Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu moich urodzin – o czym nie wspomniałem – urodziny przeżywał także Profesor Paweł Bucoń, Sędzia Sądu Najwyższego, Pracownik naukowy KUL, a tak w ogóle to mój dobry Kolega z czasów wspólnej służy lektorskiej. Życzę Jubilatowi, żeby zawsze rozwijał i wzmacniał tego wielkiego ducha, z jakiego jest znany! Obiecuję modlitwę!
Dzisiaj natomiast imieniny świętują:
►Sylwia Tomaszek – Dyrektor Liceum im. Lelewela w Żelechowie, w którym miałem przyjemność przed laty pracować i współpracować z Solenizantką;
►Brat Hubert Wichłacz – Oblat, posługujący w Kodniu, Człowiek bardzo życzliwy i otwarty;
►Hubert Maksymiuk – angażujący się przed laty w działalność młodzieżowych Wspólnot.
Życzę Świętującym Bożych świateł i natchnień, o co też będę się dla Nich modlił.
A oto dzisiaj – pierwsza niedziela miesiąca. Ja będę ją przeżywał w Dąbiu, na posłudze duszpasterskiej, na zaproszenie Księdza Marka Wasilewskiego, Proboszcza, mojego Kolegi z Roku Święceń. O 20:00 natomiast – Msza Święta w naszym Duszpasterstwie, połączona z Koronką do Miłosierdzia Bożego, w intencji Zmarłych. Tak jest u nas przez cały listopad.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co Pan mówi dzisiaj do mnie? Duchu Święty, pomóż wysłuchać uważnie…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
31 Niedziela zwykła, B,
3 listopada 2024.,
do czytań: Pwt 6,2–6; Hbr 7,23–28; Mk 12,28b–34
CZYTANIE Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA:
Mojżesz tak powiedział do ludu: „Będziesz się bał Pana, Boga swego, zachowując wszystkie Jego nakazy i prawa, które ja tobie rozkazuję wypełniać, tobie, twym synom i wnukom, po wszystkie dni życia twego, byś długo mógł żyć.
Słuchaj, Izraelu, i pilnie tego przestrzegaj, aby ci się dobrze powodziło i abyś się bardzo rozmnożył, jak ci przyrzekł Pan, Bóg ojców twoich, że ci da ziemię, opływającą w mleko i miód.
Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci nakazuję”.
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia: Wielu było kapłanów poprzedniego Przymierza, gdyż śmierć nie zezwalała im trwać przy życiu. Jezus, ponieważ trwa na wieki, ma kapłaństwo nieprzemijające. Przeto i zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi.
Takiego bowiem potrzeba nam było arcykapłana: świętego, niewinnego, nieskalanego, oddzielonego od grzeszników, wywyższonego ponad niebiosa, takiego, który nie jest obowiązany, jak inni arcykapłani, do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu. To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarując samego siebie.
Prawo bowiem ustanawiało arcykapłanami ludzi obciążonych słabością, słowo zaś przysięgi, złożonej po nadaniu Prawa, ustanawia Syna doskonałego na wieki.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jeden z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”
Jezus odpowiedział: „Pierwsze jest: «Słuchaj Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą.» Drugie jest to: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.» Nie ma innego przykazania większego od tych”.
Rzekł Mu uczony w Piśmie: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary”.
Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”. I już nikt więcej nie odważył się Go pytać.
Oczywiście, nie o paniczny strach – w takim najbardziej popularnym rozumieniu tegoż słowa – chodziło Mojżeszowi, kiedy dziś powiedział do swego ludu: Będziesz się bał Pana, Boga swego, zachowując wszystkie Jego nakazy i prawa, które ja tobie rozkazuję wypełniać, tobie, twym synom i wnukom, po wszystkie dni życia twego, byś długo mógł żyć. Już nawet końcówka tego zdania jasno pokazuje, że nie o takie rozumienie chodzi.
