Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Piotr Kalbarczyk – Lektor z Parafii Samogoszcz, Członek FORMACJI «SPE SALVI», Człowiek bardzo otwarty, życzliwy i pogodny;
►Kinga Kaltenberg – należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Życzę Obojgu bezmiaru Bożej mądrości, o której dzisiaj w Słowie i w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!
I modlę się także – i Was proszę! – o modlitwę o pokój na świecie, o pokój w ludzkich sercach, w rocznicę rozpoczęcia wojny na Ukrainie.
I modlę się – i Was proszę – o modlitwę za Papieża Franciszka!
A ja dzisiaj – jak w taki zwykły, roboczy poniedziałek – odwiedzę wszystkie Wydziały i Akademiki, gdzie rozmieszczę Ogłoszenia naszego Duszpasterstwa, a potem zamierzam odwiedzić Matkę Bożą w Kodniu, a potem – Dom rodzinny.
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 7 Tygodnia zwykłego, rok I,
24 lutego 2025.,
do czytań: Syr 1,1–10; Mk 9,14–29
POCZĄTEK KSIĘGI SYRACYDESA:
Cała Mądrość od Boga pochodzi, jest z Nim na wieki.
Piasek morski, krople deszczu i dni wieczności któż może policzyć? Wysokość nieba, szerokość ziemi, przepaść i mądrość któż zbadać potrafi?
Jako pierwsza przed wszystkim stworzona została mądrość, rozum roztropności od wieków.
Korzeń mądrości komuż się objawił, a dzieła jej wszechstronnej umiejętności któż poznał?
Jest jeden mądry, co bardzo lękiem przejmuje, siedzący na swym tronie.
To Pan ją stworzył, przejrzał, policzył i wylał na wszystkie swe dzieła, na wszystkie stworzenia według swego daru, a tych, co Go miłują, hojnie nią wyposażył.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy Jezus z Piotrem, Jakubem i Janem zstąpił z góry i przyszedł do uczniów, ujrzał wielki tłum wokół nich i uczonych w Piśmie, którzy rozprawiali z nimi. Skoro Go zobaczyli, zaraz podziw ogarnął cały tłum i przybiegając, witali Go. On ich zapytał: „O czym rozprawiacie z nimi?”
Odpowiedział Mu jeden z tłumu: „Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli”.
On zaś rzekł do nich: „O plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie go do Mnie”. I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach.
Jezus zapytał ojca: „Od jak dawna to mu się zdarza?”
Ten zaś odrzekł: „Od dzieciństwa. I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam”.
Jezus mu odrzekł: „Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy”.
Natychmiast ojciec chłopca zawołał: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!”
A Jezus widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: „Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i nie wchodź więcej w niego”. A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: „On umarł”. Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał.
Gdy przyszedł do domu, uczniowie pytali Go na osobności: „Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?” Rzekł im: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem”.
Czym tak naprawdę jest mądrość – ta Boża mądrość? Zgłębiamy różne teksty – jak chociażby dzisiaj, w pierwszym czytaniu, z Księgi Syracydesa, ale i w innych Księgach Starego Testamentu, w tym także: w Księdze Mądrości – i widzimy, że przybiera ona różne postaci i kształty. Czasami jest wręcz bytem osobowym, czasami jakimś bytem zmaterializowanym, na pewno jest dziełem Boga, a wręcz Bogiem samym!
To Bóg sam jest pełnią mądrości, jak na to wyraźnie wskazują słowa: Jest jeden mądry, co bardzo lękiem przejmuje, siedzący na swym tronie. To Pan ją stworzył, przejrzał, policzył i wylał na wszystkie swe dzieła, na wszystkie stworzenia według swego daru, a tych, co Go miłują, hojnie nią wyposażył.
Zatem, to Bóg jest Pełnią mądrości – i Stwórcą mądrości, Dawcą mądrości. Daje ją tym – jak słyszymy – którzy Go miłują. Takich właśnie obdarza nią hojnie! Jak słyszymy bowiem, jedynym warunkiem otrzymania tego daru jest miłość do Boga. Nie ma innych warunków do spełnienia, nie trzeba się niczym specjalnie wykazywać, aby na nią zasłużyć. Trzeba otworzyć serce, bo tylko takie serce Bóg napełni swoją mądrością.
Jest przeto owa mądrość – jeśli dalej szukamy określenia, czym jest – jakimś wielkim dobrem, jakimś wielkim duchowym darem. Oczywiście, na kartach Pisma Świętego znajdziemy więcej prób określenia, czym owa prawdziwa mądrość jest i jak funkcjonuje, jak i czym się objawia – i jak funkcjonują i postępują ci, którzy są nią obdarowani. Czy do nich należy ojciec chłopca, którego syn miał w sobie ducha niemego, o czym słyszymy w dzisiejszej Ewangelii?
Zapewne, bardzo dobrym krokiem z jego strony był ten krok, jaki wraz ze swoim synem uczynił w kierunku Jezusa. Bo jakoś dobrze wyczuł, że tylko Jezus jest w stanie mu pomóc. Chociaż jego dialog z Jezusem znamionuje pewne dojrzewanie do właściwego poziomu wiary. Podobnie, jak i dojrzewanie do wiary i właściwego spojrzenia na całą sprawę przez samych Apostołów.
Jeszcze raz wsłuchajmy się w przebieg całego wydarzenia: „Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Ten gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli”. On zaś rzekł do nich: „O plemię niewierne, dopóki mam być z wami? Dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie go do Mnie”. I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz począł szarpać chłopca, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach. Jezus zapytał ojca: „Od jak dawna to mu się zdarza?” Ten zaś odrzekł: „Od dzieciństwa. I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam”. Jezus mu odrzekł: „Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy”. Natychmiast ojciec chłopca zawołał: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!”
Czy zauważamy te wielorakie – by je tak określić – zwroty akcji? Najpierw ojciec przyprowadza chłopca i prosi o pomoc. Okazuje się, że Apostołowie nie byli w stanie tej pomocy udzielić. Czemu? Właśnie… Potem Jezus jakby użala się, jakby narzeka na wszystkich wokół z powodu braku ich wiary. Swoją drogą, bardzo ciekawe jest to stwierdzenie o znoszeniu ciężaru niewiary tych, wśród których przyszło Mu żyć na ziemi. Wyraża ono bowiem swoiste zniecierpliwienie Jezusa tym, że tej wiary u ludzi jest wciąż tak mało, a w oczekiwaniu na cuda bardziej widać pogoń za sensacją, niż pragnienie pogłębienia wiary!
Jak się miało za chwilę okazać, do tych niedowiarków tak naprawdę zaliczał się sam ojciec, skoro z jednej strony prosił Jezusa o pomoc, z drugiej jednak – uczynił to zastrzeżenie: Jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam. Słyszeliśmy, jak Jezus zareagował. A wówczas ojciec natychmiast poprawił się, skorygował swoje spojrzenie – i już nic nie stanęło na przeszkodzie, aby Ten, który mógł nie tylko „co”, ale mógł wszystko – rzeczywiście dokonał cudu uzdrowienia. Kiedy tylko ojciec naprawdę uwierzył.
Oczywiście, na tyle, na ile był w stanie uwierzyć – w tym momencie. Możemy przypuszczać, że od tego momentu ta jego wiara tylko i wyłącznie wzrastała, chociaż może napotykała jeszcze na wahania i zawirowania – tak, jak to się działo w przypadku Apostołów, którzy także dojrzewali do jej pełni, o czym świadczy ten epizod z dzisiejszej Ewangelii: Gdy przyszedł do domu, uczniowie pytali Go na osobności: „Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić?” Rzekł im: „Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem”.
To bardzo ciekawe stwierdzenie, na którym Kościół bazuje od dwóch tysięcy lat, zachęcając wiernych do łączenia modlitwy z postem, rozumianym jako jakikolwiek konkretny dar z siebie – jakiś dobry uczynek, poświęcenie lub wyrzeczenie; jakiś wysiłek – który człowieka cokolwiek albo i dużo kosztuje, a który on sam ofiaruje w jakiejś konkretnej intencji.
Zatem, nie chodzi tu tylko o niejedzenie mięsa w piątek, albo cukierków w Wielkim Poście. Tu chodzi o jakieś osobiste ofiarowanie Bogu siebie – czegoś z siebie – w połączeniu z modlitwą i z dobrą intencją. Na pewno, to bardzo dobry i skuteczny sposób na kształtowanie w sobie postawy mądrości – tej prawdziwej, pochodzącej od Boga. Tej, którą On sam jest. A która – jak widzimy – jakoś bardzo mocno związana jest wiarą.
A może jest właśnie samą wiarą?… Z pewnością tak! Bo ten, kto wierzy Jezusowi – mocno i szczerze, i bez żadnych zastrzeżeń – jest człowiekiem bardzo mądrym!