Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzą:
►Krzysztof Fabisiak, Moderator naszego bloga;
►Ksiądz Krzysztof Garwoliński, mój Kolega kursowy;
►Ksiądz Profesor Krzysztof Burczak, Profesor „belwederski”, pracujący na KUL a mój Kaznodzieja prymicyjny;
►Kapłani spotkani w różnym czasie i miejscu:
* Ksiądz Jakub Wyrozębski,
* Ksiądz Krzysztof Buczyński
* Ksiądz Krzysztof Banasiuk,
* Ksiądz Krzysztof Domański,
* Ksiądz Krzysztof Chaciński,
* Ksiądz Krzysztof Hapon,
* Ksiądz Krzysztof Piórkowski,
* Ksiądz Krzysztof Stepczuk,
* Ksiądz Krzysztof Samsel,
* Ksiądz Krzysztof Maj – z Diecezji radomskiej,
* Ksiądz Krzysztof Pachucki – z Diecezji ełckiej
* Ksiądz Jakub Kozak,
►Oblaci posługujący obecnie, lub w przeszłości, w Kodniu:
* Ojciec Krzysztof Borodziej – obecny Superior, czyli Przełożony tamtejszej Wspólnoty zakonnej,
* Ojciec Krzysztof Tarwacki,
* Ojciec Krzysztof Wrzos – w swoim czasie: Wikariusz tamtejszej Parafii;
* Ojciec Krzysztof Wolnik – obecny Wikariusz Parafii w Kodniu;
►Krzysztof Jaśkowski, mój Brat stryjeczny;
►Znajomi z różnych czasów i miejsc:
* Krzysztof Bańkowski,
* Krzysztof Borowicz,
* Krzysztof Gałązka,
* Krzysztof Kula,
* Krzysztof Jedynak,
* Jakub Jędrzejczak,
* Krzysztof Kapela – Pracownik naukowy Uniwersytetu w Siedlcach,
* Krzysztof Pakuła – jak wyżej,
* Krzysztof Plewa – mój Sąsiad z bloku w Lublinie,
* Krzysztof Skorupka – Realizator naszych audycji w Katolickim Radiu Podlasie,
* Krzysztof Łubkowski – jak wyżej.
►Lektorzy z Celestynowa – za czasów mojego wikariatu:
* Krzysztof Jaworski,
* Krzysztof Kalbarczyk,
* Krzysztof Rosłaniec;
►dawni Lektorzy z Parafii w Radoryżu Kościelnym.
* Krzysztof Sopyła,
* Krzysztof Kryczka,
►odważni młodzi Ludzie, świadczący o wierze w liturgii i w życiu:
* Kuba Kępka (nie Jakub, a właśnie Kuba)
* Krzysztof Kamiński,
* Jakub Płachciak,
* Krzysztof Majek;
►Jakub Pałysa, za moich czasów – Prezes Służby liturgicznej w Miastkowie, a obecnie: Lektor w tejże Parafii, włączający się w swoim czasie w działalność Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach.
Wszystkim świętującym życzę, aby – jak Święty Krzysztof – nieśli innym Jezusa. Nie tyle na ramieniu, co w sercu. Zapewniam o modlitwie!
Modlitwą ogarniam dziś także wszystkich Kierowców i Podróżujących, aby cieszyli się opieką z Nieba, ale jednocześnie sami kierowali się zdrowym rozsądkiem i trzeźwym myśleniem.
A u mnie dzisiaj – dzień w podróży. O 9:00 opuszczam kwaterę u Pana Tomasza Drzyzgi, jadę do Księdza Dziekana na śniadanie i na kawę, po czym ruszał w drogę do Lublina. A tam – Msza Święta o godzinie 18:00. Po czym podróż z Lublina do Siedlec.
Od dzisiaj, kiedy będę odprawiał Mszę Świętą w Parafii Jana Kantego, czyli w „mojej” Parafii w Lublinie, będę zamieszczał link do transmisji na żywo, gdyby ktoś chciał łączyć się ze mną w modlitwie:
https://www.youtube.com/c/Parafia%C5%9BwJanaKantegowLublinie/streams
Zapraszam! Dzisiaj mam przewodniczyć tej Mszy Świętej i wygłosić słowo.
