W „kolejce po łaskę”…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz Arkadiusz Bylinka – zaangażowany w swoim czasie, jeszcze przed Seminarium, w działalność młodzieżowych Wspólnot. Życzę wszelkiego dobra duchowego i doczesnego. I zdrowia… Zapewniam o modlitwie!

A ja pozdrawiam Was z Lublina, gdzie zamierzam w spokoju popracować i pomodlić się. Wieczorem zaś – zastępstwo w Parafii Grabów Szlachecki, za Księdza Proboszcza Tomasza Radczuka. Wczoraj to zastępstwo nie było konieczne, bo Ksiądz Proboszcz sam dotarł do Parafii z trasy Pielgrzymki…

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie właśnie dzisiaj – w mojej konkretnej, życiowej sytuacji? Duchu Święty, bądź światłem i natchnieniem dla naszych serc i umysłów!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 18 Tygodnia zwykłego, rok II,

7 sierpnia 2024., 

do czytań: Jr 31,1–7; Mt 15,21–28

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:

W tamtych czasach, mówi Pan, będę Bogiem dla wszystkich pokoleń Izraela, one zaś będą moim narodem”.

To mówi Pan: „Znajdzie łaskę na pustyni naród ocalały od miecza; Izrael pójdzie do miejsca swego odpoczynku. Pan się mu ukaże z daleka. Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość. Znowu cię zbuduję i będziesz odbudowana, Dziewico – Izraelu. Przyozdobisz się znów swymi bębenkami i wyjdziesz wśród tańców pełnych wesela. Będziesz znów sadzić winnice na wzgórzach Samarii; uprawiający będą sadzić i zbierać. Nadejdzie bowiem dzień, kiedy strażnicy znów zawołają na wzgórzach Efraima: «Wstańcie, wstąpmy na Syjon, do Pana, Boga naszego!»”

To bowiem mówi Pan: „Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się pierwszym wśród narodów! Głoście, wychwalajcie i mówcie: «Pan wybawił swój lud, Resztę Izraela!»”

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus podążył w stronę Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha”. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem.

Na to zbliżyli się do Niego uczniowie i prosili: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”.

Lecz On odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”.

A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi”.

On jednak odparł: „Niedobrze jest brać chleb dzieciom i rzucać psom”.

A ona odrzekła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów”.

Wtedy Jezus jej odpowiedział: „O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz”. Od tej chwili jej córka została uzdrowiona.

Ileż to razy, słuchając w pierwszym czytaniu tekstów ze Starego Testamentu, jesteśmy świadkami wielkiej „surowości” Boga, który widząc ogrom nieprawości swego narodu, musi reagować w taki właśnie sposób: ostrzegać, a nawet zapowiadać, a nawet zsyłać trudne doświadczenia – powiedzmy wprost: kary! – aby naród się opamiętał i powrócił na właściwe drogi. Właściwie to cała historia narodu izraelskiego – ta biblijna – to taka swoista sinusoida, bo zawiera w sobie zarówno wielkie duchowe wzloty narodu, jak i katastrofalne upadki!

I oto dzisiaj słyszymy Boga, który mówi do swego ludu w sposób niezwykle ciepły i – powiedzielibyśmy – pocieszający! Już w pierwszym zdaniu padają słowa: W tamtych czasach, mówi Pan, będę Bogiem dla wszystkich pokoleń Izraela, one zaś będą moim narodem. A w następnych: Znajdzie łaskę na pustyni naród ocalały od miecza; Izrael pójdzie do miejsca swego odpoczynku. Pan się mu ukaże z daleka. A oto przyczyna takiego stanu rzeczy: Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość.

Po czym wyliczone zostają znaki owej łaskawości: Znowu cię zbuduję i będziesz odbudowana, Dziewico – Izraelu. Przyozdobisz się znów swymi bębenkami i wyjdziesz wśród tańców pełnych wesela. Będziesz znów sadzić winnice na wzgórzach Samarii; uprawiający będą sadzić i zbieraći tak dalej.

Stąd też końcowe wezwanie: Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się pierwszym wśród narodów! Głoście, wychwalajcie i mówcie: «Pan wybawił swój lud, Resztę Izraela!

