Oto Ja stwarzam…

O

Szczęść Boże! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Kamila Malinowska, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Pan Jej we wszystkim błogosławi! Wspieram modlitwą!

A u mnie dzisiaj – jak to w poniedziałek: najpierw rozwiezienie Ogłoszeń duszpasterskich na Wydziały i do Akademików, a potem przejazd do Kodnia, gdzie będę – jak zawsze – rozmawiał z Matką o Was i o Waszych sprawach!

A potem przejazd do mojej rodzinnej Parafii Chrystusa Miłosiernego w Białej Podlaskiej – Sanktuarium Bożego Miłosierdzia – gdzie o 18:00 odprawię Mszę Świętą w intencji posługi Księdza Marka na Syberii, a szczególnie: rozwiązania trudnej sprawy procesu sądowego, który ma się odbyć jutro. Proszę Wszystkich o duchową łączność, a kto może – o obecność na tej Mszy Świętej. Za wszelkie wsparcie tej ważnej sprawy – i całej posługi Księdza Marka – bardzo dziękuję! I odwzajemniam moją modlitwą!

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Wzywajmy zatem Ducha Świętego, aby pomógł nam odkryć to jedno, konkretne przesłanie, z jakim Pan do każdej i każdego z nas – osobiście do mnie – się zwraca.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek 4 Tygodnia Wielkiego Postu,

31 marca 2022., 

do czytań: Iz 65,17–21; J 4,43–54

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

To mówi Pan: „Oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię; nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą.

Przeciwnie, będzie radość i wesele na zawsze z tego, co Ja stworzę; bo oto Ja uczynię z Jerozolimy «Wesele» i z jej ludu «Radość». Rozweselę się z Jerozolimy i rozraduję się z jej ludu. Już się nie usłyszy w niej odgłosów płaczu ni krzyku narzekania.

Nie będzie już w niej niemowlęcia, mającego żyć tylko kilka dni, ani starca, który by nie dopełnił swych lat; bo najmłodszy umrze jako stuletni, a nie osiągnąć stu lat będzie znakiem klątwy. Zbudują domy i mieszkać w nim będą, zasadzą winnice i będą jedli z nich owoce”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus wyszedł z Samarii i udał się do Galilei. Jezus wprawdzie sam stwierdził, że prorok nie doznaje czci we własnej ojczyźnie. Kiedy jednak przybył do Galilei, Galilejczycy przyjęli Go, ponieważ widzieli wszystko, co uczynił w Jerozolimie w czasie świąt. I oni bowiem przybyli na święto.

Następnie przybył powtórnie do Kany Galilejskiej, gdzie przedtem przemienił wodę w wino. A w Kafarnaum mieszkał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna: był on bowiem już umierający.

Jezus rzekł do niego: „Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie”.

Powiedział do Niego urzędnik królewski: „Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko”.

Rzekł do niego Jezus: „Idź, syn twój żyje”. Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i szedł z powrotem.

A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, o której mu się polepszyło. Rzekli mu: „Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka”. Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, o której Jezus rzekł do niego: „Syn twój żyje”. I uwierzył on sam i cała jego rodzina.

Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei.

W pierwszym czytaniu słyszymy dzisiaj – już na początku – bardzo pocieszające i optymistyczne zdanie: Oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię; nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą.

A potem – konkretne przejawy tego odnowienia, tej «nowego nieba i nowej ziemi», jak chociażby: będzie radość i wesele na zawsze z tego, co Ja stworzę; bo oto Ja uczynię z Jerozolimy «Wesele» i z jej ludu «Radość». Rozweselę się z Jerozolimy i rozraduję się z jej ludu. Już się nie usłyszy w niej odgłosów płaczu ni krzyku narzekania.

A tak jeszcze bardziej konkretnie: Nie będzie już w niej niemowlęcia, mającego żyć tylko kilka dni, ani starca, który by nie dopełnił swych lat; bo najmłodszy umrze jako stuletni, a nie osiągnąć stu lat będzie znakiem klątwy. Zbudują domy i mieszkać w nim będą, zasadzą winnice i będą jedli z nich owoce.

Słuchamy tego i zastanawiamy się, czy taki stan rzeczy jest w ogóle możliwy na tym świecie? Bo to wygląda tak, jakby już miało nigdy nie być cierpienia, a tylko jedna wielka sielanka, ogólna beztroska i taka szczęśliwość, która możliwa jest jedynie w baśniach! O czym zatem mówimy? Czy możemy dosłownie, „jeden do jednego” przenosić te obrazy na naszą rzeczywistość i oczekiwać natychmiastowego – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – rozwiązania wszystkich naszych problemów?

Jak się pewnie domyślamy – nie o to chodzi. Bo Biblia to nie jest księga „baśni tysiąca i jednej nocy”, ale to list Boga do ludzi, to Księga życia – i to „życia”, rozumianego we wszystkich możliwych aspektach. A zatem, nie tylko życia wiecznego, ale i tego życia doczesnego – jego kształtu. I jeżeli dzisiaj zastanawiamy się nad tym, jak rozumieć te zapowiedzi, które zostały tu wypowiedziane – i czy w ogóle w nie wierzyć – to niech argumentem przekonującym będą dla nas pierwsze słowa pierwszego zdania: Oto Ja stwarzam…

Słowa te wypowiedział sam Bóg. A skoro tak, to my, wierzący, przyjmujemy je jako argument ostateczny: Pan to sprawi. A to znaczy, że to się na pewno dokona, ale to również znaczy, że On będzie dobrze wiedział, jak to ma się dokonać. Jak zrealizować te słowa, jak faktycznie wprowadzić tę harmonię we wzajemnych relacjach Nieba z ziemią oraz we wzajemnych relacjach międzyludzkich. Czy możliwym jest, aby dokonało się tak dosłownie zaprowadzenie takiej szczęśliwości, jedności i zgody, o jakich jest tu mowa?

Czemu nie? Wydarzenie, opisane w dzisiejszej Ewangelii, pokazuje wyraźnie, że Pan może udzielać różnych darów, także tych najbardziej – by się tak wyrazić – rozumianych dosłownie. Czyli takich, jaki dzisiaj otrzymał pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Tak go określa Ewangelista. Zauważmy, że człowiek ten otrzymał to, o co prosił, czyli uzdrowienie syna. I – co ciekawe – otrzymał to niejako na kredyt, bo najpierw otrzymał, a potem uwierzył.

To znaczy, nie wiemy dokładnie, co się działo w jego sercu. Pewnie Jezus dostrzegł w nim tę wiarę wcześniej, ale my – z treści dzisiejszego czytania ewangelicznego – dowiadujemy się, że najpierw dowiedział się, że syn jego żyje, a dopiero potem uwierzył, po czym przekonał się, że wyzdrowienie nastąpiło właśnie w tym momencie, w którym Jezus powiedział, że syn żyje. A wtedy – jak słyszymy – uwierzył on sam i cała jego rodzina. Czyli niejako – uwierzył jeszcze bardziej! Uwierzył już na sto procent! Ale łaskę, o którą prosił, otrzymał rzeczywiście od razu, nawet nie musiał długo prosić. Inni prosili po wielekroć i dopiero po jakimś czasie otrzymywali, albo nawet nie otrzymywali tego, o co prosili, bo Jezus w inny sposób chciał odpowiedzieć na ich prośby. A ten tylko wspomniał – i już otrzymał. Dlaczego tak?

Odpowiedź może być tylko jedna: bo tak! Bo tak chciał Jezus, a jeżeli On tak chciał, to znaczy, że tak jest po prostu dobrze! Tak powinno być! Bo On wie, co robi i co komu, kiedy i gdzie, i jak, jest najbardziej potrzebne. To On stwarza nowe niebiosa i nową ziemię. Tak, jak On chce i jak On je rozumie. Tak było w czasach Proroka Izajasza, tak było w czasach Jezusa – i tak jest dzisiaj, w naszym życiu.

Bo na pewno jesteśmy w stanie przywołać takie wydarzenia z naszego życia, które są potwierdzeniem działania Bożej łaskawości od razu, natychmiast, od ręki! Poprosiliśmy o coś – i zaraz otrzymaliśmy. Nawet nie musieliśmy długo prosić. Może nawet nie zdążyliśmy się porządnie o to pomodlić. Innym razem długo i po wiele razy o coś prosimy – i „jak grochem o ścianę”! Nic się nie dzieje, nie otrzymujemy tego, o co prosimy, a nawet jest jakby gorzej, niż było… I cóż wtedy? Obrazić się na Boga?… Odejść od Niego?… Stracić wiarę?…

A może jednak uznać, że jeżeli On wie, co robi, kiedy daje natychmiast to, o co prosimy, to tak samo wie, kiedy nie daje od razu, albo daje później, albo daje inaczej… Może warto zaufać?… W sumie – to czemu nie zaufać? Jaki argument przemawia za tym, żeby nie zaufać – żeby przypuszczać, że Bóg się myli, albo się na nas uwziął, a może nas nie usłyszał, albo chce nam zrobić na złość i pokazać, „kto tu rządzi”? Czy jeżeli tak na spokojnie i bez emocji zastanowimy się nad tym – możemy choćby dopuścić do siebie taką myśl, że Bóg może chcieć dla nas czegoś złego?

Uwierzmy! Zaufajmy! Jeżeli On mówi: Oto Ja stwarzam…, to On naprawdę stwarza; to On wie, jak to zrobić, komu i kiedy – żeby tę naszą ziemię uczynić «nową ziemią» i żeby w ten sposób osiągnąć «nowe Niebo»!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.