Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ksiądz Kanonik Jan Grochowski, w swoim czasie – Proboszcz Parafii w Trąbkach, a tak w ogóle to mój pierwszy Proboszcz. Dziękując Księdzu Kanonikowi za bezmiar życzliwości i pomocy, które przez lata mi okazywał i ciągle okazuje, życzę siły i mocy ducha do pokonywania codziennych trudności i budowania królestwa Bożego w sercach ludzi.
Z kolei, rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Żanna i Łukasz Sulowscy, moi Przyjaciele z Lublina. Życzę ciągłego odkrywania piękna i wielkości małżeńskiego przymierza. Życzę ciągłego doświadczania Bożej mocy i odważnego świadczenia o niej.
Wszystkich dziś świętujących zapewniam o modlitwie!
A Wszystkim, świętującym dziś kolejny dzień Oktawy Bożego Narodzenia, życzę niegasnącej radości z tego faktu! Oto życzenia Kapłanów naszej Diecezji – także moje, w imieniu naszego Duszpasterstwa – nagrane w naszym Radiu:
Natomiast o 21:40, w Katolickim Radiu Podlasie, kolejna audycja z cyklu: TYŚ NASZĄ KRÓLOWĄ, prowadzona przez Ojców Oblatów z Kodnia, bez mojego udziału. Zachęcam do słuchania.
Sam zaś dzisiaj – pozdrawiam Was z Lublina, skąd udam się do Trąbek, gdzie o 17:00 będę koncelebrował Mszę Świętą w intencji Księdza Kanonika, dzisiejszego Solenizanta, a potem – przejazd do Siedlec.
Przepraszam za późne zamieszczenie słówka, ale po wczorajszym bardzo forsownym dniu w Parafii Świętego Jana Kantego – naprawdę, fantastycznym dniu, ale trochę wyczerpującym – od rana próbuję się tu jakoś ogarnąć. Ale już zamieszczam.
Zapraszam zatem do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Do czego mnie wzywa? Duchu Święty, tchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Św. Jana, Apostoła i Ewangelisty,
27 grudnia 2024.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: 1 J 1,1–4; J 20,2–8
POCZĄTEK PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Umiłowani: To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce, bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione, oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i słyszeli, abyście i wy mieli łączność z nami. A mieć z nami łączność znaczy: mieć ją z Ojcem i z Jego Synem Jezusem Chrystusem. Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Pierwszego dnia po szabacie Maria Magdalena pobiegła i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”.
Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu.
Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył.
Już nieraz zwracaliśmy sobie uwagę – podejmując refleksję nad Bożym słowem w liturgiczne wspomnienie Jana Apostoła – iż to swoje liturgiczne wspomnienie, gdy idzie o liturgię Słowa, on sam „obsługuje”. Bo zarówno w pierwszym czytaniu, jak i w czytaniu ewangelicznym, mamy jego słowa. Nie jest to częsty przypadek w liturgii, kiedy to Ewangelista jest jednocześnie Autorem innej Księgi, wchodzącej w skład Pisma Świętego.
Z taką sytuacją mamy do czynienia jeszcze tylko w przypadku Świętego Łukasza, będącego Autorem Ewangelii, ale i Księgi Dziejów Apostolskich. Jednak w liturgiczne wspomnienie Świętego Łukasza mamy tylko czytanie ewangeliczne jego autorstwa, bo już pierwsze czytanie jest z Listu Apostoła Pawła do Tymoteusza. Zatem, jedynie w przypadku Apostoła Jana – i tylko dzisiaj – możemy mówić o takiej sytuacji, w której to Patron dnia sam sobie „obsługuje” swoje liturgiczne wspomnienie na odcinku Bożego słowa.
I może fakt ten nie jest niczym nadzwyczajnym, możemy go potraktować jako ciekawostkę, o której można, owszem, wspomnieć, ale nad którą nie byłoby sensu dłużej się zatrzymywać, ani rozwodzić, gdyby nie sposób, w jaki Jan to swoje wspomnienie „obsługuje”! Jakie treści akcentuje! A jakie?
Zwróćmy uwagę na pierwsze czytanie, z jego Pierwszego Listu, a konkretnie na te słowa: To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce, bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione, oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i słyszeli, abyście i wy mieli łączność z nami.
