Szczęść Boże! Moi Drodzy, do grona Solenizantów – Sławomirów, świętujących 5 listopada (taki mały poślizg się trafił…), dołączam Brata Sławomira Steczkowskiego, ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego – posługującego w Rzymie, w Polskim Papieskim Instytucie Kościelnym, gdzie w czasie studiów, odbywanych w Rzymie, zamieszkują polscy Księża. Ja tam nocowałem przy okazji Pogrzebu Benedykta XVI, a w czasie wakacyjnych wyjazdów zawsze zachodzimy tam z wizytą. Za każdym razem ja sam – i ci, którzy byli ze mną – doświadczaliśmy ogromnej życzliwości i gościnności Brata Sławomira. Niech Mu Bóg we wszystkim obficie błogosławi i nie pozwoli zagasnąć Jego wyjątkowemu poczuciu humoru! Zapewniam o modlitwie!
A oto dzisiaj, na naszym forum – mały jubileusz: czternasta rocznica powstania bloga. Z całego serca dziękuję wszystkim Współautorom, Komentatorom i Czytelnikom – za codzienne tworzenia jego dobra duchowego i intelektualnego, a Moderatorowi za opiekę techniczną. W najbliższym czasie odprawię Mszę Świętą w intencji całego Dzieła i wszystkich Jego Uczestników: obecnych i tych, którzy kiedykolwiek z nami byli, choćby krótko. Także za tych trudnych…
Ponieważ zaś nasz blog zaczął funkcjonować w to właśnie liturgiczne wspomnienie, przeto chociaż z drobnym, bo czternastoletnim poślizgiem, OGŁASZAM ŚWIĘTYCH PIERWSZYCH MĘCZENNIKÓW POLSKI: BENEDYKTA, JANA, MATEUSZA, IZAAKA I KRYSTYNA – PATRONAMI NASZEGO BLOGA.
A u mnie dzisiaj – dyżur duszpasterski na Wydziale przy ulicy 3 Maja, ale nieco skrócony, bo o 14:00 spodziewam się wizyty szczególnego Gościa – Alumna siedleckiego Seminarium, Miłosza Świątka. Miłosz kilkakroć uczestniczył w naszych radiowych audycjach, a w ogóle mamy dobry kontakt. Chociaż niezbyt częsty. Dlatego cieszę się z tej spontanicznej dzisiejszej wizyty.
O 19:00 zaś u nas – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele, po czym wystawienie Najświętszego Sakramentu, Koronka do Bożego Miłosierdzia za Zmarłych i cicha adoracja – do godziny 21:00. Potem zaś – kolejne spotkanie, z Panem Jackiem Drążkiewiczem, do niedawna: Kierownikiem uczelnianego Ośrodka Kultury. Ot, takie plany na dziś – jeśli Pan pozwoli.
Raz jeszcze proszę, abyśmy wspierali Księdza Marka w Jego działaniach rekolekcyjnych: zarówno w przeżywaniu rekolekcji kapłańskich, które dla każdego kapłana, poważnie traktującego swoje kapłaństwo, są sprawą bardzo ważną, a potem: w prowadzeniu rekolekcji dla rodzin. Proszę o modlitwę w intencji tych działań – jak i całej posługi Księdza Marka na Syberii!
Teraz zaś już zapraszam do refleksji nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co Pan dzisiaj do mnie konkretnie mówi? Duchu Święty, wskaż i poprowadź…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 32 Tygodnia zwykłego, rok II,
Wspomnienie Świętych Pierwszych Męczenników Polski:
Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka i Krystyna,
13 listopada 2024.,
do czytań: Tt 3,1–7; Łk 17,11–19
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYTUSA:
Najmilszy: Przypominaj wszystkim, że powinni podporządkować się zwierzchnim władzom, słuchać ich i okazywać gotowość do wszelkiego dobrego czynu: nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność. Niegdyś bowiem i my byliśmy nierozumni, oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom, żyjąc w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim.
Gdy zaś ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi, nie dla uczynków sprawiedliwych, jakie zdziałaliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Zmierzając do Jerozolimy Jezus przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei.
Gdy wchodził do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami”.
Na ich widok rzekł do nich: „Idźcie, pokażcie się kapłanom”. A gdy szli, zostali oczyszczeni.
Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin.
Jezus zaś rzekł: „Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec”.
Do niego zaś rzekł: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.
