Szczęść Boże! Pozdrawiamy ze Szklarskiej Poręby! Wczoraj wjechaliśmy na Szrenicę – i zeszliśmy do Szklarskiej, szlakiem przez schronisko pod Łabskim Szczytem.
A dzisiaj, po Mszy Świętej, planujemy spotkanie z Księdzem Dziekanem, Proboszczem tutejszej Parafii, Bogusławem Sawarynem, po czym wycieczka do czeskiego Pecu pod Śnieżką.
Pogoda – wyborna! Jak na zamówienie! Bogu niech będą dzięki!
Pamiętam o Was w modlitwie!
A przy okazji – chciałbym zwrócić Waszą uwagę na artykuł, który wczoraj sprawił mi sporo radości:
https://pch24.pl/chcieli-uciszyc-koscielne-dzwony-okazalo-sie-ze-obudzili-mieszkancow/
Co o tym myślicie?
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co konkretnie mówi do mnie Pan? Co tak szczególnie chce mi osobiście powiedzieć? Niech Duch Święty pomoże odnaleźć tę jedną myśl, to jedno konkretne przesłanie.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 19 Tygodnia zwykłego, rok I,
13 sierpnia 2025.,
do czytań: Pwt 34,1–12; Mt 18,15–20
CZYTANIE Z KSIĘGI POWTÓRZONEGO PRAWA:
Mojżesz wstąpił z równiny Moabu na górę Nebo, na szczyt Pisga, naprzeciw Jerycha. Pan zaś pokazał mu całą ziemię Gilead aż po Dan; całą ziemię Neftalego, ziemię Efraima i Manassesa, całą krainę Judy aż po Morze Zachodnie; Negeb, okręg doliny koło Jerycha, miasta palm, aż do Soaru.
Rzekł Pan do niego: „Oto kraj, który poprzysiągłem Abrahamowi, Izraelowi i Jakubowi tymi słowami: «Dam go twemu potomstwu». Dałem ci go zobaczyć własnymi oczami, lecz tam nie wejdziesz”.
Tam, w krainie Moabu, według postanowienia Pana umarł Mojżesz, sługa Pana. I pochowano go w dolinie krainy Moabu naprzeciw Bet–Peor, a nikt nie zna jego grobu aż po dziś dzień. W chwili śmierci miał Mojżesz sto dwadzieścia lat, a wzrok jego nie był przyćmiony i siły go nie opuściły. Synowie Izraela opłakiwali Mojżesza na stepach Moabu przez trzydzieści dni. Potem skończyły się dni żałoby po Mojżeszu.
Jozue, syn Nuna, pełen był ducha mądrości, gdyż Mojżesz włożył na niego ręce. Słuchali go synowie Izraela i czynili, jak im rozkazał Pan przez Mojżesza.
Nie powstał więcej w Izraelu prorok podobny do Mojżesza, który by poznał Pana twarzą w twarz, ani równy we wszystkich znakach i cudach, które polecił mu Pan czynić w ziemi egipskiej wobec faraona, wszystkich sług jego i całego jego kraju; ani równy mocą ręki i całą wielką grozą, jaką wywołał Mojżesz na oczach całego Izraela.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała prawda. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.
Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.
Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.
Po wysłuchaniu dzisiejszego pierwszego czytania – i w ogóle: po zaznajomieniu się z historią Mojżesza – jakoś tak trudno nam zestawić te oto dwie wypowiedzi: Nie powstał więcej w Izraelu prorok podobny do Mojżesza, który by poznał Pana twarzą w twarz, ani równy we wszystkich znakach i cudach, które polecił mu Pan czynić w ziemi egipskiej wobec faraona, wszystkich sług jego i całego jego kraju; ani równy mocą ręki i całą wielką grozą, jaką wywołał Mojżesz na oczach całego Izraela – z tą, którą do Mojżesza skierował dzisiaj sam Bóg: Oto kraj, który poprzysiągłem Abrahamowi, Izraelowi i Jakubowi tymi słowami: «Dam go twemu potomstwu». Dałem ci go zobaczyć własnymi oczami, lecz tam nie wejdziesz.
Drugie z zacytowanych tu stwierdzeń – chociaż w samym czytaniu umiejscowione jako pierwsze – to słowa, które Bóg skierował do Mojżesza, kiedy wprowadził go na górę Nebo, na szczyt Pisga, naprzeciw Jerycha i pokazał mu całą ziemię Gilead aż po Dan; całą ziemię Neftalego, ziemię Efraima i Manassesa, całą krainę Judy aż po Morze Zachodnie; Negeb, okręg doliny koło Jerycha, miasta palm, aż do Soaru.
Pokazał mu Ziemię Obiecaną, cel czterdziestoletniej wędrówki przez pustynię – wędrówki, której Mojżesz przewodził, nieraz z dużym osobistym poświęceniem i za cenę wielu wyrzeczeń, kosztem zszarganych nerwów i wewnętrznych cierpień. I oto teraz okazuje się, że widzi całą tę ziemię, która już w najbliższym czasie przypadnie w udziale jego rodaków, ale nie jemu. I nie Aaronowi, jego bratu, z którym razem prowadzili lud.
Wskutek dziwnego do zrozumienia – z naszej, oczywiście, perspektywy – wydarzenia przy wodach Meriba, Bóg orzekł definitywnie i ostatecznie, iż nie będzie dane tym dwóm wielkim i niezwykłym ludziom zobaczyć celu drogi. Jako rzekliśmy, jest to bardzo trudne do zrozumienia, bo to właśnie Mojżesz wziął na swoje barki ciężar, który sam Bóg w którymś momencie uznał za zbyt wielki dla niego jednego, dlatego chociażby powołał Mojżeszowi pomocników do sądzenia ludu. Ale i w kilku innych sytuacjach Bóg pomagał tak bardzo wyraźnie Mojżeszowi, jakby współczując jego poświęceniu.
Ponadto – jak nawet dzisiaj słyszymy – to właśnie Mojżesz rozmawiał z Bogiem niemalże twarzą w twarz. To właśnie Mojżesz dokonywał – mocą Bożą – znaków wielkich i strasznych, które naród wybrany wprawiały w osłupienie, a często w przerażenie. To wreszcie on miał niezwykłą moc przebłagania Boga i wstawiania się za swoim ludem, buntującym się i grzesznym, zasługującym przez to na karę, a wręcz na zniszczenie. To wszystko Mojżesz mógł czynić i wielokrotnie czynił, a oto okazało się, że za sobą samym nie mógł się wstawić i nie uzyskał przebaczenia – tak to przynajmniej wygląda z naszej perspektywy – za jakieś mało istotne „potknięcie” w relacjach z Bogiem.
Trudno jest nam to zrozumieć, bibliści i komentatorzy próbują to „rozgryźć – z różnym, mniej lub bardziej przekonującym skutkiem – natomiast nie to jest dzisiaj najważniejsze. To, na co szczególnie chcemy dziś zwrócić uwagę, to fakt, że Mojżesz nie doczekał się owoców swojej posługi, swojej pracy, swego poświęcenia. Doszedł prawie do celu, ale tego celu nie osiągnął. Męczył się z tym zbuntowanym swoim ludem, znosił jego ciężar na własnych barkach przez czterdzieści lat, ale to Jozuemu miało przypaść w udziale dokończenie jego dzieła – wprowadzenie ludu.
Czyż to nie jest obraz sytuacji, w jakiej niejednokrotnie znajduje się wielu z nas? Oto staramy się o coś, cierpliwie budujemy jakieś dobro – chociażby dobro i jedność, siłę duchową swojej rodziny, albo jakiejś wspólnoty, albo jakiejś społeczności – i poświęcamy się osobiście, angażujemy swój czas, swoje talenty, nierzadko także swoje pieniądze… A efektów – przynajmniej z naszej perspektywy – w ogóle nie widać.
Iluż to świętych – w tym także: założycieli zakonów czy różnych inicjatyw w Kościele – odchodziło z tego świata do Domu Ojca, w ogóle nie widząc owoców swego poświęcenia. A okazywało się, że po ich śmierci te właśnie ich dzieła rozwijały się, nabierały impetu i nawet do dziś funkcjonują. Jakże trudno zrozumieć tę logikę…
Czemu Pan nie pozwala niektórym zobaczyć owoców ich poświęcenia tu, na ziemi, a dopiero w Niebie? Oczywiście, to też jest bardzo ważne, a nawet ważniejsze, ale my, ludzie, żyjący na tej ziemi, tak po ludzku chcielibyśmy zobaczyć, że to nasze poświęcenie i zaangażowanie miało i ma jakiś sens. A kiedy tego nie widzimy, to załamujemy się i zniechęcamy, bo wydaje się nam, że wszystko przegraliśmy. A tymczasem – nawet opierając się na historii Mojżesza, dzisiaj nam przypomnianej – możemy stwierdzić, że przecież jego dzieło nie przepadło!
