Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
► Ksiądz Andrzej Kuflikowski, Proboszcz Parafii Świętego Ojca Pio w Warszawie, gdzie przez rok pracowałem;
► Bartłomiej Przybysz, należący – w swoim czasie – do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Życzę obu Jubilatom, aby czerpali jak najwięcej wzoru z postawy Świętego, którego wspomnienie wypada w dniu Ich urodzin. Niech tak, jak prosił Jan Paweł II – otwierają na oścież drzwi Chrystusowi! Drzwi swoich serc – ale też niech w tym pomagają innym. Zapewniam o modlitwie!
A ja dzisiaj mam dyżur duszpasterski na Wydziale Nauk Rolniczych przy ulicy Prusa – od 10:00 do 15:00 – a w trakcie dyżuru jeszcze dwa spotkania ze Studentami pierwszego roku, którym będą mówił o Duszpasterstwie Akademickim. Po powrocie z dyżuru planuję spokojne popołudnie i wieczór – na modlitwę i pracę. Mam nadzieję, że uda się sporo zrobić. Rozpocząłem zaś dzień – podobnie, jak wczoraj – Mszą Świętą o godzinie 7:00 w Kościele garnizonowym w Siedlcach.
A oto teraz zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co Pan do mnie konkretnie dzisiaj mówi i czego ode mnie w dniu dzisiejszym oczekuje? Duchu Święty, podpowiedz….
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 29 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie Św. Jana Pawła II, Papieża,
22 października 2024.,
do czytań: Ef 2,12–22; Łk 12,35–38
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia: W owym czasie byliście poza Chrystusem, obcy względem społeczności Izraela i bez udziału w przymierzach obietnicy, nie mający nadziei ani Boga na tym świecie. Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa.
On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur, wrogość. W swym Ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie jednego, nowego człowieka, wprowadzając pokój, i aby tak jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości.
A przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy są blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca.
A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi oczekujących powrotu swego pana z uczty weselnej, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze.
Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie”.
Poganie, a więc ci, którzy nie należeli do społeczności Izraela, w owym czasie, a więc zanim Jezus dokonał swego zbawczego dzieła, byli rzeczywiście obcy względem społeczności Izraela i bez udziału w przymierzach obietnicy, nie mający nadziei ani Boga na tym świecie. Bo – przede wszystkim – nie znali Boga, nie wiedzieli o Nim, dlatego nawet nie oczekiwali na jakiekolwiek dobra duchowe w przyszłości. I to zarówno w tej przyszłości doczesnej, jak i – tym bardziej – tej wiecznej.
Jezus Chrystus jednak otworzył przed nimi nową szansę, całkowicie zmienił ich sytuację, o czym Paweł tak pisze, zwracając się bezpośrednio do swoich uczniów, pochodzących z tak zwanego pogaństwa: Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzy niegdyś byliście daleko, staliście się bliscy przez krew Chrystusa.
Po czym tłumaczy bardzo obrazowo, jak to się stało: On bowiem [czyli Jezus] jest naszym pokojem. On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur, wrogość. W swym Ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch rodzajów ludzi stworzyć w sobie jednego, nowego człowieka, wprowadzając pokój, i aby tak jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości.
Właśnie, ciągle poruszany przez Pawła problem zależności Izraelitów od Prawa Mojżeszowego, rozumianego i tłumaczonego „po swojemu” przez żydowską elitę, który to problem polegał na faktycznym zablokowaniu prostym ludziom drogi do Nieba – Chrystus całkowicie rozwiązał. Bo – jak to ciekawie ujął Apostoł – pozbawił On mocy Prawo przykazań wyrażone w zarządzeniach.
I potem już do końca pierwszego czytania słyszymy o tej prawdziwej jedności, jaka panuje w Chrystusowym Kościele, gdzie już nie ma i nie będzie rozróżnienia na Żydów i pogan, bo do wszystkich skierowane są chociażby te słowa: A przyszedłszy, zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy są blisko, bo przez Niego jedni i drudzy w jednym Duchu mamy przystęp do Ojca.
Stąd zaś wynika prosta i oczywista konsekwencja: A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha.
Jakże to ważne było wówczas pouczenie, jakże ważne stanowisko, zajęte przez Apostoła w kwestiach tak bardzo wówczas żywotnych i dyskutowanych. A nawet nie tylko dyskutowanych, bo gdyby tylko na tym problem polegał, to właściwie żadnego problemu by nie było. Ale te kwestie stanowiły przedmiot wielu napięć, a pamiętamy także – z lektury Księgi Dziejów Apostolskich – że doprowadziły do zwołania pierwszego w historii Kościoła Soboru w Jerozolimie, w trakcie którego także doszło do ostrych dyskusji, a mowa jest nawet o sporach i zatargach, co jednak ostatecznie doprowadziło do wypracowania konkluzji, iż poganie mogą bezpośrednio, bez przechodzenia przez judaizm, włączać się do wspólnoty Kościoła.
