Rozwiązania najprostsze…

R

Szczęść Boże! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Anna Mazur, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie. Całym sercem życzę wszelkiego dobra, zapewniając o modlitwie!

I znowu późno wyszło to rozważanie… Ale już o 8:00 byłem na Uczelni, na spotkaniu ze Studentami pierwszego roku Wydziału Nauk Medycznych i Nauk o Zdrowiu, aby zaprosić Ich do Duszpasterstwa Akademickiego. Potem jeszcze kilka spotkań i kilka telefonów. Zamieszczam, będąc już na dyżurze duszpasterskim, który dzisiaj – od godziny 10:00 do 15:00 – mam w gmachu przy ulicy Prusa.

Natomiast o 18:00 planuję odprawić Mszę Świętą gregoriańską w mojej rodzinnej Parafii – Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Białej Podlaskiej.

Dziękuję Panu naszemu za piękne i pełne chrześcijańskiej nadziei przeżycia, związane z pogrzebem Pani Zofii Polak, Mamy Księdza Andrzeja, Proboszcza Parafii Leopoldów, mojego pierwszego Superiora w Seminarium. Ogromnie cieszę się, że w tej uroczystości wzięli udział Lektorzy z Leopoldowa – Członkowie Wspólnoty SPE SALVI. To piękne świadectwo bliskości serca i solidarności ze swoim Proboszczem, w tej trudnej chwili.

Potem zaś – odwiedził mnie Norbert Łączyński, kolejny Członek rzeczonej Wspólnoty. Dziękuję Mu za fantastyczną rozmowę!

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, z pomocą Ducha Świętego poszukajmy tej jednej, konkretnej myśli, tego konkretnego przesłania, z jakim Pan dzisiaj do mnie osobiście się zwraca.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 27 Tygodnia zwykłego, rok II,

8 października 2024., 

do czytań: Ga 1,13–24; Łk 10,38–42

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:

Bracia: Słyszeliście o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków.

Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast, nie radząc się ciała i krwi ani nie udając się do Jerozolimy, do tych, którzy apostołami stali się pierwej niż ja, skierowałem się do Arabii, a później znowu wróciłem do Damaszku. Następnie, trzy lata później, udałem się do Jerozolimy dla zapoznania się z Kefasem, zatrzymując się u niego tylko piętnaście dni. Spośród zaś innych, którzy należą do grona apostołów, widziałem jedynie Jakuba, brata Pańskiego. A Bóg jest mi świadkiem, że w tym, co tu do was piszę, nie kłamię.

Potem udałem się do krain Syrii i Cylicji. Kościołom zaś chrześcijańskim w Judei pozostawałem osobiście nie znany. Docierała do nich jedynie wieść: ten, co dawniej nas prześladował, teraz jako Dobrą Nowinę głosi wiarę, którą ongiś usiłował wytępić. I wielbili Boga z mego powodu.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie.

Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: „Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła”.

A Pan jej odpowiedział: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona”.

Chyba nic tak nie przemawia do przekonania tych, których chcemy do czegoś przekonać, jak siła własnego świadectwa. Z pewnością, o tym myślał Paweł, kiedy pisał do Galatów te oto słowa: Słyszeliście o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków.

Z całą pewnością, wszyscy o tym słyszeli – wszyscy członkowie Wspólnoty młodego Kościoła – nie tylko Galaci. Ale cóż się takiego stało, że o tym etapie swego życia Paweł mógł pisać w czasie przeszłym, bo teraz już była inna sytuacja? A właśnie to, o czym pisze dalej: Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast, nie radząc się ciała i krwi ani nie udając się do Jerozolimy, do tych, którzy apostołami stali się pierwej niż ja, skierowałem się do Arabii, a później znowu wróciłem do Damaszku.