Gdyby bowiem rzeczywiście miałby to być strach w sensie jakiejś obawy, stresu czy przerażenia, to trudno, żeby ostatecznie prowadził on do tego, że delikwent będzie mógł długo żyć na świecie! Raczej taki klasyczny strach, obawa, ów wspomniany stres – prowadzą do skrócenia życia człowieka. Ale czy – poza wszystkim innym – możemy choćby pomyśleć o tym, że Bóg mógłby domagać się wobec siebie, ze strony człowieka, panicznego strachu? Może bóstwa pogańskie, w które wierzyły ludy ościenne, tak sobie właśnie wyobrażano – jako siły zwalczające się nawzajem, a więc także wzbudzające strach u ludzi.
Ale Bóg prawdziwy i jedyny, Bóg Jahwe, zawsze objawiał się jako nieskończona Miłość, całkowicie oddana do dyspozycji człowieka. Jako Bóg, z czasem także coraz bardziej jako Ojciec – to znaczy, On zawsze był Ojcem dla człowieka, ale to ludzie stopniowo tę prawdę odkrywali i do niej dojrzewali, aż wreszcie Boży Syn, Jezus Chrystus, nauczył nas wszystkich modlitwy: «Ojcze nasz»…
Jednak Bóg, Ojciec, Przewodnik, Przyjaciel – to nie znaczy kumpel, czy jakiś petent, który stoi u drzwi i czeka, aż człowiek łaskawie znajdzie dla Niego pięć minut i drzwi swego serca otworzy. Chociaż bowiem Bóg faktycznie bardzo skraca ów – powiedzmy to sobie szczerze, jasno i wyraźnie – wielki, wręcz niewyobrażalny dystans, jaki istnieje między Nim a człowiekiem, to jednak nie znaczy, że człowiek ma Go traktować jak jednego z wielu. Dlatego owo: Będziesz się bał Pana, Boga swego – oznacza po prostu pełen miłości respekt, szacunek, a także posłuszeństwo!
Tak, posłuszeństwo Bożemu słowu, o czym mowa w całym dzisiejszym pierwszym czytaniu, gdzie najpierw słyszymy: Słuchaj, Izraelu, i pilnie tego przestrzegaj, aby ci się dobrze powodziło i abyś się bardzo rozmnożył, jak ci przyrzekł Pan, Bóg ojców twoich, że ci da ziemię, opływającą w mleko i miód; by zaraz potem usłyszeć: Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił. Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci nakazuję!
Czyli już wprost pada wezwanie do miłowania Pana Boga [swojego] z całego serca […], z całej duszy swojej, ze wszystkich […] sił. O takie to «banie się» Pana Boga chodzi. Żeby jednak mogło się ono dokonać, człowiek musi swego Boga słuchać. Zauważmy, że w tym krótkim fragmencie Księgi Powtórzonego Prawa aż dwukrotnie pojawia się wezwanie: Słuchaj, Izraelu! Shema, Israel!
Ale pojawia się ono także w dzisiejszej Ewangelii. Oto jeden z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” Jezus odpowiedział: „Pierwsze jest: «Słuchaj Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego…
Pytanie uczonego w Piśmie spowodowane było tym, że Prawo Boże, nadane ludowi wybranemu przez Mojżesza, zostało przez wieki – przez żydowską elitę religijną – obudowane wieloma dodatkowymi przepisami, paragrafami i podpunktami, których finalnie doliczono się aż sześćset trzynaście. A wśród nich wyróżniano przepisy większe i mniejsze, ważniejsze i mniej istotne, pierwszorzędne i poboczne.
Dlatego na pytanie, które jest największe, Jezus odpowiada właśnie tak, jak słyszeliśmy, nie tworząc jakiegoś kolejnego, nowego przepisu, ale przywołując dwa starotestamentalne przykazania, a więc znane narodowi od wieków – tyle tylko, że znane oddzielnie. A Jezus je połączył: przykazanie miłości Boga i przykazanie miłości człowieka uczynił przykazaniem miłości Boga i człowieka. A to oznacza, że miłość do Boga najpełniej wyraża się poprzez miłość do człowieka, a miłość do człowieka najpełniej wyraża się, kiedy się ją okazuje ze względu na Boga i dla Boga. Jedno nierozłącznie związane z drugim – jako pierwsze i najważniejsze przykazanie. Takim my je dzisiaj znamy i takim je pacierzu powtarzamy, a wierzmy w to, że również takim zachowujemy je w życiu.
