Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj w liturgii mamy wspomnienie Świętych Pustelników, ale jednocześnie mamy też trzynasty dzień miesiąca, a to oznacza, że w wielu naszych Parafiach odbędzie się nabożeństwo fatimskie. Zachęcam Wszystkich do udziału w tych nabożeństwach. Módlmy się we wszystkich ważnych intencjach, które leżą nam na sercu, szczególnie zaś – za Kościół i świat, w tym obecnym trudnym czasie… I za naszą Ojczyznę, a szczególnie: o przemianę myślenia Polaków w kierunku nie tylko wartości, które zawsze dla nas, Polaków, były drogie, a jakoś ostatnio nie są, ale przede wszystkim: w kierunku jakiegokolwiek zdrowego rozsądku! Czyli – o wyzwolenie z tego amoku i ogłupienia, w jakim trwa duża część naszego społeczeństwa!
Ja nabożeństwo fatimskie – w tych właśnie intencjach – będę odprawiał dzisiaj w Parafii Brzezinach, w zastępstwie za Proboszcza, Księdza Mariusza Szyszko. Wcześniej odprawię tam dwie Msze Święte.
Przez cały dzień natomiast będę na miejscu – u siebie, w Lublinie – gdzie ciągle jeszcze podejmuję kwestie, związane z planowanymi wyjazdami i spotkaniami. I inne, zaplanowane wcześniej prace.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
A poniżej – słówko Kacpra, któremu dziękuję za jego przygotowanie, jak co sobotę! Niezwykle buduje mnie i wspiera dyspozycyjność Kacpra, który niejednokrotnie pomimo zmęczenia i wielu zajęć – zawsze na czas przygotuje rozważanie. I za to, że nigdy nie jest to jakichś kilka zdań, pospiesznie napisanych „dla odczepnego”, ale zawsze, za każdym razem, rozbudowane i do gruntu przemyślane rozważanie, będące szczerym i odważnym świadectwem wiary!
Raz jeszcze podkreślam: bardzo buduje mnie taka postawa Kacpra, wyrażona w treści każdego rozważania, ale wcześniej jeszcze: w samym fakcie jego solidnego przygotowywania – w każdym, kolejnym tygodniu. Buduje mnie to jako kapłana! Niech Pan będzie uwielbiony w tym dziele!
Co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie bezpośrednio i osobiście? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 14 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie Św. Andrzeja Świerada i Benedykta, Pustelników,
13 lipca 2024.,
do czytań: Iz 6,1–8; Mt 10,24–33
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
W roku śmierci króla Ozjasza ujrzałem Pana Boga, siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał.
I wołał jeden do drugiego: „Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały”. Od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem.
I powiedziałem: „Biada mi. Jestem zgubiony. Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów”.
Wówczas przyleciał do mnie jeden z serafinów, trzymając w ręce węgiel, który kleszczami wziął z ołtarza. Dotknął nim ust moich i rzekł: „Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech”.
I usłyszałem głos Pana mówiącego: „Kogo mam posłać? Kto by nam poszedł?” Odpowiedziałem: „Oto ja, poślij mnie”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do swoich apostołów: „Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. Wystarczy uczniowi, jeśli będzie jak jego nauczyciel, a sługa jak pan jego. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, o ileż bardziej jego domowników tak nazwą.
Więc się ich nie bójcie. Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie jawnie, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach.
Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.
Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”.
A OTO SŁÓWKO KACPRA:
W dzisiejszym pierwszym czytaniu słyszymy proroka Izajasza, który dzieli się z nami wizją samego Boga, jaką otrzymał. Myślę, że niewiele osób doświadczyło łaski oglądania samego Boga. To właśnie spotyka naszego proroka. Opisuje on, jak wygląda uwielbienie Boga w niebie: Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał. I wołał jeden do drugiego: «Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały». Od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem.
Zapewne, wielu z nas chciałoby chociaż raz ujrzeć Boga, przeżyć i doświadczyć tego, co Izajasz. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej ta myśl zaczyna być paraliżująca, ponieważ mówimy tutaj o samym Stwórcy! Mówimy tutaj o naszym kochającym Bogu – jako o Bogu pełnym Chwały, Mocy, Czystości. My, jako ludzie, skażeni grzechem, nieposłuszeństwem – mielibyśmy stanąć i oglądać Boga twarzą w twarz?