Dzisiaj słyszymy, że Paweł mówi o tym właśnie jako o czymś zupełnie oczywistym – a właściwie nie tylko o tym, że mogą się do tegoż Kościoła włączać, ale idzie zdecydowanie dalej, bo mówi wprost, że wszyscy mają w tym Kościele takie samo miejsce, wszyscy są w tym Kościele kimś ważnym, bo wszyscy stanowią jedną duchową budowlę, której kamieniem węgielnym jest Jezus Chrystus, a fundamentem Apostołowie i Prorocy, a dokładniej: ich nauczanie, ale także świadectwo ich życia, w większości przypadków przypieczętowane męczeństwem. To właśnie taką wspólnotą jest Kościół.
Nie ma już zatem rozróżnienia na Żydów i pogan, podobnie jak dzisiaj nie ma rozróżnienia na ważniejszych i mniej ważnych, na uczonych i prostych, na wielkich i małych. Także – we właściwym tego pojęcia rozumieniu – na duchownych i świeckich! Bo chociaż jednych od drugich odróżnia misja, jaką mają w Kościele do spełnienia i zadania, jakie trzeba im zrealizować, to jednak w tym wymiarze fundamentalnym, a więc w wymiarze osobistej godności ludzkiej i chrześcijańskiej – wszyscy są sobie równi.
Jedynym kryterium przynależności do Kościoła jest to, które Jezus dzisiaj wskazuje w Ewangelii, gdy mówi: Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi oczekujących powrotu swego pana z uczty weselnej, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.
To jest właśnie – tak naprawdę i przede wszystkim – jedyne kryterium przynależności do wspólnoty Kościoła Chrystusowego: szczere pragnienie bycia w nim, otarte serce, gotowe odpowiedzieć na każde Jezusowe wezwanie, a wręcz czuwające, aby Mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze.
Owszem, Jezus przyszedł na świat, aby ogłosić Dobrą Nowinę narodowi wybranemu, aby to ten naród potem ogłosił ją całemu światu – już po Wniebowstąpieniu Pana. Wiemy jednak dobrze z lektury i słuchania Ewangelii, że sam Jezus chętnie od tej zasady czynił wyjątki, kiedy widział wielką wiarę tak zwanych pogan, przy jednoczesnym równie wielkim oporze swoich rodaków. I nawet nie wiadomo, co wywoływało większe Jego zadziwienie: właśnie owa wiara tak zwanych pogan, czy zawziętość serca, opór i wewnętrzne zablokowaniu Żydów, którzy mieli być właśnie prekursorami tej nowej drogi.
I byli – owszem! Wszak Apostołowie i większość uczniów Jezusa z tego narodu się wywodziła. Ale opór był niemały – i do dziś dnia jest! Wszak i dzisiaj Żydzi – jako naród – nie uznają w Jezusie Chrystusie obiecanego Mesjasza. Oni ciągle na tegoż Mesjasza czekają! No, cóż – poczekają…
A my widzimy w Nim naszego Pana i Zbawiciela – i ogromnie cieszymy się zapewnieniem Apostoła Pawła, biorąc je sobie głęboko do serca: Nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus.
A zatem – do Kościoła może należeć i cząstką tej budowli może stać się każdy, kto będzie czuwał – przepasany w gotowości do służby i zapaloną pochodnią wiary. Bo dodajmy i to – w naszych czasach jest to konieczne – że to nie jest też tak, że Chrystusowy Kościół jest takim wielkim worem, do którego da się wrzucić wszystkich i wszystko, czyli każdego, kto nie wierzy, jak i każdą jedną bałamutną teorię i naukę, wymyśloną sobie dowolnie przez kogoś, albo nawet tę właściwą naukę, ale interpretowaną po swojemu, według czyjejś wygody i widzimisię. Nie!
Nawet to dzisiejsze Jezusowe pouczenie o przepasaniu bioder i zapalonej pochodni wyraźnie wskazuje, że mamy być Jezusowi w taki sposób oddani, w jaki On od nas oczekuje. Szczęśliwi słudzy, których zastanie, wypełniających Jego wolę na służbie, a nie swoją własną.
Bo dzisiaj wielu – niestety, także Pasterzom Kościoła, i to nawet tym najwyżej postawionym – wydaje się, że mogą sobie głosić cokolwiek, a i tak „jakoś” się to zmieści w Kościele, przy odpowiedniej interpretacji. Otóż – nie zmieści się. Trzeba być wiernym – i czujnym! Wiernym Jezusowi i Jego nauce – i czujnym na Jego wezwania, aby wypełnić dokładnie Jego wolę. Wszak stanowimy budowlę, której On jest kamieniem węgielnym, a nauka i świadectwo Jego Apostołów jest fundamentem, a to oznacza, że nikt nie może traktować Kościoła jako prywatnego folwarku. Nawet Papież!
A mówimy to w liturgiczne wspomnienie Świętego Papieża, który nigdy Kościoła tak nie traktował, chociaż jego Pontyfikat odznaczył się na kształcie Kościoła w sposób niezatarty. On jednak był zawsze na służbie – gotowy i pokorny, a jednocześnie odważny i przebojowy w pełnieniu woli Jezusa i głoszeniu Jego nauki. Oczywiście, mówimy o Świętym Janie Pawle II.
