Pokój Chrystusa Zmartwychwstałego!

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń kapłańskich przeżywają:

Ksiądz Prałat Adam Turemka, emerytowany Proboszcz Parafii w Miastkowie Kościelnym;

Ksiądz Kazimierz Matwiejuk – Ojciec duchowny Kapłanów Diecezji siedleckiej, a za moich czasów seminaryjnych: mój Ojciec duchowny;

Ksiądz Ireneusz Głowacki – obecny Proboszcz Parafii w Miastkowie Kościelnym;

Ksiądz Ryszard Kozieł – Proboszcz Parafii Świętej Anny w Białej Podlaskiej;

Ksiądz Robert Bartosik – z którym współpracowałem, gdy był On Wikariuszem Parafii w Trąbkach;

Ksiądz Sławomir Harasimiuk – Kustosz Sanktuarium Świętego Józefa w Szpakach, w Diecezji siedleckiej;

Ksiądz Wiesław Kondraciuk – Proboszcz Parafii wojskowej w Białej Podlaskiej;

Ksiądz Mariusz Konieczny – z którym spotykałem się tu i ówdzie;

Ksiądz Tadeusz Lament – Dziekan Dekanatu adamowskiego, w Diecezji siedleckiej;

Ksiądz Jerzy Olędzki – Proboszcz Parafii Gęś w Diecezji siedleckiej;

Ksiądz Tomasz Wakuła – Kapelan Szpitala w Siedlcach;

Urodziny natomiast przeżywają dziś:

Monika Szostakiewicz – należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Weronika Pogoda – Osoba czynnie i aktywnie zaangażowana w życie Parafii w Samogoszczy.

Wszystkim świętującym życzę wszelkiego dobra i świateł z Nieba, zapewniając o serdecznej modlitwie!

ja dzisiaj cały dzień posługuję w Parafii Świętego Jana Kantego w Lublinie, gdzie głoszę słowo Boże przez cały dzień.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, jakie jest to jedno, jedyne, konkretne przesłanie, z jakim Pan dzisiaj do każdej i każdego z nas się zwraca. Duchu Święty, szczególnie dzisiaj mocno Cię prosimy: tchnij i prowadź!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego,

8 czerwca 2025., 

do czytań: Dz 2,1–11; 1 Kor 12,3b–7.12–13; J 20,19–23

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.

Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku.

Pełni zdumienia i podziwu mówili: „Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus”.

Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra.

Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.

SEKWENCJA

Przybądź, Duchu Święty,
Ześlij z nieba wzięty
Światła Twego strumień.
Przyjdź, Ojcze ubogich,
Przyjdź, Dawco łask drogich,
Przyjdź, Światłości sumień.
O, najmilszy z gości,
Słodka serc radości,
Słodkie orzeźwienie.
W pracy Tyś ochłodą,
W skwarze żywą wodą,
W płaczu utulenie.
Światłości najświętsza,
Serc wierzących wnętrza
Poddaj Twej potędze.
Bez Twojego tchnienia
Cóż jest wśród stworzenia?
Jeno cierń i nędze.
Obmyj, co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę.
Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.
Daj Twoim wierzącym,
W Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary.
Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa,
Daj szczęście bez miary.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.

A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.

Ciężki szok przeżyli ci wszyscy, którym akurat tak się złożyło, że byli w Jerozolimie w ów Dzień Pięćdziesiątnicy… Jak słyszymy w pierwszym czytaniu: Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. Pełni zdumienia i podziwu mówili: „Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty?

I tutaj słyszymy listę siedemnastu różnych grup, których przedstawiciele zdumieni mówili: Słyszymy ich [czyli Apostołów] głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże! Właśnie to dokonało się w ów Dzień Pięćdziesiątnicy, kiedy spełniła się tak często powtarzana obietnica Jezusa, iż ześle swego Ducha. A On, czyli ów Duch Święty, dokona już wielkich rzeczy. Jak się dzisiaj dowiadujemy – pierwszą taką widzialną i niezwykle spektakularną, a wręcz widowiskową rzeczą było samo Jego Zstąpienie!

A ten sposób, w jakimś sensie, powtórzyła się historia wieży Babel, opisanej w pierwszym czytaniu wczorajszej wieczornej Mszy Świętej z Wigilii dzisiejszej Uroczystości. Na pewno, nie przypadkiem to właśnie czytanie dane nam było wczoraj wieczorem, a to otrzymujemy dzisiaj. Bo oto mamy zestawienie dwóch historii: w pierwszej – Bóg pomieszał ludziom języki. Oczywiście, nie możemy tego pojmować dosłownie, bo Bóg nie chciał nigdy i nadal nie chce zamieszania, zamętu, ani chaosu. Bóg jest Bogiem porządku i jedności, ale jedności – budowanej w różnorodności.