Po czym następuje dalszy opis owego wstępnego etapu jego działalności. Swoją drogą, to my dobrze wiemy, w jaki to sposób «spodobało się Temu, który wybrał Pawła» – zakomunikować mu o tym, że zmieni sposób życia. Wiemy, co wydarzyło się pod bramami Damaszku. Ale wiemy też, ile pożytku miał – i do dzisiaj ma – Kościół Święty dzięki tej przemianie.

Natomiast to, co chcemy tu dzisiaj podkreślić, to fakt szczerości i otwartości Pawła, gdy idzie o ten „przeszły” etap jego życia. On nigdy nie ukrywał prawdy o sobie! Chociaż nauczał z wielką mocą, nie szczędząc nawet słów surowego upomnienia, kierowanego do uczniów, a nawet do samego Piotra Apostoła – i to publicznie – to jednak nigdy nie udawał, że jest kimś innym, niż jest i że zawsze był taki idealny!

Nie, on zawsze podkreślał swoją słabość i grzeszność – i przy każdej możliwej okazji podkreślał, że był taki czas w jego życiu, kiedy prześladował Kościół Boży; kiedy gnębił, a wręcz zabijał chrześcijan. Jednak Pan z tej drogi go zawrócił – i teraz, dzięki temu, Paweł może czynić tyle dobra. Już jako Apostoł.

I chyba możemy powiedzieć, że właśnie ta szczerość jest jego największym atutem – i argumentem potwierdzającym prawdziwość głoszonej nauki. Paradoksalnie bowiem – gdyby chciał się wybielać na każdym kroku, ukrywać swoją przeszłość i udawać kogoś innego, niż jest – tylko straciłby wiarygodność. Tak, jak wielu obecnych polityków czy celebrytów, którzy mają za sobą „szemraną” przeszłość, ale z uporem, godnym lepszej sprawy, przekonują świat, że nic takiego nie było; albo kłamią lub wygadują piramidalne bzdury, po czym przekonują świat, że nic takiego nie powiedzieli!

A jeśli nawet wszyscy mówią im prosto w oczy, że słyszeli z ich ust to, co słyszeli, to oni gotowi są oczy wręcz wydrapać, przekonując, że nic takiego nie powiedzieli, a wszystkim wokół się jedynie wydawało. I brną coraz bardziej – w głupotę i absurd. Tymczasem, gdyby zastosowali środki najprostsze – osiągnęliby skutek najlepszy.

A najprostszym środkiem w tej sytuacji jest po prostu prawda. Przyznać się do tego, co było i kim się było – z jednoczesnym pokazaniem, jaka przemiana, dzięki Bogu, się dokonała. O ile się oczywiście dokonała. I nic więcej!

Tak, jak Maria z dzisiejszej Ewangelii, która została pochwalona za to, że usiadła u stóp Jezusa i słuchała Go, kiedy jej siostra uwijała się koło rozmaitych posług. I to właśnie do owej zatroskanej i krzątającej się Marty Jezus powiedział: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona.

Z pewnością, z całą mocą możemy powiedzieć, że Jezus nie skrytykował w ten sposób zachowania Marty – wszak z jej gościnności korzystał i na pewno zasiadł do stołu, aby poczęstować się tym właśnie, co Marta na tym stole tego dnia postawiła.

Natomiast chciał i Marcie, i Marii, i każdemu i każdej z nas jasno powiedzieć, że w codziennym działaniu – a już szczególnie: przy rozwiązywaniu różnych problemów – najlepiej zaczynać od rozwiązań najprostszych z możliwych. I – koniecznie – takich, w których On sam, Jezus, jest obecny lub ma coś do powiedzenia. Czyli żeby sobie życia nie komplikować nadmiernym – czy w ogóle: jakimkolwiek – kombinowaniem, ukrywaniem czegokolwiek, kręceniem, manipulowaniem faktami, tylko postawić na Jezusa, a wraz z Nim i pod Jego kierunkiem: na szczerość i bezpośredniość. Czyli – na rozwiązania najprostsze…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.