Tak objętościowo i graficznie – to dwie trzecie dzisiejszego czytania. Zatem, przez większość tego przekazu Jan mówi o tym, co zobaczył, co usłyszał i czego wręcz dotknął! I to aż trzy razy, w tym krótkim fragmencie padają słowa: cośmy ujrzeli i słyszeli – oczywiście, w nieco różnych formach gramatycznych, ale właśnie te słowa – co jest dobitnym podkreśleniem faktu, iż Jan nie podaje nam teorii, wyczytanej z książek! Nawet z najświętszych i najważniejszych Ksiąg! Nawet z Ksiąg Pisma Świętego, jakie wówczas znano i czytano! Owszem, on je znał i czytał, ale on to Słowo osobiście przeżył, najpierw głęboko w sercu rozważając, a potem przekładając na konkretne czyny.
Ale wcześniej jeszcze – w osobistym kontakcie z Wcielonym Słowem Bożym, Synem Bożym, Jezusem Chrystusem – nabrał tego najbardziej wewnętrznego i najbardziej osobistego przekonania, wspartego osobistym doświadczeniem, osobistym spotkaniem, że Jezus Chrystus naprawdę zmartwychwstał, naprawdę dokonał naszego zbawienia. I naprawdę jest naszym Bogiem i Panem. On [czyli oczywiście Jan] to wszystko ujrzał i w to wszystko uwierzył. Tak się kończy dzisiejsze czytanie ewangeliczne.
Oczywiście, my już dobrze wiemy, że swoistą ciekawostką jest, iż Jan, Autor tej Ewangelii, pisał o sobie samym w trzeciej, a nie w pierwszej osobie, czyli nie: „Ja ujrzałem i uwierzyłem”, ale «ten uczeń», «ów uczeń», «ów drugi uczeń» – ujrzał i uwierzył. Taki styl przyjął w całej swojej Ewangelii. No, cóż… Miał do tego prawo. Zapewne, nie chciał się afiszować, na sobie skupiać uwagi, większy nacisk kładąc na samą treść Słowa i siłę przekazu.
Ale to nie jest najważniejsze – forma nie jest najważniejsza. Fakt jest najważniejszy – fakt, iż Jan ujrzał i uwierzył! I to właśnie nam przekazuje, co ujrzał i w co uwierzył!
Drodzy moi, chyba wszyscy zgodzimy się z tym, że taki przekaz jest najbardziej przekonujący: taki, w którym to do swoich argumentów, do swoich poglądów, a szczególnie do faktów, do wydarzeń, do wypowiedzianych słów i dokonanych czynów – przekonuje ten, kto to wszystko ujrzał, kto to wszystko usłyszał, kto tego wszystkiego dotknął! A potem to w sercu głęboko rozważył, przemyślał, i dopiero wtedy innym przekazał. Na taki argument nie ma kontrargumentu!
Naturalnie, poza złą wolą rozmówcy – co, niestety, może się zdarzyć i nierzadko się zdarza, że ktoś na „białe” mówi „czarne”, i odwrotnie, ale z takimi to nawet nie warto rozmawiać i czas dla nich tracić, natomiast trzeba się dla nich pomodlić o rozum i opamiętanie.
Natomiast jeżeli ktoś podchodzi do sprawy w duchu chociażby minimalnej intelektualnej uczciwości i otwartości na argumenty, to kiedy usłyszy ze strony swego rozmówcy: „Ja to osobiście zobaczyłem”, „Ja to osobiście usłyszałem”, „Ja tego osobiście dotknąłem”, „Ja sam byłem bezpośrednim świadkiem tego wydarzenia!” – wówczas właściwie kończy dyskusję. Bo jeżeli ktoś widział, słyszał i dotknął, to takiego argumentu zbić się nie da.
I oto dzisiaj Jan Apostoł przekonuje nas, że on w taki sposób mówi o Jezusie Chrystusie i o całym zbawczym dziele Jezusa! I zachęca nas wszystkich, abyśmy przede wszystkim i jak najczęściej takim argumentem się posługiwali: abyśmy mówili innym o tym Jezusie, którego dotykamy; którego widzimy, działającego w Sakramentach Świętych i w życiu Kościoła, a mówiącego do nas w swoim Słowie. To prawda, że my nie widzimy Go tak, jak widział Go Jan – osobiście i fizycznie.
Ale zauważmy, że dzisiaj w Ewangelii Jan mówi o sobie: Ujrzał i uwierzył! – w chwili, w której właśnie nie ujrzał Jezusa, a puste miejsce po Nim w grobie. Wtedy najmocniej i już na całe życie uwierzył! Zatem, różne mogą być formy działania – oddziaływania – Pana naszego i na różne sposoby my możemy doświadczyć Jego obecności w naszym życiu.
A właśnie o to chodzi, abyśmy się rozglądali uważnie, byśmy wsłuchiwali się zarówno w Boże słowo, jak i w wypowiedzi ludzi głębokich, mądrych, szczerze wierzących, duchownych i świeckich, którzy swoimi przemyśleniami – a jeszcze bardziej: postawą swego życia – przekonują nas, że prawdą jest to, co czytamy na kartach Pisma Świętego i czego Święty Kościół Rzymskokatolicki naucza nas od dwóch tysięcy lat.
Takiego świadectwa, wynikającego z osobistego doświadczenia, zawsze było potrzeba i ono zawsze najbardziej przemawiało. Ale wydaje się, że w naszych czasach to już szczególnie jest potrzebne! Właśnie w tych naszych czasach, w których natłok informacji, bombardujących nas zewsząd, jest tak wielki, że nie sposób się w nim nie pogubić i nie stracić orientacji, która prawda to jest ta prawdziwa, a która tylko ta medialna, na potrzeby chwili, a więc – żadna…
Właśnie dzisiaj potrzeba naszego czytelnego i odważnego świadectwa, opartego na tym, co w naszych osobistych relacjach z Jezusem przeżyliśmy i ciągle przeżywamy; co zobaczyliśmy i ciągle widzimy; co usłyszeliśmy i ciągle słyszymy – i czego wręcz dotykają nasze ręce, co odbieramy swoimi zmysłami. Tak ukazana prawda o Jezusie Chrystusie o wiele bardziej dotrze do serc i umysłów ludzi – także ludzi młodych – niż nawet najbardziej rozbudowane teorie, wzniosłe słowa i wielkie gesty.
Świadectwo wiary osobiście przeżytej – tego nam dzisiaj naprawdę najbardziej potrzeba! Tego, by każdy z nas wychodził do drugiego człowieka z tym i tylko z tym, co – i w co – ujrzał i uwierzył!
Chcę podzielić się moimi ostatnimi świadectwami
12 grudnia planowała pójść do schroniska dla zwierząt. To niedaleko mojego domu, około 20 minut drogi. Poszedłem z nawigacją GPS. W połowie spaceru rozładowała się bateria i wyłączyła. Musiałem iść przez las, przez zaspy śnieżne. Podczas spaceru stłukłem i mocno zadrapałem kolano, wpadając w zaspę. Bolało mnie gardło. Poprosiłem Matkę Bożą, aby mnie tam zaprowadziła lub dała mi znak, dokąd mam iść. Pomodliłem się „Zdrowaś Maryjo” i podałem Jej rękę. Usłyszałem szczekanie psa, w oddali zobaczyłem garaże. Poszedłem tam. Przeszedłem wzdłuż ogrodzenia. Zajrzałam przez szparę – tam jest poligon szkoły wojskowej, a nie schronisko dla psów. Bolało mnie gardło i kolano. Wróciłem do domu. Przypomniałam sobie, że pracownicy schroniska zaproponowali mi, że odbiorę prezenty i sama je zawiozę. Skontaktowałem się z nimi. Następnego ranka przyszli do mojego domu i odebrali jedzenie.
W nocy poprosiłem Marię o opatrzenie rany, ponieważ była bardzo obolała i posiniaczona. Aby ułatwić Marii zadanie, wyciągnąłem jej prawą nogę spod koca.
Nie wiem, jakich maści i leków użyła Panna Maria, ale kiedy się obudziła, nie czuła bólu.
Pewnej nocy komputer przestał działać. Na ekranie pojawił się komunikat „Podłącz kabel VGA”. Próbowałem dowiedzieć się, co jest nie tak. Odłączałem komputer kilka razy i naciskałem przycisk zasilania. Nic nie działało.
Wtedy poprosiłem Matkę Bożą, kiedy spałem, aby spojrzała na komputer i go naprawiła.
Rano, kiedy się obudziłem, zrozumiałem, co było nie tak. Który z dwóch kabli wymagał wymiany. Poszedłem do sklepu, kupiłem je i podłączyłem do komputera. Teraz działa, dzięki Bogu i Maryi Pannie.