Z jednej strony, ta myśl zachwyca; z drugiej jednak: jakoś przy niej pokornieję i nie jestem pewny, czy nie zawołałbym zupełnie jak Izajasz: Biada mi. Jestem zgubiony. Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów.
Dla Boga jednak nasza grzeszność nie jest problemem. O ile człowiek wraca do Boga, żałuje za swoje czyny – tak długo nasze grzechy są nam odpuszczane i zostajemy oczyszczeni. Oczywiście, musi to być faktyczny żal – prosto z naszego serca. Nie możemy postępować tak, że grzeszymy sobie w najlepsze, ponieważ mamy przekonanie, że pójdziemy do Boga i poprosimy o przebaczenie. Jednym z grzechów przeciwko Duchowi Świętemu jest – według tradycyjnego nauczania Katechizmu Kościoła Katolickiego – „grzeszyć, licząc zuchwale na miłosierdzie Boże”.
W postawie wielu Świętych, Błogosławionych, bądź osób, które traktujemy jako wzór przykładnego chrześcijanina, powtarza się podobny schemat życia. Na początku ci ludzie byli jakby z dala od Boga – niektórzy byli rozpustnikami, inni awanturnikami, a jeszcze inni żyli swoim życiem, nie wadząc nikomu. W pewnym momencie jednak Bóg – na swój sposób – przemówił do każdej z tych osób i każda z nich odpowiedziała na Boże wezwanie. Zostali oczyszczeni z grzechów – tak jak Izajasz w omawianym fragmencie.
Moja historia jest podobna, ponieważ będąc w Kościele i będąc oficjalnie wierzącym, nie miałem jednak praktycznie żadnej relacji z Bogiem. Oczywiście, czasami trzeba było się pomodlić, jak przyszedł gorszy czas, ale to było wszystko. Po tym, jak Bóg mnie wezwał, odpowiedziałem tak, jak Izajasz: Oto ja, poślij mnie.
Czy takie życie blisko Boga jest usłane różami? Zobaczmy chociażby na przykładzie Św. Pawła. W Dziejach Apostolskich, w rozdziale 9, jest taki fragment, w którym opisane jest, jak Ananiasz otrzymał od Boga polecenie położenia rąk na głowie Szawła – po to, aby ten odzyskał wzrok. Ananiasz w pierwszej chwili zareagował niepokojem, ponieważ Szaweł miał bardzo „bogate CV”, w którym dominowało zabijanie i zwalczanie chrześcijan. Pan natomiast odpowiedział Ananiaszowi: Idź […] bo wybrałem sobie tego człowieka za narzędzie. On zaniesie imię moje do pogan i królów, i do synów Izraela. I pokażę mu, jak wiele będzie musiał wycierpieć dla mego imienia.
Dzisiaj, z perspektywy czasu wiemy, że to zapewnieni Jezusa spełniło się: Paweł stał się Apostołem Narodów. Co jednak On sam pisze o sobie i swojej drodze z Jezusem?
W Drugim Liście do Koryntian, w rozdziale 11, pisze tak: Za głoszenie dobrej nowiny byłem aresztowany i bity. Wielokrotnie też narażałem życie. Żydowscy przywódcy pięć razy wymierzyli mi karę trzydziestu dziewięciu batów. Trzykrotnie zostałem pobity, raz obrzucony kamieniami, trzy razy przeżyłem katastrofy morskie, z czego raz całą dobę spędziłem na morzu jako rozbitek. Odbyłem wiele uciążliwych podróży, byłem narażony na niebezpieczeństwa na rzekach, niebezpieczeństwa ze strony bandytów a także moich własnych rodaków oraz pogan. Niebezpieczeństwa czyhały na mnie także w miastach, na pustkowiu i na morzu. Zagrożenie stanowili również ludzie podszywający się pod wierzących. Doświadczyłem też wielu innych rzeczy: ciężkiej pracy, zmęczenia, bezsennych nocy, głodu i pragnienia. Często chodziłem z pustym żołądkiem i drżałem z zimna, nie miałem bowiem ciepłych ubrań. Niezły pakiet, nie?
Zobaczmy, ile w życiu Św. Pawła było trudności! I cóż on na to? W dalszym fragmencie pisze: Jeżeli więc już naprawdę mam się czymś chwalić, to niech to będą moje słabości. Bóg—Ojciec Jezusa Chrystusa, naszego Pana—któremu należy się wieczna chwała, wie, że nie kłamię.
Przytaczam tutaj te fragmenty, żebyśmy mieli pewność, że w życiu nie będzie układało nam się idealnie – tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Czy jednak tego typu, lub inne trudności pochodzą od Boga? Myślę, że to jest temat na zupełnie inne rozważanie, ale zauważmy, że zawsze mamy jakieś trudności czy też podejmujemy pewne zmagania, z którymi musimy sobie poradzić, a innych okoliczności znowu powinniśmy unikać bądź nie angażować się w nie.
Św. Józef – na przykład – otrzymał od Anioła polecenie, aby zabrał małego Jezusa oraz Maryję do Egiptu. Czy Bóg – sam z siebie – nie mógł sprawić, że Jezus będzie bezpieczny? Oczywiście, że mógł! Dlaczego tego nie zrobił? Odpowiedź bądź rozważanie tego pytania zostawię Wam…
Zobaczmy, że jest inny fragment – tym razem, z Ewangelii Mateusza – w którym czytamy o takich oto działaniach Jezusa, podjętych już w czasie Jego publicznej działalności: Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego.
Chcę tutaj tylko zaznaczyć, że nie zawsze każde zagrożenie czy trudność pochodzi od Boga. Rozeznanie tego jest trudne i na pewno trzeba umieć słuchać Ducha Świętego. I trzeba rozpoznawać Jego głos! To, co jest – co powinno być – niezmienne w naszej postawie, zarówno w trakcie przeżywania radości, jak i w zmaganiu się z trudnościami, to wdzięczność i uwielbienie Boga.
Zrozumiałem to również stosunkowo niedawno, że nawet, gdy wszystko się wali i problemy się mnożą, to jedyną słuszną drogą dla nas jest wdzięczność i uwielbienie Boga. Jeśli jest nam trudno wielbić Boga, bo przygniatają nas problemy, zacznijmy po prostu dziękować Bogu za to, co już od Niego otrzymaliśmy. Dziękujmy za te wszystkie niezwykłe momenty w naszym życiu, podczas których czuliśmy Jego rękę. W ramach takiej wdzięczności z pewnością wzbudzi się w nas uwielbienie Boga.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii zwraca uwagę na fakt, że skoro On sam był i będzie prześladowany, to również i Jego uczniowie tego doświadczą. Wzywa jednak do odwagi i wyzbycia się strachu, ponieważ lęk i strach pochodzą od złego. Jezus potwierdza zdecydowanie, że Bóg doskonale wie, czego nam potrzeba w życiu i skoro ptaki i rośliny mają wszystko, co niezbędne do życia, to o ile bardziej zadba o nas – swoje dzieci!
Czy pójście za Jezusem – ponad rok temu – było dla mnie proste i łatwe? Jeśli chodzi o samą decyzję, to tak. Jeśli jednak chodzi o wytrwanie i świadczenie całym życiem o relacji z Jezusem – to już odrobinę wyższy „level”. Natomiast, mimo trudności czy przeciwności, Pan daje mi wspaniałych ludzi, którzy „walczą” o mnie i dbają, abym nie upadł i żebym mógł każdego dnia kontynuować swoją drogę do domu Ojca.
To, co mogę Wam polecić, to: módlcie się, uwielbiajcie Boga w każdej sytuacji! Skoro Jezus mówi, że będą trudności, to znaczy, że będą. Nie dlatego, że Bóg ma dla nas taki właśnie plan, ale dlatego, że ten świat jest zepsuty i grzeszny. Gdy jednak Pan zapyta: Kogo mam posłać? Kto by nam poszedł? – niech każdy z nas odpowie razem z Izajaszem: OTO JA – POŚLIJ MNIE!