Tak Bóg umiłował świat…

T

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam serdecznie z Syberii, z Surgutu. Dziś już ostatni raz w tym tygodniu rekolekcyjnym. Mam nadzieję, że od czasu do czasu będziemy się tu spotykać. 

Proszę o modlitwę za Ks. Jacka, kończącego rekolekcje i za mnie też westchnijcie.

Dziś obchodzimy Święto Podwyższenia Krzyża Świętego. 

Zapraszam do rozmyślania nad Słowem Bożym. 

 

(Lb 21, 4b-9)

Czytanie z Księgi Liczb

W owych dniach podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny».

Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza, mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem.

Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogoś wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.

 

(Flp 2, 6-11)

Czytanie z Listu Świętego Pawła Apostoła do Filipian

Chrystus Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.

Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca.

 

(Ps 78 (77)

Wielkich dzieł Boga nie zapominajmy

Słuchaj, mój ludu, nauki mojej, *
nakłońcie wasze uszy na słowa ust moich.
Do przypowieści otworzę me usta, *
wyjawię tajemnice zamierzchłego czasu.

Gdy ich zabijał, wtedy Go szukali, *
nawróceni, garnęli się do Boga.
Przypominali sobie, że Bóg jest ich opoką, *
że Bóg najwyższy jest ich Zbawicielem.

Lecz oszukiwali Go swymi ustami *
i kłamali Mu swoim językiem.
Ich serce nie było Mu wierne, *
w przymierzu z Nim nie byli stali.

On jednak w swym miłosierdziu *
odpuszczał im winę i nie zatracał.
Gniew swój często powściągał *
i powstrzymywał swoje wzburzenie.

 

(J 3, 13-17)

Słowa Ewangelii według Świętego Jana

Jezus powiedział do Nikodema:

«Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego.

Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony».

 

„Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”.

A jak Mojżesz wywyższył węża? O tym słyszymy w I czytaniu.

Zwróćmy uwagę na zachowanie ludu. Lud stracił cierpliwość. Ale czemu? Z ich słów wynika straszna dramaturgia, że możemy pomrzeć na pustyni… Jednak potem mówią takie słowa – „uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny”. A więc problemem nie jest to, że pokarmu nie ma, że grozi im śmierć głodowa, ale że im się pokarm uprzykrzył. To zmienia postać rzeczy. Jest szemranie, biadolenie, narzekanie, bo trzeba znieść jakieś trudności, ale sprawa nie jest aż tak trudna, żeby zagrażała życiu. Trzeba się po prostu trochę umartwić, trochę znieść, wytrzymać i cierpliwie przejść przez pustynię. 

Owo narzekanie, biadolenie, bunt, doprowadza do czegoś znacznie gorszego, do tego, że pojawiają się węże i że umierają ludzie. I wtedy już kończy się narzekanie, zaczyna się skrucha, modlitwa, prośba o przebaczenie, o pomoc, o zbawienie. I to zbawienie wtedy przychodzi. 

Jeśli spojrzymy na nasze niezadowolenie, narzekanie, zdenerwowanie, to czy sprawa tyczy się czegoś co zagraża naszemu życiu, czy raczej czegoś co nam w jakimś stopniu życie utrudnia, ale generalnie da się żyć? Może trzeba by nam bardziej cierpliwie przyjmować ten codzienny krzyż, tę niedoskonałość tego świata. 

A kiedy jest już całkiem ciężko, to mamy Krzyż. 

Kto spojrzał na węża pozostawał przy życiu. 

„Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”.

Kto spojrzał na Krzyż, kto uwierzył w Jezusa, kto przyjął łaskę Jezusa, pozostanie przy życiu, przy życiu wiecznym. 

Spoglądajmy na Krzyż, kiedy jest nam ciężko, kiedy kusi nas „wąż”, kiedy dręczy nas zły duch, kiedy nie radzimy sobie z życiem. 

Bóg umiłował świat, Bóg kocha nas, Bóg chce nas zbawić, nie potępić. 

 

Podwyższenie Krzyża Świetego – takie mamy dziś święto. 

Zachęcam, by zapoznać się z treścią tego święta i jego historią, otwierając link: 

https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-14a.php3

Taka jest historia, taka jest oficjalna wersja tego święta. Ja mam jeszcze swoją wersję – dlaczego takie święto dziś, w połowie września? To jest mniej więcej środek miedzy Wielkim Piątkiem, który był i który będzie. 

