Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozdrawiam Was ze Szklarskiej Poręby, bo od rana jestem w akcji duszpasterskiej i parafialnej. O różnych sprawach napiszę jutro, teraz natomiast polecam Waszej uwadze słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
I moje też polecam uwadze! Co Pan mówi do mnie osobiście? Duchu Święty, tchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
4 Niedziela Wielkanocy, C,
11 maja 2025.,
do czytań: Dz 13,14,43–52; Ap 7,9.14b–17; J 10,27–30
CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W owym czasie Paweł i Barnaba przeszedłszy przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli w dzień sobotni do synagogi i usiedli.
A wielu Żydów i pobożnych prozelitów towarzyszyło Pawłowi i Barnabie, którzy w rozmowie starali się zachęcić ich do wytrwania w łasce Boga.
W następny szabat zebrało się niemal całe miasto, aby słuchać słowa Bożego. Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i bluźniąc sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł.
Wtedy Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: „Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: «Ustanowiłem cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi»”.
Poganie słysząc to radowali się i uwielbiali słowo Pańskie, a wszyscy, przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. Słowo Pańskie rozszerzało się po całym kraju.
Ale Żydzi podburzyli pobożne a wpływowe kobiety i znaczniejszych obywateli, wywołali prześladowanie Pawła i Barnaby i wyrzucili ich ze swych granic. A oni otrząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli do Ikonium, a uczniów napełniało wesele i Duch Święty.
CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ja, Jan, ujrzałem wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojących przed tronem i Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy.
I rzekł do mnie jeden ze starców: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w Jego Świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Siedzący na tronie rozciągnie nad nimi namiot. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest w pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu.”
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
W Ewangelii dzisiejszej słyszymy słowa samego Jezusa: Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy.
Jawi się zatem przed naszymi oczyma obraz dobrego Pasterza, który idzie na czele swoich owiec, a one postępują za Nim, bo znają Jego głos, zatem czują się przy Nim pewnie i bezpiecznie, nie muszą się bowiem obawiać o to, że wyprowadzi je On na jakieś bezdroża, a właśnie poprowadzi prostą drogą.
Jak jednak w tym kontekście, rozumieć słowa Apostoła Pawła, wypowiedziane w synagodze w Antiochii Pizydyskiej, co usłyszeliśmy w pierwszym dzisiejszym czytaniu: Należało głosić słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem nakazał nam Pan: «Ustanowiłem cię światłością dla pogan, abyś był zbawieniem aż po krańce ziemi» ?
Były to słowa, skierowane do Żydów, do których – jako pierwszych – została skierowana Dobra Nowina o zbawieniu, przyniesiona przez Jezusa i którzy właśnie, przyjąwszy tę Nowinę, mieli ją zanieść do innych ludów i narodów, nazwanych tutaj poganami.
Cały czas uświadamiamy sobie i przypominamy, że w biblijnym rozumieniu, poganin to nie jakiś – jak zwykło się potocznie uważać – przeklęty heretyk, wytykany palcami przez „pobożnych” wiernych (to słowo: „pobożnych” należałoby w takiej sytuacji ująć w pięć cudzysłowów), ale to wszyscy ci, którzy nie byli wyznawcami Boga Jahwe, nie byli wyznawcami judaizmu. To właśnie do nich mieli zanieść Dobrą Nowinę Jezusa i o Jezusie członkowie narodu wybranego, którzy tę Nowinę jako pierwsi przyjęli.
Ale oto okazało się – i usłyszeliśmy to z ust Pawła – że nie przyjęli… I co w takiej sytuacji? Właśnie, czy w takiej sytuacji można mówić o tym, że zostają oni odrzuceni? Czy dla Jezusa i dla Apostołów są już oni totalnie przekreśleni? Przecież Jezus mówi dziś wyraźnie, że nikt nie wyrwie Mu spod opieki żadnej owcy. Czyżby zatem Paweł odważył się jednak postąpić inaczej i jednak wyrwać całe rzesze członków narodu wybranego z ręki Jezusa i skazać ich niejako na potępienie?
Chyba jednak nie. Bo wystarczy uważne wczytanie się chociażby w te słowa, które tu sobie zacytowaliśmy, aby jasno uświadomić sobie, że przyczyna całej tej trudnej sytuacji, o której tu sobie mówimy, nie leży po stronie Jezusa. I nie leży po stronie Pawła, ani Barnaby, ani żadnego z Apostołów. Wszyscy oni bowiem – tak sam Jezus, jak i Apostołowie, postępujący według Jego wzoru – oddawali swoje życie w codziennej posłudze dla dobra swych owiec, a na koniec oddali to życie tak definitywnie, w formie męczeńskiej.
I można z całą pewnością powiedzieć, że ten trud nie poszedł na marne, to poświęcenie nie było bezowocne, bo choć tyle problemów i zawirowań miało miejsce w Chrystusowym Kościele i ciągle ma miejsce – a obecnie to jakby jeszcze więcej, niż kiedykolwiek – to jednak istnieje on od ponad dwóch tysięcy lat! I nic nie wskazuje na to, żeby miał się w najbliższym czasie rozpaść!
Chociaż bowiem w Europie – w tym także, niestety, w naszej Ojczyźnie – wydaje się on słabnąć i kurczyć, to jednak w wielu krajach misyjnych rozwija się bujnie! Tak, powiedzmy to sobie jasno i uczciwie, że także z tego powodu – a może: przede wszystkim z tego powodu – że chrześcijanie są tam prześladowani wyjątkowo brutalnie i krew ich jest obficie przelewana! Na oczach – i przy milczeniu – całego tego rzekomo demokratycznego i cywilizowanego świata! A przecież od początku istnienia Kościoła powtarzano, że krew męczenników jest posiewem chrześcijan.
Zatem, tam Kościół się rozwija, a i w krajach Europy zachodniej coraz częściej słyszymy o pierwszych, może jeszcze nieśmiałych, ale jednak bardzo wyraźnych oznakach odradzania się wiary katolickiej w sercach ludzi. Także – to szczególnie pocieszające – w sercach młodych ludzi! Można zatem powiedzieć, że trud i poświęcenie samego Jezusa i wszystkich, którzy – idąc Jego śladami – oddali się dla dobra Kościoła, nie poszedł na marne.
Przynajmniej, w odniesieniu do wielu ludzi, którzy w Kościele wytrwali, którzy w wierze żyli i w niej umarli, dając świadectwo innym. I dzisiaj są uczestnikami radości wiecznej, o której pisze Apostoł Jan, w swojej Apokalipsie, a my usłyszeliśmy to w drugim czytaniu: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w Jego Świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Siedzący na tronie rozciągnie nad nimi namiot. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie Baranek, który jest w pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu…
Ale czy o wszystkich możemy to powiedzieć? Czy wszyscy, do których zostało skierowane słowo Boże, których dobry Pasterz zawołał po imieniu i zaprosił, by za Nim poszli – rzeczywiście poszli? Czy ten trud i poświęcenie Dobrego Pasterza, czyli Jezusa, i wszystkich pasterzy, działających w Jego imię, nie okazał się jednak daremny w odniesieniu do niektórych ludzi? A może nawet wielu?
Oj, niestety, wiemy, że tak było i ciągle jest. Wielu ludzi za nic sobie bierze to zaproszenie do wiary i do bliskości z Jezusem, jakie jest do nich kierowane. Dlaczego tak jest? Czyżby słowo, jakie słyszą, było za mało wyraziste? Czy może nie przemawia już do nich tak słowo, jak i świadectwo samego Jezusa, Dobrego Pasterza? Może tak jest. Ale jeżeli rzeczywiście tak jest, to koniecznie trzeba postawić sobie pytanie: dlaczego tak jest? Czyżby to, co Jezus mówi, nagle okazało się dziś już tak przestarzałe, że z żadnej strony nie da się tego zastosować do współczesnych realiów?
A może to ci, którzy w imię Jezusa głoszą Słowo i są dla ludzi pasterzami – nie przekazują Jego słowa jasno i konkretnie, może za mało odważnie, może za mało przekonująco? A może wręcz fałszują obraz Jezusa swoistym antyświadectwem, jakie dają swoim życiem? Trzeba nam, pasterzom – duszpasterzom – takie pytania sobie odważnie stawiać i szczerze na nie odpowiadać! I wyciągać konkretne wnioski!
