Szczęść Boże! Drodzy moi, pisałem w środę, że na Uniwersytecie w Siedlcach odbędzie się Spotkanie opłatkowe. Odbyło się. I oto relacja z tego wydarzenia. Najpierw – zapis inscenizacji PREZYDENT:
https://www.youtube.com/watch?v=1wBgmx7nT50&ab_channel=TadeuszGoc
A tutaj – zapis powitań i życzeń:
https://www.youtube.com/watch?v=NuqZ26S3CBk&ab_channel=TadeuszGoc
Bardzo serdecznie dziękuję Panu Tadeuszowi Gocowi, dobremu Duchowi naszego Duszpasterstwa i Uniwersytetu w Siedlcach oraz Legendzie Siedlec – za nagranie tych ważnych wydarzeń!
A ja dzisiaj cały dzień pracuję w Siedlcach, u siebie, w Duszpasterstwie – z małym wypadem do Konstantynowa, gdzie od niedawna posługę Proboszcza pełni Ksiądz Mariusz Szyszko, mój Przyjaciel – natomiast wieczorem odbędzie się audycja, o której wspomniałem już wczoraj. Oto jej zapowiedź na portalu diecezjalnym:
A wspominałem wczoraj, bo dzisiaj miało być słówko z Syberii. Ale nie ma, bo na Syberii – czasu brak! Pewnie, nie tylko na Syberii…
Dlatego to ja zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem się zwraca? Duchu Święty, pomóż odczytać i zrozumieć.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
20 grudnia 2024.,
do czytań: Iz 7,10–14; Łk 1,26–38
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Pan przemówił do Achaza tymi słowami: „Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego, czy to głęboko w Szeolu, czy to wysoko w górze”. Lecz Achaz odpowiedział: „Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę”.
Wtedy rzekł Izajasz:
„Słuchajcie więc, domu Dawidowy:
Czyż mało wam
naprzykrzać się ludziom,
iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu?
Dlatego Pan sam da wam znak:
Oto Panna pocznie i porodzi Syna,
i nazwie Go imieniem Emmanuel”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą”.
Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazywany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.
Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”
Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.
Ten nieprawy król Achaz, o którym mowa w dzisiejszym pierwszym czytaniu, wcale nie troszczył się tak naprawdę o to, że może urazić Boga, gdyż jako pobożny i sprawiedliwy król nie może prosić o znak, aby nie nadużyć Bożej cierpliwości. Nie, on tak naprawdę nie chciał żadnego znaku od Boga, bo wiedział, że Bóg może mocno przemówić do niego. Okazało się jednak, że pomimo braku prośby – Bóg sam da znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel.
Bóg sam da znak – nie czekając na prośbę ludzi. Bo nawet, gdyby tę prośbę skierowali – obojętnie, czy byłby to nieprawy Achaz, czy ktoś bardzo prawy, pobożny i święty – to czy można sobie wyobrazić, że ktoś poprosi aż o taki znak? Właśnie o taki, o jakim mowa w dzisiejszej Ewangelii?
Słyszymy w niej, iż Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą”.
Ale potem powiedział do Niej jeszcze coś więcej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazywany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.
Niewiarygodna wprost zapowiedź, niesamowita obietnica, nadzwyczajny znak. Owszem, naród wybrany prosił o wysłannika z Nieba, o jakiegoś szczególnego człowieka, o jakiegoś Bożego człowieka – Prorocy mówili o wielkim Potomku Dawida – ale czy ludzie mogli spodziewać się, że to sam Boży Syn będzie tym Człowiekiem? I że to aż tak mocny znak będzie dany ludzkości? I czy ktokolwiek z ludzi mógłby aż o taki znak prosić?…
A czy sama Maryja mogła prosić aż o taki zaszczyt, jaki Ją spotkał, albo się go w ogóle spodziewać? Dlatego zareagowała w sposób bardzo naturalny i chyba dla nas wszystkich oczywisty: zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Nie zawahała się też postawić pytania: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?, na które otrzymała taką odpowiedź: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.
Ile z tego tak naprawdę zrozumiała? Oj, chyba niewiele… A może nawet nic! A jednak – właśnie w tym momencie, pomimo ogromnego rozmiaru nowiny, którą usłyszała i wagi misji, która została Jej powierzona – odpowiedziała z przekonaniem i z pełnym zaufaniem do Boga: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa.
I – jak dodaje na koniec Ewangelista – wtedy odszedł od Niej anioł. Tak, odszedł do Boga, aby – tak mówiąc nieco obrazowo – zanieść odpowiedź Maryi, na którą czekało Niebo i na którą czekała ziemia, cała ludzkość, chociaż tak naprawdę chyba tego jeszcze nie wiedziała… Bo nikt nie mógł wiedzieć, ani nawet się spodziewać, jak dużo Bóg może dać człowiekowi! Jak bardzo może go kochać! Dlatego sam daje znak, o który człowiek nawet nie śmiałby poprosić, bo wie, że człowiek właśnie tego potrzebuje – właśnie takiego znaku! Aż takiego znaku!
Bo chce tego opornego człowieka uratować, zbawić, mieć przy sobie – nawet wbrew niemu samemu! Oczywiście, wbrew człowiekowi nie zrobi nic, nie zbawi go na siłę, ale podejdzie do niego w swoim działaniu i w swoim miłości jak najbliżej tylko da się podejść i wyciągnie do niego rękę najmocniej, jak się da! Natomiast na końcu zawsze jest decyzja człowieka i to od niego tak naprawdę zależy, czy – i jak – odpowie na znak, który Pan sam mu da.
Bo Bóg naprawdę nie chce i nie będzie się narzucał. Owszem, On się wręcz naprasza ze swoją łaską, wychodzi wciąż z nowymi propozycjami, daje wciąż nowe szanse. Sam daje każdemu z nas coraz to nowe znaki i coraz to nowe możliwości wejścia ze sobą w pełną jedność. Ale na ile się to dokona, na ile się to uda, to zawsze ostatecznie zależy od nas: czy – i na ile – zgodzimy się przyjąć Bożą propozycję?
Czy będziemy mieli odwagę odpowiedzieć Bogu tak, jak Maryja: «Oto ja, Twój sługa! Oto ja, Twoja służebnica! Niech mi się stanie według Twego słowa!»
„O” 20.12
O clavis David, et sceptrum domus Israёl; qui áperis, et nemo claudit; claudis, et nemo áperit: veni et educ vinctum de domo cárceris, sedéntem in ténebris et umbra mortis.
+Magníficat…