Wczorajsza uroczystość pogrzebowa Pana Karola Orłowskiego była dla mnie bardzo poruszającym przeżyciem. Odżyło tyle wspomnień… Niektóre wyraziłem w homilii. Dziękuję Wszystkim, którzy pamiętali w modlitwie o Panu Karolu i o Jego Rodzinie.
Po pogrzebie zaś Ksiądz Dziekan zaproponował wyjazd – w kapłańskim gronie – do Czech, a konkretnie do Harrachova. W trakcie wspólnej drogi, a także tam, na miejscu, przy obiedzie, mogliśmy porozmawiać o problemach Kościoła, świata, Ojczyzny – i o różnych sprawach kapłańskich. A uczestniczyło jeszcze dwóch Księży, z Archidiecezji wrocławskiej – Kolegów Księdza Dziekana. Bardzo dziękuję za tę wspaniałą kapłańską wspólnotę!
A jeszcze przed pogrzebem odebrałem wczoraj telefon od Jakuba Ziętali, którego – jako Gimnazjalistę – przygotowywałem dwanaście lat temu do Bierzmowania, w Parafii w Celestynowie, w Diecezji warszawsko – praskiej. Jakub nie był Lektorem ani Ministrantem, ale na tle całego Grona Bierzmowanych jakoś się wyróżnił, bo udało się nam nawiązać osobisty kontakt, co wyraziło się wymianą numerów telefonów. Później, już po moim odejściu z Celestynowa, chyba raz czy dwa kontaktowaliśmy się. Po czym ja miałem Jakuba zapisanego w mojej WIELKIEJ KSIĘDZE MODLITWY, dlatego pamiętałem o Nim przed Panem, ale kontaktu nie mieliśmy.
I oto wczoraj rano Jakub niespodziewanie zadzwonił, aby poinformować mnie, że właśnie dzisiaj – w Parafii Czyżew, w Diecezji drohiczyńskiej – zawrze sakramentalne Małżeństwo z Magdą Styś. Postanowiliśmy sobie odnowić i zintensyfikować kontakt, a ja dzisiaj modlitwą ogarniam Nowożeńców, sprawując w Ich intencji Mszę Świętą. Życzę im szczęścia!
A za ten telefon, który był niesamowitą niespodzianką i sprawił mi ogromną radość – bardzo serdecznie dziękuję! I za naszą rozmowę, trwającą około godziny!
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim bardzo osobistym i bardzo konkretnym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Święto Św. Jakuba, Apostoła,
25 lipca 2025.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: 2 Kor 4,7–15; Mt 20,20–28
CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia: Przechowujemy skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele. Tak więc działa w nas śmierć, podczas gdy w was – życie.
Cieszę się przeto owym duchem wiary, według którego napisano: „Uwierzyłem, dlatego przemówiłem”; my także wierzymy i dlatego mówimy, przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Matka synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła.
On ją zapytał: „Czego pragniesz?”.
Rzekła Mu: „Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie”.
Odpowiadając, Jezus rzekł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?”.
Odpowiedzieli Mu: „Możemy”.
On rzekł do nich: „Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował”.
Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci.
A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
Przyglądając się postaci dzisiejszego naszego Patrona, wspomnieć musimy, iż wśród Apostołów Jezusa było dwóch Jakubów. Dla odróżnienia nazywani są odpowiednio: Większy i Mniejszy, albo też: Starszy i Młodszy. Przy tym prawdopodobnie nie chodziło o ich wiek, ale o kolejność wstępowania do Grona apostolskiego. Imię Jakub pochodzi z hebrajskiego „skeb”, co znaczy „pięta”. Według starotestamentalnej Księgi Rodzaju, kiedy Jakub, wnuk Abrahama, rodził się wraz ze swym bratem bliźniakiem Ezawem, miał go trzymać za piętę.