Zatem, Bóg nie tyle pomieszał języki, co pozwolił ludziom zachować tę różnorodność – także języków – która powinna cechować ludzkie działania, a która została zaplanowana przez Boga już od początku. Bo po to właśnie Bóg dał ludziom całą ziemię, aby czynili ją sobie poddaną, korzystali ze wszystkich jej zasobów; żeby – właśnie – zasiedlili ją całą, żeby się po niej całej rozproszyli. W tym najlepszym tego słowa znaczeniu.

A jednocześnie – owszem – aby się zjednoczyli, ale wokół Boga, a nie wokół wieży, którą sobie chcieli wybudować. I to te plany – tak bardzo przeciwne zamiarom Boga – zostały tak surowo przez Niego osądzone i skorygowane.

Dzisiaj natomiast słyszymy, że w Dniu Pięćdziesiątnicy Bóg podtrzymał swoje nastawienie do całej sprawy, jakie pokazał w historii wieży Babel. Oto dzisiaj, zsyłając swego Ducha, w sensie fizycznym i dosłownym zburzył jedność, jaką Apostołowie i inni członkowie rodzącego się Kościoła, tworzyli w zaryglowanym na cztery spusty – a może wręcz na dwanaście spustów – wieczerniku. Bóg nie chciał takiej jedności, która zbudowana była na strachu, na chęci ucieczki od świata, od ludzi; na rozterkach i bezradności, spowodowanej ostatnimi wydarzeniami.

Z Bożej perspektywy, zupełnie bezwartościową okazała się jedność polegająca tylko na tym, że wszyscy naprawdę fizycznie byli razem, w jednym miejscu – i jednym językiem mówili. Chociaż zapewne moglibyśmy powiedzieć, że to dobry znak, dobra postawa, tak zresztą rzadka w naszych rodzinach, w naszej zabieganej rzeczywistości, że mamy czas usiąść razem, pobyć ze sobą, nie patrząc na zegarek, ale właśnie pogadać ze sobą jednym językiem, czyli językiem zgody i miłości. Powiedzielibyśmy: wymarzony stan! W takim ujęciu sprawy – owszem. Ale wtedy, w wieczerniku – zupełnie nie.

Bo Pan nigdy nie chciał i nadal nie chce – podkreślmy to jeszcze raz z całą mocą – takiej „zastraszonej” jedności, takiego bycia razem, które oznaczało tchórzliwe zamknięcie przed światem. Dlatego dzisiaj te zaryglowane drzwi zostały z hukiem otwarte, wszyscy przebywający – jak określa to Autor Dziejów Apostolskich – na tym samym miejscu wypadli na zewnątrz z wielką radością i niebywałym entuzjazmem, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.

Od tego dnia rozproszyli się po całym świecie, aby w różnych językach głosić Chrystusa i Jego naukę. I w ten sposób – paradoksalnie! – zacząć budować jedność. Tak, tego dnia, kiedy zostali wręcz wypchnięci – mocą Ducha Świętego, rzecz jasna – z tego swego ciepełka, w jakim czuli się bezpieczni; z tej strefy doraźnego komfortu, wtedy dopiero zaczęli budować i wzmacniać prawdziwą jedność pomiędzy wyznawcami Chrystusa.

Kiedy dzięki ich głoszeniu Dobrej Nowiny ludzie zaczęli nawiązywać z Jezusem więź osobistą i szczerą – wtedy dopiero zaczęło się prawdziwe zjednoczenie uczniów Chrystusa! Właśnie w warunkach owego rozproszenia – i tej wielości języków. Dzisiaj słyszymy, że Apostołowie w najróżniejszych językach głosili wielkie dzieła Boże! W jakich językach? Słyszeliśmy ich listę. Czemu jednak w tych, a nie innych? To też słyszeliśmy: Zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.

To On sam, Duch Święty, tak chciał. On sam tak pokierował. On sam wskazał te języki, którymi Apostołowie mieli głosić Dobrą Nowinę. A jeżeli tak, to także On, Duch Święty – powiedzmy to może w ten sposób – pomógł przetłumaczyć tę Dobrą Nowinę na te wszystkie języki, których potem nauczył uczniów Chrystusa. Dlatego każdy mówił w innym. Ale mówił jedno i to samo – głosił tę samą Dobrą Nowinę. A skoro tak, to właśnie wokół tej Nowiny i wokół samego Chrystusa, miała się tworzyć trwała jedność chrześcijan.