Kiedy wysłuchamy tych oto wskazań, udzielonych przez Apostoła Pawła młodemu Biskupowi Tytusowi: Przypominaj wszystkim, że powinni podporządkować się zwierzchnim władzom, słuchać ich i okazywać gotowość do wszelkiego dobrego czynu: nikogo nie lżyć, unikać sporów, odznaczać się uprzejmością, okazywać każdemu człowiekowi wszelką łagodność – to możemy powiedzieć, że gdyby tak wyglądał świat, to byłby całkiem porządny świat. Na pewno – lepszy od tego, który my dzisiaj mamy, ale i ten, w którym przyszło żyć pierwszym chrześcijanom.
A przecież nie chodzi o jakieś nadzwyczajne rzeczy – po prostu, trzeba słuchać przełożonych, być do dyspozycji, aby czynić dobro, aby być uprzejmym, z ludźmi się nie kłócić, okazywać sobie nawzajem życzliwość. Aż chciałoby się powiedzieć, że to takie „ABC” życia chrześcijanina, znane i zachowywane nawet przez dzieci!
Bo to przecież dziecko jest uczone, że ma „słuchać rodziców” i że ma „słuchać pani w szkole”; i że ma się starać dobrze wykonywać swoje obowiązki szkolne i domowe, że ma być grzeczne i uprzejme, ma się nie kłócić z kolegami, a już tym bardziej: bić się z nimi; a w codziennych relacjach z ludźmi ma stosować trzy dobrze znane (niektórzy mówią: magiczne) słowa: „proszę”, „dziękuję”, przepraszam”.
Zatem, jeżeli są to sprawy, których uczone jest dziecko, to znaczy, że mówimy o sprawach naprawdę oczywistych i podstawowych. I tak właśnie ma funkcjonować każdy chrześcijanin. A jest to czymś przeciwnym do tego, co było wcześniej, bo wcześniej – jak pisze Paweł – było tak: Niegdyś bowiem i my byliśmy nierozumni, oporni, błądzący, służyliśmy różnym żądzom i rozkoszom, żyjąc w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim.
Zatem, możemy powiedzieć, że było zupełnie inaczej. A teraz ma być – a wręcz będzie – zupełnie inaczej. Będzie lepiej! A dlaczego będzie lepiej? Co spowoduje tę zmianę? To także Paweł wyjaśnia, gdy stwierdza: Gdy zaś ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi, nie dla uczynków sprawiedliwych, jakie zdziałaliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym…
Oczywiście, owo wspomniane tu obmycie – to Chrzest. I to właśnie Chrzest otworzył przed tymi, którzy go przyjęli, szansę zbawienia. Słyszymy jednak ciekawe i rozstrzygające stwierdzenie, że to nie z powodu uczynków – nawet tych dobrych – ale z łaski Bożej i miłosierdzia Bożego przyjdzie zbawienie. W takim razie więc – po co spełniać uczynki? Po co słuchać władzy zwierzchniej, czynić dobro, być uprzejmym, nie kłócić się ludźmi – skoro i tak będziemy zbawieni dzięki łasce Bożej?…
Wyjaśnienie tej ewentualnej wątpliwości znajdziemy w końcówce pierwszego czytania, a konkretnie w tym zdaniu: abyśmy usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego. Zatem, skoro mamy się stać w nadziei – to znaczy, iż nie jest pewne, że się staniemy. Owszem, mamy taką szansę, bo dobroć i miłość Zbawiciela, który z miłosierdzia swego zbawił ludzi, tę szansę nam otworzyła. Ale teraz tę szansę trzeba dobrze wykorzystać!
Bo przecież jesteśmy ludźmi wolnymi i to do nas należy podjęcie odpowiedniej decyzji: czy skorzystamy z daru «usprawiedliwienia Jego łaską», czy właśnie będziemy podtrzymywać takie postawy i zachowania, jak te wyliczone, iż będziemy nierozumni, oporni, błądzący, [służący] różnym żądzom i rozkoszom, [żyjący] w złości i zawiści, godni obrzydzenia, pełni nienawiści jedni ku drugim. Dar «usprawiedliwienia Jego łaską» może nas wyzwolić z tego piekiełka – jeśli będziemy tego chcieli! Jeżeli postaramy się o właściwą postawę, a tą postawą jest ta, o której tu sobie mówimy – czyli ta najbardziej „zwyczajna” postawa porządnego człowieka.
Motywowana jednak wiarą! Bo to jest bardzo ważne w naszym chrześcijańskim życiu, byśmy swoją porządną postawę na co dzień realizowali – dla Jezusa i ze względu na Jezusa, i przy Jego pomocy. Aby to On był w centrum naszego życia – a nie my sami dla siebie. Abyśmy dostrzegali Jego łaskawość i miłosierdzie, jakie nam okazuje – i dobro, którego w naszym życiu dokonuje.