A on sam pozostał w pamięci swego ludu jako jeden z największych duchowych przywódców, autorytet, punkt odniesienia, nauczyciel. Nikt mu tego nie odebrał. I Bóg też nie chciał mu tego odbierać. Pomimo tego wydarzenia przy wodach Meriba, które tak trudno nam zrozumieć… U Boga jednak wszystko inaczej wygląda, niż u nas. I Bóg na pewno nikogo nie chce skrzywdzić, nikomu odebrać jego zasług… Jeżeli nie na tym świecie, to na tym drugim, ale każde dobro wynagrodzi.
Oby tylko człowiek tu, na ziemi, wszystko czynił w ścisłej z Nim współpracy – jak o tym mówi nam dzisiejsza Ewangelia. Szczególnie te słowa zwracają naszą uwagę: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. […] Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich.
Niebo – jeśli tak można powiedzieć – otwiera się na współpracę z człowiekiem. I dlatego nawet, jeżeli tu, na ziemi, człowiek nie zobaczy w pełni – albo nie zobaczy w ogóle – owoców swojej pracy i swego zaangażowania, to nie znaczy, że nie widzi tego Bóg. Żeby się tak wyrazić: że nie widzą tego w Niebie. Tam naprawdę wszystko dobrze widzą.
Dlatego to właśnie z tą myślą mamy podejmować wszelkie nasze działania – nawet te najtrudniejsze, jakim z pewnością jest upomnienie braterskie, o czym słyszymy w pierwszej części Ewangelii. Wszystko, co robimy, czego się podejmujemy, za co się zabieramy, co planujemy – to wszystko we współpracy z Niebem i dla Nieba! Dla Jezusa! A On to wszystko doceni i wynagrodzi tak, że nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, jak bardzo!
Chociaż na ziemi nie zawsze będzie to widoczne, albo będzie się wydawało, że trud poszedł na marne, owoców nie ma, szkoda tylko tego czasu, poświęcenia i zmęczenia, jakie się w całą sprawę włożyło. Nie, żaden trud, podjęty razem z Jezusem, dla Jezusa i ze względu na Niego – nigdy nie pójdzie na marne. Możemy być spokojni. Uwierzmy w to! Nie dajmy sobie wmówić, że to wszystko nie ma sensu!
Z Jezusem – i we współpracy z Nim – całe to nasze dobro, poświęcenie i zaangażowanie zyskuje sens, znaczenie i wartość! I przynosi trwałe owoce.
Zgodnie z żydowskim zwyczajem, ojciec wybiera imię syna, a matka imię córki. Żydzi wierzą również, że imię dziecka to nie tylko wybór rodziców, ale wskazówka od Wszechmogącego. Odzwierciedla ono istotę, skłonności i charakter człowieka. W pierwszej radosnej tajemnicy Różańca widzę, jak Ojciec wybiera imię dla Swojego Dziecka i za pośrednictwem Archanioła Gabriela przekazuje je Matce.
Imię Jehoszua w tłumaczeniu z hebrajskiego oznacza „Bóg zbawia”. W Starym Testamencie było to imię Jozuego. Został on przywódcą Izraelitów po śmierci Mojżesza i poprowadził ich do Ziemi Obiecanej, pokonując ją z rąk Kananejczyków. Chrystus, umierając na krzyżu, pokonał śmierć wieczną (zbawił nas od niej) i zmartwychwstając, otworzył ludziom drogę do Królestwa Niebieskiego (Nowotestamentowej Ziemi Obiecanej).
Prywatna rozmowa w języku francuskim nazywa się „tête à tête” co dosłownie tłumaczy się jako „głowa w głowę”.
To znaczy spotkanie (rozmowa) tylko dwóch osób, między którymi nikt nie stoi.
Należy również najpierw upomnieć grzeszącego brata sam na sam, w jego obecności. Tak jak ksiądz udziela pokuty i pouczenia penitentowi po spowiedzi. Tajemnica spowiedzi jest ściśle chroniona nawet przez prawo państwowe. Ani policja, ani prokuratura, ani nawet sąd nie mają prawa wypytywać księdza o to, co usłyszał podczas spowiedzi.
Dlaczego pozwalamy sobie na plotkowanie o grzechach i słabościach innych za ich plecami, a nawet, co gorsza, ukrywanie się pod pseudonimem w internecie? Dlaczego nie zachowujemy informacji o grzechu bliźniego w tajemnicy?