A On będzie pokojem!

A

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzielę się z Wami wielką radością, jaką przeżywa cała nasza Rodzina, iż wczoraj, przed południem, przyszła na świat Alicja Niedźwiedzka, moja Siostrzenica! Serdecznie gratuluję tej radości Jej Rodzicom, a więc mojej Siostrze Ani i Szwagrowi Kamilowi, a także Ich Dzieciom: Weronice, Emilce i Tomkowi! Niech Pan ma to Maleństwo i całą Rodzinę w swojej opiece!

A ja już wyruszam do Parafii Poizdów, gdzie dzisiaj będę duszpastersko pomagał. O 20:00 zaś – Msza Święta w naszym Duszpasterstwie Akademickim.

A teraz już zapraszam do rozważenia dzisiejszego Bożego słowa. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan mówi do mnie dzisiaj – osobiście? Duchu Świety, pomóż odczytać…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

4 Niedziela Adwentu, C,

22 grudnia 2024., 

do czytań: Mi 5,1–4a; Hbr 10,5–10; Łk 1,39–45

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA MICHEASZA:

To mówi Pan:

A ty, Betlejem Efrata,

najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich!

Z ciebie wyjdzie

Ten, który będzie władał w Izraelu,

a pochodzenie Jego od początku,

od dni wieczności.

Przeto Pan wyda ich aż do czasu,

kiedy porodzi, mająca porodzić.

Wtedy reszta braci Jego powróci

do synów Izraela.

I powstanie, i będzie ich pasterzem mocą Pana,

przez majestat imienia Pana, Boga swego.

Będą żyli bezpiecznie, bo Jego władza rozciągnie się

aż do krańców ziemi.

A On będzie pokojem.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Bracia: Chrystus, przychodząc na świat, mówi:

Ofiary ani daru nie chciałeś,

aleś Mi utworzył ciało;

całopalenia i ofiary za grzech

nie podobały się Tobie.

Wtedy rzekłem: Oto idę.

W zwoju księgi napisano o Mnie,

abym spełniał wolę Twoją, Boże”.

Wyżej powiedział: „Ofiar, darów, całopaleń i ofiar za grzechy nie chciałeś i nie podobały się Tobie”, choć składa się je na podstawie Prawa. Następnie powiedział: „Oto idę, abym spełniał wolę Twoją”. Usuwa jedną ofiarę, aby ustanowić inną. Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała:

Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.

To właśnie z pokolenia Judy, w Betlejem, ma przyjść Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności. A kiedy przyjdzie – mówiąc najkrócej – dźwignie swój naród z upadku i zbierze go z całego tego rozproszenia, w jakie popadł przez swoje grzechy. Słyszymy bardzo optymistyczną zapowiedź, zapisaną przez Proroka Micheasza, w pierwszym czytaniu: Wtedy reszta braci Jego powróci do synów Izraela. I powstanie, i będzie ich pasterzem mocą Pana, przez majestat imienia Pana, Boga swego. Będą żyli bezpiecznie, bo Jego władza rozciągnie się aż do krańców ziemi. A On będzie pokojem.

Tak, bo to właśnie ów Przychodzący ten pokój zaprowadzi. Ten pokój ze sobą przyniesie i podaruje go światu – podaruje go każdemu człowiekowi! Tak, jak dokonał tego w domu Elżbiety, o czym słyszymy w dzisiejszej Ewangelii.

A przecież – jeszcze się wtedy nawet nie narodził, żył pod sercem swej Matki. A jednak, już wtedy, kiedy Maryja weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę, gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona.”

A potem – jeśli tak można powiedzieć – było już tylko piękniej! Bo Elżbieta – w jakimś wielkim zachwyceniu, ale też pod jakimś szczególnym Bożym natchnieniem – mówiła: A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jest, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana.

