Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywała moja Siostrzenica, Weronika Niedźwiedzka. Dziękując Bogu za Nią i za to, że codziennie czyni takie postępy w mądrości, w łasce u Boga i u ludzi, całym sercem – wraz z całą naszą Rodziną – życzę, aby ani na moment nie zeszła z drogi, wskazanej przez Jezusa, ale szła nią bardzo wytrwale. Niech Jezus, którego tak często przyjmuje do serca w Komunii Świętej, napełnia Ją wszelkimi swoimi dobrami!
Imieniny natomiast przeżywa Ksiądz Andrzej Biernat, Dziekan mojego rodzinnego Dekanatu, w Białej Podlaskiej. Życzę Bożej opieki i wszelkiego dobra! Zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, dzisiaj pierwsza sobota miesiąca. Uczcijmy Matkę Najświętszą naszą modlitwą i pogłębioną refleksją.
Teraz zaś pochylmy się nad Bożym słowem, aby odkryć to jedno, konkretne wskazanie, z którym Pan do nas dzisiaj się zwraca. Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 4 Tygodnia zwykłego, rok I,
4 lutego 2023.,
do czytań: Hbr 13,15–17.20–21; Mk 6,30–34
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia: Przez Jezusa składajmy Bogu ofiarę czci ustawicznie, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię. Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami.
Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne.
Bóg zaś pokoju, który na mocy krwi przymierza wiecznego wywiódł spomiędzy zmarłych Wielkiego Pasterza owiec, Pana naszego Jezusa, niech was uzdolni do wszelkiego dobra, byście czynili Jego wolę, sprawując w was, co miłe jest w oczach Jego, przez Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Po swojej pracy apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. A On rzekł do nich: „Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco”. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu.
Odpłynęli więc łodzią na miejsce pustynne osobno. Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich uprzedzili.
Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum i zdjęła Go litość nad nimi; byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać.
Do czego dzisiaj zachęca nas Autor Listu do Hebrajczyków? Jak słyszymy – do wyznawania ustami imienia Jezusa, co będzie także okazywaniem czci, należnej Bogu. Jednak taka forma uczczenia Boga domaga się jednocześnie potwierdzenia jej czynem. Dlatego już w następnym zdaniu pojawia się wskazanie bardzo jasne, dotyczące właśnie tejże postawy postawy: Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami.
Czy cieszy się nimi tak samo, jak «owocem warg, wyznających Jego imię»? A może w różnym stopniu? Fakt, że oba te sposoby zostały wyliczone obok siebie, niemalże w jednym zdaniu, w jednej wypowiedzi, sugerowałoby, że są ze sobą mocno powiązane. Podobnie zresztą, jak i następne wskazania, dotyczące posłuszeństwa, okazywanego przełożonym. Przy czym, akurat to polecenie jest dosyć ciekawie uzasadnione: Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne.
Mówiąc zatem naszym dzisiejszym językiem powiedzielibyśmy, że powinniśmy być posłuszni przełożonym – rozumianym tu bardziej jako pasterze Kościoła – gdyż oni są za nas odpowiedzialni i muszą z tej odpowiedzialności przed Bogiem rozliczyć, zatem żeby ich nie „wykopywać” i żeby Bogu z naszego powodu „nie podpadli”, to nie powinniśmy im utrudniać wypełniania ich misji. To takie może nieco uproszczone i nieco „na skróty” tłumaczenie całej sprawy, ale sugestia Autora biblijnego właśnie w tym kierunku zdaje się podążać.
A do zachowania takiej postawy – i w ogóle: do wszelkiego dobra – uzdolni nas Bóg […] pokoju, który na mocy krwi przymierza wiecznego wywiódł spomiędzy zmarłych Wielkiego Pasterza owiec, Pana naszego Jezusa. Tak, to właśnie On nas uzdolni do wszelkiego dobra, [byśmy] czynili Jego wolę, sprawując w [nas], co miłe jest w oczach Jego, przez Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen.
Są to niemalże ostatnie słowa całego Listu do Hebrajczyków, dlatego możemy je odnieść zarówno do tego, co dzisiaj usłyszeliśmy w czytaniu, jak też możemy je potraktować jako podsumowanie całego tego Listu i wszystkich zawartych tam, bardzo konkretnych wskazań. Wszelkie dobro, jakie czyni lub ma uczynić człowiek, swoje źródło ma w Bogu. Dlatego to u Boga należy szukać wsparcia, pozostając z Nim w stałej jedności, a jednocześnie – wszystko czynić na Jego chwałę!
I także w relacjach z ludźmi trzeba widzieć to odniesienie do Boga – jak to słyszymy dzisiaj, we wspomnianym już nakazie posłuszeństwa przełożonym. Należy to posłuszeństwo zachowywać, bo przełożeni są znakiem Boga i działają (przynajmniej powinni…) w imieniu Boga, dlatego posłuszeństwo im okazywane jest posłuszeństwem okazywanym Bogu.
I nawet, jeżeli przełożony – pasterz – według naszej opinii nie do końca ma rację, to posłuszeństwo wobec niego nie będzie błędem. Jak wynika chociażby z rozmów Siostry Faustyny Kowalskiej z Jezusem – czego zapis znajdujemy w Jej „Dzienniczku” – Jezus sam bardzo mocno wchodzi w tę sprawę i to On później będzie rozliczał przełożonego, który wydał złe polecenia.
We wspomnianych rozmowach Siostry Faustyny rzecz dotyczyła – jak zapewne pamiętamy – poleceń spowiednika, które w jakimś momencie okazały się różnymi od tych, które wydał sam Jezus. Nawet w tej sytuacji Jezus kazał słuchać spowiednika – zaznaczając, że Faustyna jest w tej sprawie „w porządku”, a On całą rzecz „dogada” już z samym spowiednikiem.
Dlatego, moi Drodzy, pomni na te wszystkie wskazania, jakie dziś otrzymujemy, zwróćmy baczniejszą uwagę na to, aby wszystkie nasze działania, jakie podejmujemy na co dzień, ale też wszystkie nasze relacje, jakie tworzymy z ludźmi, naszymi bliźnimi, dokonywały się w pełnej jedności z Jezusem. Abyśmy u Niego szukali natchnienia, abyśmy Jego prosili o pomoc, z Nim uzgadniali zamierzone działania, Jemu za wszystko dziękowali!
Abyśmy – pomni na Jego słowa, że cokolwiek uczynimy drugiemu człowiekowi, to uczynimy Jemu samemu – zawsze w drugim człowieku właśnie Jego samego, Jezusa, widzieli. I abyśmy zaufali Mu także wtedy, kiedy powie nam – jak dzisiaj Apostołom: Pójdźcie wy sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco… Abyśmy wtedy zwolnili tempa – i odpoczęli…
Czyli, żebyśmy pozbyli się przekonania, że bez nas nic się nie odbędzie i nic się nie uda, że świat się bez nas nie obędzie, bo my wszystko musimy sami zrobić, sami wszystkiego dopilnować, sami wszędzie być…
Otóż, nie musimy. Świat naprawdę obędzie się i bez nas. Owszem, my możemy temu światu bardzo dużo zaoferować i na swój sposób jesteśmy niezastąpieni, bo każda i każdy z nas jest niepowtarzalny, jest indywidualnością w oczach Bożych – tacy przecież zostaliśmy przez Boga stworzeni. To Jego genialny zamysł, abyśmy byli jedyni w swoim rodzaju i niepowtarzalni… Ale ta nasza jedyność i niepowtarzalność wtedy przydaje się światu, kiedy jest przeżywana w jedności z Jezusem, a nie poza Nim, czy – tym bardziej – wbrew Niemu.
Dlatego musimy uznać, że kiedy nasze ludzkie siły się wyczerpują i przychodzi zwykłe, ludzkie zmęczenie, to dobro, przez nas prowadzone i czynione, będzie kontynuował sam Jezus. Dokładnie tak, jak to słyszymy w dzisiejszej Ewangelii: kiedy Apostołowie odpoczywali, Jezus dalej pracował. Chociaż i On także odpoczywał – najczęściej, rozmawiając ze swoim Ojcem. Dzisiaj jednak słyszymy, że podjął pracę apostolską, kiedy polecił swoim Apostołom odpocząć.
A ci zrobili najmądrzejszą rzecz, jaką mogli wtedy zrobić, słuchając tego Jego polecenia i odpoczywając. O wiele to lepsze, niż gdyby mieli na siłę zapierać się i zacinać, że jednak będą nadal pracować, bo nie ma czasu na odpoczynek, bo potrzeby są duże, bo ludzie przychodzą, bo trzeba to…, bo trzeba tamto… Nie, to Jezus wie najlepiej, co trzeba.
A my wszyscy wiemy, że doba ma dwadzieścia cztery godziny. A w ich trakcie musi się też znaleźć czas na odpoczynek. Wystarczy, jeżeli naprawdę dobrze wykorzystamy ten czas, jaki mamy do pracy. A przede wszystkim – jeżeli we wszystkim będziemy się zdawali na Jezusa!
Niech to On działa w nas – i przez Nas! I niech On sam prowadzi nas do drugiego człowieka – i spotyka się z nami w drugim człowieku…