Ale jeżeli uważnie słuchamy słów dzisiejszej Ewangelii, to nie może umknąć naszej uwadze jeden bardzo istotny szczegół. Posłuchajmy jeszcze raz: Jeden z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” Jezus odpowiedział: „Pierwsze jest: «Słuchaj Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego… Które zatem jest pierwsze ze wszystkich przykazań? Przykazanie miłości, czy jednak to: Słuchaj, Izraelu! Shema, Israel!?
Oczywiście, że przykazanie miłości – nie musimy nic kreślić w katechizmach i w książeczkach do nabożeństwa. Ale to wezwanie: Słuchaj, Izraelu! Shema, Israel! – jest takim przykazaniem fundamentalnym, podstawowym, a używając dzisiejszych określeń, powiedzielibyśmy: przedpierwszym. Bo przecież nie powiemy: zerowym! Jest to wezwanie fundamentalne, podstawowe, gdyż jego realizacja pozwoli na realizację wszystkich innych wezwań, kierowanych przez Boga do człowieka, począwszy od tego pierwszego i najważniejszego ze wszystkich przykazań, a więc przykazania miłości Boga i bliźniego.
Słuchaj, Izraelu! Shema, Israel! Owo słuchanie – jak wynika z pierwszego czytania – jest potwierdzeniem tego, że człowiek boi się swego Boga (oczywiście, w tym znaczeniu, w jakim tu sobie mówimy), czyli że czuje do swego Boga pełen miłości respekt i szacunek. I dlatego Go słucha! A jednocześnie – ponieważ Go słucha, to czuje do Niego pełen miłości respekt i szacunek. Jakże więc ważne jest, aby swego Boga słuchać!
Jakże ważne jest, aby drugiego człowieka słuchać! Jakże ważne jest, aby siebie nawzajem słuchać! Tak, w obecnym świecie, w którym umiejętność cierpliwego słuchania drugiego człowieka urasta do rangi wielkiej i niezwykle trudnej sztuki – trzeba, aby uczniowie Pana jako pierwsi wzięli sobie do serca Jego wezwanie do słuchania i sami uczyli się słuchać, ale także tej umiejętności innych uczyli.
Bo dzisiaj człowiek naprawdę ma wielki problem ze słuchaniem drugiego. Po pierwsze, dlatego, że przecież nie ma na to czasu! My przecież jesteśmy ciągle spóźnieni, ciągle dokądś pędzimy, ciągle mamy coś do załatwienia „na teraz”, „na już”, a nawet „na wczoraj”! Po drugie – to my mamy coś do powiedzenia, to my mamy najlepsze diagnozy i recepty na wszystko, to my wszystko najlepiej rozumiemy, oceniamy i komentujemy, dlatego to inni powinni nas słuchać, a nie odwrotnie. Po trzecie, kimże ten drugi jest, żeby nam coś mówił, żeby nam coś uświadamiał, żeby nas pouczał?… A po czwarte, w tym zalewie informacji, jaki nas bombarduje z telewizji, radia, prasy, a przede wszystkim z internetu, to my już nawet nie wiemy, kogo słuchać i czego słuchać. Komu wierzyć – a komu nie wierzyć!
Dlatego najbezpieczniejszym wyjściem z tych wszystkich trudności ze słuchaniem będzie wypełnienie tego właśnie wezwania, jakie pada w dzisiejszej liturgii Słowa: Słuchaj, Izraelu! Shema, Israel! A w odniesieniu do nas: «Słuchaj, chrześcijaninie!» Czy wręcz: «Słuchaj, człowieku!» Kogo? Swego Boga! A jeśli się nauczysz słuchać Boga – nie będzie także problemu ze słuchaniem człowieka! Bo słuchanie Boga i słuchanie człowieka jest właśnie pierwszym sposobem okazania miłości do Boga i do człowieka: uważne wysłuchanie!