Żeby podkreślić wartość, znaczenie Krzyża, żeby Krzyż podkreślić nie tylko raz w roku, mamy jeszcze takie święto. 

Warto więc zamyśleć się – jakie miejsce zajmuje Krzyż w moim życiu? 

Czy mam krzyż przed oczami, czy wisi na ścianie, czy stoi na biurku, czy często spoglądam na krzyż? Czy noszę krzyż na sobie, na szyi, na piersi? 

Jeśli to jest mój ratunek przed atakiem „węża” to ja muszę mieć to „lekarstwo” pod ręką, przed oczami. I kiedy tylko „wąż ukąsi”, to muszę spojrzeć na krzyż, żeby pozostać przy życiu. 

Spójrzmy dziś na Krzyż, pocałujmy krzyż, adorujmy krzyż. 

I uczmy się logiki krzyża, uczmy się cierpliwości i ofiarnej miłości, która nie szczędzi siebie, żeby zbawić innych. 

 

A co na Syberii?

 

Dzieje się tyle, że wczoraj, choć obiecałem, to nie zdążyłem nic napisać…

Dziś urodziny s. Anny, cioci Ani, bo tak ją tu wiele osób nazywa. S. Anna jest ciocią s. Joanny (taką mamy wspólnotę sióstr) i s. Joanna zwraca się do niej – ciocia Ania. W związku z tym już pół parafii tak się do niej zwraca – ciocia Ania. Więc cioci Ani składamy najserdeczniejsze życzenia. 

 

Przedwczoraj został mianowany biskup pomocniczy do naszej nowosybirskiej diecezji. Pierwszy raz będzie tu biskup pomocniczy. Jest nim jezuita, o. Stefan (Sztefan) Lipke, Niemiec, z którym kilka lat pracowałem w Tomsku. Obecnie był sekretarzem Konferencji Episkopatu Rosji i dyrektorem uczelni jezuickiej w Moskwie. Niżej zdjęcia z ogłoszenia tej nominacji.

 

Wczoraj, jak wspominałem wczoraj, mieliśmy pogrzeb pana Zinowia (Zenka) bardzo pobożnego pana. We wtorek umieściłem zdjęcie z poniedziałkowej wizyty w jego domu, gdzie jeździłem z sakramentami. We wtorek pojechał do niego jeszcze ks. Paweł, a w środę stan się pogorszył, zabrali go do szpitala i w środę umarł. Wiedzieliśmy, że sprawa jest poważna, ale że to będzie tak szybko, to się nie spodziewaliśmy. Piękny człowiek, bardzo pobożny, bardzo modlił się za swoją rodzinę, żeby chodzili do kościoła, a u nich z tym różnie bywa. Powiedziałem im o tym jego pragnieniu wczoraj na pogrzebie. 

Kiedy przyjechałem do Surgutu z urlopu, zaraz dwa dni po powrocie, spotkałem pana Zenka, który z wielkim trudem, z pomocą córki przyjechał taryfą do kościoła. Nie spodziewałem się zobaczyć go w takim stanie. Udzieliłem mu natychmiast wszystkich sakramentów i s. Anna odwiozła go do domu. Od tego czasu codziennie jeździliśmy do niego z Komunią, w tym czasie kilka razy się spowiadał, jakby chciał być w idealnej czystości serca. Raz też wyspowiadała się jego żona. On się bardzo tym ucieszył i powiedział, że żona zrobiła mu niespodziankę, że to jest dla niego święto. O, taki był pan Zenek. Teraz sobie tam z Panem Bogiem kawę pije. 

 

O, tak sobie tu żyjemy w Surgucie, na Syberii. 

Pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze dziękuję za to tygodniowe spotkanie. Przepraszam, że czasem rozmyślania pojawiały się z opóźnieniem. 

Zapraszam jeszcze na słówko na YouTube i tam jest błogosławieństwo. 

Błogosławię!  

