Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Ksiądz Leszek Mućka, z którym znamy się od bardzo dawna;
►Ksiądz Jan Miedzianowski, mój Kolega z Roku Święceń, Misjonarz w Peru;
►Magda Sosnowska – Osoba, z którą znam się od czasów mojego zamieszkania i posługi w Wojcieszkowie, w czasie moich studiów na KUL.
Imieniny natomiast przeżywa Siostra Laura Wysocka, Benedyktynka – Misjonarka, z którą tak świetnie współpracowało mi się w czasie zamieszkania i posługi w Trąbkach.
Wszystkim świętującym życzę jak najodważniejszego składania siebie w darze Bogu i drugiemu człowiekowi, o czym więcej w rozważaniau. Zapewniam o modlitwie!
Naszą serdeczną modlitwą otaczamy także Babcie i Dziadków, prosząc dla żyjących o Boże błogosławieństwo, a dla żyjących już u Pana – o radość wieczną!
A u nas dzisiaj – jak w każdą środę, o godzinie 19:00 – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Po niej zaś – adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy, do godziny 21:00. Wcześniej zaś, bo od 10:00 do 15:00 – dyżur na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych, czyli w gmachu przy ulicy 3 Maja.
A oto świadectwo Alumna drugiego roku Wyższego Seminarium Diecezji warszawko – praskiej, którym jest Ilia Fedij, Autor kilku rozważań na naszym forum, były Lektor w Parafii Księdza Marka, a potem – przez rok – Student Uniwersytetu w Siedlcach i Uczestnik Duszpasterstwa Akademickiego GAUDEAMUS. Oto Jego wypowiedź:
https://youtube.com/watch?v=seenQsCXUUU&feature=shared
Bardzo dziękuję Wiesi, że już wczoraj, w swoim komentarzu, wskazała nam na ten materiał. Zachęcam zatem do uważnego wysłuchania, przemyślenia i skomentowania tegoż świadectwa! A samemu Ilii dziękuję za dobre słowo…
Teraz już zapraszam do refleksji nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zachęcam do znalezienia tego jednego przesłania, z jakim Pan zwraca się do każdej i każdego z nas indywidualnie. Niech Duch Święty będzie nam w tym światłem i natchnieniem!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 2 Tygodnia zwykłego, rok I,
22 stycznia 2025.,
do czytań: Hbr 7,1–3.15–17; Mk 3,1–6
CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia: Jezus jest arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka. Ten to Melchizedek, król Szalemu, kapłan Boga Najwyższego, wyszedł na spotkanie Abrahama, wracającego po rozgromieniu królów, i udzielił mu błogosławieństwa. Jemu Abraham także wydzielił dziesięcinę z wszystkiego łupu. Imię jego najpierw oznacza króla sprawiedliwości, a następnie także króla Szalemu, to jest Króla Pokoju. Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje kapłanem na zawsze.
Jest to jeszcze bardziej oczywiste i wskutek tego, że na podobieństwo Melchizedeka występuje inny kapłan, który stał się takim nie według przepisu prawa cielesnego, ale według siły niezniszczalnego życia. Dane Mu jest bowiem takie świadectwo: „Ty jesteś kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.
On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”. A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Wyciągnął i ręka jego stała się znów zdrowa.
A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.
Tak naprawdę, niewiele możemy powiedzieć o Melchizedeku, którego dziś wspomina Autor Listu do Hebrajczyków. Jeżeli zajrzymy do Starego Testamentu, to przekonamy się, że jest on wspomniany właściwie tylko raz – w momencie, kiedy wyszedł naprzeciw Abrahama (wtedy jeszcze Abrama), wracającego ze zwycięskiej wojny z Kedorlaomerem, królem Elamu. Melchizedek wyszedł z chlebem i winem w ręku – o czym zresztą dzisiaj mamy wzmiankę – i błogosławił Boga za wielkie rzeczy, jakich dokonał On przez Abrama.
I właśnie ta charakterystyka owego kapłana i jednocześnie króla Szalemu, z jaką mamy dzisiaj do czynienia, chyba najlepiej opisuje jego samego i jego misję: Imię jego najpierw oznacza króla sprawiedliwości, a następnie także króla Szalemu, to jest Króla Pokoju. Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje kapłanem na zawsze.
Oczywiście, nie dlatego jest on bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia, że pojawił się na tym świecie, niczym gwiazdka z nieba, która spadła niespodziewanie, ale dlatego, że po prostu nic o nim nie wiemy więcej, poza tym, co nam podaje Stary Testament, w Księdze Rodzaju, gdzie poświęca się mu jedynie trzy wersy.
Swoją drogą, to też jest znamienne i symboliczne, jeśli wziąć pod uwagę biblijną symbolikę liczb. Bo to oznacza, że te trzy wersy, to jest całość wiadomości o tym w sumie bardzo ciekawym i poniekąd niezwykłym człowieku, jakie mamy do dyspozycji i jakie mają nam wystarczyć. Bo to, co najważniejsze, w tych trzech wersach zostało podane.
Widzimy natomiast, że jego osoba jest na tyle znacząca dla historii zbawienia, że jest wspominana także w Nowym Testamencie, a tak naprawdę – wspominana jest cały czas w Kościele Chrystusowym, bo kiedy sprawowana jest Najświętsza Ofiara i na ołtarzach całego świata składa się chleb i wino, które mają się stać Ciałem i Krwią Jezusa Chrystusa, to przecież trudno nie wspomnieć wówczas tego, który przed wiekami właśnie chleb i wino przyniósł w darze, na cześć Boga.
A ta skąpa ilość informacji o nim samym ma nas skłonić do refleksji, że właściwie istotą jego życia, celem i sensem jego życia, było owo kapłaństwo, mocą którego dokonał tak znaczącego i zapamiętanego na wieki gestu. Wszystko, co było przedtem i potem w jego życiu – było nakierowane na ten moment i w ogóle: na jego misję kapłańską, tak wyjątkową, specyficzną i jedyną w swoim rodzaju.
I w tym podobny był on do Jezusa Chrystusa, o czym zresztą Autor Listu do Hebrajczyków mówi w zacytowanym już zdaniu, iż jest on upodobniony […] do Syna Bożego, pozostaje kapłanem na zawsze. Zresztą, w dalszej części pierwszego czytania słyszymy: Jest to jeszcze bardziej oczywiste i wskutek tego, że na podobieństwo Melchizedeka występuje inny kapłan, który stał się takim nie według przepisu prawa cielesnego, ale według siły niezniszczalnego życia. Dane Mu jest bowiem takie świadectwo: „Ty jesteś kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”.
Właśnie, możemy chyba powiedzieć, że Melchizedek – z tą swoją tajemniczością i wyjątkowością – stał się zapowiedzią i znakiem Najwyższego Arcykapłana, Jezusa Chrystusa, który także ze swojej misji kapłańskiej uczynił jedyny sens i cel swego życia na ziemi. On po to przyszedł, aby złożyć najdoskonalszą Ofiarę i w ten sposób przyjść nam na pomoc, stawiając nas – każdego człowieka, indywidualnie, osobiście i po imieniu – w centrum swojego spojrzenia, swojego myślenia, swoich pragnień, swoich działań i swojego nauczania.
Niezwykle symbolicznie oddaje to scena z dzisiejszej Ewangelii, kiedy to – jak usłyszeliśmy – w dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Stań tu na środku”.
Jak już zapewne niejednokrotnie słyszeliśmy w różnych komentarzach i rozważaniach do tego fragmentu, owo: Stań tu na środku! – to nie tylko uwaga natury logistycznej. Owszem, w tamtym momencie taką również była, ale tymi słowami Jezus wyraził dużo więcej, niż wskazywałyby tylko same słowa. Bo wyraźnie pokazał, że naprawdę stawia człowieka – nie tylko tego, z uschłą ręką, ale każdego człowieka, ze wszystkimi jego chorobami, bólami i zmartwieniami – w centrum swojej misji! I chce go postawić w centrum wszystkich ludzkich spraw! Chce zwrócić na niego uwagę wszystkich ludzi, całego świata!
Mówiąc inaczej, bardzo chce nas przekonać do tego, abyśmy wszyscy – każdy z nas, indywidualnie, osobiście i świadomie – stawiali drugiego człowieka w centrum swoich spraw, w centrum swoich dążeń, w centrum swoich pragnień, w centrum swoich myśli, słów i działań. I abyśmy – tak, jak Melchizedek, a potem Jezus – z ofiarowania siebie Bogu i drugiemu człowiekowi uczynili jedyny sens naszego życia! Aby nie było w nas niczego, co by nie było takim całościowym ofiarowaniem, totalnym darem z siebie – dla Boga i dla dobra człowieka. Abyśmy coraz bardziej kształtowali w sobie postawę daru – daru totalnego, całkowitego, bez pozostawienia sobie czegokolwiek…
O, to bardzo trudne – z pewnością! I wyjątkowo dzisiaj „nie na czasie”! Bo dzisiaj wielu czyni całym sensem i celem swego życia właśnie zyskanie jak najwięcej dla siebie, wspięcie się jak najwyżej i zrealizowanie siebie jak najpełniej. I… niech tak będzie! Naprawdę!
Ale pod warunkiem, że drogą do osiągnięcia tego będzie właśnie całościowe oddanie siebie. Bo to właśnie wtedy człowiek najwięcej zyskuje, najwyżej się wspina i najbardziej się spełnia.