Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wypada szesnasta rocznica rozpoczęcia posługi na Syberii przez Księdza Marka! Niech Pan sam wspiera w tej posłudze, daje siły i zapał, ale też zdrowie i dobry humor. I pozwala widzieć jak najwięcej owoców tej pięknej posługi!
Z kolei, rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Katarzyna i Rafał Szewczakowie, mieszkający obecnie w Warszawie. Rafała poznałem na moim pierwszym wikariacie, w Radoryżu Kościelnym, gdzie był Lektorem. Niech Pan błogosławi Drogim Jubilatom w codziennej realizacji programu, zawartego w małżeńskiej przysiędze, którą sobie przed jedenastu laty nawzajem złożyli.
Natomiast urodziny przeżywa dziś Ewa Olender, niezwykle mi życzliwa i bliska Osoba z Parafii w Celestynowie, wspaniała Żona i Matka, a tak w ogóle: Osoba głęboko wierząca i bardzo pogodna. Niech Pan obdarza wszystkimi łaskami i udziela swoich darów!
Urodziny dzisiaj przeżywa także Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz Kościoła siedleckiego.
Wszystkich dziś świętujących zapewniam o mojej modlitwie!
Drodzy moi, serdecznie pozdrawiam Was z Frącek, gdzie przenocowaliśmy już po raz drugi – po dopłynięciu do tegoż miejsca. Dzisiaj ruszamy do Mikaszówki. Wczoraj pogoda nam dopisała – było słonecznie, ale nie upalnie.
Atmosfera w Grupie jest kapitalna – pomimo że niektórzy pierwszy raz spotkali się ze sobą. W modlitwie pamiętamy o Was!
A tymczasem zapraszam Was już do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszego dnia. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co Pan konkretnie do mnie mówi? Duchu Święty, przyjdź i rozjaśnij serca i umysły!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 20 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie Św. Bernarda, Opata,
20 sierpnia 2025.,
do czytań: Sdz 9,6–15; Mt 20,1–16a
CZYTANIE Z KSIĘGI SĘDZIÓW:
Wszyscy możni miasta Sychem oraz cały gród Millo zgromadzili się i przyszedłszy na równinę, gdzie stała stela w Sychem, ogłosili Abimeleka królem.
Doniesiono o tym Jotamowi, który poszedłszy, stanął na szczycie góry Garizim, a podniósłszy głos, tak do nich wołał: „Posłuchajcie mnie, możni Sychem, a Bóg usłyszy was także. Zebrały się drzewa, aby namaścić króla nad sobą. Rzekły do oliwki: «Króluj nad nami!» Odpowiedziała im oliwka: «Czyż mam się wyrzec mojej oliwy, która służy czci bogów i ludzi, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Z kolei zwróciły się drzewa do drzewa figowego: «Chodź ty i króluj nad nami!» Odpowiedziało im drzewo figowe: «Czyż mam się wyrzec mojej słodyczy i wybornego mego owocu, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Następnie rzekły drzewa do krzewu winnego: «Chodź ty i króluj nad nami!» Krzew winny im odpowiedział: «Czyż mam się wyrzec mojego soku, rozweselającego bogów i ludzi, aby pójść i kołysać się ponad drzewami?» