Trzeba się szanować!

T

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę Święceń kapłańskich [2005] przeżywa Ksiądz Marcin Nowicki, mój Brat cioteczny, Proboszcz jednej z Parafii w Diecezji toruńskiej. Życzę Jubilatowi wciąż owocującego kapłaństwa! I zapewniam o modlitwie!

Natomiast do Grona wczorajszych Solenizantów dołączam Janka Niedziałkowskiego, Syna Agnieszki (zwanej Siwą) i Mariusza. Modlę się dla Niego o Boże błogosławieństwo!

A ja ponownie rozpocząłem dzień od Mszy Świętej w Katedrze siedleckiej, o 12:00 planujemy obiad w profesorskim gronie, a potem przewiduję „przelot” do Lublina. Tam prawdopodobnie też jedno spotkanie.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim osobistym przesłaniem zwraca się do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 12 Tygodnia zwykłego, rok II,

25 czerwca 2024., 

do czytań: 2 Krl 19,9b–11.14–21.31–35a.36; Mt 7,6.12–14

CZYTANIE Z DRUGIEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:

Sennacheryb, król asyryjski, wyprawił posłów do Ezechiasza, polecając: „Tak powiecie Ezechiaszowi, królowi judzkiemu: Niech twój Bóg, w którym położyłeś nadzieję, nie zwodzi cię zapewnieniem: «Nie będzie wydana Jerozolima w ręce króla asyryjskiego». Oto ty słyszałeś, co zrobili królowie asyryjscy wszystkim krajom, przeznaczając je na zagładę, a ty miałbyś ocaleć?”

Ezechiasz wziął list z rąk posłów i przeczytał go, następnie poszedł do świątyni Pana i rozwinął go przed Panem. I zanosił modły Ezechiasz przed obliczem Pana, mówiąc: „Panie, Boże Izraela, który zasiadasz na cherubach, Ty sam jeden jesteś Bogiem wszystkich królestw świata. Tyś uczynił niebo i ziemię. Nakłoń, Panie, Twego ucha i usłysz. Otwórz, Panie, Twoje oczy i popatrz. Słuchaj słów Sennacheryba, które przesłał, by znieważyć Boga żywego. To prawda, o Panie, że królowie asyryjscy wyniszczyli narody i ich kraje. W ogień wrzucili ich bogów, bo ci nie byli bogami, lecz tylko dziełem rąk ludzkich, z drzewa i z kamienia, więc ich zniszczyli. Teraz więc, Panie Boże nasz, wybaw nas z jego ręki. I niech wiedzą wszystkie królestwa ziemi, że Ty sam jesteś Bogiem, o Panie”.

Wówczas Izajasz, syn Amosa, posłał Ezechiaszowi oświadczenie: „Tak mówi Pan, Bóg Izraela: «Wysłuchałem tego, o co modliłeś się do Mnie w sprawie Sennacheryba, króla Asyrii». Oto wyrocznia, którą wydał Pan na niego: «Gardzi tobą, szydzi z ciebie Dziewica, Córa Syjonu. Za tobą potrząsa głową Córa Jeruzalem. Albowiem z Jeruzalem wyjdzie Reszta i z góry Syjon garstka ocalałych. Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona».

Dlatego to mówi Pan o królu asyryjskim: «Nie wejdzie on do tego miasta ani nie wypuści tam strzały, nie nastawi przeciw niemu tarczy ani nie usypie przeciwko niemu wału. Drogą tą samą, którą przybył, powróci, a do miasta tego nie wejdzie! – mówi Pan. Otoczę opieką to miasto i ocalę je przez wzgląd na Mnie i na sługę mego, Dawida»”.

Tejże samej nocy wyszedł anioł Pana i pobił w obozie Asyryjczyków sto osiemdziesiąt pięć tysięcy ludzi. Sennacheryb, król asyryjski, zwinął więc obóz i odszedł. Wrócił się i pozostał w Niniwie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami i obróciwszy się, was nie poszarpały.

Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.

Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”.

Ciekawie brzmi stwierdzenie pogańskiego, aroganckiego władcy, skierowane do króla Ezechiasza: Niech twój Bóg, w którym położyłeś nadzieję, nie zwodzi cię… Od razu chciałoby się zapytać, kto tu kogo zwodzi? Oczywiście, król Sennacheryb, mając w pamięci zwycięstwa Asyrii, czyli swojej monarchii, nad różnymi państwami ościennymi, żywił wewnętrzne przekonanie, że tak samo będzie i tym razem.

Przyznał to zresztą szczerze król Ezechiasz, kiedy stanął przed Panem na modlitwie i mówił: To prawda, o Panie, że królowie asyryjscy wyniszczyli narody i ich kraje. W ogień wrzucili ich bogów, bo ci nie byli bogami, lecz tylko dziełem rąk ludzkich, z drzewa i z kamienia, więc ich zniszczyli. Ale – właśnie!

Tamtych narodów „bronili” bogowie z drewna i kamienia, więc stało się to, co się stało. I wtedy Sennacheryb rzeczywiście mógł mówić o zwodzeniu przez bogów obietnicą obrony – gdyby takową składali, chociaż nie mogli złożyć, bo nie istnieli! Jednak w świadomości swoich wyznawców na pewno takimi obrońcami mieli być. Z jakim skutkiem? To właśnie słyszymy – z marnym.

Kiedy jednak tę samą miarę arogancki władca asyryjski przyłożył do możliwości działania prawdziwego Boga, to mocno się zdziwił. Oto bowiem król Ezechiasz, mając w ręku dowód jego bezczelności i pychy, stanął przed Bogiem JAHWE – Bogiem prawdziwym i jedynym – zwrócił się do Niego z prośbą: Teraz więc, Panie Boże nasz, wybaw nas z jego ręki. I niech wiedzą wszystkie królestwa ziemi, że Ty sam jesteś Bogiem, o Panie. I zobaczyły to wszystkie królestwa.

Oto bowiem Bóg najpierw zapowiedział: Nie wejdzie on [czyli Sennacheryb] do tego miasta ani nie wypuści tam strzały, nie nastawi przeciw niemu tarczy ani nie usypie przeciwko niemu wału. Drogą tą samą, którą przybył, powróci, a do miasta tego nie wejdzie! – mówi Pan. Otoczę opieką to miasto i ocalę je przez wzgląd na Mnie i na sługę mego, Dawida.

A potem stało się to, że tejże samej nocy wyszedł anioł Pana i pobił w obozie Asyryjczyków sto osiemdziesiąt pięć tysięcy ludzi. Sennacheryb, król asyryjski, zwinął więc obóz i odszedł. Wrócił się i pozostał w Niniwie.

I teraz można tylko ponowić pytanie: kto tu kogo zwodził? Pycha aroganckiego władcy została surowo ukarana, natomiast ten, kto z pokorą zaufał Panu – wygrał. Nawet pomimo mniejszych możliwości militarnych czy innych niekorzystnych dla siebie okoliczności – wygrał, bo to Pan wziął sprawy w swoje ręce.

jakimś sensie spełniły się w ten sposób słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami i obróciwszy się, was nie poszarpały. Owym «Świętym» dla Sennacheryba był z pewnością sam Bóg, któremu on urągał. Ale też «świętym» było zaufanie, jakie Bogu okazał Ezechiasz. To rzeczywistość dla tego pogańskiego i aroganckiego władcy zupełnie niedostępna!

I nie dlatego, że Bóg go nie lubił, bo z jakiegoś powodu z góry go przekreślił. Nie, Bóg nikogo nie przekreśla. To sam Sennacheryb – by tak to ująć – podniósł rękę na Boga. Dlatego przegrał.