Przecież to tylko młodsza Krewna odwiedziła ją, żeby pomóc w znoszeniu trudów codzienności – jej, starszej przecież kobiecie, będącej w znacznie bardziej zaawansowanym stanie błogosławionym. Można więc było powiedzieć, że to w sumie… taka zwyczajna sytuacja! Owszem, na swój sposób piękna, ale z pewnością spotykana w niejednym domu, w niejednej rodzinie, kiedy to młodsze pokolenie pomaga temu starszemu w znoszeniu trudów codzienności. Zwłaszcza, jeśli jest to jednak o tyle nietypowa sytuacja, że starsza kobieta znalazła się w tym stanie. Ale i to można sobie wyobrazić – i takie sytuacje z pewnością mają miejsce.

Jednakże dzisiaj w domu Elżbiety dokonało się coś bardziej znaczącego, wyjątkowego; coś uroczystego, a chyba możemy powiedzieć, że coś wielkiego! Bo to nie tylko dwie kobiety spotkały się, by jedna mogła pomóc drugiej. Tu się dokonało wielkie i jakże ważne spotkanie – dwóch Matek i dwóch jakże wyjątkowych Synów: Syna Bożego ze swoim Poprzednikiem!

A skoro Elżbieta z takim entuzjazmem powitała Maryję – jako «Matkę swojego Pana» – a jednocześnie poruszyło się w jej łonie dzieciątko, to znaczy, że przychodzący Jezus już rozpoczął swą misję niesienia pokoju temu pogubionemu światu – już teraz! Zanim się jeszcze narodził – jeszcze będąc w łonie swej Matki.

Spełniły się zatem słowa Proroka Micheasza z pierwszego dzisiejszego czytania: A On będzie pokojem. Tak, nawet nie tyle, że przyniesie pokój – jako jeden ze swoich darów – ale że wręcz sam będzie pokojem! Jego przyjście otworzy nową erę w dziejach ludzkości: erę pokoju.

Właśnie po to zadeklarował On swemu Ojcu w Niebie: Oto idę, abym spełni wolę Twoją i złożył ze swego życia jedyną skuteczną i niepowtarzalną Ofiarę zbawczą, przy której wszystkie ofiary starotestamentalne straciły swoje znaczenie. Wyraźnie słyszeliśmy w drugim czytaniu te słowa, włożone niejako w usta przychodzącego na świat Jezusa, a skierowane do Ojca: Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało; całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie. Wtedy rzekłem: Oto idę. W zwoju księgi napisano o Mnie, abym spełni wolę Twoją, Boże.

To już drugie – w dość krótkim czytaniu – stwierdzenie o tym, że Jezus przyszedł na świat wypełnić wolę Bożą. Warto zwrócić na to uwagę. A właśnie po to przyjął ciało – o utworzeniu którego mówi dzisiaj w drugim czytaniu – aby w tym ciele wziąć na siebie zło całego świata i dokonać odkupienia! Po prostu – przynieść pokój temu zwariowanemu światu.

A zaczęło się od domu Świętej Elżbiety. Ale dlatego się zaczęło, dlatego Jezus mógł swoim przyjściem – podkreślmy raz jeszcze: przed swoim narodzeniem, w łonie Maryi – przynieść pokój do domu Elżbiety, że Maryja w ogóle wpadła na ten pomył, żeby pomóc swojej starszej Krewnej i dlatego wyruszyła piechotą w drogę, liczącą ponad sto pięćdziesiąt kilometrów, jakie dzielą Nazaret od Ain Karem. Czy wtedy myślała o tym, że jest już Matką Syna Bożego?

Pewnie myślała, bo to wszystko, co usłyszała i co stało się w chwili Zwiastowania, z pewnością nie mogło pozostać w niej bez odzewu. Ona o tym na pewno ciągle myślała. A w czasie długiej, bo trwającej zapewne pięć dni drogi do domu Świętej Elżbiety, dodatkowo jeszcze miała dużo czasu, żeby o tym myśleć. Ale możemy chyba zaryzykować przypuszczenie, że kiedy podejmowała decyzję o wyruszeniu w drogę do Elżbiety – to raczej nie myślała o tym w ten sposób, że uda się tam z wizytacją, jako jakaś wyjątkowa i wielka osoba! Na pewno tak nie myślała.