Jako Karol Józef Wojtyła urodził się 18 maja 1920 roku, w Wadowicach, niewielkim miasteczku nieopodal Krakowa, jako drugi syn Emilii i Karola Wojtyłów. Został ochrzczony w kościele parafialnym 20 czerwca 1920 roku, przez Księdza Franciszka Żaka, kapelana wojskowego. Rodzice nadali imię Karolowi na cześć ostatniego cesarza Austrii, Karola Habsburga.
Rodzina Wojtyłów żyła skromnie. Jedynym źródłem utrzymania była pensja ojca – wojskowego urzędnika w Powiatowej Komendzie Uzupełnień, w stopniu porucznika. Edmund, Brat Karola, studiował medycynę w Krakowie i został lekarzem. Wojtyłowie mieli jeszcze jedno dziecko – Olgę, która zmarła zaraz po urodzeniu.
W dzieciństwie Karola nazywano najczęściej zdrobnieniem imienia – Lolek. Uważano go za chłopca utalentowanego i wysportowanego. 13 kwietnia 1929 roku zmarła Matka Karola, a trzy lata później, w 1932 roku, w wieku dwudziestu sześciu lat, zmarł na szkarlatynę Brat Edmund. Chorobą zaraził się od swojej pacjentki w szpitalu w Bielsku.
Od września 1930 roku, Karol rozpoczął naukę w ośmioletnim Państwowym Gimnazjum Męskim im. Marcina Jadowity w Wadowicach. Nie miał żadnych problemów z nauką; już w tym wieku, według jego katechetów, wyróżniała go także ogromna wiara. 14 maja 1938 roku, Karol zakończył naukę w gimnazjum, otrzymując świadectwo maturalne z oceną celującą, następnie wybrał studia polonistyczne na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zamieszkał z ojcem w Krakowie.
W lutym 1940 roku, poznał osobę ważną dla swego rozwoju duchownego. Był to Jan Tyranowski, który prowadził dla młodzieży męskiej koło wiedzy religijnej. Uczestniczący w nim Wojtyła poznał wówczas i po raz pierwszy czytał pisma Świętego Jana od Krzyża. 18 lutego 1941 roku, po długiej chorobie, zmarł Ojciec Karola. Było to poważnym ciosem dla młodego chłopaka, który w dwudziestym pierwszym roku życia pozostał zupełnie bez rodziny.
Po śmierci Ojca Karol Wojtyła pozostał bez środków do życia. W normalnych czasach mógłby liczyć na studenckie stypendium, ale w czasie wojny uczelnie nie działały. Karol wykorzystał ten czas na intensywne samokształcenie. Środowisko akademickie utrzymywało więzi i działało w podziemiu. W 1942 i 1943 roku, jako reprezentant krakowskiej społeczności akademickiej, udawał się do Częstochowy, by odnowić śluby jasnogórskie. Tradycja akademickich pielgrzymek majowych, zapoczątkowana w 1936 roku, trwa do dziś.
Za jedną z najważniejszych dla siebie inicjatyw okresu okupacji Karol uważał pracę aktorską w konspiracyjnym Teatrze Rapsodycznym, pod kierownictwem Mieczysława Kotlarczyka. Teatr ten działał pod auspicjami podziemnej organizacji narodowo – katolickiej: Unia. W tym czasie powstało wiele utworów poetyckich Wojtyły, publikowanych później pod pseudonimem Andrzej Jawień. Inne pseudonimy literackie to: AJ, Piotr Jasień, a od 1961 roku: Stanisław Andrzej Gruda. Twórczość literacką kontynuował także w latach późniejszych.
Karol podjął pracę jako pracownik fizyczny w zakładach chemicznych Solvay, początkowo w kamieniołomie w Zakrzówku, a potem w oczyszczalni sody w Borku Fałęckim. Obecnie jest to już terenie Krakowa. Współpracownicy wspominali później, że każdą przerwę w pracy spędzał zatopiony w lekturze. W drodze do pracy wstępował do kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Łagiewnikach, obok cmentarza, na którym w 1938 roku, pochowano przyszłą Świętą – Siostrę Faustynę Kowalską.
W 1942 roku, wstąpił do tajnego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Krakowie, nie przerywając pracy w Solvayu. W tym samym czasie rozpoczął w konspiracji studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. 29 lutego 1944 roku, potrąciła go niemiecka ciężarówka wojskowa i dwa tygodnie musiał spędzić w szpitalu. Zapytany po latach, czy łączy w jakiś sposób ten wypadek z zamachem na swoje życie w 1981 roku, przyznał: „Tak, w obu przypadkach czuwała nade mną Opatrzność”.
Kiedy w Warszawie wybuchło Powstanie, w Krakowie hitlerowski terror nasilił się: w tak zwaną „czarną niedzielę”, 6 sierpnia 1944 roku, Niemcy aresztowali ponad siedem tysięcy mężczyzn. Wówczas kardynał Sapieha, chcąc ratować przyszłych kapłanów, zdecydował, że Alumni mają zamieszkać w pałacu arcybiskupim. Tam Karol pozostał do końca wojny, do czasu odbudowania krakowskiego seminarium na Podwalu.