Moi Drodzy, ilu takich Sennacherybów dzisiaj urąga Bogu i Jego zasadom, Jego niezmiennym i świętym prawom? Czyż to nie są ci wszyscy, którzy promują bestialskie mordowanie dzieci nienarodzonych, zwane eufemistycznie aborcją; albo takie samo mordowanie poczętych dzieci w procederze in vitro, albo bestialskie mordowanie osób starszych czy cierpiących w procederze tak zwanej eutanazji? Ale też promują, a wręcz narzucają zupełnie niezgodne z ludzką naturą związki osób tej samej płci, domagając się jeszcze możliwości adopcji dzieci?

Czyż to nie są ci wszyscy, którzy bezczelnie i – jak się wydaje – bezkarnie łamią Prawo Boże we wszystkich kolejnych jego elementach, śmiejąc się Bogu w oczy i drwiąc z ludzi wierzących? Zdają się oni – współcześni Sennacherybowie – mówić tym, którzy są Bogu wierni, by ich Bóg ich nie zwodził, bo to nie te czasy, kiedy można było takim ciemnogród podtrzymywać. Teraz jest „nowoczesność”, „postęp”, teraz to jest unia europejska i jej „oświecone” standardy!

Samo wręcz rodzi się pytanie: Jak długo Bóg będzie to znosił – to bezczelne łamanie wszelkich Jego praw? Tak, jakby to było coś oczywistego, nad czym nawet nie należy dyskutować, bo zaraz oskarżą o mowę nienawiści.

I cóż my na to? Czy powinniśmy przekonywać takich ludzi za wszelką cenę, prosić ich o zrozumienie, opamiętanie?… A może obiecać złagodzenie niektórych norm i nakazów, jak to obecnie niekiedy czynią niektórzy pasterze Kościoła, aby tylko im ludzie nie odeszli, aby im szczególnie młodzież nie odchodziła, aby Kościół nie miał takiego złego odbioru w społeczeństwie, jako rzeczywistość przestarzała i zacofana? Nic z tych rzeczy!

Jezus dzisiaj wyraźnie mówi: Nie dawajcie psom tego, co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami i obróciwszy się, was nie poszarpały.

A także: Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują.

Czyli – idźcie zawsze jedną i tą samą drogą: Moją drogą! Może nieraz trudną dla Was i pod górę, i przez ciasną bramę, ale to jest jedyna droga, która prowadzi do życia. Jedyna! Nie ta, którą proponują Sennacherybowie, zwodzący dzisiaj ludzi. To oni zwodzą – nie Jezus! Jezus mówi zawsze jedno i to samo, nie mami nikogo niczym, nie łagodzi swego przekazu po to, by się komuś przypodobać. Wręcz przeciwnie, podkreśla wartość swego słowa i swoich darów, po które nie każdy może wyciągać rękę. Jeżeli ktoś chce je jedynie wyszydzić i ośmieszyć – nie ma do nich prawa. Dopóki nie zmieni nastawienia.

Dobrze, gdyby o tym pamiętali także duszpasterze i różni ewangelizatorzy – czasami aż za bardzo nadgorliwi, starający się niemal na siłę dotrzeć z Bożym słowem i dobrym słowem do ludzi, którzy na to nie mają zupełnie ochoty. To nie ma sensu! Trzeba szanować Boże dary, a przy okazji – szanować siebie. Nikt z nas nie musi znosić czyjegoś bezczelnego urągania tylko dlatego, że ktoś ma z tego „frajdę”, że „nawrzuca” wierzącemugo wyśmieje. Nie!

Jezus dzisiaj wyraźnie wskazuje – i to przez oba teksty, które podarował nam w liturgii – że Bóg nie pozwoli z siebie drwić! I byłoby dobrze, gdyby o tym wszyscy pamiętali. My, wierzący, jako pierwsi – ale też wszyscy współcześni Sennacherybowie!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.