I to jest, Drodzy moi, bardzo cenne wskazanie dla nas! Jakie? A takie chociażby, byśmy i my – w mocy Ducha Świętego i pod Jego natchnieniem – starali się codziennie przekładać słowo Dobrej Nowiny, Boże słowo, na te języki, którymi każdy i każda z nas na co dzień mówi. Przy czym, nie mamy tu na myśli od razu języka rozumianego jako język ojczysty, czy może język francuski, włoski, hiszpański, czy jakikolwiek inny. My przecież nie tylko takimi mówimy.

My w naszych domach, wśród najbliższych, mówimy bardzo specyficznym językiem rodzinnym, językiem osób najbliższych sobie, językiem miłości. Nieco inaczej rozmawiamy już z członkami dalszej rodziny. Jeszcze inaczej – z sąsiadami. Jeszcze inaczej – ze współpracownikami, z którymi może jesteśmy w jednym warsztacie produkcyjnym, czy w jednym biurze. Jeszcze inaczej – powiedzielibyśmy: innym językiem, choć tym samym, polskim – rozmawiamy na uczelni czy w szkole. Zupełnie inaczej rozmawiają ze sobą ludzie młodzi, inaczej dzieci, inaczej dorośli, inaczej osoby starsze.

Bardzo inaczej – żeby nie powiedzieć: specyficznie – rozmawiamy ze sobą my, księża… I w ogóle – każda grupa zawodowa, czy zjednoczona wokół takiej czy innej profesji lub pasji – rozmawia ze sobą innym językiem. Podkreślmy jeszcze raz: tym samym polskim (chyba, że to grupa międzynarodowa, to bardziej angielskim lub innym), ale na swój sposób specyficznym.

I teraz chodzi o to, aby ci, z którymi się na co dzień spotykamy w ramach tych – nazwijmy je tak sobie na użytek tego rozważania – „grupach językowych” mogli z całym przekonaniem powiedzieć, że rozmawiając z nami, spotykając się z nami, słyszą «głoszone w ich języku wielkie dzieła Boże». Tak, te wielkie dzieła muszą być przetłumaczone i głoszone na język informatyki i techniki, na język medycyny i psychologii, na język nauk humanistycznych i społecznych! Te wielkie dzieła Boże muszą być głoszone językiem uniwersytetów i szkół, ale także urzędów i wojskowych koszar.

Bo nie ma – nie może być – w naszych międzyludzkich kontaktach takiej sfery, w której nie dałoby się, czy nie wypadałoby, głosić wielkich dzieł Bożych! I nie ma także – nie może być – takiego języka w naszych międzyludzkich relacjach, w jakim nie można byłoby głosić wielkich dzieł Bożych. Oby tylko byli ci, którzy dadzą się Duchowi Świętemu tak serdecznie ogarnąć, porwać wręcz i posłać, aby to czynić. Aby tę Dobrą Nowinę, tę naukę Jezusową – Jezusa samego – umieć na te języki przetłumaczyć i potem Go w tych wszystkich językach, na wszystkich obszarach naszego życia rodzinnego, społecznego, zawodowego, szkolnego i uczelnianego, z zapałem głosić!

O to się dzisiaj modlimy, przyzywając właśnie światła i natchnień Ducha Świętego, jak o tym zresztą mówi dziś do nas Paweł Apostoł w drugim czytaniu, będącego fragmentem jego Pierwszego Listu do wiernych Gminy chrześcijańskiej korynckiej: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus”. Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra.

To Duch Święty pomoże nam w tym tłumaczeniu Dobrej Nowiny na wszystkie języki naszej codzienności, aby w tej różnorodności działania i posługiwania – głoszona była jedna i wciąż ta sama, pomimo zmiennych okoliczności, mód i trendów politycznych, nauka Ewangelii i nauka Dekalogu. Zawsze jedna i ta sama, niezmienna i nienaruszalna, chociaż głoszona różnymi językami.

A jak tę naukę głosić? Co mówić, jak mówić, jak do niej przekonywać? Warto i takie konkretne pytania postawić. Czy głosić ludziom kazania, katechezy, czy ich pouczać? A może upominać? Tak, czasami i to będzie potrzebne: braterskie lub siostrzane upomnienie, z miłością. A rozmowa na tematy wiary, na tematy, związane z chrześcijańskimi wartościami w naszym codziennym życiu, wskazana jest jak najczęściej. Bez narzucania, bez nachalnego nawracania, ale tak po prostu, z serca…

Natomiast generalnie dobrze byłoby skorzystać z tego wskazania, jakie daje nam dzisiejsza Ewangelia. A w niej słyszymy, że w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”.