Tak było, Drodzy moi, od zawsze i tak jest obecnie – i tak już do końca świata pozostanie. Jeżeli ja chcę kogoś wysłuchać, jeżeli ja znajduję czas na to, by kogoś wysłuchać do końca – bez ponaglania i przerywania – i jeżeli ja znajduje w sobie tyle pokory i uwagi, żeby uznać, iż ten drugi naprawdę ma mi coś do powiedzenia i jest to dla mnie naprawdę ważne, to jest to pierwszy i bardzo konkretny wyraz miłości do niego. I tak samo – miłości do Boga.
Bo jeżeli ja swego Boga kocham, to ja koniecznie będę Go słuchał, aby przyjąć otwartym sercem to, co On mi chce powiedzieć. W ten sposób okazuje się – co nie jest chyba dla nas żadną nowością – że prawdziwa miłość nie polega na mnogości słów, zapewnień i obietnic, ale na konkretnych czynach i postawach. A dzisiaj wręcz mówimy, że polega na… „nicnierobieniu”… Wystarczy tylko usiąść naprzeciwko, spojrzeć prosto w oczy – i słuchać, słuchać, słuchać… Wystarczy tylko to…
Właśnie – czy „tylko” to, czy „aż” to? Tutaj też dopowiedzmy, że nie chodzi nam o to, żeby naprawdę zaciąć się w sobie i nic, zupełnie nic, nie odpowiedzieć temu drugiemu. Zwykle on po to mówi to, co mówi, żeby usłyszeć coś od nas. Czasami też to, co mówi ten drugi, to mogą być jakieś głupoty, a więc jakieś rzeczy nierozsądne, złośliwe, grzeszne – więc trzeba jasno zaprotestować, tłumacząc ze spokojem, ale konkretnie, że tak nie wolno mówić. Na przykład: nie wolno innych ludzi obrażać, czy poniżać – czy wypowiadać jeszcze innych słów, które umniejszają przede wszystkim tego, kto je wypowiada.
Ale nawet w takiej sytuacji – trzeba człowieka wysłuchać, aby udowodnić mu szacunek i uwagę, czas i skupienie jemu poświęcone. Czyli po prostu – miłość mu okazaną. W ten sam sposób najpełniej udowodnimy naszą miłość do Boga – słuchając Go, przyjmując do serca Jego wskazania, aby je potem wypełnić. Jeżeli nie posłuchamy Boga, to w ten sposób zamkniemy przed Nim drzwi naszego serca – i uczynimy Go bezradnym i bezsilnym wobec nas!
Tak, Drodzy moi, wielki i wszechpotężny Bóg okaże się zupełnie bezsilny i bezradny wobec człowieka, który Go nie zechce słuchać, bo nic nie będzie mógł w życiu takiego człowieka zdziałać, skoro człowiek zamknie się na to działanie! Skoro nie usłyszy tego, co Bóg chce mu podpowiedzieć, poradzić, wskazać – z wielkiej miłości do człowieka. Bo Bóg tylko tym się kieruje. I Bóg także z miłością słucha człowieka – tego, co człowiek ma mu do powiedzenia. Niestety, ze słuchaniem Boga przez człowieka jest bardzo, ale to bardzo różnie…
Owo słuchanie człowieka przez Boga w sposób wyrazisty dokonało się – i ciągle się dokonuje – w Osobie Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Chociaż nie bezpośrednio i wprost, ale jednak mówi nam o tym Autor Listu do Hebrajczyków, w drugim dzisiejszym czytaniu, w słowach: Wielu było kapłanów poprzedniego Przymierza, gdyż śmierć nie zezwalała im trwać przy życiu. Jezus, ponieważ trwa na wieki, ma kapłaństwo nieprzemijające. Przeto i zbawiać na wieki może całkowicie tych, którzy przez Niego zbliżają się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi.