Fakt, że wyruszała w tę długą wędrówkę, to po prostu był poryw Jej serca i takiej zwyczajnej, ludzkiej troski o bliską osobę. I dlatego może bardziej od tego – a właściwie zamiast tego – że będzie promowała swoją pozycję, Ona chciała się zabrać do takiej codziennej pracy, związanej z opieką nad Krewną. Ale oto właśnie owa Krewna, Elżbieta, już w drzwiach niejako przypomniała Jej, kim jest i jak ważną rolę w historii świata i w historii zbawienia będzie pełniła, a właściwie – już pełni. I dlatego wypowiedziała do swej młodszej Kuzynki tak niezwykłe słowa.

Dokonało się zatem coś wielkiego, coś niezwykłego – a do tego: coś niespodziewanego! Bo Maryja chciała tylko zwyczajnie pomóc – o ile można mówić, że to coś takiego zwyczajnego, a już szczególnie w naszych czasach. Chciała jedynie towarzyszyć Elżbiecie z pokonywaniu trudów codzienności, a więc – powiedzmy i tak – w przeżywaniu tak zwanej prozy codzienności. Jednak Bóg miał inny zamysł, bo chciał, aby już w tym momencie, w takich właśnie bardzo zwyczajnych i prozaicznych okolicznościach, wybrzmiały wielkie słowa i już ogłoszona została wielka nowina, że Maryja rzeczywiście jest Matką Pana, Władcy całego świata i wszechświata!

Dlatego z takiego zwykłego – w zamiarach – spotkania wyszło wielkie wydarzenie, które opisane zostało na kartach Ewangelii i od dwóch tysięcy lat przypominane jest ludziom wszystkich czasów, a ci, którzy odmawiają Różaniec, rozważają to wydarzenie w drugiej tajemnicy radosnej.

Stało się to z pewnością z woli Bożej, ale nie mamy też wątpliwości, że wielką rolę odegrało tu niezwykłe otwarcie się Maryi na tę Bożą wolę i Boże prowadzenie. I to właśnie dzięki temu otwarciu, zwyczajna prozaiczna czynność, przez Maryję wykonana z miłością, stała się przestrzenią i okazją do tego, aby zanieść Jezusa Chrystusa pod dach ludzkiego domostwa, do domu zwykłych ludzi, którzy w tym momencie symbolizują całą ludzkość.

Zanim ten pokój miał zostać obwieszczony przez Aniołów, wyśpiewujących hymn nad betlejemską Grotą, już w domu Elżbiety rozlał się on szerokim strumieniem i ogarnął ją samą i wszystkich domowników. Także jej maleńkie dzieciątko, jakie nosiła pod sercem.

Zobaczmy: tak wiele może dokonać człowiek, który daje się Bogu prowadzić, jak dała się poprowadzić Maryja. I chociaż to prawda, że nikt z nas nie dostąpi takiego zaszczytu, jakiego Ona dostąpiła, że mogła Syna Bożego tak bardzo osobiście, a wręcz fizycznie wnieść do domu Elżbiety, to jednak każdy z nas może tego Jezusa wnieść do swojego domu i do domów swoich bliskich, i do wszystkich miejsc, do których będziemy przybywali – o ile oczywiście będziemy Go mieli w swoim sercu. Bo jeżeli nie będziemy mieli, to rzecz oczywista, że nie będzie to możliwe.

Ale jeżeli nasze serce napełnimy i ciągle będziemy napełniać obecnością Jezusa – przez stałą Komunię Świętą, stałe i regularne życie sakramentalne, w tym: systematyczną Spowiedź; ale też przez serdeczną modlitwę i lekturę Pisma Świętego oraz głęboką duchową refleksję i adorację – to każde nasze spotkanie z drugim człowiekiem, każde podanie ręki, każdy serdeczny uścisk, także: każde wejście do czyjegoś domu czy jakiegokolwiek innego miejsca, będzie dla nas okazją do tego, by zanieść im i zanieść tam Jezusa! A wraz z Nim – trochę światła, trochę radości i nadziei, trochę Bożego pokoju.

