Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wypada trzynasta rocznica powstania bloga Księdza Marka: https://www.verbum-christi.com/ Serdecznie gratuluję, życząc dalszego, owocnego działania! Niech Pan obdarzy natchnieniem i otwartymi sercami i umysłami – tych, którzy to forum będą tworzyć, jak i tych, którzy będą go czytać. Wspieram modlitwą!
Pozdrawiam serdecznie ze Szklarskiej Poręby! Wczoraj bardzo dobra rozmowa – w czasie wspólnej kawy, potem w czasie wędrówki na szlaku, potem w czasie obiadu – z Alumnami: Mikołajem Soską z Archidiecezji warszawskiej oraz Alumnami Janem Kempką i Serafinem Kiełbasiewiczem z Archidiecezji poznańskiej. Jeszcze dzisiaj spotkamy się na krótko, po czym Poznaniacy już odjadą do siebie.
Ja natomiast będę sprawował Mszę Świętą o 18:00, w zastępstwie za Księdza Proboszcza, z homilią Księdza Dawida z Diecezji koszalińsko – kołobrzeskiej, który także dzisiaj ostatni raz będzie ze mną koncelebrował, głosząc homilię, bo w sobotę rano wyjeżdża. A poza tym – może uda mi się wybrać na mój szlak i pomedytować…
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Duchu Święty – bądź światłem i natchnieniem!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Piątek 6 Tygodnia zwykłego, rok I,
21 lutego 2025.,
do czytań: Rdz 11,1–9; Mk 8,34–9,1
CZYTANIE Z KSIĘGI RODZAJU:
Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa. A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam zamieszkali.
I mówili jeden do drugiego: „Chodźcie, wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu”. A gdy już mieli cegłę zamiast kamieni i smołę zamiast zaprawy murarskiej, rzekli: „Chodźcie, zbudujmy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi”.
A Pan zstępując z nieba, aby zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie, rzekł: „Są oni jednym ludem i mają wszyscy jedną mowę i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem na przyszłość nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego!”
W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta. Dlatego to nazwano je Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.
Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?
Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi”.
Mówił także do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy”.
Chociaż wydarzenia, opisane w pierwszym dzisiejszym czytaniu, mają swoje odnośniki w historii – może nie w sposób dosłowny, bo takiej wieży, o jakiej dziś mowa, wprost nie wznoszono, ale wznoszono potężne budowle i wielkie miasta – to jednak całość tego dzisiejszego opisu wydaje się trącić nieco baśnią, nieco pewnym skrótem myślowym – żeby nie powiedzieć: infantylizmem lub schematyzmem.
Bo co znaczy stwierdzenie: Mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, czyli jednakowe słowa. A gdy wędrowali ze wschodu, napotkali równinę w kraju Szinear i tam zamieszkali. Po pierwsze: Co w tym złego, że mieszkańcy całej ziemi mieli jedną mowę, jednolite słowa? Po drugie: Jak się ma pierwsze zdanie do drugiego? Po trzecie: Jak mieszkańcy całej ziemi mogli wędrować z miejsca na miejsce i nagle zamieszkać na jednej równinie, którą równie nagle napotkali?
I wreszcie to błyskawiczne postanowienie: Chodźcie, wyrabiajmy cegłę i wypalmy ją w ogniu. A zaraz potem: Chodźcie, zbudujmy sobie miasto i wieżę, której wierzchołek będzie sięgał nieba, i w ten sposób uczynimy sobie znak, abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi. Jak niby miałaby wyglądać taka wieża?… Moglibyśmy mnożyć tego typu pytania, a nawet uśmiechać się, poszukując odpowiedzi. Albo ich nawet nie poszukując, tylko całą historię umieścić gdzieś w lamusie, wśród innych opowiadań nierzeczywistych.
Tak byłoby, gdybyśmy dosłownie mieli odczytywać cały ten opis. Ale przecież tak z reguły nie odczytujemy opisów biblijnych, natomiast uwzględniamy kontekst kulturowy, w jakim dane pismo powstało i – nade wszystko – odkrywamy myśl, przesłanie, naukę, jaką niesie… A tym zasadniczym przesłaniem nie jest tutaj potępienie tego, że ludzie mówili jednym językiem, albo jakaś trudna do zrozumienia satysfakcja Boga z tego, że ludziom pomieszał języki, rozwalił im budowaną przez nich tak wytrwale wieżę, a teraz siedzi sobie w Niebie i cieszy się z tego, że się nie mogą porozumieć (nawet, jeśli mówią tym samym językiem…) i plączą się po świecie, nie mogąc się ze sobą zjednoczyć. Nie, to nie tak. A jak?
A tak właśnie, że to ludzie sami – bez specjalnej interwencji Boga – stwarzają sobie problemy i sami się od siebie separują, i sami przestają się rozumieć, jeżeli wszystkie starania w celu wzajemnego zjednoczenia lub porozumienia podejmują wbrew Bogu, lub poza Nim… I kiedy budują wieże własnej pychy, wygórowanych ambicji, wprost sprzeciwiających się Bogu! I jeżeli w ogóle cokolwiek w swoim życiu budują lub tworzą poza Bogiem – to coś nie ma szans się ostać! Z samej natury rzeczy! Nawet, jeżeli ma pozory dobra, na przykład – pozory pomocy chorym dzieciom.
I nie dlatego tak jest, że Bóg jest mściwy albo rozkapryszony, domagając się dla siebie oznak nadzwyczajnego szacunku na każdym kroku. Bogu należy się nasz szacunek, a wręcz miłość i uwielbienie z naszej strony, ale nie dlatego, że tylko tak możemy zaspokoić Jego żądzę władzy nad nami, ale dlatego, że tylko On tak naprawdę chce naszego dobra i tylko On tak naprawdę wie, jak to dobro naprawdę osiągnąć. Nikt, kto chce tworzyć jakiekolwiek trwałe i prawdziwe dobro bez Boga lub poza Bogiem – niczego nie osiągnie.
Podkreślmy: mówimy o trwałym i prawdziwym dobru, a nie o tanim świecidełku. Prawdziwe dobro – w tym prawdziwą i trwałą jedność między ludźmi – można osiągnąć tylko z Bogiem i w Jego imię, w posłuszeństwie Jego nauce. Dlatego z góry skazane są na niepowodzenie wszelkie machinacje i układy polityczne, a nawet wszelkie, czysto ludzkie i czysto polityczne, rokowania pokojowe i działania rozjemcze, podejmowane przez wielkich tego świata, ale oparte tylko na ich staraniach, na ich układach, na ich negocjacjach – często także na ich korzyściach – a pomijające Boga w tym wszystkim. Nic trwałego – żeby to jeszcze raz powtórzyć i w sercu sobie zapisać – nie da się w ten sposób osiągnąć i zbudować. I okaże się to wcześniej lub później. A najczęściej: wcześniej, niż później.
Bo prawdziwe i trwałe dobro buduje się tak: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?
Właśnie, jaką korzyść osiągnie człowiek, jeśli nawet najwyższą wieżę zbuduje, albo jakiś wielki gmach, sięgający niemalże nieba – nie dosłownie, ale w sensie bardzo wygórowanych ambicji i mniemania o sobie – i będzie na zewnątrz, przed ludźmi, błyszczał blaskiem własnej chwały i własnego splendoru, a nie będzie w nim nic z Boga?… Cóż z takiego blasku?
Takim właśnie świecą najczęściej owe medialne gwiazdy, od których roi się na pierwszych stronach brukowców, a więc ludzie znani z tego, że są znani – bo gdzieś tam zagrali w jakimś jednym czy drugim filmie, czy wystąpili na scenie – i już wydaje się im, że są panami świata i że swoim blaskiem cały świat olśniewają, a tak naprawdę często wewnętrznie są puści, a wręcz zdeprawowani, żyjąc w którymś tam z kolei związku i mając dzieci z tyloma partnerami lub partnerkami, że już sami się ich doliczyć nie mogą… Może to trochę przerysowany obraz, ale czy aż tak bardzo?… Błyszczące na zewnątrz – moralne wraki! Takie właśnie współczesne wieże Babel!
Ale to tak naprawdę grozi każdej i każdemu z nas, jeżeli kiedykolwiek cokolwiek zechcemy zdobywać wyłącznie dla siebie, budując wyłącznie na sobie. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę? Zbuduje nawet największą wieżę własnych osiągnięć, a pozostanie mały, mizerny, mierny…
Ileż tej małości i miernoty – nierzadko podłości – mamy we współczesnym świecie, przy zachowywaniu oczywiście pozorów wielkości i najwyższym mniemaniu o sobie! Ileż takich postaw odnajdujemy wokół nas! Ileż takich skłonności… odkrywamy w sobie samych… Żeby tylko coś znaczyć, żeby zaistnieć przed ludźmi – za wszelką cenę! Cóż [jednak] za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? […] Cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?…
Codziennie czytam blog „Verbum Christi” ks. Marka. Czasami zostawiam tam komentarze.
Słucham również jego refleksji wideo na YouTube w języku rosyjskim i polskim.
Refleksje wideo i blogowanie wzajemnie się uzupełniają
Verbum Christi -Vebrum caro factum est.
Słowo Chrystusa – Słowo, które stało się ciałem.
Codziennie, najlepiej jak potrafię, realizuję intencje zasugerowane na końcu refleksji wideo. Mam duży notatnik, w którym refleksyjnie zapisuję ich realizację.
O, proszę! Gratuluję! Jak najwięcej takich Czytelników!
xJ
„„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je.”
Jezu , mówisz otwarcie i bez ogródek, że mam nieść „Swój” krzyż, gdy chcę iść za Tobą, do Ciebie. Ceną życia wiecznego, jest oddać życie ziemskie, doczesne, jest wyrzeczenie się tego świata, czyli „Życie za życie”. Nie ma innej drogi, nie ma drogi na skróty. Nasza droga to ; odczytywanie woli Bożej i jej wypełnianie. Są upadki, ale zostawiłeś Jezu ratunek. Zostawiłeś Słowo, zostawiłeś Sakramenty. Jesteś przykładem Miłości, jesteś Miłością! Twój przyjęty Krzyż jest dla mnie wystarczającym dowodem Twojej Miłości. Dziękuję Ci Jezu.
Tak, nie ma innej drogi do Nieba, innych schodów do Nieba, innej drabiny do Nieba – jak krzyż!
xJ