Wydarzenie opisane w dzisiejszej Ewangelii pokazuje nam, jak łatwo jest zapomnieć o Jezusie, a zająć się samym sobą… Oto dziesięciu trędowatych zostało uzdrowionych. Podkreślmy: cudownie uzdrowionych! A więc – dokonało się coś wielkiego i niezwykłego! Warto to sobie uświadomić i przypomnieć, bo my się może już trochę osłuchaliśmy z tymi uzdrowieniami, dokonywanymi przez Jezusa i przyjmujemy je jako coś powszedniego i oczywistego.
Owszem, dla Jezusa to już się stało Jego codzienną pracą, podejmowaną dla dobra ludzi, ale nie może nam to ani na moment umknąć, że mówimy za każdym razem o czymś wyjątkowym, niezwykłym, poruszającym serca! I pewnie serca owych uzdrowionych także zostały poruszone, bo dostąpili naprawdę wielkiej łaski. I może nawet oniemieli z zachwytu, a potem nastąpiła eksplozja radości – zresztą, któż z nas, w takiej sytuacji, nie zareagowałby podobnie?
Jednak oni z tej wielkiej radości i z tego ogromnego szczęścia – zapomnieli wreszcie, od kogo ten dar otrzymali! I dlatego spośród dziesięciu uzdrowionych – tylko jeden wrócił, by podziękować, by oddać chwałę Bogu! I chociaż mówimy tutaj o jednostkowym wydarzeniu, to odwołując się do biblijnej symboliki liczb zauważamy, że dziesiątka oznacza pełność, wielkość, komplementarność, całościowość… A skoro tak, to mamy bardzo wyraźnie zarysowaną proporcję: ilu ludzi – w ogóle, czy patrząc na mniejsze społeczności – otrzymuje dary od Boga, Jego rozliczne łaski, a ilu z nich potem dziękuje Mu za te dary… Czyż nie jest to – niestety – chociaż symboliczny, to jednak bardzo prawdziwy obraz?…
Reakcja Jezusa na tę sytuację bardzo jednoznaczna, stwierdził bowiem: „Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec”. Do niego zaś rzekł: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.
Można by powiedzieć, że przecież tamci też zostali uzdrowieni. Zatem, czym sytuacja tego jednego różniła się od ich sytuacji, w czym była lepsza, skoro to właśnie do niego Jezus powiedział: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła? Czy może w jego przypadku dokonało się coś więcej, niż tylko fizyczne uzdrowienie? Czy może otrzymał też jakieś dodatkowe, duchowe dary? Nie wiemy.
Natomiast wiemy, że takie właśnie słowa Jezus do niego skierował, a przecież Jezus nie rzuca słów na wiatr. Zatem możemy wnioskować, iż ten gest szczerej wdzięczności, na jaki zdobył się ów jedyny uzdrowiony – żeby było ciekawiej: cudzoziemiec – w jakiś sposób „opłacał się” mu.
Natomiast dla nas jest to bardzo ważne wskazanie, byśmy nigdy nie zapominali o Bogu, o Jezusie – czy to w chwilach, kiedy jest nam ciężko i prosimy Go o pomoc; czy wtedy, kiedy układa się nam dobrze i mamy okazję podziękować za dobro; czy wreszcie w chwilach, kiedy tej pomocy wyraźnie doświadczymy – aby za tę Bożą pomoc podziękować! Aby żadnej z tych sytuacji nie traktować na zasadzie, że my sobie sami poradzimy.
I aby w łączności z Jezusem przeżywać swoją codzienność, Jemu dedykować i z Nim kształtować to codzienne, porządne postępowanie, o którym dziś mówiliśmy. Aby nigdy nie przyszło nam do głowy mniemać, że sami z siebie jesteśmy tacy porządni i że tak naprawdę to sami sobie ze wszystkim poradzimy, ale – dokładnie odwrotnie: abyśmy usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego.
Taką świadomość z pewnością mieli i dlatego z Jezusem przeżyli całe swoje życie, a na końcu złożyli w męczeńskiej ofierze Patronowie dnia dzisiejszego, pierwsi Męczennicy Polski: Benedykt, Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn. Co o nich wiemy?