Chciałoby się wręcz powiedzieć: Oby zawsze Bóg mógł tak mówić do swego ludu! Wiemy, że często nie mógł… Co nie oznacza – i to musimy sobie dzisiaj bardzo mocno podkreślić – że przestał swój lud kochać. Albo że się na niego obraził. Nic z tych rzeczy! Słowa, które tu sobie zacytowaliśmy z dzisiejszego pierwszego czytania: Ukochałem cię odwieczną miłością – nigdy nie straciły nic ze swej aktualności. Nic – ani odrobiny! Także wtedy, kiedy wypowiadał się bardzo surowo i kiedy gromił!

I także wtedy, kiedy do kobiety kananejskiej, a więc cudzoziemki – czyli tej, która w „kolejce po łaskę” zasadniczo powinna poczekać, bo wcześniej są «owce, które poginęły z domu Izraela» – Jezus, Boży Syn, mówi: Niedobrze jest brać chleb dzieciom i rzucać psom. Powiedzmy sobie szczerze, że to bardzo ciężkie słowa…

Bardzo trudne do przyjęcia, jeśli się weźmie pod uwagę, że pies – według Prawa Mojżeszowego – uznawany był za zwierzę tak zwane nieczyste, przeto całe stwierdzenie Jezusa, do siebie skierowane, kobieta kananejska mogła uznać za jedną wielką obrazę, dlatego mogła unieść się honorem i odejść z wielkim hukiem, trzaskając jeszcze drzwiami, na które by się po drodze natknęła.

Ona jednak – może również dlatego, że bardzo martwiła się o swoje dziecko, a dobry rodzic dla swego dziecka jest gotów oddać i znieść wszystko – zdobyła się na taką wiarę, na jaką tylko mogła się zdobyć i odpowiedziała z ogromną pokorą na te właśnie słowa Jezusa, niejako wchodząc w Jego narrację: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów. Ile ją musiało kosztować to zdanie, ile ją musiała kosztować cała ta sytuacja – to tylko ona wiedziała i Jezus wiedział.

Ale Jezus też wiedział, że ona się tym nie zrazi, natomiast cała ta rozmowa i cała sytuacja będzie przepięknym przykładem wiary właśnie dla tych, którzy w „kolejce po łaskę” zajmowali wcześniejsze od niej pozycje. Okazało się, że to ona znalazła się na pierwszym miejscu – bo bardzo uwierzyła.

Nade wszystko – uwierzyła w to, że Jezus także ją kocha, chociaż poddaje ją próbie. Nie dopuściła do siebie myśli, że Bóg na Niebie obraził się na nią, dlatego spotkało ją takie nieszczęście. Nie, ona uwierzyła w miłość – miłość Boga do siebie – i dobrze na tym wyszła. Nie straciła wiary, a wręcz pokazała całemu światu, jakże ta jej wiara jest wielka!

Drodzy moi, jak odniesiemy tę sytuację do swoich kontaktów z Jezusem? Czy kiedy coś nam się w życiu nie układa – kiedy coś nie idzie po naszej myśli – nie obrażamy się od razu na Niego i nie myślimy, że to On się może na nas obraził, a my czymś Mu podpadliśmy? Czy stać nas na to – chociaż to na pewno bardzo trudne – aby nawet wtedy, kiedy nasza życiowa sytuacja komplikuje się i przychodzą ciężkie życiowe doświadczenia, jednak cały czas głęboko wierzyć, że Jezus nie przestał nas kochać? I że nie kocha nas ani trochę mniej, niż dotychczas?

I także kiedy nasza własna postawa daleko odbiega od tego, czego Jezus od nas, jako ludzi wierzących, ma prawo oczekiwać, czyli kiedy po po prostu brniemy w grzech – także wierzymy, że On nas dalej niezmiennie kocha i czeka na nasz powrót, czy może jednak przychodzi taka myśl, że jest nieco dalej od nas i kocha nas mniej, skoro my Mu „podpadliśmy”?…

Otóż, On nas kocha zawsze tak samo – i zawsze bezgranicznie. Jeżeli coś się w tej wzajemnej relacji zmienia, jeżeli coś bywa zależne od humoru, nastroju, okoliczności – i czego by tu jeszcze nie wymienić – to nasze nastawienie i nasza odpowiedź na Jego miłość. On jest niezmienny i stały w swojej miłości – oddany nam do końca! Bezgranicznie!

A ja? Od czego zależy moje osobiste nastawienie w tej kwestii – moja miłość do Jezusa? Co ma na nią największy wpływ – pozytywny, ale i negatywny? Co robię – co dzisiaj zrobię – aby ta moja miłość była jeszcze większa i coraz bardziej szczera?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.