Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rozpoczyna się KONKLAWE. W obliczu różnych medialnych spekulacji i „jedynie słusznych” opinii bardzo serdecznie zachęcam do spokojnej lektury – najlepiej w całości, albo wybranych fragmentów tego oto dokumentu Jana Pawła II:
https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/konstytucje/universi_dominici_22021996.html
Jest to Konstytucja apostolska Jana Pawła II, regulująca całościowo przebieg samego KONKLAWE, przygotowania do niego i wszystko, co po nim. Wydaje mi się, że język tego dokumentu nie powinien nikomu sprawić trudności, gdyż jest bardzo konkretny i powiedzielibyśmy taki… roboczy, praktyczny. To nie jest jakaś wielka teologia. Zachęcam do lektury!
Ale przede wszystkim – proszę, ale to bardzo, bardzo serdecznie, o modlitwę w intencji wyboru katolickiego Papieża dla Świętego Kościoła Rzymskokatolickiego! Ja za chwilę odprawię Mszę Świętą w tej intencji i będę się modlił aż do momentu wyboru nowego Ojca Świętego. A potem – za Niego. Połączmy się w tej modlitwie!
Na dzisiaj zaś – zachęcam do obejrzenia w TELEWIZJI TRWAM – transmisji ze Mszy Świętej, rozpoczynającej KONKLAWE, o godzinie 10:00, a potem o 16:30, z rozpoczęcia już samych wyborów, w Kaplicy Sykstyńskiej.
A u nas dzisiaj – jak to w środę – o 17:00, spotkanie BANDY „CZARNEGO”. A o 19:00 Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Po niej zaś – wystawienie Najświętszego Sakramentu, nabożeństwo majowe i adoracja w ciszy, do godziny 21:00. Serdecznie zapraszam!
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, z jakim konkretnie przesłaniem Pan do mnie dzisiaj się zwraca? Duchu Święty, pomóż to odkryć!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 3 Tygodnia Wielkanocy,
7 maja 2025.,
do czytań: Dz 8,1b–8; J 6,35–40
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Po śmierci Szczepana wybuchło wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii.
Szczepana zaś pochowali ludzie pobożni z wielkim żalem.
A Szaweł niszczył Kościół, wchodząc do domów porywał mężczyzn i kobiety i wtrącał do więzienia.
Ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo.
Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do ludu: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał.
Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”.
Jak słyszymy w pierwszym czytaniu, po śmierci Szczepana wybuchło wielkie prześladowanie w Kościele jerozolimskim. Wszyscy, z wyjątkiem apostołów, rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii. Apostołowie zostali, żeby dalej prowadzić to wielkie dzieło Kościoła – a może po prostu go strzec, przeprowadzić przez ten najtrudniejszy czas – a inni rozproszyli się. Jak dowiadujemy się z następnych stwierdzeń – ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo. Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa.
Zatem – jeśli tak można powiedzieć – nie zmarnowali tej sytuacji. Nawet, jeżeli owo rozproszenie było wynikiem zwykłego ludzkiego strachu, obawy o życie, lęku przed prześladowaniami… Prawdę mówiąc, to chyba nie powinno nas to aż tak bardzo dziwić. Skądinąd wiem – słyszałem to w jakiejś wypowiedzi, w mediach wolnych i niezależnych – że po brutalnym morderstwie Księdza Jerzego Popiełuszki w szeregach ówczesnej „Solidarności”, ale też w sercach wielu ludzi, widać było przestrach… Nawet mniej osób zaczęło przychodzić na spotkania, angażować się w ówczesną konspiracyjną działalność.
I znowu – czyż można się temu dziwić? A jak my byśmy zareagowali? Owszem, możemy mówić o heroizmie, ale czy możemy domagać się go od wszystkich? Dlatego pewnie nie dziwimy się aż tak bardzo – a nawet w ogóle nie dziwimy się – tym, którzy po brutalnym zabiciu Szczepana rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii. Natomiast doceniamy to, że ci, którzy się rozproszyli, głosili w drodze słowo. Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Czyli – nie zmarnowali tej sytuacji. Albo inaczej: nawet w tak trudnej sytuacji zachowali klasę i styl. I jednak – powiedzmy to sobie szczerze – odwagę!
