Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz Piotr Woźniak, mój Kolega z Roku Święceń. Modlę się dla Niego o to, aby swoje sprawy poustawiał po myśli Bożej.
A ja dzisiaj – jak co środę – mam dyżur duszpasterski na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych, przy ulicy 3 Maja, a o 17:00 – jak w całym tym tygodniu – Msza Święta w Grabowie Szlacheckim. Natomiast o 19:00, w naszym Duszpasterstwie – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele, a potem adoracja Najświętszego Sakramentu do godziny 21:00.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim bardzo konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 1 Tygodnia zwykłego, rok I,
15 stycznia 2025.,
do czytań: Hbr 2,14–18; Mk 1,29–39
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Ponieważ dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i Jezus także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy przez całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli.
Zaiste bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe. Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu.
W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę. Gorączka ją opuściła i usługiwała im.
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.
Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: „Wszyscy Cię szukają”.
Lecz On rzekł do nich: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem”. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
Kiedy tak słuchamy – w kolejne dni pierwszego tygodnia Okresu zwykłego – kolejnych fragmentów Listu do Hebrajczyków, to mamy wrażenie, że Autor chce nam na wszelkie sposoby wytłumaczyć przyjście Jezusa na świat i Jego misję, Jego działanie, Jego zbawcze dzieło. Odnosimy jednak chyba wrażenie, że za każdym razem – chociaż za pomocą różnych obrazów i różnych stwierdzeń – mówi nam ciągle o tym samym!
Ale może to dobrze, bo porusza tematykę naprawdę bardzo trudną, tajemniczą, wielowątkową, stąd może jego troska, żebyśmy jak najlepiej to wszystko zrozumieli. I oto dzisiaj słyszymy, że ponieważ dzieci uczestniczą we krwi i ciele, dlatego i Jezus także bez żadnej różnicy stał się ich uczestnikiem, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła, i aby uwolnić tych wszystkich, którzy przez całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli.
Wyjaśnijmy, że stwierdzenie: uczestniczą we krwi i ciele – oznacza tyle, że są po prostu ludźmi. Mają ciało i krew, są cieleśni. Dla nas, ludzi, to w pełni oczywiste. Ale nie dla Syna Bożego, który będąc Bogiem, posiadał postać duchową, a właśnie dla nas stał się człowiekiem, czyli «uczestnikiem ciała i krwi». Po co?
A po to, aby przez śmierć pokonać tego, który dzierżył władzę nad śmiercią, to jest diabła. Czyli, aby w ten sposób móc złożyć ofiarę ze swego życia, czyli móc cierpieć i oddać życie, a potem zmartwychwstać – i w ten sposób dokonać naszego odkupienia, czyli spłacić Ojcu Niebieskiemu dług, jaki my zaciągnęliśmy naszymi grzechami, odpokutować za nasze grzechy! Bo gdyby pozostał w postaci duchowej, nie byłby osiągalny dla tych, którzy Go mieli pojmać, skazać i ukrzyżować. Nie mógłby więc złożyć swojej Ofiary.
Dlatego stał się człowiekiem, stał się – by użyć stwierdzenia Autora biblijnego – «uczestnikiem ciała i krwi», i to w sposób jak najbardziej świadomy i celowy, aby wziąć na siebie cierpienie i tak uratować nas przed karą, która należała się nam, ludziom, za nasze grzechy. Jest to naprawdę niezwykła nowina, niezwykła tajemnica, wyjątkowa sprawa, nadzwyczajna miłość Boga do każdego z nas, ludzi. Chyba nawet możemy powiedzieć, iż ta postawa Jezusa i ta Jego dyspozycyjność – gotowość, a nawet chęć przyjęcia cierpienia – jest dla nas wręcz szokująca!
Autor Listu do Hebrajczyków dalej nam to tłumaczy tak: Zaiste bowiem nie aniołów przygarnia, ale przygarnia potomstwo Abrahamowe. Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu.
Właśnie, pod każdym względem upodobnił się do nas – oczywiście, z wyjątkiem grzechu. Bo w tym akurat nie. Ale we wszystkim innym – tak, o czym też mowa była w poprzednich fragmentach tegoż Listu, które my słyszeliśmy wczoraj i przedwczoraj. Jezus stał się Arcykapłanem, który złożył Ofiarę, ale stał się też samą Ofiarą, bo złożył samego siebie w darze Bogu. Autor biblijny dopowiada w tej sprawie jeszcze takie słowa o Jezusie: W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom.
Tak, Jezus wszedł bardzo głęboko w realia życia człowieka, dlatego – cytując znane powiedzenie – nic, co ludzkie, nie było Mu obce. Nie było, bo On sam to wszystko, co ludzkie, osobiście przeżył i na sobie samym doświadczył. Dlatego naprawdę dobrze nas rozumie – i to we wszystkim! I tylko On może nam w każdej sprawie przyjść ze skuteczną pomocą.
Tak, jak przyszedł z pomocą tym, o których mowa w dzisiejszej Ewangelii, szczególnie w słowach: Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest.
Stąd też trudno się dziwić, że usłyszał od swoich Apostołów informację: Wszyscy Cię szukają! Oczywiście, bo któż nie szukałby uzdrowiciela i cudotwórcy, kiedy się pomyśli, ileż to na świecie jest jeszcze do uzdrowienia i ileż cudów ludzie wypatrują.
Natomiast to stwierdzenie, które z całym przekonaniem możemy dziś uznać ze najważniejszą myślą całej liturgii, wyraża chyba coś więcej, niż tylko to, co odbieramy w sposób dosłowny. Czyli nie tylko to, że tamci ludzie, poruszeni dokonanymi uzdrowieniami, tak fizycznie szukali Jezusa, bo chcieli więcej.
To zdanie wyraża także duchowe, wewnętrzne nastawienie całej ludzkości – może nie zawsze do końca uświadomione – iż my wszyscy, tak często pogubieni w tym poplątanym świecie i schorowani na ciele, a częściej jeszcze na duszy, naprawdę szukamy Jezusa! Nawet ci, którzy się od Niego odżegnują, uważają się za niewierzących, czy jeszcze co innego mówią lub myślą. Wszyscy, tak naprawdę wszyscy – szukamy Jezusa!
A może lepiej powiedzieć: wszyscy – tak naprawdę! – potrzebujemy Jezusa! Bardzo Go potrzebujemy! Bo skoro On stał się «uczestnikiem ciała i krwi», czyli wszedł w nasze ludzkie realia i podzielił z nami nasz ludzki los, to właśnie po to, aby nam pomóc w dźwiganiu tego losu. Nam wszystkim! Dlatego naprawdę my wszyscy – wszyscy bez wyjątku! – potrzebujemy Jezusa!
A czy szukamy? A to już jest pytanie, na które każda i każdy z nas musi sobie odpowiedzieć sam…