Drodzy moi, zapewne pamiętacie takie wydarzenia ze swego życia – a wierzę, że dla wielu z nas to codzienność – że spotkaliśmy się z kimś (może nawet niespodziewanie) i porozmawialiśmy sobie serdecznie, pożartowaliśmy, pośmialiśmy się wspólnie i rozeszliśmy się, ale już w lepszych nastrojach, jakby podniesieni nawzajem na duchu, wsparci wewnętrznie… A może nawet mieliśmy taką sytuację, że wyraźnie byliśmy świadomi tego, iż to my właśnie wnieśliśmy do czyjegoś serca i do czyjegoś życia promyk radości i nadziei. To właśnie o tym dzisiaj mówimy!

Właśnie o tym, byśmy każde nasze spotkanie z drugim, każde wejście do domu czy do jakiegoś miejsca, traktowali jako okazję, aby wnieść tam chociaż odrobinę dobra i pokoju, wiary i miłości, radości i nadziei. A nigdy – zwątpienia, smutku, narzekania, biadolenia, utyskiwania i uskarżania się na wszystko i na wszystkich!

Drodzy moi, zwróćmy uwagę na to, co my dajemy drugiemu człowiekowi, kiedy się z nim spotykamy? Co wnosimy do jego domu? Czy po spotkaniu z nami jest on bardziej podniesiony na duchu, pocieszony, z większą nadzieją patrzy w przyszłość – choćby tylko z odrobinę większą, niż dotychczas, ale jednak – czy jest jeszcze bardziej jest zdołowany, przybity i smutny, bo do takiego stanu doprowadziliśmy go swoim narzekaniem na wszystko i swoim wewnętrznym bałaganem w sercu, którym hojnie się z nim podzieliliśmy.

Drodzy moi, jeżeli nasze serce będzie napełnione Jezusem, to tylko Nim będziemy obdarowywać innych. Niech to się więc dokonuje! Niech On sam „zamienia w złoto” każde nasze słowo i każdy nasz gest miłości, okazywany innym. A odnosząc się do zakończenia pierwszego czytania – powiedzmy tak: my będziemy z miłością robili to, co do nas należy i wychodzili do drugiego człowieka, a On, Jezus Chrystus, będzie pokojem! Będzie się stawał Bożym pokojem w sercach ludzi – tak, jak oby był w naszych!

I niech to dokona się szczególnie za dwa dni, kiedy wyjdziemy do siebie nawzajem z sercami otwartymi – i z opłatkiem w ręku… Obdarujmy się wtedy Jezusem! Niech On będzie pokojem!

2 komentarze

  • DOMINICA IV ADVENTUS
    4.Nadchodzi Adwent, radość jest blisko,
    Czwarta świeca jest zapalona,
    Nie będzie zwlekał z przyjściem Sam Pan Bóg,
    O, człowieku, przyjmij Go!
    Refren: Radujcie się ludzie, śpiewajcie wszyscy – Bóg jest czczony na ziemi (dwukrotnie)
    (№ 104; śpiewnik „Canticum novum”; sekcja „Adwent”;2015)

    „O” 22.12
    O Rex Géntium, * et desiderátus eárum, lapisque angularis, qui facis utráque unum: veni, et salva hóminem, quem de limo formásti.
    +Magníficat…

  • Niech Jezus który był, jest i na którego czekamy prowadzi za rękę małą Alicję przez całe życie i błogosławi Jej i całej Rodzinie.
    Ps. przeczytałam tylko wstęp i Słowo Boże , bo wybieram się na Eucharystię na 1o-tą. Dokończę czytanie w dogodnym czasie. Szczęść Boże.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.