A dodajmy tutaj koniecznie, że nie tylko duchowni pasterze mają te pytania sobie stawiać. Wszak w Sakramencie Chrztu Świętego wszyscy zostaliśmy włączeni do potrójnej misji Jezusa Chrystusa: misji kapłańskiej, misji prorockiej i misji królewskiej, czyli pasterskiej – i właśnie przynależność do tej ostatniej nakłada na nas obowiązek podjęcia odpowiedzialności za zbawienie swoje i innych. Czyli także obowiązek dawania innym dobrego przykładu, ale też obowiązek głoszenia innym Bożego słowa – oczywiście, nie w formie kazań i katechez, ale poprzez zwykłą rozmowę i używanie owej chrześcijańskiej argumentacji do tego, by przekonać innych do wiary. Czasami także – choć to chyba najtrudniejsze – przez braterskie upomnienie!
I tutaj już mamy realizację misji prorockiej. Ale też misji kapłańskiej, która w sensie ścisłym oznacza składanie Bogu ofiary – ze swego serca, ze swego życia – bo właśnie składanie ofiary Bogu jest pierwszym i podstawowym zadaniem kapłana. Każdego kapłana – w każdej religii. A w tym konkretnym kontekście, o którym teraz mówimy, oznacza to poświęcenie się dla dobra tego drugiego, oznacza bezwarunkową miłość, okazaną temu drugiemu, która to miłość i które to poświęcenie będą pierwszym i najbardziej przekonującym argumentem za tym, żeby uwierzyć głoszonym przez nas słowom, naszym zachętom i argumentom.
Tak, każdy pasterz musi się poświęcić dla swoich owiec! Każdy, kto chce dobra drugiego człowieka, musi się dla niego poświęcić – nie ma innej drogi, innego sposobu. Nie ma łatwego sposobu na bycie dobrym pasterzem! A nawet powiedzmy jeszcze mocniej: nie ma bezbolesnego sposobu na bycie dobrym pasterzem! Im szybciej to sobie uświadomią pasterze tak duchowni, jak i świeccy – czyli my wszyscy, w odniesieniu do siebie nawzajem – tym szybciej nasza posługa zacznie przynosić owoce.
Nie da się być dobrym pasterzem bez poświęcenia, bez trudu, bez cierpienia! Powiedzmy to sobie bardzo wyraźnie! Jeżeli siejemy ziarno słowa w sercach innych – obojętnie, w jaki sposób, w jakiej formie i w czyich sercach – to musimy pamiętać, że to poletko trzeba podlewać. Niekiedy – niestety, chociaż oby nie było to konieczne – własną krwią. O wiele częściej – i tego chyba nie da się zupełnie uniknąć – własnymi łzami. Tak, łzami bólu, rozczarowania, jakiegoś rozgoryczenia, że oto tyle się staram, a tu ciągle nic. Także – zroszone własnym potem, który nieraz trzeba wylać, trudząc się dla innych.
Zawsze natomiast to poletko trzeba podlewać i wzmacniać modlitwą za tych, za zbawienie których jesteśmy przed Bogiem odpowiedzialni. I bardzo ważnym jest, aby tej swojej posługi dobrego pasterza – czy to duchownego, czy świeckiego – nie wiązać z oczekiwaniem korzyści, wdzięczności czy nawet zobaczenia owoców swojego poświęcenia. To bardzo trudne, co tu sobie mówimy, ale nasze poświecenie musi być bezwarunkowe. My mamy siać – a Bóg da wzrost!
On często pozwoli zobaczyć owoce naszego poświęcenia – nierzadko ze strony osób, od których byśmy się najmniej tego spodziewali… Natomiast nie od tego powinniśmy uzależniać nasze zaangażowanie i poświęcenie! Ono musi być absolutnie czystym darem serca, bezwarunkowym i bezinteresownym.