Ich obecność i działalność na ziemiach polskich była wynikiem propozycji, z jaką do Bolesława Chrobrego zwrócił się w roku 1001 cesarz niemiecki, Otto III. Cesarz ten mianowicie zaproponował założenie na naszych ziemiach wspólnoty zakonników, którzy głosiliby Słowianom Boże słowo. Za tą propozycją poszły szybko konkretne działania, których podjął się z polecenia cesarza jego krewny – Biskup Bruno z Kwerfurtu, późniejszy Święty i Męczennik, a jednocześnie wierny towarzysz Świętego Wojciecha i człowiek znający dość dobrze ziemie Słowian.
I to właśnie Biskup Bruno wybrał do tej misji Benedykta – Włocha urodzonego w 970 roku; a także starszego o trzydzieści lat Jana – również Włocha, człowieka stanowczego, skutecznego w działaniu i odznaczającego się wysoką kulturą. Kiedy przybyli oni do Polski wraz z Barnabą, trzecim swoim współbratem, założyli w 1002 roku pustelnię w okolicach Międzyrzecza (nie mylić z Międzyrzecem Podlaskim). Wtedy dołączyli do nich Polacy: żarliwi religijnie nowicjusze Mateusz i Izaak, rodzeni bracia, pochodzący z możnego, a może nawet książęcego rodu; a także Krystyn – klasztorny sługa, pochodzący prawdopodobnie z pobliskiej wsi.
Wszyscy oni zobowiązali się do pustelniczego trybu życia, a przede wszystkim do prowadzenia pracy misyjnej. Benedykt i Jan nauczyli się nawet języka polskiego. Cały czas jednak czekali na biskupa Brunona z Kwerfurtu. Miał on wraz z nimi przybyć do Polski, ale wyruszył do Rzymu po papieskie zezwolenie na prowadzenie misji. Benedykt wysłał po niego najmłodszego ze swego grona, Barnabę, który długo nie wracał do klasztoru, czym wzbudził niepokój pozostałych mnichów. Okazało się jednak, że dzięki temu on jeden z całej szóstki ocalał.
Oto bowiem w nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku Bracia zostali napadnięci przez zbójców i wymordowani. Pierwsze ciosy mieczem otrzymał Jan, po nim zginął Benedykt. Izaaka zamordowano w celi obok. Mateusz zginął przeszyty oszczepami, gdy wybiegł z celi w stronę kościoła. Mieszkający oddzielnie Krystyn próbował jeszcze bronić klasztoru, ale i on podzielił los towarzyszy. Prawdopodobnie napad spowodowany był motywami rabunkowymi, ponieważ zakonnicy otrzymali od Chrobrego środki w srebrze na prowadzenie misji.
Benedykt, Jan, Mateusz, Izaak i Krystyn są pierwszymi Męczennikami Polski, wyniesionymi na ołtarze. W poczet Świętych wpisał ich Papież Jan XVIII.
A oto, jak ich męczeństwo opisał w swoim „Żywocie pięciu Braci Męczenników” Święty Bruno z Kwerfurtu – z właściwą sobie żarliwością i swoistym emocjonalnym zaangażowaniem:
„Niosąc w lewej ręce świecę, w prawej zaś miecz, nagle przed zbudzonymi Świętymi stanął ze straszną twarzą złowrogi zabójca. Jan, syn cierpliwości, który lepiej znał język i w imieniu ich zwykł był odpowiadać przychodzącym, a przez męczeństwo zaraz miał się uświęcić, zaczął mówić tymi słowy: «Przyjacielu, po co przyszedłeś i czego nowego chcą ci uzbrojeni ludzie?» Oszołomiony zbój, który teraz bardzo żałuje, że dobro uczynił, źle czyniąc, odpowiedział: «Pan tej ziemi, Bolesław, przysłał nas, abyśmy bez litości was związali».
Uśmiechając się rzekło ono święte oblicze: «Nigdy takiego rozkazu nie wydał dobry książę, który dla miłości Boga bardzo nas kocha. Czemu daremnie kłamiesz, mój synu?» Zabójca odrzekł: «Ale chcemy was zabić. Oto powód, dla którego przyszliśmy». A święty Jan rzecze: «Niech Bóg was wspomaga i nas!» Na te słowa pobladły zabójca natychmiast wydobył z pochwy okrutny miecz i zabił go, zadawszy dwie rany owemu świętemu ciału.
A następnie tę z wyższych względów szczególnie cenną perłę, błogosławionego Benedykta, gdy spieszył do innych, jednym potężnym ciosem ugodził w środek czoła, tak że wysoko tryskająca krew obfitym strumieniem zaczerwieniła krawędzie ścian, i jak to jeszcze dziś można oglądać, wokół rozpryskując się – ubarwiła dom pięknymi plamami.
