Ukochani odwiecznie!

U

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:

Małgorzata Niedźwiedzka, Mama mojego Szwagra, Kamila;

Łukasz Szarek, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

Filip Mucha, Lektor w Parafii w Miastkowie, za moich czasów – Szef jednej z Grup.

Życzę Czcigodnym Jubilatom, aby swoim życiem codziennie odpowiadali na odwieczną miłość Boga, jaką zostali obdarzeni! Wspieram modlitwą!

Drodzy moi, ja dzisiaj pomagam duszpastersko w Parafii w Poizdowie, po czym przejeżdżam do mojej rodzinnej Parafii – Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Białej Podlaskiej – gdzie o 18:00 odbędzie się doroczny koncert kolęd Chóru sanktuaryjnego Schola Cantorum Misericordis Christi. Gdyby ktoś był w pobliżu, to niech przyjedzie, bo warto.

A oto dzisiaj – pierwsza niedziela miesiąca. Podziękujmy Panu naszemu za dzieło zbawienia, jakiego dokonał, przychodząc na świat!

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zachęcam zatem do odkrycia tego jednego, bardzo konkretnego przesłania, z jakim Pan dzisiaj zwraca się osobiście do mnie. Prośmy Ducha Świętego, aby otworzył nasze serca i rozjaśnił umysły!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Druga Niedziela po Narodzeniu Pańskim,

5 stycznia 2025., 

do czytań: Syr 24,1–2.8–12; Ef 1,3–6.15–18; J 1,1–18

CZYTANIE Z KSIĘGI SYRACYDESA:

Mądrość wychwala sama siebie,

chlubi się pośród swego ludu.

Otwiera swe usta na zgromadzeniu Najwyższego

i ukazuje się dumnie przed Jego potęgą:

Wtedy przykazał mi Stwórca wszystkiego,

Ten, co mnie stworzył, wyznaczył mi mieszkanie

i rzekł: „W Jakubie rozbij namiot

i w Izraelu obejmij dziedzictwo”.

Przed wiekami, na samym początku mnie stworzył

i już nigdy istnieć nie przestanę.

W świętym przybytku, w Jego obecności,

zaczęłam pełnić świętą służbę

i przez to na Syjonie mocno stanęłam.

Podobnie w mieście umiłowanym dał mi odpoczynek,

w Jeruzalem jest moja władza.

Zapuściłam korzenie w sławnym narodzie,

w posiadłości Pana, w Jego dziedzictwie.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec

Pana naszego Jezusa Chrystusa,

który napełnił nas

wszelkim błogosławieństwem duchowym

na wyżynach niebieskich w Chrystusie.

W Nim bowiem wybrał nas

przed założeniem świata,

abyśmy byli święci i nieskalani

przed Jego obliczem.

Z miłości przeznaczył nas dla siebie

jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa,

według postanowienia swej woli,

ku chwale majestatu swej łaski,

którą obdarzył nas w Umiłowanym.

Przeto i ja usłyszawszy o waszej wierze w Pana Jezusa i o miłości względem wszystkich świętych, nie zaprzestaję dziękczynienia, wspominając was w moich modlitwach. Proszę w nich, aby Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznawaniu Jego samego. Niech da wam światłe oczy serca, tak byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Na początku było Słowo,

a Słowo było u Boga,

i Bogiem było Słowo.

Ono było na początku u Boga.

Wszystko przez Nie się stało,

a bez Niego nic się nie stało,

co się stało.

W Nim było życie,

a życie było światłością ludzi,

a światłość w ciemności świeci

i ciemność jej nie ogarnęła.

Pojawił się człowiek posłany przez Boga,

Jan mu było na imię.

Przyszedł on na świadectwo,

aby zaświadczyć o światłości,

by wszyscy uwierzyli przez niego.

Nie był on światłością,

lecz posłanym, aby zaświadczyć o światłości.

Była światłość prawdziwa,

która oświeca każdego człowieka,

gdy na świat przychodzi.

Na świecie było Słowo,

a świat stał się przez Nie,

lecz świat Go nie poznał.

Przyszło do swojej własności,

a swoi Go nie przyjęli.

Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,

dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,

tym, którzy wierzą w imię Jego,

którzy ani z krwi,

ani z żądzy ciała,

ani z woli męża,

ale z Boga się narodzili.

Słowo stało się ciałem

i zamieszkało wśród nas.

I oglądaliśmy Jego chwałę,

chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,

pełen łaski i prawdy.

Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: „Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie”. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.

Bardzo specyficzny przekaz płynie do nas z dzisiejszej liturgii Słowa. Powiedzielibyśmy nawet, że jest to przekaz uroczysty, podniosły, a wręcz patetyczny! Bo składa się z trzech… poematów, hymnów, czy jakiego jeszcze określenia by tu nie użyć.

Pierwszy – to poemat o Bożej Mądrości. W pierwszym czytaniu – z Księgi Syracydesa – słyszymy takie słowa: Mądrość wychwala sama siebie, chlubi się pośród swego ludu. Otwiera swe usta na zgromadzeniu Najwyższego i ukazuje się dumnie przed Jego potęgą.

A później – bardzo ciekawy układ treści, bo słyszymy samą ową Mądrość, mówiącą w pierwszej osobie, a także Boga, który zwraca się do niej. Brzmi to tak: Wtedy przykazał mi Stwórca wszystkiego, Ten, co mnie stworzył, wyznaczył mi mieszkanie i rzekł: „W Jakubie rozbij namiot i w Izraelu obejmij dziedzictwo”.

Po czym mówi już sama o sobie: Przed wiekami, na samym początku mnie stworzył i już nigdy istnieć nie przestanę. W świętym przybytku, w Jego obecności, zaczęłam pełnić świętą służbę […] Zapuściłam korzenie w sławnym narodzie, w posiadłości Pana, w Jego dziedzictwie.

Samo zapewne rodzi się pytanie: Czymże jest ta Mądrość? Albo nawet: Kimże jest? Bo wygląda na to, że jest to jakaś osoba, która coś o sobie mówi, która jakieś działania podejmuje, która wchodzi w relację z Bogiem, przez którego zresztą została stworzona… Jak to wszystko rozumieć?

Oczywiście, poruszamy się po dość trudnym terenie pewnej tajemnicy, pewnego symbolu, a Mądrość ta – to jakiś sposób objawiania się i działania samego Boga. Jeśli uważnie wsłuchać się w treść tego specyficznego jej dialogu z Bogiem, to możemy w niej rozpoznać rysy samego Bożego Syna, jako tego, który zaczął istnieć przed wiekami, a właściwie to nawet nie ma początku, jak i nie będzie mieć końca.

Oczywiście, to jedna z możliwych interpretacji tego obrazu Mądrości, bo wiemy chociażby, że liturgia Kościoła stosuje właśnie te teksty, mówiące o Bożej Mądrości, w liturgiczne wspomnienia Matki Najświętszej. Ale w tym przypadku akurat inne aspekty brane są pod uwagę, bo przecież Maryja nie istniała przedwiecznie. Chociaż na pewno Jej rola była w Bożych planach od zawsze. Ale to inna sprawa.

My natomiast możemy zatrzymać się nad tym pierwszym rozumieniem obrazu, ukazanego w pierwszym czytaniu i porównać go z tym obrazem, jaki ukazuje nam dzisiejsze czytanie ewangeliczne. A jaki to obraz? Dobrze nam znany: Prolog Ewangelii Świętego Jana. Niezwykle piękny i poruszający serce tekst, ale też tekst bardzo prawdziwy, bardzo dogłębnie ujmujący kwestię pochodzenia Syna Bożego.

Liturgia akcentuje ważność tego tekstu faktem aż trzykrotnego odczytania go w tych dniach: w samą Uroczystość Narodzenia Pańskiego – we Mszy Świętej w ciągu dnia – a następnie: w ostatni dzień roku kalendarzowego i właśnie dzisiaj, czyli w Drugą Niedziele po Narodzeniu Pańskim. Jest więc to tekst znaczący, brzemienny w treść, w znaczenie, w przesłanie!

Jest to tekst dobrze nam znany – zapewne wielu z nas byłoby w stanie z pamięci wypowiedzieć całe jego frazy: Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.

Doprawdy, trudno prościej, a jednocześnie trafniej wyrazić te jakże ważne sprawy! I chyba widzimy podobieństwo tej treści do treści pierwszego czytania, przy czym tam mowa była o Mądrości, a tu o Słowie. Ale i tak, w obu przypadkach, mówimy i myślimy o kimś – zostańmy przy tym skojarzeniu, że jednak o kimś, a nie o czymś – kto pochodzi przedwiecznie od samego Boga, ale kto jest jakąś częścią Boga, jakimś obrazem Boga! Jego nie tylko wyobrażeniem, ale właśnie: sposobem Jego objawienia się światu.

A jednocześnie – zarówno owa Mądrość, jak i to Słowo, ma do spełnienia swoją ważną misję w świecie. I właśnie o tej misji w kolejnym, już trzecim z wyliczanych dzisiaj hymnów, mówi w podniosły sposób Apostoł Paweł do wiernych Efezu, w słowach: Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym.

Jest to jeden z tak zwanych hymnów chrystologicznych Świętego Pawła, od których zaczyna niektóre swoje Listy. A skoro mówimy o hymnie chrystologicznym, to znaczy, że opiewa On chwałę i dzieło Chrystusa. I tak jest w istocie, chociaż akurat tutaj, w powyższych słowach, odczytujemy przede wszystkim pochwałę Boga Ojca, który działa przez swego Syna, Jezusa Chrystusa. A także – i to ciekawe! – możemy dopatrzeć się tu także swoistej pochwały człowieka, docenienia człowieka, każdego i każdej z nas, którzy byliśmy Bogu znani od zawsze, od początku, czyli bez początku, bo Bóg patrząc na swojego Syna, w Nim widział nas! I obdarzając miłością Jego – obdarzył nią każdego i każdą z nas.

To właśnie o tym mówi dzisiaj Święty Jan, w dalszej części swego Prologu: Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Drodzy moi, skoro ta światłość prawdziwa oświeca każdego z nas, to znaczy, że także i Ciebie – i mnie!

A Jan pisze dalej: Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi… A wreszcie: Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy.

Drodzy moi, o czym my tu sobie dzisiaj mówimy? Poruszamy się po bardzo tajemniczym obszarze, a pewnie niektórzy stwierdziliby, że te kwestie są zawiłe i trudne do zrozumienia. Na pewno – tak jest! Bo trudno nam, tak czysto po ludzku, wyobrazić sobie Boga, który wypowiada pełne miłości Słowo, co więcej: wypowiada je przed wiekami, na początku, a właściwie to bez początku, czyli trudno uchwycić moment, kiedy to się stało, bo przecież to Słowo tak samo nie ma początku, jak i Bóg Ojciec, a jednak to Słowo od Ojca jakoś pochodzi – i to Słowo, w określonym momencie naszej ziemskiej i ludzkiej historii, stało się Ciałem. Zamieszkało między nami. Stało się jednym z nas. I takim – stało się właśnie dla nas! I ze względu na nas!

Co więcej, my tu, żyjący na ziemi, nie znaleźliśmy się w orbicie zainteresowania Boga dopiero wtedy, kiedy Boże Słowo stało się Ciałem, czyli kiedy Syn Boży stał się Człowiekiem. My już od samego początku – a właściwie bez początku – byliśmy znani i kochani przez Boga! By się tak wyrazić: indywidualnie i po imieniu! Każdy i każda z nas – konkretnie, osobiście. I totalnie! I to właśnie z powodu tej miłości Bóg swego Syna posłał na świat, aby wykupić to swoje ukochane, ale zbuntowane dziecko, czyli każdego z nas, z mocy zła i przywrócić życiu. Życiu wiecznemu.

Drodzy moi, tak się przedstawia cała sprawa – cała nasza sprawa w oczach Bożych, przed obliczem Boga, w Jego zamysłach. I oto chciałoby się postawić pytanie za sto, a może i więcej punktów: Czy my o tym tak myślimy? Czy my o tym wszystkim w ogóle myślimy? Co my tak naprawdę myślimy, kiedy chociażby w kolędzie śpiewamy te właśnie słowa z Prologu Jana: „A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami”? Co wtedy myślimy?

A może jeszcze inne pytanie nam się nasuwa – w kontekście tych zawiłych kwestii, które tu sobie przedstawiamy – a mianowicie: No i co z tego, że tak się to wszystko przedstawia? Jakie to ma tak naprawdę znaczenie dla mnie, osobiście, że Bóg znał mnie nawet i przed wiekami, a nawet od zawsze, kiedy ja dzisiaj żyję tu i teraz – w takich, a nie innych warunkach – kiedy muszę się borykać z codziennymi problemami, zdrowie mi szwankuje, małżeństwo się wali, dzieci się buntują i pyskują, drożyzna w sklepach, z pracą coraz gorzej, politycy się kłócą, sąsiedzi sobie do oczu skaczą, a nawet w obrębie rodziny jeden drugiego w łyżce wody by utopił…

I jak to wszystko ma się do tego, że jestem ukochany przez Boga miłością odwieczną, że On chciał mnie od zawsze i myślał o mnie, że widział mnie w swoim Synu – jakie to ma dla mnie znaczenie dzisiaj, tu i teraz? Właśnie – ma znaczenie, czy nie ma?…

Serce podpowiada, że ma… Ale jakie? Chyba jednak duże, a nawet bardzo duże! Także – a może szczególnie – w kontekście tych problemów, z którymi na co dzień każdy z nas się boryka (każdy z innymi, każdy ma swoje problemy…). Warto mieć na uwadze, że Bóg znając nas i kochając nas – bierze nas z całym „pakietem” naszych problemów, naszych przeżyć, naszych dylematów, wątpliwości, a nawet pretensji, jakie z różnych powodów wobec Niego miewamy.

I teraz chodzi o to, abyśmy o tym zawsze pamiętali, a kiedy trzeba, to sobie to przypominali, a jednocześnie przypominali o tym innym, że nie ma takich problemów i takich dylematów w sercu człowieka, które by były nieznane Bogu lub za trudne dla Boga. On bierze wraz z nami, przyjmuje wraz z nami – by się tak wyrazić – całe „dobrodziejstwo inwentarza”! Widząc w swoim Synu każdą i każdego z nas – kocha nas takimi, jakimi jesteśmy! Owszem, chce nas doprowadzić do zbawienia, dlatego zależy Mu, żebyśmy się stawali coraz bardziej podobnymi do Niego, ale kocha nas jużjuż teraz! – bezwarunkowo i bezgranicznie!

I na tym polega Jego odwieczna mądrość i miłość. I po to posłał na świat swoje odwieczne Słowo, aby stało się ciałem – aby nam tę miłość udowodnić, aby nam ją jak najpełniej okazać. A to znaczy, że mamy całe Niebo po swojej stronie – i do tego Nieba trzeba nam się z wielką nadzieją i szczerością zwracać ze wszystkim, co trudne w naszym życiu, a co tu sobie wymieniliśmy.

I taki ma to wszystko związek z tymi zawiłymi rozważaniami owych skomplikowanych kwestii, dotyczących pochodzenia Syna Bożego – i wszystkich innych. Właśnie taki, że to wszystko, co dokonało się w owej odwiecznej przeszłości, co dokonuje się od początku – a nawet bez początku – jest dla nas, dla naszego tu i teraz! Dla tych naszych problemów, naszych zmartwień i dylematów, w które Bóg chce się włączyć i nam w tym wszystkim pomóc. Obyśmy tylko my tego chcieli!

Obyśmy czytając w Prologu Ewangelii Jana i śpiewając w kolędzie: „A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami!” – zawsze widzieli w tych słowach źródło wielkiej nadziei, że stało się to dokładnie i osobiście dla mnie! I dlatego ze wszystkim, co noszę w sercu i co mnie stanowi – mogę się zwrócić do kochającego mnie Boga! Naprawdę! Z wielką wiarą! Z bezgranicznym zaufaniem! Z wielką i szczerą miłością…

Bo taką miłością – od zawsze – otacza mnie Bóg!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.