Święty Jakub Większy, którego dziś wspominamy, został – razem ze swym bratem Janem – powołany przez Jezusa jako jeden z Jego pierwszych uczniów: Święci Mateusz i Łukasz wymieniają go na trzecim miejscu w kolejności, a Święty Marek na drugim.
Jakub i jego brat Jan byli synami Zebedeusza. Byli rybakami i mieszkali nad Jeziorem Tyberiadzkim. Ewangelie nie wymieniają bliżej miejscowości. Być może, pochodzili z Betsaidy, podobnie jak Święci Piotr, Andrzej i Filip, gdyż spotykamy ich razem przy połowach. Matką Jana i Jakuba była Salome, jedna z najwierniejszych towarzyszek wędrówek Chrystusa Pana.
Jakub został zapewne powołany do grona uczniów Chrystusa już nad rzeką Jordan. Tam bowiem spotykamy jego brata Jana. Po raz drugi jednak Pan Jezus wezwał go w czasie połowu ryb. Wspomina o tym Ewangelista Łukasz, dodając nowy szczegół – że było to po pierwszym cudownym połowie.
Jakub należał do uprzywilejowanych uczniów Pana Jezusa, którzy byli świadkami wskrzeszenia córki Jaira, przemienienia na górze Tabor oraz modlitwy w Ogrójcu. Żywe usposobienie Jakuba i Jana sprawiło, że Jezus nazwał ich „synami gromu”. Chcieli bowiem, aby piorun spadł na pewne miasto w Samarii, które nie przyjęło Pana Jezusa i Jego uczniów. To także właśnie Jakub dopytywał Jezusa na osobności, kiedy będzie koniec świata. Wreszcie był on świadkiem drugiego, także cudownego połowu ryb, kiedy Chrystus ustanowił Piotra głową i pasterzem swojej Owczarni.
Ewangelie wspominają o Jakubie Starszym w osiemnastu miejscach, co łącznie obejmuje trzydzieści jeden wierszy. W porównaniu z innymi Apostołami – jest to bardzo dużo. Dzieje Apostolskie wspominają o Jakubie dwa razy: kiedy wymieniają go w gronie Apostołów oraz informując o jego męczeńskiej śmierci.
Został on bowiem ścięty z rozkazu Heroda, w roku 44. Jakuba stracono w więzieniu, bez procesu – zapewne dlatego, aby nie przypominać ludowi procesu Chrystusa Pana i nie narazić się na jakieś nieprzewidziane reakcje. Jakub był pierwszym spośród Grona apostolskiego Męczennikiem Kościoła, a tak w ogóle drugim – po Świętym Szczepanie.
W Średniowieczu powstała legenda, że Święty Jakub, zanim został Biskupem Jerozolimy, udał się najpierw – zaraz po Zesłaniu Ducha Świętego – do Hiszpanii. Tradycja ta powstała w związku z tym, że jego relikwie w wieku VII sprowadzono z Jerozolimy do Santiago de Compostela, gdzie zresztą znajdują się po dzień dzisiejszy, stanowiąc cel rozlicznych pielgrzymek.
Słowo Boże, przeznaczone dokładnie na dzisiejsze Święto w liturgii Kościoła, wprost mówi o dzisiejszym Patronie. Tylko nie o jego działalności, a o dość dziwnej i zaskakującej prośbie, którą do Jezusa skierowała jego matka… To naprawdę dość dziwna sytuacja – i może zastanawiamy się, dlaczego w ogóle została ona opisana na kartach Ewangelii, a po drugie: dlaczego właśnie dzisiaj, w dniu liturgicznego wspomnienia Świętego Jakuba, akurat ten epizod został przywołany w liturgii?
Z pewnością zauważamy, że Jezus wykorzystał tę sytuację do tego, aby przekierować myślenie swoich uczniów – i niektórych ich rodziców – na właściwe tory. Bo oto matka synów Zebedeusza chciała dla swoich synów zaszczytów takich, jakie mają ziemscy poplecznicy króla w jego królestwie. I tak – prawdę powiedziawszy – trudno się dziwić matce, która chce dobrze dla swoich dzieci. Nawet, jeśli w tym swoim pragnieniu nie jest do końca racjonalna, czy może nawet zbytnio skoncentrowana na swoich dzieciach, kosztem innych. No, cóż… takie prawo matki.
Dlaczego jednak akurat taki fragment otrzymujemy dzisiaj, jako biblijną „wizytówkę” dla przeżywanego dziś wspomnienia? Dlaczego Kościół każe nam widzieć tego Apostoła, tak przecież bliskiego Jezusowi, bo należącego do grona owych trzech najbardziej uprzywilejowanych i wybranych – właśnie przez pryzmat tej właśnie, nieco dziwnej sytuacji?
A tak swoją drogą, to bardzo ciekawe, że Jezus, kochając bezgranicznie wszystkich i wybierając Dwunastu, trzech z nich traktował wyjątkowo i wcale tego nie ukrywał, a wręcz dopuszczał ich do pewnych spraw i wydarzeń, do których nie dopuszczał innych. Dlaczego taki styl przyjął? Nie wiemy.
Jeżeli natomiast dzisiaj, właśnie we wspomnienie jednego z trzech najbliższych Jezusowemu sercu Apostołów, otrzymujemy takie właśnie, a nie inne czytanie ewangeliczne, to może właśnie po to, abyśmy uświadomili sobie, że Jezus nawet tych najbardziej umiłowanych i najbliższych sobie – wybrał spośród zwykłych ludzi. Tak bardzo po ludzku myślących. Bo powiedzmy sobie szczerze, że to nie tylko matka dzisiejszego Patrona tam myślała – i tak to dzisiaj wyraziła – ale z treści dzisiejszej Ewangelii jasno wynika, że wyraziła autentyczne, choć wstydliwie skrywane pragnienia swoich synów, ale też pozostałych Apostołów.
Oni wszyscy po cichu tak myśleli, oni wszyscy byli bardzo wyczuleni na punkcie swojej pozycji, swojej osobistej ważności i wielkości, a tylko ona w swojej prostocie odważyła się „wypalić prosto z mostu” to, co myślała. Natomiast fakt, iż pozostali Apostołowie oburzyli się na tych dwóch oznaczał, że tak naprawdę wszyscy tak samo myśleli!
Dlatego Jezus wykorzystał tę sytuację, aby wygłosić jakże ważne i jakże potrzebne pouczenie: Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.
I może właśnie dla tych słów, dla tego pouczenia, Kościół zdecydował się dać nam dzisiaj ten fragment Ewangelii, który usłyszeliśmy: aby wszyscy, którzy chcą być apostołami Jezusa Chrystusa, od samego początku nastawiali się na służbę – a nie na rządzenie. I na krzyż – a nie na zaszczyty. Na kłody, rzucane pod nogi – a nie pęki kwiatów. Na kolce i ciernie – a nie brylanty! Na dawanie z siebie więcej i więcej – a nie tylko branie dla siebie jak najwięcej.
Tego Jezus uczył swoich Apostołów – począwszy od tych trzech, najbliższych Jego sercu, w tym także: dzisiejszego Patrona – i tego uczy nas wszystkich, którym także powierza misję apostolską. Przypominając nam – przez swego Apostoła Pawła, w dzisiejszym pierwszym czytaniu – że przechowujemy skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym ciele.
Tak, nasze serca, nasze umysły, nasze życie – to takie kruche naczynia gliniane. Łatwo ulegają pęknięciom, zarysowaniom, czasami wręcz – totalnemu rozbiciu. Dlatego nigdy żaden prawdziwy apostoł nie może ufać sobie. Każdy z nich natomiast powinien zapamiętać, wziąć sobie głęboko do serca i każdego dnia – we wszystkich swoich zamiarach i działaniach – kierować się tymi słowami i tym pragnieniem, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas!