Wam dano poznać…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Wojciech Bronisz, za czasów mojego pierwszego wikariatu – Lektor w Radoryżu Kościelnym i członek wspólnoty KSM, a obecnie Mąż i Ojciec, ale też – cały czas, czyli od wtedy do dzisiaj – posługujący na Pieszej Pielgrzymce Podlaskiej w technicznej obsłudze nagłośnienia. Dziękując za życzliwość i bliskość, życzę wytrwałości w wierze i codziennej trosce o Rodzinę i o Ludzi, powierzonych Jego opiece. Zapewniam o modlitwie!

A oto dzisiaj Ksiądz Marek wyrusza w drogę powrotną do swojej Parafii na Syberii. Proszę Wszystkich, byśmy modlitwą towarzyszyli tej podróży, aby wszystko przebiegło bezproblemowo – szczególnie na rosyjskiej granicy.

Póki co, wielkie dzięki Księdzu Markowi ze Jego obecność w Polsce i za posługę Słowa w czterech Parafiach: w Białej Podlaskiej, w Łukowie, w Lublinie i w Warszawie. Wielkie dzięki nasz wspólny wyjazd do Szklarskiej Poręby i za wszystkie spotkania z tak wieloma ludźmi. Niech będzie chwała Panu za tyle światła prawdy o obecnej sytuacji Kościoła na Syberii, ile go w tych dniach zostało nam podarowane.

Wam Wszystkim, moi Drodzy, którzy spotkaliście Księdza Marka i wsparliście na różne sposoby – i ciągle wspieracie – ze swej strony także składam serdeczne podziękowanie! I odwdzięczam modlitwą – również w Sanktuarium Kodeńskim, do którego udam się po odwiezieniu Księdza Marka.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Co dziś mówi do mnie osobiście Pan? W jaki sposób objawia dziś przede mną swoją obecność? Duchu Święty, poprowadź…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 16 Tygodnia zwykłego, rok I,

27 lipca 2023., 

do czytań: Wj 19,1–2.9–11.16–20b; Mt 13,10–17

CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:

Było to w trzecim miesiącu od wyjścia synów Izraela z Egiptu, w tym dniu przybyli Izraelici na pustynię Synaj. Wyruszyli z Refidim, a po przybyciu na pustynię Synaj rozbili obóz na pustyni. Izrael obozował tam naprzeciw góry.

Pan rzekł do Mojżesza: „Oto Ja przyjdę do ciebie w gęstym obłoku, aby lud słyszał, gdy będę rozmawiał z tobą, i uwierzył tobie na zawsze”.

A Mojżesz oznajmił Panu słowa ludu. Pan powiedział do Mojżesza: „Idź do ludu i każ się im przygotować na święto dziś i jutro. Niechaj wypiorą swoje szaty i niech będą gotowi na trzeci dzień, bo dnia trzeciego zstąpi Pan na oczach całego ludu na górę Synaj”.

Trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby, tak że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu. Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu, i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła. Głos trąby się przeciągał i stawał się coraz donioślejszy.

Mojżesz mówił, a Bóg odpowiadał mu wśród grzmotów. Pan zstąpił na górę Synaj, na jej szczyt. I wezwał Mojżesza na szczyt góry.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Uczniowie przystąpili do Jezusa i zapytali: „Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?”

On im odpowiedział: „Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza:

«Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił».

Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło zobaczyć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli”.

Jak rozpoznać obecność Boga w naszym życiu? Jak rozpoznać, że Bóg jest obecny – tu i teraz? Gdzie tej obecności można doświadczyć? W jaki sposób? Jakie znaki o niej świadczą, jakie sytuacje, jakie okoliczności?…

Słowo Boże przywołuje dziś kilka takich sytuacji – okoliczności – które wyraźnie na obecność Boga wskazują. Pierwsze czytanie – to naród wybrany na pustyni Synaj. To właśnie tam Pan powiedział do Mojżesza: Oto Ja przyjdę do ciebie w gęstym obłoku, aby lud słyszał, gdy będę rozmawiał z tobą, i uwierzył tobie na zawsze”. Kiedy zaś Mojżesz oznajmił Panu słowa ludu, wówczas Pan powiedział do [niego]: „Idź do ludu i każ się im przygotować na święto dziś i jutro. Niechaj wypiorą swoje szaty i niech będą gotowi na trzeci dzień, bo dnia trzeciego zstąpi Pan na oczach całego ludu na górę Synaj”.