Tym zalęknionym, biednym swoim uczniom, zaskoczonym faktem Jego Zmartwychwstania, On dzisiaj mówi po prostu: Pokój wam! Zanim powie cokolwiek więcej, zanim ich już na sto procent przekona, że naprawdę żyje – obdarza ich swoim pokojem. A więc tym głęboko duchowym darem, który nie jest tylko tak zwanym dziś przez nas „świętym spokojem”, czy takim ogólnym spokojem, oznaczającym beztroskie trwanie w bezczynności. Chrystusowy pokój to dar dużo bogatszy i o wiele głębszy. I właśnie tym darem my mamy siebie nawzajem obdarzać!

Mamy ten pokój wnosić w realia naszej codzienności – tak często trudnej, bo właśnie pozbawionej tegoż Chrystusowego pokoju! To jest naszym zadaniem, aby ten pokój, w tę naszą codzienność wnosić. Nie poprzez głoszenie kazań i katechez, ale przez taką zwyczajną normalność – jak by to dziwnie nie brzmiało – i przez takie najzwyklejsze nasze relacje, budowane codziennie z ludźmi. Przez nasze rozmowy, naszą współpracę, ale też naszą umiejętność wysłuchania drugiego człowieka – do końca i bez przerywania. Przez naszą modlitwę za niego.

Nade wszystko zaś: przez przykład naszej postawy, naszego chrześcijańskiego życia, opartego na zasadach Dekalogu i Ewangelii. Bez szumu, bez hałasu, czynionego wokół siebie, ale tak zwyczajnie, normalnie…

Abyśmy dzielili się z ludźmi pokojem Chrystusowym, który mamy w swoim sercu. O ile go mamy, bo przecież – ja mawiają – „z pustego to i Salomon nie naleje”… Dlatego trzeba, abyśmy nasze serca owym pokojem napełniali – przez systematyczną Spowiedź, stałą Komunię Świętą i głębokie przeżywanie Mszy Świętej w każdą niedzielę i święto, a nawet i w dniu powszednie; poprzez codzienną serdeczną rozmowę z Bogiem i lekturę Pisma Świętego…

I poprzez codzienne wzywanie Ducha Świętego, aby to On był światłem i natchnieniem, aby to On sprawił w nas to, o co i dzisiaj prosiliśmy: „Przybądź, Duchu Święty, ześlij z nieba wzięty, światła Twego strumień. […] W pracy Tyś ochłodą, w skwarze żywą wodą, w płaczu utulenie. Światłości najświętsza Serc wierzących wnętrza, poddaj Twej potędze. […] Daj Twoim wierzącym, w Tobie ufającym, siedmiorakie dary. Daj zasługę męstwa, daj wieniec zwycięstwa, daj szczęście bez miary.”

Tak, daj nam swoje siedmiorakie Dary, Duchu Święty! I napełnij nasze serca pokojem Jezusa Chrystusa – o co prosimy wraz z Papieżem Leonem XIV, który w chwili wyboru powitał się z Kościołem tymi oto słowami:

Niech pokój będzie z wami wszystkimi. Najdrożsi bracia i siostry! Takie było pierwsze pozdrowienie Chrystusa Zmartwychwstałego, Dobrego Pasterza, który oddał życie za Bożą owczarnię. Ja także chciałbym, by to pozdrowienie pokoju dotarło do naszych serc, dotarło do waszych rodzin, do wszystkich ludzi, gdziekolwiek się znajdują, do wszystkich ludów, do całej ziemi. Pokój wam!

Taki jest pokój Chrystusa Zmartwychwstałego. Pokój rozbrojony i pokój rozbrajający, pokorny i wytrwały. Pochodzi od Boga – od Boga, który kocha nas wszystkich, bezwarunkowo. […] Bóg nas miłuje, Bóg kocha nas wszystkich, a zło nie przemoże. Wszyscy jesteśmy w ręku Boga. Dlatego bez lęku, zjednoczeni, ręka w rękę z Bogiem i ze sobą nawzajem – idźmy naprzód.

Jesteśmy uczniami Chrystusa. Chrystus idzie przed nami. Świat potrzebuje Jego światła. Ludzkość potrzebuje Go jako pomostu, by mógł do niej dotrzeć Bóg i Jego miłość. Pomóżcie nam również wy, i sobie nawzajem, w budowaniu mostu poprzez dialog, spotkanie, jednocząc się wszyscy, aby być jednym ludem, zawsze w pokoju.

I niech się tak stanie, Drodzy moi, jak to wyraził nasz nowy Papież – niech się to stanie w mocy i dzięki działaniu Ducha Świętego: Niech pokój Chrystusa Zmartwychwstałego – będzie z nami wszystkimi!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.