Jeżeli się «wstawia za nami», ludźmi, to także dlatego, że nas słucha i te nasze sprawy, nasze modlitwy, zanosi przed Tron swego Ojca. Dlatego mówimy, że nasze modlitwy wszystkie są wysłuchane – zawsze. Tak, są wysłuchane! Bo Bóg naprawdę nas słucha, Jezus nas słucha – nasze modlitwy docierają do Nieba. Wszystkie. Natomiast wypełnione i zrealizowane są te nasze prośby, które zgadzają się z wolą Bożą, bo Bóg wie najlepiej, co jest dla nas korzystne, co jest dla nas dobre, a co na pewno nie. Chociaż nam wydaje się inaczej. I Bóg też wie, który czas jest najlepszy na to, aby nam swoją łaskę okazać. Bo niejednokrotnie nie będzie to od razu, natychmiast, a dopiero po jakimś czasie, kiedy już człowiek dojrzeje duchowo do otrzymania danego daru i zrobienia z niego jak najlepszego użytku. Bóg to wie najlepiej.
I On chce to nam często powiedzieć, ale nie może, bo Go nie słuchamy. Bo nawet nasze modlitwy – zwróćmy na to uwagę – to jest mówienie, mówienie, mówienie… A czy my Boga słuchamy? Czy pozwalamy Mu cokolwiek powiedzieć do nas? W jaki sposób? A chociażby przez Pismo Święte, które czytamy lub którego słuchamy uważnie w liturgii, czy na falach katolickich rozgłośni radiowych… Albo w chwilach ciszy, kiedy będąc przed Najświętszym Sakramentem lub w domu, przed krzyżem czy jakimś obrazem, wyciszamy się, nic nie mówimy, tylko trwamy w skupieni, wpatrzeni w tenże krzyż…
Ile razy zdarzyło nam się na modlitwie wypowiedzieć to zdanie młodego Samuela – z historii, opisanej w Starym Testamencie: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha?… A jak to jest ze słuchaniem drugiego człowieka – ze słuchaniem siebie nawzajem – począwszy od rodziny? Pozwólcie, że już nie będę tego wątku rozwijał, bo by drugie kazanie wyszło – jeszcze dłuższe od tego, przez które właśnie przebrnęliście.
Dlatego poproszę, abyśmy to, czego ja tu nie powiem – każda i każdy z nas, począwszy ode mnie – dopowiedzieli sobie sami, stawiając sobie pytania i odważnie, szczerze, odpowiadając na nie: Czy staram się drugiego człowieka uważnie wysłuchać – w spokoju, bez pośpiechu, bez przerywania i pouczania? Jak staram się znajdować czas dla drugiego człowieka, aby słuchając go – nie spoglądać ciągle na zegarek, albo w trakcie rozmowy nie odbierać co chwilę telefonu?…
I to pytanie na dziś najważniejsze: Co zrobię dzisiaj – co zacznę robić od dzisiaj – aby słuchać drugiego? Czy stać mnie na to, aby wręcz narzucić sobie takie zobowiązanie, że najpierw wysłucham do końca, a potem coś powiem – i że w trakcie wypowiedzi tego drugiego nie wtrącę się ani razu, aż nie skończy?… Potraktujmy to, moi Drodzy, jako zadanie na dziś. I od dziś – przez jakiś czas, aż nie stwierdzimy, że jest w tym względzie jakaś poprawa.
Czy jest to zadanie łatwe: uważnie i w skupieniu wysłuchać Boga i wysłuchać drugiego człowieka, nie chcąc go od razu zagadać? Czy jest to zadanie łatwe? Myślę, że bardzo trudne! Ale nie może nas to dziwić, skoro powiedzieliśmy sobie, iż słuchanie to pierwszy znak i dowód miłości – do Boga i do drugiego człowieka. A miłość – jak wiemy – kosztuje…