I tak też się stało. Jak nam relacjonuje Autor natchniony, trzeciego dnia rano rozległy się grzmoty z błyskawicami, a gęsty obłok rozpostarł się nad górą i rozległ się głos potężnej trąby, tak że cały lud przebywający w obozie drżał ze strachu. Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu, i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła. Głos trąby się przeciągał i stawał się coraz donioślejszy. Mojżesz mówił, a Bóg odpowiadał mu wśród grzmotów. Pan zstąpił na górę Synaj, na jej szczyt. I wezwał Mojżesza na szczyt góry.

Jak słyszymy, lud drżał ze strachu, a Mojżesz rozmawiał z Bogiem. Natomiast z całą pewnością nikt nie miał żadnych wątpliwości, że to naprawdę Bóg tam właśnie przyszedł, był tam obecny i naprawdę przemówił. Tamtego dnia, w tamtym miejscu, raczej nikomu nie przyszło do głowy, żeby z Bogiem dyskutować, albo negować Jego obecność. Raczej lud prosił Mojżesza – o czym dzisiaj nie słyszymy, ale jest to zapisane w Piśmie Świętym – aby Bóg mówił tylko do Mojżesza, a znowu do Boga mówił tylko Mojżesz w imieniu ludu, bo wszyscy tak bardzo byli poruszeni i wystraszeni.

I właśnie – jeśli tak się można wyrazić – Bóg Starego Testamentu w ten sposób niejednokrotnie objawiał się ludziom. Wiemy, że zazdrośnie – w najlepszym tego słowa znaczeniu – strzegł swojej czci wobec innych, fałszywych bóstw, tak chętnie wyznawanych i czczonych przez ludy ościenne. Bronił też swojej czci wśród swojego narodu, dlatego nieraz surowa kara spotykała tych, którzy tę cześć w jakikolwiek sposób naruszyli. Przypomnijmy sobie chociażby dwóch synów Aarona, ukaranych śmiercią za to, że w niewłaściwy sposób – jako kapłani – pełnili służbę w przybytku Pańskim.

I chociaż – pomimo nawet tego – naród i tak grzeszył wobec tak objawiającego się Boga i jakoś sobie wiele rzeczy wytłumaczył, aby pójść inną drogą, niż ta, wskazana przez Boga, to jednak trudno nawet wyobrazić sobie, aby ktokolwiek negował Jego istnienie, przejawy Jego działania, albo słowa, które kierował do ludzi.

Tymczasem, Bóg Nowego Testamentu to zasadniczo Boży Syn, Jezus Chrystus – Bóg wcielony. Owszem, były i takie momenty – zapisane w Ewangelii – kiedy to z Nieba rozlegał się głos Ojca: To jest mój Syn umiłowany, po czym znowu wszyscy byli zadziwieni, albo zalęknieni… Jednakże w Nowym Testamencie Bóg objawiał swą obecność przede wszystkim w Osobie Jezusa Chrystusa, swego Syna, który chodził po tej ziemi, jak każdy inny człowiek; jadł i pił, męczył się i wypoczywał, rozmawiał z ludźmi, cieszył się i martwił, niekiedy nawet złościł…

I starał się przekonać ludzi, że On – to naprawdę On i że przyszedł na świat w bardzo określonym celu, z bardzo konkretną misją do spełnienia. I choć nie rzucał ludzi na kolana, nie wywoływał takiego strachu w ludziach, o jakim dzisiaj słyszymy w pierwszym czytaniu, to jednak czynił wiele w tym kierunku, aby ludzie rozpoznali w Nim kogoś innego, niż tylko zwykłego wędrownego nauczyciela.

Owszem, zachowywał tak zwaną „tajemnicę mesjańską”, czyli ukrywał przed światem pełną prawdę o sobie, zostawiając jej odkrycie na czas po swoim Wniebowstąpieniu. Dlatego – na przykład – zakazywał złym duchom, które wyrzucał z ludzi, wyjawiać, kim On jest. Natomiast dawał się ludziom poznać na tyle, by mogli za Nim pójść i na tej drodze osiągnąć zbawienie.

I nie ukrywał się przed ludźmi, nie utrudniał im też zrozumienia swojej nauki. Wprost przeciwnie, starał się to ułatwić poprzez nauczanie ludzi w przypowieściach, czyli za pomocą obrazów z życia, którymi wszyscy posługiwali się na co dzień, a które w tym przypadku miały posłużyć do zrozumienia tajemnic większych i głębszych.

I dlatego mówił: Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Inny Ewangelista te słowa kończy nieco inaczej: kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co mu się wydaje, że ma. Bo jeżeli ktoś na odcinku duchowych, w sprawach wiary i swoich kontaktów z Bogiem coś «ma», to znaczy, że «ma» pełną garścią, że Pan daje mu bardzo dużo, bo on jest otwarty na to i chce to przyjąć.

Jeżeli zaś ktoś wylicza Bogu po dekagramie – swoją miłość, swój czas, swoje zaangażowanie, swoją miłość – to tak naprawdę nic nie ma. Bo w sprawach Bożych albo się idzie na całość, na sto procent – i wówczas się «ma» – albo się nic nie ma. Minimum bowiem w tych sprawach, albo tylko to, co konieczne i skąpo wyliczone – to praktycznie całe nic.

I właśnie w taki sposób Pan prowadzi nas do wspólnoty i jedności ze sobą: naucza nas, tłumaczy tę naukę, mówiąc do swoich uczniów i osób sobie współczesnych: Szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło zobaczyć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.

I tu jest zawarte przesłanie, skierowane do nas dzisiaj. Chociaż bowiem słowa te skierowane były do tych, którzy w tamtym czasie żyli razem z Jezusem, żyli obok Niego, spotykali Go i słuchali – czym nie mogli pochwalić się ci, którzy żyli przed nimi – to jednak w rozumieniu szerszym słowa te możemy i powinniśmy odnieść do siebie. To my bowiem jesteśmy tymi szczęściarzami, których Pan zaszczycił darem wiary, których wciąż naucza, których prowadzi za rękę przez życie i których chce doprowadzić do siebie – na całą wieczność! Czyli – doprowadzić do zbawienia!

I na pewno nie chce, abyśmy się Go panicznie bali, byśmy się przed Nim trzęśli ze strachu. Natomiast na pewno nie możemy i nie powinniśmy lekceważyć ani Jego samego, ani Jego przesłania, ani tylu duchowych darów, które nam chce podarować. Czy my to wszystko widzimy, doceniamy, rozumiemy?… Czy staramy się zrozumieć bardziej – chociażby dzięki coraz lepszemu i głębszemu rozumieniu słów Pisma Świętego?… Co jeszcze robimy, aby dostrzegać obecność Jezusa w naszym życiu, aby ją bardziej docenić, aby się za nią odwdzięczyć?…

Czyżby potrzeba nam było, aby i przed nami zatrzęsła się jakaś góra, lub porządnie grzmotnęło z nieba, byśmy przejęli się tym, że jest z nami, jest wśród nas – i jest tak naprawdę w stu procentach dla nas – sam Bóg? Czy potrzebujemy tak mocnych znaków? A może jakichś trudnych doświadczeń, związanych z cierpieniem, z jakimś zawirowaniem w życiu, abyśmy dopiero dzięki nim pomyśleli o Bogu?…

Oby to nie było nigdy konieczne, chociaż wydaje się, że w przypadku niektórych – nie ma innego wyjścia. Oby jednak nam wystarczyło – i to w całej pełni – to codzienne, cierpliwe i wytrwałe wychodzenie Jezusa do nas w swoim Słowie, w Eucharystii i innych Sakramentach, w życiu Kościoła, w posłudze Duszpasterzy, w różnych życiowych sytuacjach, w drugim człowieku… Obyśmy dali się przekonać Panu, że On naprawdę jest z nami i że szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo może nie wszystkim dane zostało takie natchnienie do wiary i takie możliwości jej rozwoju, jak nam.

Dlatego nie zmarnujmy tych Bożych darów! Nie zmarnujmy Bożej obecności w naszym życiu! Nie pozwólmy sobie jej przeoczyć! Sami ją odkrywajmy – i pomóżmy ją odkrywać innym…

2 komentarze

  • Niech Bóg Wszechmogący jako Byt Niewidzialny towarzyszy Ks. Markowi zarówno na ziemi jak i w przestworzach podniebnych, otacza swoją obecnością, błogosławi drogę powrotną do swojej parafii i czyni ją bezpieczną. Szczęść Boże na ten czas i na cały czas posługi w dalekim kraju, w nie swojej ojczyźnie.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.