Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pozdrawiam serdecznie z Syberii.
Syberia dziś nie tyle mroźna co śnieżna, zasypało nas nocą konkretnie… Rano otwieram okno i widzę – wszystko zasypane… Otwieram brewiarz i czytam w jutrzni: „On prószy śniegiem jak wełną i szron jak popiół rozsypuje.” (Ps 147B) A no i wszystko jasne 🙂
Zapraszam do rozmyślania nad Słowem Bożym. Choć i później pisze, bo trzeba było przekopać przejście do kościoła, a to pielgrzymi nadziei ciągną do jubileuszowego kościoła, a wejść nie mogą…
(1 J 4,19-5,4)
Najmilsi: My miłujemy Boga, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował. Jeśliby ktoś mówił: „Miłuję Boga”, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego. Każdy, kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził i każdy miłujący Tego, który dał życie, miłuje również tego, który życie od Niego otrzymał. Po tym poznajemy, że miłujemy dzieci Boże, gdy miłujemy Boga i wypełniamy Jego przykazania, albowiem miłość względem Boga polega na spełnianiu Jego przykazań, przykazania Jego nie są ciężkie. Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat, tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara.
(Ps 72,1-2,14 i 15bc,17)
REFREN: Uwielbią Pana wszystkie ludy ziemi
Boże, przekaż Twój sąd Królowi,
a Twoją sprawiedliwość synowi królewskiemu.
Aby Twoim ludem rządził sprawiedliwie
i ubogimi według prawa.
Wybawi ich od krzywdy i ucisku
a krew ich cenna będzie w Jego oczach.
Zawsze będą się modlić za Niego,
nieustannie Mu błogosławić.
Niech Jego imię trwa na wieki;
jak długo świeci słońce, niech trwa Jego imię.
Niech Jego imieniem wzajemnie się błogosławią.
Niech wszystkie narody ziemi życzą Mu szczęścia!
(Łk 4,14-22a)
Jezus powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana”. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego.
„Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat, tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara”.
Zwycięstwo wiary. Człowiek, który wierzy jest zwycięzcą. Jakoś szczególnie te słowa mnie dziś zatrzymały. Wiara zwycięża świat.
Mówi się np. o zwycięstwie na wyborach, ale jak później patrzy się na różnych nieudaczników, którzy biorą się za rządzenie, to mam wątpliwości, czy można to nazwać zwycięstwem.
Mówi się o zwycięstwie w wojnie, ale czy patrząc na cmentarze pełne tych, których przywieźli z wojny, można to nazwać zwycięstwem, niezależnie z której strony? Wojna jest porażką ludzkości.
Czy można nazwać zwycięzcą człowieka, który się dorobił wielkiego majątku? Raczej wątpliwa to radość. Często ci ludzie nie są szczęśliwi.
Jedynym prawdziwym zwycięzcą można nazwać jedynie świętych, wierzących ludzi, pełnych wewnętrznego pokoju, otrzymanego na modlitwie.
Wczoraj, w Nojabrsku, pochowaliśmy pana Józefa, bohatera, zwycięzcę (choć nigdzie nie walczył), człowiek o polskich korzeniach, który przyjechał z Ukrainy wiele lat temu w poszukiwaniu pracy, jak i wielu tu przyjeżdżało.
Człowiek niesamowitej prostoty i szczerości. Zawsze, kiedy przyjeżdżaliśmy do Nojabrska, pan Józef na Mszy był, zawsze siadał w pierwszej ławce, w naszej niewielkiej kaplicy. Kiedy na kazaniu coś mówiłem, bardzo często pan Józef coś wtrącał, ale to było piękne. To było w stylu – ma ksiądz racje, to co ksiądz mówi to jest właśnie o mnie, ja jestem takim grzesznikiem…
Mial ogromne poczucie humoru, zawsze nas rozbawiał swoimi opowiadaniami, przy czym bardzo często śmiał się z siebie, opowiadał to, co wielu z nas by się wstydziło opowiedzieć, bo to stawiało jego w nie najlepszym świetle. On się tym nie przejmował, miał dystans do siebie.
Swego czasu miał problemy z alkoholem, ale w ostatnim czasie świetnie sobie z tym radził. Sam opowiadał o tym przy wspólnych spotkaniach. Mówił o swoich koleżkach, którzy dalej piją, jak on ich nawracał, jak ich namawiał, żeby przestali pić, żeby się modlili. Cieszył się, jak przyjęli coś do serca, z jego apostolskich wysiłków.
Bardzo często przynosił bukiet kwiatów dla Matki Bożej, nawet zimą kupował kwiaty. Kiedyś jak było święto Maryjne, przysłał pieniądze, i to nie mało, żeby kupić kwiaty Matce Bożej.
Ostatnie miesiące, może i lata, mieszkał w Tiumeni, tam jego dzieci zabrały go do siebie. Jego żona umarła 20 lat temu, co bardzo go podłamało.
Miał coś z dziecięcej prostoty. Dobry i radosny człowiek, i to nie są słowa na wyrost.
Ostatnie miesiące walczył z rakiem, umarł 31.12. wieczorem, czyli kiedy Kościół zaczynał świętowanie uroczystości NMP Świętej Bożej Rodzicielki. Mówimy, że Matka Boża zabrała go do Siebie w Swoje święto.
I kiedy dziś, po jego pogrzebie, czytam – „tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara”, myślę o nim – zwycięzca. Do końca pozostał wierny Bogu. Codziennie słuchał rozmyślań nad Słowem Bożym jakie nagrywam, mówił, że pierwsze co robi rano to włącza rozmyślanie. Zawsze mi mówił – ja widzę księdza codziennie i rozmawiam z księdzem, kiedy włączam rozmyślanie.
Kiedy wyjeżdżaliśmy z Nojabrska, zawsze mówił, że będzie się modlił, żebyśmy szczęśliwie dojechali. Wczoraj na pogrzebie było mroźnie, ale słonecznie. Potem prognozy zapowiadały zmianę pogody. Drogę z Nojabrska mieliśmy dobrą, suchą, spokojną, ale kiedy tylko wjechaliśmy do Surgutu, zaczęło się to, co rano okazało się, że jesteśmy zasypani – zawieje śnieżne, zamiecie, wiatr, silny śnieg, a to jest na drodze najgorsze. Wiedziałem, że i wczoraj modlił się za nas, żebyśmy szczęśliwie wrócili. „Tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara”.
Obiecałem cd. I jest, ale w formie zdjęć.
Co Wam się kojarzy pod słowem – złodziej czasu? Mi się kojarzy… śnieg. Dziś wiele rzeczy zaplanowanych nie zrobiłem, bo trzeba było walczyć ze śniegiem, który jak złodziej napadł na nas w nocy. Więc więcej dziś nie napiszę, ale poniżej umieszczam trochę zdjęć z ostatnich dni, pewnie to będzie ciekawsze niż moje pisanie.
A co do Słowa Bożego, to jest ono w wersji wideo – gadanej, poniżej. Tam jest trochę myśli, więc zapraszam.
Pozdrawiam bardzo serdecznie i proszę Was o modlitwę.
Chciałbym dodać trochę do przemyśleń ks. Marka na temat „zwycięzców” w wojnie.
Wasilij W. Wierieszczagin
„Apoteoza wojny”
(1871 r., Państwowa Galeria Tretiakowska, Moskwa)
„Memento, homo, quia pulvis es et in pulverem reverteris.” (Genesis 3:19)
„Pamiętaj, człowieku, że prochem jesteś i w proch się obrócisz.” (Rodz. 3:19)
Prześlę obraz e-mailem do księdza Jacka.
O obrazie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Apoteoza_wojny