Jeden zaś z tamtych dwóch, z kraju i mowy słowiańskiej, którzy w świętym powołaniu poszli za błogosławionymi mistrzami Benedyktem i Janem, imieniem Izaak, trzeci z kolei, człowiek o silnej budowie ciała, niemile zbudzony, zawołał dwukrotnie: «Boże wspomagaj, Boże wspomagaj!» Szlachetne to zawołanie, zgodnie z owymi słowami: «Wieżą najmocniejszą imię Pańskie; do niego ucieknie się sprawiedliwy i będzie ocalony». I gdy chciał się podnieść jakby do modlitwy, uczuł w środku goleni cios wściekłego miecza, a gdy ręce podniósł, otrzymał drugie bezlitosne uderzenie w pobożne ręce.
Sam zaś Izaak zdumiony, że na rozkaz Chrystusa, który jest zbawieniem wszystkich wierzących w Niego, do domu przyszedł upragniony kres – oczekiwana śmierć, jako że przez męczeństwo człowiek zrzuca wielki ciężar narastających grzechów, które nosi, zaświadcza radość serca tymi oto słowami: «Dobrze nam – rzecze – którzy jedynie dzięki miłosierdziu Zbawiciela znaleźliśmy tak dobrą noc i tak szczęśliwą godzinę, na którą nigdy nie zasłużyliśmy naszymi dobrymi uczynkami». I znowu powiedział: «Niech wam Pan błogosławi, ponieważ dobrze nam czynicie».
Z kolei Mateusz, przerażony niezwykłością zdarzeń, daremnie rzucił się do ucieczki na zewnątrz; przebity oszczepami, doszedł w pobliże kościoła, gdzie legł na ziemi rozciągnięty całym ciałem jakby do modlitwy.
Krystyn zaś, ich kucharz, którego brat owego wieczora poszedł do wsi, według owych słów: Jeden będzie zabrany, a drugi pozostawiony, bronił się kawałkiem drewna, a nie wiedząc o zabiciu braci, na próżno wzywał ich na pomoc, gdyż jako ciałem umarli, nie słyszeli. Wyżej wspomniany Krystyn, ponieważ był przywiązany do zabitych, jako miłości godna i miła w ich służbie osoba, przyłączony został do czterech bezbożnie pomordowanych Świętych jako piąty zabity, za wielką łaską Tego, z którego piątej rany boku wypłynęła krew i woda zbawienia, dzięki czemu ludzie dostępują odpuszczenia grzechów.” Tyle z żarliwego świadectwa Świętego Brunona z Kwerfurtu.
Wpatrując się w świetlany przykład świętości naszych Patronów i przyzywając ich wstawiennictwa, a jednocześnie wsłuchując się uważnie w Boże słowo, przeznaczone na dzisiejszy dzień w liturgii Kościoła, zastanówmy się raz jeszcze nad miejscem Jezusa Chrystusa w naszym życiu, w naszej codzienności – i w naszej osobistej hierarchii wartości i ważności spraw…
Na drzwiach wejściowych mojej grupy przedszkolnej też były te słowa:
„Przyjdź i przywitaj się, (Пришли – поздоровайтесь,)
Kiedy wychodzisz, powiedz do widzenia, (Ушли – попрощайтесь,)
Dziękuję za życzliwość, (За добро благодарите,)
Jeśli zrobiłeś źle, przeproś.” (Провинились – извинитесь)
Literami drukowanymi, na wysokości oczu dzieci. Prostymi słowami, bez skomplikowanych wzorców mowy. To bardzo pouczając.
Widzę tu komentarz do piątego przykazania „Czcij ojca swego i matkę swoją…”, nauczycieli (zarówno szkolnych, jak i duchowych – rodziców chrzestnych, księży), szefa w pracy, papieża i innych biskupów”.
Edukacja zaczyna się w „małym kościele”. – rodzinie. Kościół, przedszkole, instytucje edukacyjne, kluby sportowe… pojawiają się później w życiu dziecka.
Z kultem Pierwszych męczenników zetknęłam się mieszkając w latach 1966- 1970 w Międzyrzeczu Wielkopolskim nad Obrą a po ślubie zamieszkaliśmy w Koninie i znów spotkałam się z kultem Pięciu Braci w niedalekim Kazimierzu Biskupim. Co prawda historia Ich życia nie jest do końca udokumentowana ale gdziekolwiek by nie żyli, warto o Nich pamiętać a historycy i badacze niech robią swoje.
https://www.kazimierzklasztor.pl/pieciu-braci/kult-pieciu-braci-meczennikow/kult-pieciu-braci-w-polsce