13 października 1946 roku, Alumn Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Krakowie Karol Wojtyła został subdiakonem, a tydzień później diakonem. Już 1 listopada 1946 roku, Kardynał Adam Stefan Sapieha wyświęcił Karola na księdza. 2 listopada, jako Neoprezbiter, Karol Wojtyła odprawił Mszę Świętą Prymicyjną w Krypcie Świętego Leonarda, w Katedrze na Wawelu.
15 listopada 1946 roku, wraz z Klerykiem Stanisławem Starowiejskim, poprzez Paryż wyjechał do Rzymu, aby kontynuować studia na Papieskim Międzynarodowym „Athenaeum Angelicum” – obecnie jest to Papieski Uniwersytet Świętego Tomasza z Akwinu. Podczas studiów zamieszkiwał w Kolegium Belgijskim, gdzie poznał wielu duchownych z krajów frankofońskich oraz z USA. W 1948 roku, ukończył studia z dyplomem „summa cum laude”.
W lipcu 1948 roku, na okres siedmiu miesięcy, Ksiądz Karol został skierowany do pracy w Parafii Niegowić, gdzie spełniał zadania wikarego i katechety. W marcu 1949 roku, został przeniesiony do Parafii Świętego Floriana w Krakowie. Tam założył chór gregoriański, z którym wkrótce przygotował i odśpiewał Mszę „De Angelis” (O Aniołach).
Swoich Chórzystów zaraził pasją i miłością do gór – razem przewędrowali Gorce, Bieszczady i Beskid. Organizowali także spływy kajakowe na Mazurach. W Krakowie otrzymał w roku 1948 tytuł doktora teologii, którego nie dostał w Rzymie z powodu braku funduszy na wydanie drukiem rozprawy doktorskiej. Uzyskawszy, po śmierci Kardynała Sapiehy. urlop na pracę naukową, w latach 1951 – 1953 rozpoczął pisanie pracy habilitacyjnej, która, chociaż przyjęta w 1953 roku przez Radę krakowskiego Wydziału Teologicznego, została odrzucona przez Ministerstwo Oświaty i tytułu docenta Karol Wojtyła nie uzyskał, aż do roku 1957. W roku 1956 objął za to katedrę etyki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
W 1958 r. Karol Wojtyła został mianowany Biskupem pomocniczym Krakowa i Biskupem tytularnym Umbrii. Przyjął wówczas, zgodnie z obyczajem, jako hasło przewodnie swej posługi słowa: „Totus tuus” (Cały Twój) – słowa skierowane do Matki Chrystusa. Konsekracji biskupiej Księdza Karola Wojtyły dokonał 28 września 1958 roku, w Katedrze na Wawelu, Metropolita krakowski i lwowski, arcybiskup Eugeniusz Baziak. Współkonsekratorami byli Biskup Franciszek Jop i Biskup Bolesław Kominek.
W tym okresie powstały najgłośniejsze prace Biskupa Wojtyły, które przyniosły mu sławę wśród teologów: „Miłość i odpowiedzialność” (w 1960 roku), oraz „Osoba i czyn” (w 1969 roku). W 1962 roku został krajowym Duszpasterzem środowisk twórczych i inteligencji. Na okres biskupstwa Karola przypadły także obrady Soboru Watykańskiego II, w których aktywnie uczestniczył.
30 grudnia 1963 roku, Karol Wojtyła został mianowany Arcybiskupem Metropolitą krakowskim. Podczas konsystorza, w dniu 26 czerwca 1967 roku, został nominowany kardynałem. 29 czerwca 1967 roku, otrzymał w kaplicy Sykstyńskiej, od Papieża Pawła VI, czerwony biret, a jego kościołem tytularnym stał się kościół Świętego Cezarego Męczennika na Palatynie.
Jako Pasterz Diecezji starał się ogarniać swą posługą wszystkich potrzebujących. Wizytował parafie, odwiedzał klasztory. W 1965 roku, otworzył proces beatyfikacyjny Siostry Faustyny Kowalskiej. Utrzymywał dobry i ścisły kontakt z inteligencją krakowską, zwłaszcza ze środowiskiem naukowym i artystycznym. Zyskał dojrzałość jako myśliciel, sięgając nie tylko do rozległej tradycji filozoficznej, lecz także do Biblii i do mistyki. Zawsze był mu bliski Święty Jan od Krzyża. Rozwijał też harmonijnie koncepcję z pogranicza filozofii oraz teologii: człowieka jako integralnej osoby.
Stał się znanym poza Polską autorytetem. Był – obok Prymasa Polski, Kardynała Stefana Wyszyńskiego – najważniejszą postacią Episkopatu Polski. Z Prymasem Tysiąclecia ściśle współpracował, okazując szacunek dla jego doświadczenia i mądrości. W nielicznych wolnych chwilach nadal z chęcią jeździł na Podhale i w Tatry, chodził po górach, uprawiał narciarstwo.
W nocy z 28 na 29 września 1978 roku, po zaledwie trzydziestu trzech dniach Pontyfikatu, zmarł Papież Jan Paweł I. 14 października rozpoczęło się więc drugie już w tym roku Konklawe – zebranie Kardynałów, mające wyłonić nowego Papieża. 16 października 1978 roku, około godziny 17:15, w siódmym głosowaniu, Metropolita krakowski, Kardynał Karol Wojtyła, został wybrany Papieżem. Przyjął imię Jan Paweł II. O godz. 18:45, Kardynał Pericle Felici ogłosił wybór nowego papieża sławną formułą: HABEMUS PAPAM! Jan Paweł II udzielił pierwszego błogosławieństwa „Urbi et Orbi” (Miastu i Światu).
22 października, na Placu Świętego Piotra, odbyła się uroczysta inauguracja Pontyfikatu, a następnego dnia pierwsza audiencja dla czterech tysięcy Polaków, zgromadzonych w Auli Pawła VI. Msza Święta, inaugurująca Pontyfikat, była transmitowana przez radio i telewizję na wszystkie kontynenty. Dla Polaków, w kraju rządzonym przez komunistów, była to pierwsza transmisja Mszy Świętej od czasów przedwojennych. 12 listopada Jan Paweł II uroczyście objął Katedrę Rzymu – Bazylikę Świętego Jana na Lateranie, stając się w ten sposób Biskupem Rzymu.
Jan Paweł II był pierwszym Papieżem z Polski, jak również pierwszym po czterystu pięćdziesięciu pięciu latach Biskupem Rzymu, nie będącym Włochem. Wybór na głowę Kościoła osoby z kraju socjalistycznego wpłynął znacząco na wydarzenia w Europie Wschodniej i w Azji w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Pontyfikat Jana Pawła II trwał ponad dwadzieścia sześć lat i był drugim co do długości w dziejach Kościoła. Najdłużej – bo trzydzieści dwa lata – sprawował swój urząd Pius IX. Oczywiście, nie licząc Pontyfikatu Piotra – pierwszego następcy Jezusa).
Podczas wszystkich Pielgrzymek, Jan Paweł II przebył ponad milion sześćset tysięcy kilometrów, co odpowiada czterdziestokrotnemu okrążeniu Ziemi wokół równika i czterokrotnej odległości między Ziemią a Księżycem. Jan Paweł II odbył sto dwie Pielgrzymki zagraniczne, podczas których odwiedził sto trzydzieści pięć krajów, oraz sto czterdzieści dwie podróże na terenie Włoch, podczas których wygłosił osiemset dziewięćdziesiąt osiem przemówień. Z trzystu trzydziestu czterech istniejących rzymskich Parafii odwiedził trzysta jeden. Jego celem było dotarcie do wszystkich Parafii – zabrakło niewiele.
Jan Paweł II mianował dwustu trzydziestu dwóch Kardynałów, w tym dziewięciu Polaków. Ogłosił tysiąc trzystu osiemnastu Błogosławionych, w tym stu pięćdziesięciu czterech Polaków, i czterystu siedemdziesięciu ośmiu Świętych. Napisał czternaście Encyklik, czternaście Adhortacji, jedenaście Konstytucji oraz czterdzieści trzy Listy apostolskie. Powyższe dane statystyczne nie oddają jednak nawet skrawka ogromnego dziedzictwa nauczania i Pontyfikatu pierwszego w dziejach Kościoła Papieża – Polaka.
Wprawdzie już począwszy od Jana XXIII papiestwo zaczęło rezygnować z niektórych elementów ceremoniału, jednakże dopiero Jan Paweł II zniwelował większość barier, przyjmując postawę Papieża bliskiego wszystkim ludziom: Papieża – Apostoła. Chętnie spotykał się z młodymi ludźmi i poświęcał im dużo uwagi. Na spotkanie w Rzymie, w roku 1985, który ONZ ogłosiła Międzynarodowym Rokiem Młodzieży, napisał List apostolski na temat roli młodości jako okresu szczególnego kształtowania drogi życia, a 20 grudnia zapoczątkował tradycję Światowych Dni Młodzieży. Odtąd co roku przygotowywał orędzie, skierowane do Młodych, które stawało się tematem międzynarodowego spotkania, organizowanego w różnych miejscach świata, na przykład, w 1991 roku, w Częstochowie, a w 2016 roku – w Krakowie.
Chociaż Kardynał Wojtyła, rozpoczynając posługę Piotrową, był – jak na Papieża – bardzo młody, bo miał pięćdziesiąt osiem lat, cieszył się dobrym zdrowiem i był wysportowany, to niemal cały jego Pontyfikat naznaczony był cierpieniem. Choroby Jana Pawła II zaczęły się od pamiętnego zamachu na życie Papieża. 13 maja 1981, podczas audiencji generalnej na Placu Świętego Piotra w Rzymie, o godzinie 17:19, Papież został postrzelony przez tureckiego zamachowca Mehmeta Ali Agcę, w brzuch oraz rękę. Ocalenie, jak sam wielokrotnie podkreślał, zawdzięczał Matce Bożej Fatimskiej, której rocznicę objawień tego dnia obchodzono. Powiedział później: „Jedna ręka strzelała, a inna kierowała kulę”.
Cały świat zamarł w oczekiwaniu na wynik sześciogodzinnej operacji w Poliklinice Gemelli. Papież spędził wtedy na rehabilitacji w szpitalu dwadzieścia dwa dni. Niestety, do pełnego zdrowia nie powrócił nigdy. Następstwa postrzału spowodowały liczne komplikacje zdrowotne, konieczność kolejnych operacji, pobyty w szpitalu. Zaraz po zamachu, w przekazie nadanym przez Radio Watykańskie, Papież powiedział: „Modlę się za brata, który zadał mi cios, i szczerze mu przebaczam”. Później odwiedził zamachowca w więzieniu.
Papież nigdy nie ukrywał swojego stanu zdrowia. Cierpiał na oczach tłumów, którym w ten sposób dawał niezwykłą katechezę. Wielokrotnie też podkreślał wartość choroby i zwracał się do ludzi chorych i starszych o modlitewne wspieranie jego Pontyfikatu.
W pierwszą rocznicę zamachu na Placu świętego Piotra, 13 maja 1982 roku, Papież udał się z dziękczynną pielgrzymką do Fatimy. Tam, podczas nabożeństwa, niezrównoważony mężczyzna Juan Fernández y Krohn, lekko ugodził Papieża nożem. Ochrona szybko obezwładniła napastnika, a Papież dokończył nabożeństwo, pomimo krwawienia. Na szczęście, ten drugi zamach nie miał poważnych następstw.
Jan Paweł II, od początku lat dziewięćdziesiątych, cierpiał na postępującą chorobę Parkinsona. Mimo licznych spekulacji i sugestii ustąpienia z funkcji, które nasilały się w mediach zwłaszcza podczas kolejnych pobytów Papieża w szpitalu, pełnił ją aż do śmierci. Nagłe pogorszenie stanu zdrowia papieża rozpoczęło się 1 lutego 2005 roku. Przez ostatnie dwa miesiące życia, Jan Paweł II wiele dni spędził w szpitalu i nie pojawiał się publicznie. Przeszedł grypę i zabieg tracheotomii, wykonany z powodu niewydolności oddechowej. W czwartek, 31 marca, wystąpiły u Ojca Świętego silne dreszcze ze wzrostem temperatury ciała do 39,6 st. C. Był to początek wstrząsu septycznego połączonego z zapaścią sercowo-naczyniową.
Kiedy medycyna nie mogła już pomóc, uszanowano wolę Papieża, który chciał pozostać w domu. Podczas Mszy Świętej, sprawowanej przy jego łożu, którą Jan Paweł II koncelebrował z przymkniętymi oczyma, kardynał Marian Jaworski udzielił mu Sakramentu Namaszczenia. 2 kwietnia 2005 roku, o godzinie 7:30, Papież zaczął tracić przytomność. W tym czasie, w pokoju Umierającego, czuwali najbliżsi, a przed oknami, na Placu Świętego Piotra, modlił się wielotysięczny tłum. Relacje na cały świat nadawały wszystkie media. Wieczorem, przy łóżku Chorego, odprawiono Mszę Świętą z Wigilii Święta Miłosierdzia Bożego. Około godziny 19:00, Jan Paweł II wszedł w stan śpiączki. Monitor wykazał postępujący zanik funkcji życiowych.
O godzinie 21:37, osobisty papieski Lekarz, Renato Buzzonetti, stwierdził śmierć Jana Pawła II. Jan Paweł II odszedł do Domu Ojca po zakończeniu Apelu Jasnogórskiego, w pierwszą sobotę miesiąca i Wigilię Święta Miłosierdzia Bożego, które sam ustanowił.
Pogrzeb Jana Pawła II odbył się w piątek, 8 kwietnia 2005 roku. Uczestniczyło w nim, na Placu Świętego Piotra i w całym Rzymie, około trzystu tysięcy wiernych oraz dwustu Prezydentów i Premierów, a także Przedstawiciele wszystkich wyznań świata, w tym duchowni islamscy i żydowscy. Po zakończeniu nabożeństwa żałobnego, w asyście tylko duchownych z najbliższego otoczenia, Papież został pochowany w podziemiach Bazyliki Świętego Piotra, w krypcie Błogosławionego Jana XXIII, beatyfikowanego w 2000 roku.
13 maja 2005 roku, Papież Benedykt XVI zezwolił na natychmiastowe rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II, udzielając dyspensy od konieczności zachowania pięcioletniego okresu od śmierci kandydata, jaki jest wymagany przez prawo kanoniczne. Formalny proces rozpoczął się 28 czerwca 2005 roku, kiedy zaprzysiężeni zostali członkowie trybunału beatyfikacyjnego. Postulatorem został ksiądz Sławomir Oder. 23 marca 2007 roku, trybunał diecezjalny, badający tajemnicę uzdrowienia jednej z francuskich zakonnic, Marie Simon – Pierre, za wstawiennictwem Papieża Polaka, potwierdził fakt zaistnienia cudu. Po niespodziewanym uzdrowieniu, o które na modlitwie prosiły za wstawiennictwem zmarłego Papieża Członkinie jej zgromadzenia, Siostra Marie powróciła do pracy w szpitalu dziecięcym. Przy okazji podania tej wiadomości Ksiądz Oder poinformował, że istnieje kilkaset świadectw dotyczących innych uzdrowień za wstawiennictwem Jana Pawła II.
2 kwietnia 2007 roku, miało miejsce oficjalne zamknięcie diecezjalnej fazy procesu beatyfikacyjnego w Bazylice Świętego Jana na Lateranie, w obecności wikariusza generalnego Rzymu, Kardynała Camillo Ruiniego. 16 listopada 2009 roku, w watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych odbyło się posiedzenie Komisji Kardynałów w sprawie Beatyfikacji Jana Pawła II. Obrady komisji zakończyło głosowanie, w którym podjęto decyzję o skierowaniu do Benedykta XVI prośby o wyniesienie polskiego Papieża na ołtarze. 19 grudnia 2009 roku, Papież Benedykt XVI podpisał dekret o uznaniu heroiczności cnót Jana Pawła II, który zamknął zasadniczą część jego procesu beatyfikacyjnego.
Jednocześnie rozpoczęło się dochodzenie, dotyczące cudu uzdrowienia, przypisywanego wstawiennictwu polskiego Papieża. 12 stycznia 2011 roku, komisja Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych zaaprobowała cud za wstawiennictwem Jana Pawła II, polegający na uzdrowieniu francuskiej zakonnicy. Zgodnie z Konstytucją apostolską Jana Pawła II „Divinus perfectionis Magister”, z 1983 roku, ustalającą nowe zasady postępowania kanonizacyjnego, orzeczenie Kongregacji zostało przedstawione Papieżowi, który jako jedyny ma prawo decydować o kościelnym kulcie publicznym Sług Bożych.
14 stycznia 2011 roku, Papież Benedykt XVI podpisał dekret o cudzie i wyznaczył na dzień 1 maja 2011 roku Beatyfikację Papieża Jana Pawła II. Dokonał jej osobiście podczas uroczystej Mszy Świętej na Placu Świętego Piotra w Rzymie, którą koncelebrowało kilka tysięcy Kardynałów, Arcybiskupów i Biskupów z całego świata. Liczba wiernych, uczestniczących w nabożeństwie, jest szacowana na półtora miliona, w tym trzysta tysięcy Polaków.
Warto wspomnieć, że Benedykt XVI uczynił wyjątek, osobiście przewodnicząc Beatyfikacji swojego Poprzednika – jako zwyczajną praktykę Benedykt XVI przyjął bowiem, że Beatyfikacjom przewodniczy jego delegat, a on sam dokonuje jedynie Kanonizacji. Na datę liturgicznego wspomnienia Błogosławionego Jana Pawła II wybrano dzień 22 października, przypadający w rocznicę uroczystej inauguracji Pontyfikatu Papieża – Polaka.
Papież Franciszek dokonał Kanonizacji Jana Pawła II, w Niedzielę Bożego Miłosierdzia, 27 kwietnia 2014 roku, w Rzymie. Do chwały Świętych Jan Paweł II został wyniesiony razem z jednym ze swoich Poprzedników, Janem XXIII.
W liturgii brewiarzowej, spośród tak bardzo obszernego i bogatego duchowego dorobku Jana Pawła II, wybrano fragment homilii, wygłoszonej przez niego w dniu inauguracji Pontyfikatu, 22 października 1978 roku. Słowa te – z niezbadanych wyroków Bożych i za Bożym natchnieniem – stały się myślą przewodnią i wyznaczyły główny kierunek całej jego papieskiej posługi.
A oto te słowa: „Piotr przybył do Rzymu! Co go skierowało i przyprowadziło do tego Miasta, serca Imperium Rzymskiego, jeśli nie posłuszeństwo natchnieniu otrzymanemu od Pana? Może ten rybak z Galilei nie chciałby przyjść aż tutaj. Może wolałby pozostać tam, nad brzegami jeziora Genezaret, ze swoją łodzią, ze swoimi sieciami. Ale prowadzony przez Pana, posłuszny Jego natchnieniu, przybył tutaj!
Według dawnej tradycji, w czasie prześladowania za Nerona, Piotr chciał opuścić Rzym. Ale wkroczył Pan: wyszedł mu naprzeciw. Piotr zwrócił się do Niego pytająco: „Quo vadis Domine?” – „Dokąd idziesz, Panie?”. A Pan odpowiedział mu natychmiast: „Idę do Rzymu, by Mnie ukrzyżowano po raz drugi”. Piotr powrócił do Rzymu i pozostał tutaj aż do swego ukrzyżowania.
Nasz czas wzywa nas, skłania nas, zobowiązuje nas do wpatrywania się w Pana i pogrążenia się w pokornym i pobożnym rozważaniu tajemnicy najwyższej władzy samego Chrystusa. Ten, który narodził się z Dziewicy Maryi, Syn cieśli – jak mniemano; Syn Boga żywego – jak wyznał Piotr, przyszedł, aby nas wszystkich uczynić „królewskim kapłaństwem”.