Bo nawet jeżeli opuścili Jerozolimę lub jej okolice, to czyż tam, gdzie przebywali, mogli się czuć w pełni bezpiecznie? Na pewno nie. A jednak – nie załamali się, nie zrezygnowali, nie poddali tak do końca strachowi, ale właśnie tę trudną sytuację postanowili wykorzystać do głoszenia Bożego słowa. Pomimo wszystko! I cóż się okazało?
Widzimy to dokładnie na przykładzie działalności Filipa: Filip przybył do miasta Samarii i głosił im Chrystusa. Tłumy słuchały z uwagą i skupieniem słów Filipa, ponieważ widziały znaki, które czynił. Z wielu bowiem opętanych wychodziły z wielkim krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka radość zapanowała w tym mieście.
Zatem, wielki strach – przemienił się w wielką radość! Dlaczego? Bo Pan sam wsparł działalność Filipa, potwierdzając jego słowa wieloma spektakularnymi znakami! A to stało się dla wszystkich bardzo czytelnym potwierdzeniem tego, że całe dzieło, jakim był powstający i rozwijający się Kościół, a także dzieło głoszenia Bożego słowa, nie upadło. Wprost przeciwnie, w ogniu tych wszystkich prześladowań wręcz wzmocniło się, nabrało nowej mocy! A widomym tego znakiem było to, że w ludzkich sercach przestrach zamienił się w radość! Czemu tak się jednak stało?
Owszem, sprawiła to interwencja Jezusa, który sam dokonywał wielkich dzieł – poprzez działalność Filipa i zapewne także innych, rozproszonych wówczas chrześcijan. Ale właśnie wielkie znaczenie w tym wszystkim miało owo zaangażowanie chrześcijan. To, że oni jednak chcieli działać, nie wycofali się, nie schowali się gdzieś w ciemny kąt, ale robili to, co w danym momencie dało się zrobić. A wówczas okazało się, że dało się bardzo dużo!
I w tym kontekście usłyszmy raz jeszcze słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Czy zauważamy istotę problemu?
Jezus staje się dla nas chlebem. Podaje nam ten Chleb do spożycia. Ale to my mamy wyciągnąć po Niego rękę. To my mamy przyjść do Jezusa. To jest ta część całej pracy, której za nas nikt nie wykona – nawet Jezus! To my mamy widząc – uwierzyć, żeby Jezus nie musiał mówić o nas: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie.
Bo Jezus nie chce stracić nikogo spośród tych, którzy do Niego przyjdą. Ale właśnie – przyjdą do Niego. Bo On nikogo nie zmusi do przyjścia do siebie. Nie będzie nikogo uszczęśliwiał na siłę. Nie po to dał każdej i każdemu z nas osobistą wolność! Nawet, jeżeli widzi, jak my tę wolność marnotrawimy… Jak obracamy ją przeciwko samym sobie…
A mówi dziś jeszcze: Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Właśnie, jest wolą Ojca, aby miał życie wieczne każdy – ale każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego. Jest więc potrzebny ów akt wolnego wyboru, akceptacji, świadomego przyjęcia Bożych darów. A jeżeli mówimy o świadomym przyjęciu, to niejako automatycznie mamy na myśli także świadome podjęcie współpracy z tym darem, rozwijanie tego daru w sobie, w swoim życiu – i swoim życiem!
A z takiej współpracy z człowieka z Jezusem i Jego wszechmocą, Jego łaską – może wyniknąć tylko dobro! I na taką współpracę – mówiąc tak czysto po ludzku – nie ma mocnych! Nie ma takich przeciwności, takich trudnych okoliczności, takich prześladowań, które mogłyby zniszczyć tak budowane dzieło! Dlatego Kościół trwa i przetrwa – mimo rozlicznych zawirowań – bo Chrystus jest w Nim obecny i działa! Ale też – co jest równie ważne, a wręcz nieodzowne – są i ci, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa, przychodzą do Niego, odpowiadają pozytywnie na Jego zaproszenia, podejmują z Nim współpracę, budują z Nim prawdziwą jedność!
A na to nie ma mocnych – oczywiście, jeśli idzie o tych „po drugiej stronie” mocy. Nie ma mocnych! Bo wszystkie złe zapędy zostaną zwyciężone mocą Jezusa, połączoną z silną wiarą człowieka!
Panie, pobłogosław kardynałów uczestniczących w konklawe, aby ten, który podoba się Tobie nade wszystko, został wybrany na Papieża.
Veni, Sancte Spiritus! Maria, Mater Ecclesiae, ora pro nobis!