 

 

Biskup nominat Stefan Lipke SJ

Ś.p. Zinowij

4 komentarze

  • Cima da Conegliano (ok. 1459-1517/1518 r. ) namalował ten obraz w 1495 roku. Przedstawia on cesarzową Helenę (matkę cesarza Konstantyna, który zezwolił na otwarte wyznawanie chrześcijaństwa edyktem mediolańskim w 313 r.) trzymającą Krzyż Pański. Historia odnalezienia krzyża jest następująca: w 326 r. Helena miała wizję we śnie, że krzyż został znaleziony tuż pod miejscem, w którym Zbawiciel został ukrzyżowany. Po tej wizji udała się z Konstantynopola do Jerozolimy i zorganizowała wykopaliska w miejscu wskazanym we śnie (wówczas znajdowały się tam ruiny pogańskiej świątyni). Podczas wykopalisk znaleziono trzy krzyże. Skąd wiadomo, na którym z nich ukrzyżowano Zbawiciela? Obok przechodził kondukt pogrzebowy. Zatrzymał się i zaczął kłaść zmarłego na każdym z trzech krzyży. Kiedy umieścili Zbawiciela na krzyżu, zmartwychwstał. Kiedy cud stał się znany, ludzie chcieli zobaczyć krzyż. Wtedy patriarcha jerozolimski Makariusz wzniósł się na wzgórze, wziął w ręce Krzyż i pobłogosławił nim ludzi. Gdy ludzie ujrzeli Krzyż, uklękli i wołali: „Panie, zmiłuj się!»
    Jednak na obrazie nie widzimy tego wszystkiego. Widzimy Helenę i krzyż. Helena jest przedstawiona jako cesarzowa – w koronie i purpurowej szacie. W tle widzimy drzewa, trawę, wioski, miasta i góry. Tuż za plecami Heleny znajduje się kwitnące drzewo. Krzyż jest ponad wszystkim, co znajduje się w tle. To tak, jakby był „ponad światem”. Moim zdaniem nie jest to przypadkowe. W końcu krzyż jest symbolem Odkupienia całej ludzkości, dzięki Ukrzyżowanemu na nim ludzie mogą wstąpić w duchu do Ojca w Królestwie Niebieskim. Kwitnące drzewo za Heleną oznacza życiodajną moc Krzyża. Tak jak drzewo rozkwita wraz z nadejściem wiosny, tak ludzie otrzymali odkupienie grzechów i życie wieczne przez Krzyż. Fakt, że krzyż trzymany jest w rękach Heleny, a nie patriarchy Makariusza czy kogokolwiek innego, moim zdaniem również nie jest przypadkowy. W końcu to jej we śnie zostało objawione położenie Krzyża.

    Zastanówmy się teraz nad znakiem krzyża. Gest znaku krzyża doprowadził mnie do następujących przemyśleń. Otwarta dłoń z punktu widzenia psychologii oznacza otwartość i szczerość. Pięć palców to znak pięciu ran Chrystusa (na Jego dłoniach, stopach i boku). Od lewej do prawej – od ciemności do Światła.
    Widzę tutaj, co Zbawiciel zrobił dla nas. Otwarcie oświadczył, że jest Synem Bożym. Został ukrzyżowany i umarł na krzyżu na oczach wielu ludzi. Zstąpił do Piekła i w osobie przodków wyprowadził nas z niego.
    Poprzez znak krzyża uświęcamy nasze myśli (czoło), uczucia ( brzuch) i czyny (lewe i prawe ramię) ranami Chrystusa.
    W ten sposób Pan błogosławi nas swoim Krzyżem z naszej własnej ręki.
    Podobnie jak ciepła kurtka z kapturem chroniąca ciało przed zimnem i przeziębieniem, Krzyż stoi przed nami, aby chronić nas przed złym duchem.

    Wysłałem zdjęcia obrazu Cimy da Conegliano i mojej prawej ręki na e-mail księdza Jacka.

  • Ciekawe czy do Boga zwracają się Ci , którzy dotknięci są deszczami i powodziami
    jakie przechodzą w tej chwili na południu Polski.
    Ja się za nich modlę.
    U nas zaś susza i deszczu zero i też proszę Boga o deszcz.
    Dobrej soboty i błogosławieństwa Bożego.

    • Może wtedy ludziom łatwiej zwrócić się do Boga, kiedy przyjdą takie nieszczęścia, jak powódź… Dokładnie tak, jak to było z Izraelitami: kiedy przyszła prawdziwa bieda – wtedy zaczęła się też prawdziwa pokuta i prawdziwa modlitwa – jak na to słusznie zwrócił uwagę Ksiądz Marek.
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.