Natomiast na tych, którzy są adresatami naszego poświęcenia – czyli także na każdym z nas, bo i my jesteśmy adresatami czyjegoś poświęcenia – ciąży odpowiedzialność za to, by przyjąć owo poświęcenie, by pójść za głosem pasterzy… Przede wszystkim – za głosem Dobrego Pasterza, Jezusa Chrystusa. Bo i Jezus Chrystus, i każdy pasterz, podejmujący tę posługę w Jego imieniu, nie wykona tej części pracy, jaka do nas należy, czyli nie otworzy na siłę naszego umysłu i serca. Nie włoży nam – przepraszam za ten kolokwializm – tego Bożego słowa łopatą do głowy. Nie rozbije jakimś kilofem skorupy naszego serca. Nie poprowadzi za sobą na siłę, na jakimś postronku.
To jest ta część pracy, jaką musi wykonać ten, do którego Boże słowo – i w ogóle: dobre słowo, i całe poświecenie dobrego pasterza – jest adresowane. To jest odpowiedzialność, wynikająca z naszej wolności! Nikt nas nie może do niczego zmusić – także do niczego dobrego. My musimy to świadomie przyjąć – pamiętając, że za przyjęcie lub nieprzyjęcie tego daru, jako ludzie wolni, ponosimy też przed Bogiem odpowiedzialność!
Warto o tym pamiętać codziennie, bo może się okazać, że kiedyś zabraknie nam tego, czy owego kapłana czy innego człowieka, któremu tak zależało na nas, i już nie usłyszymy jego dobrego słowa. A może okazać się, że widząc z naszej strony brak odzewu – ci, którym na nas zależy i którzy się dla nas poświęcają, uznają, że to już nie ma sensu i zwrócą się do innych, którzy zechcą przyjąć dar ich poświęcenia. Dokładnie tak, jak dzisiaj zrobili to Paweł i Barnaba.
Drodzy moi, jak zatem widzimy, realizacja misji pasterskiej pociąga za sobą poważną odpowiedzialność – i po stronie tych, którzy ją spełniają, i po stronie adresatów. A ponieważ wszyscy jesteśmy jednymi i drugimi, bo jesteśmy pasterzami dla siebie nawzajem, to musimy bardzo starać się o to – a przede wszystkim: modlić się o to – abyśmy byli dla siebie nawzajem pasterzami dobrymi! Na wzór Jezusa, Dobrego Pasterza.
Niech w realizacji tej misji i w jej przyjmowaniu, także w jej coraz większym rozumieniu, pomogą nam dobrze znane słowa modlitwy, przypisywanej Świętemu Franciszkowi z Asyżu:
„O Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju,
abyśmy siali miłość, tam gdzie panuje nienawiść;
wybaczenie, tam gdzie panuje krzywda;
jedność, tam gdzie panuje rozłam;
prawdę, tam gdzie panuje błąd;
wiarę, tam gdzie panuje zwątpienie;
nadzieję, tam gdzie panuje rozpacz;
światło, tam gdzie panuje mrok;
radość, tam gdzie panuje smutek.
Spraw, abyśmy mogli nie tyle szukać pociechy,
co pociechę dawać;
nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
nie tyle szukać miłości, co kochać;
albowiem dając – otrzymujemy,
wybaczając – zyskujemy przebaczenie,
a umierając, rodzimy się do wiecznego życia”…
Chcę podzielić się moją majową refleksją Maryjną na temat Dobrego Pasterza.
Prześlę ikonę e-mailem do ks. Jacka.
Istnieją trzy główne typy Jej ikonografii: Hodegetria, Uciszenie i Oranta. Jednak może być również przedstawiana w inny sposób (jako pasterka obok owiec)
„Ad Jesum per Mariam”(„Do Chrystusowi przez Maryję”). Ikona ta jest niezwykła. Na pierwszy rzut oka jest to pejzaż (niebo, trawa, drzewa, wzgórza, żywopłoty, jezioro z wodą pitną). W centrum kompozycji znajduje się ukrzyżowany Chrystus. Krew z Jego ran spływa i przemienia się w wodę, którą piją owce. Owce nie są bez opieki, towarzyszy im młoda pasterka. Jest to Dziewica Maryja. Tło krajobrazu to nasz ziemski świat. Owce to wierzący chrześcijanie. Woda, którą piją, to krew Chrystusa.
Ta ikona jest typu Hodegetria. Maryja prowadzi owce do źródła wody żywej. Na ikonach tego typu wskazuje Ona na to Źródło ręką. Nazwa tej ikony jest różna w różnych językach. W języku angielskim „Mary’s sheep” („Owieczki Maryi”).Po włosku „Il Buon Pastore e la Divina Pastora” („Dobry Pasterz i Piękna Pasterka”).
Ale cel jest ten sam, aby pokazać rolę Maryi Dziewicy w historii świętej – bycie Przewodnikiem Chrystusa.
Co to znaczy być Przewodnikiem? Kto potrzebuje przewodnika i dlaczego? Przewodnik to osoba, mapa lub urządzenie GPS, które pomaga nam się zorientować i dotrzeć tam, gdzie chcemy. Chrystus jest Synem Bożym, Drugą Osobą Boskiej Trójcy. Co lub kto może do Niego prowadzić? Na mapie geograficznej są kontynenty, wyspy, oceany, ale nie ma miejsca zwanego „Królestwem Niebieskim”. Za pomocą urządzenia GPS można zbudować trasę pieszo lub samochodem do dowolnego punktu na kuli ziemskiej. Ale nie zbuduje drogi do Niebiańskiego Jeruzalem. Potrzebni są ludzie. Kogo? Papieża? On jest gwarantem niezmienności Kościoła na ziemi. Nie może spotkać naszych dusz w niebie i odprowadzić ich do tronu Boga Ojca. Potrzebny jest ktoś inny. Maryja Dziewica z woli Boga jest Niepokalana, grzech pierworodny nie ma nad Nią władzy. Była całkowicie posłuszna Bogu i ofiarowała Mu się cieleśnie. Jej czyste łono przyjęło Syna Bożego w dniu Zwiastowania. To dzięki Niej przyszedł On na ten świat. Ona zna Go lepiej niż ktokolwiek inny. Dlatego to Ona jest Οδηγήτρια, tą Piękną Pasterką. Jej piękno nie pochodzi z zewnętrznej atrakcyjności, ale z Jej Niepokalanego Serca.
Istnieją różne rodzaje owiec. Są posłuszne, dla których autorytet Pasterza jest niepodważalny. Są owce zagubione, których trzeba szukać (te, które zostały ochrzczone, ale odeszły od Boga). Są zranieni, którzy potrzebują lekarza (sakrament spowiedzi). Są wilki przebrane za owce, które zwabiają owce do siebie i muszą zostać odkryte i wypędzone ze stada (ci, którzy nazywają siebie przykładnymi, tradycyjnymi katolikami (fanami Mszy trydenckiej), ale nie uznają autorytetu niektórych Następców Apostoła Piotra i promują sedewakantyzm).
Dziewica Maryja jest naszą Matką, ale nie przez krew. Duchowo adoptowała nas wszystkich ponad dwa tysiące lat temu na Kalwarii w osobie apostoła Jana. Jeśli Ona jest Mamą, to my jesteśmy dziećmi. Nie najbardziej posłusznymi dziećmi, ale najbardziej ukochanymi, jak nasza własna matka. Tak jak matka sprowadza dziecko na świat (pielęgnuje je i rodzi), a następnie karmi je piersią, uczy chodzić, mówić, zachowywać się właściwie; tak Dziewica Maryja przyprowadza nas do Chrystusa i pomaga nam Go przyjąć i poznać.
Katechizm również mówi nam to samo: § 2, ust. 2, art. 3, rozdz. II, sekcja 2, ust. 1 (o przeznaczeniu Maryi). 1 (o powołaniu Maryi). § 6, ust. 6, art. 9, rozdz. IIl, ust. 2, par. 1 (o znaczeniu komunii z Maryją). § 6, w. 3, rozdz. IIl, sek. 1, rozdz. 4 (o powszechnym macierzyństwie Maryi).
Jaką jestem owieczką?
Rano przeczytałam czytania z dzisiejszej niedzieli. Mając jeszcze trochę czasu przed Mszą Św.
otworzyłam Pismo Św. kontynuując czytanie jakiego podjęłam się w ubiegłym roku, że przeczytam kolejno całe Pismo Starego Testamentu. I ku mojemu zdumieniu /czytam Księgę Ezechiela aktualnie/ a tu rozdział
34 Pasterze izraelscy. Przypadek. Chyba nie. Jezus Pasterz do mnie skierował te słowa.
Mam o czym dzisiaj rozmyślać.