzieś tam po godzinach dorobić… To często wymusza na nas potrzebę bardzo rannego wstawania, żeby do tej pracy dojechać, a potem z niej wrócić i jeszcze zająć się sprawami domowymi, rodzinnymi…
A kiedy słuchamy dyskursu politycznego w mediach, to też już dobrze wiemy, kogo słuchać, a kogo nie słuchać, bo gdzieś tam, w głębi serca wyczuwamy – i często mamy rację – że ten, czy tamten, to pewnie już niejedne sto beczek oliwy zamienił na papierze na pięćdziesiąt (żeby posłużyć się obrazem z dzisiejszej Ewangelii), albo w jeszcze inny sposób „mija się z prawdą”, jak się obecnie zwykło medialnie określać zwyczajne kłamstwo.
Naprawdę, wyczuwamy to dobrze i w ogóle, w wielu innych sytuacjach życiowych potrafimy się jakoś dobrze odnaleźć, nazywając po imieniu poszczególne ludzkie postawy i społeczne zjawiska. Kierujemy się przy tym naszym ludzkim doświadczeniem, zdrowym rozsądkiem i zwyczajnym, trzeźwmy myśleniem.
Dlaczego zatem, gdy idzie o zastosowanie do tej naszej codzienności zasad wiary – jakoś nie mamy ani pomysłu, ani wiedzy? Okazuje się, że nie za bardzo jesteśmy w stanie określić, co Jezus powiedziałby o tej, czy innej sytuacji, bo za mało uważnie słuchamy i za mało sami czytamy Pismo Święte. Owszem, to i owo kojarzymy, ale to nie jest zbyt rozległa wiedza. Nie mówiąc już o szerzej rozumianej wiedzy religijnej, a więc o chrześcijańskim pojmowaniu spraw etycznych, moralnych, społecznych…
Moi Drodzy, kiedy ostatnio mieliśmy w ręku Pismo Święte? Ale nie chodzi o położenie go na stoliku przed wizytą duszpasterską, tylko po to, żeby samemu dla siebie poczytać? A kiedy ostatnio mieliśmy w ręku jakąś religijną książkę, albo gazetę? Kiedy obejrzeliśmy jakiś religijny program w telewizji?
Tutaj akurat dobrze, że ratuje nas nieco Radio Maryja, Telewizja TRWAM i nasze Katolickie Radio Podlasie, bo chociaż tam mamy jakąś religijną ofertę. Ale czy z niej korzystamy? Słuchamy katechez i rozważań, jakie tam można usłyszeć, aby pogłębić swoją religijną wiedzę?
A jeśli idzie o codzienną zaradność, to jak to jest, że w czwartek wstajemy o czwartej rano, żeby dojechać do pracy, a w niedzielę nie przyjdziemy na Mszę Świętą o ósmej, czy o dziesiątej, bo za wcześnie? To jak to w końcu jest z tymi sprawami świata i sprawami wiecznymi? Czemu w tych pierwszych jesteśmy tacy zaradni, pomysłowi i obrotni, a w drugich – jak dzieci we mgle?
A potem przychodzą świadkowie Jehowy i jednym pytaniem robią nam zamieszanie w głowie, bo demaskują cały nasz brak wiedzy o sprawach, w które podobno wierzymy i które powinny być dla nas najważniejsze… Oni – chociaż wygłaszają kompletne bzdury i przekłamują Pismo Święte – potrafią chodzić od domu do domu, albo na skrzyżowaniach ulic stać ze swoimi książkami i ulotkami, żeby wciągać ludzi do tej swojej dziwnej wiary, a my naszą wiarę bardzo często zamykamy w czterech ścianach domów i ograniczamy do porannego i wieczornego „paciorka”. I jeszcze do Mszy Świętej w niedzielę, chociaż dobrze wiemy, że już z tym nie jest tak najlepiej.
I teraz niech mi ktoś powie, że Jezus nie miał racji, pokazując zaradność swoich uczniów w sprawach świata i tę jakąś bardzo dziwną i trudną do zrozumienia niezaradność w sprawach wiary, w sprawach wiecznych – w Jego sprawach. A to potem przekłada się także na całą ogólną postawę nas, katolików, wyrażającą się w owym dziwnym kompleksie niższości wobec wszystkich wokół, polegającym na tym, że my z naszą wiarą tak nie za bardzo chcemy się afiszować, bo może kogoś urazimy, bo może ktoś obok jest niewierzący, więc żeby uszanować jego poglądy, to nie będziemy za głośno mówić o swoich…
W moich czasach licealnych tego typu argumentacją Dyrekcja naszej Szkoły tłumaczyła, dlaczego nie możemy powiesić krzyża w sali lekcyjnej. Dlaczego? Bo może być choćby jedna osoba niewierząca i jak ona będzie się czuła?… Nieważne, że trzydzieści osób było wierzących i akurat tym się Dyrektor nie przejmował, jak one będą się czuły. Na szczęście, zmieniły się nieco „wiatry polityczne” i mogliśmy wtedy krzyż zawiesić…
Natomiast wydaje się, moi Drodzy, że myśmy sobie jednak dali wmówić taki sposób myślenia, dlatego garstka krzykaczy, którzy wychodzą na ulicę z jakimiś dziwnymi napisami i rysunkami – z jakimiś błyskawicami – i wykrzykując słowa zupełnie pozbawione sensu, absurdalne, a wręcz głupie, w ogóle się z tym nie hamuje i nie krępuje, podczas gdy my, katolicy, boimy się zbyt głośno odezwać w obronie swojej wiary, bo co sobie o nas pomyślą… Nawet we własnym domu, przy rodzinnym stole, mamy niekiedy takie obawy.
Dlaczego tak jest, moi Drodzy? Dlaczego my z góry sami umieszczamy się jakby na gorszej pozycji? W czym jesteśmy tak naprawdę gorsi od tych, co nie wierzą – a przynajmniej tak mówią, tak wykrzykują, że nie wierzą…
Oto w drugim dzisiejszym czytaniu Paweł Apostoł poucza swego młodego Współpracownika, Biskupa Tymoteusza, jak powinien kształtować ludzkie postawy w Gminie chrześcijańskiej, oddanej pod jego opiekę. Paweł tak pisze: Zalecam przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.
Tak, moi Drodzy, to jest także wskazanie dla nas: w tym wszystkim, o czym tu sobie dzisiaj mówimy, nie chodzi o to, byśmy wychodzili na ulice i wykrzykiwali jakieś hasła, czy byli ciągle z kimś w stanie walki. Paweł mówi tutaj o «życiu cichym i spokojnym», ale jednak prowadzonym z pobożnością i godnością. Nie chodzi więc o robienie wokół siebie jakiegoś nadzwyczajnego szumu, ale nie chodzi też o chowanie się w kąt, jak mysz pod miotłę, żeby nas przypadkiem nie znaleźli i nie wyśmieli, że takie z nas świętoszki.
Nie, my mamy żyć zwyczajnie i normalnie, jak inni – tyle, że dla nas normą ma być Jezus i Jego zasady. I nasza wiara w Niego. I kierowanie się Jego zasadami na co dzień. W taki normalny sposób mamy żyć – nie wstydząc się tego, że tak właśnie żyjemy. Mamy patrzeć ludziom prosto w oczy, żeby nikt nie miał wątpliwości, dlaczego my tak żyjemy. I dlaczego nigdy nie namówią nas na niektóre zachowania i postawy, jakie w dzisiejszym świecie wydają się już być normą. Dla nas normą jest Jezus. I z Nim – i dla Niego, i według Niego – chcemy żyć. Z całą pobożnością i godnością.