Sobór Watykański II przypomniał nam tajemnicę tej władzy i fakt, że misja Chrystusa – Kapłana, Proroka (Nauczyciela) i Króla – trwa dalej w Kościele. Wszyscy, cały lud Boży uczestniczy w tej trojakiej misji. I może w przeszłości wkładano na głowę papieża tiarę, tę potrójną koronę, aby wyrazić przez ten symbol, że cały hierarchiczny ustrój Kościoła Chrystusowego, cała jego „święta władza” w nim sprawowana, nie jest niczym innym jak służbą – służbą, która ma na celu tylko jedno: aby cały lud Boży był uczestnikiem tej trojakiej misji Chrystusa i pozostawał zawsze pod władzą Pana, która bierze swój początek nie z mocy tego świata, lecz od Ojca Niebieskiego oraz z tajemnicy krzyża i zmartwychwstania.
Ta absolutna, a jednak miła i słodka władza Pana, odpowiada całej głębi człowieka, jego najwznioślejszym aspiracjom umysłu, woli, serca. Ona nie przemawia językiem siły, lecz wyraża się w miłości i w prawdzie.
Nowy Następca Piotra na Rzymskiej Stolicy wypowiada dzisiaj gorącą, pokorną, ufną modlitwę: „O Chryste! Spraw, bym mógł stać się i być sługą Twojej jedynej władzy! Sługą Twojej słodkiej władzy! Sługą Twojej władzy, która nie przemija! Spraw, bym potrafił być sługą! Co więcej – sługą Twoich sług!”.
Bracia i Siostry! Nie obawiajcie się przyjąć Chrystusa i zgodzić się na Jego władzę! Pomóżcie Papieżowi i wszystkim, którzy chcą służyć Chrystusowi i przy pomocy władzy Chrystusowej służyć człowiekowi i całej ludzkości!
NIE LĘKAJCIE SIĘ! OTWÓRZCIE, OTWÓRZCIE NA OŚCIEŻ DRZWI CHRYSTUSOWI! JEGO ZBAWCZEJ WŁADZY OTWÓRZCIE GRANICE PAŃSTW, USTROJÓW EKONOMICZNYCH I POLITYCZNYCH, SZEROKICH DZIEDZIN KULTURY, CYWILIZACJI, ROZWOJU. NIE LĘKAJCIE SIĘ! CHRYSTUS WIE, „CO JEST W CZŁOWIEKU”. TYLKO ON TO WIE!
Dzisiaj tak często człowiek nie wie, co nosi w sobie, w głębi swojej duszy, swego serca. Tak często jest niepewny sensu swego życia na tej ziemi. Tak często opanowuje go zwątpienie, które przechodzi w rozpacz. Pozwólcie zatem – proszę was, błagam was z pokorą i ufnością – pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka. Tylko On ma słowa życia, tak, życia wiecznego!” Tyle Jan Paweł II w swojej monumentalnej homilii – można by rzec: przemówieniu programowym – na rozpoczęcie Pontyfikatu.
Wpatrzeni w świetlany wzór Jego świętości oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy raz jeszcze samych siebie o nasze bycie w Kościele Chrystusowym: o nasze przepasane biodra i zapalone pochodnie… Czy rzeczywiście te biodra – a bardziej serca – są przepasane, a pochodnie naszej wiary i gotowości są zapalone?…
„Totus Tuus ego sum et omnia mea Tua sunt. Accipio Te in mea omnia. Praebe mihi Cor Tuum, Maria.”
„Jestem całkowicie Twój i wszystko moje należy do Ciebie. Przyjmuję Cię całkowicie. Daj mi Swoje Serce, Maryjo.”
W moim życiu w wieku 13 lat za wstawiennictwem Jana Pawła II, choć jeszcze wtedy nie został beatyfikowany, wydarzył się cud. Bardzo bolała mnie głowa, żadne środki przeciwbólowe nie pomogły. Leżałem w łóżku i aby jakoś odwrócić uwagę od bólu, przeglądałem jakąś encyklopedię (nie religijną), nagle natknąłem się na artykuł o czymś katolickim (nie pamiętam co). Było zdjęcie Jana Pawła II , zaczęłam na nie patrzeć. Po pewnym czasie leki przeciwbólowe zadziałały i zasnąłem. Rano nie było bólu. Zrozumiałam, choć nie od razu, za czyim wstawiennictwem to się stało. Wyciąłem to zdjęcie z encyklopedii, przykleiłem je na kartonie i umieściłem w rogu z ikonami. Wokół ikony ręcznie wykonałam inskrypcje z głównymi datami z życia Jana Pawła II (urodziny, dzień Intronizacji, dzień śmierci i dzień beatyfikacji). Sama nie wiem dlaczego zostawiłam puste miejsce na zapisanie daty kanonizacji.
Tak, poszedłem do lekarza w poniedziałek (zachorowałem w niedzielę w drodze powrotnej z mszy). Musiałem wziąć leki i nie chodziłem do szkoły przez tydzień (byłem wtedy w 7 klasie) i miałem resztkowe efekty (ból głowy podczas napadów kaszlu). Ale nie było ostrego, uporczywego bólu. Jestem pewna, że to zasługa Jana Pawła II.
No to – chwała Panu!
xJ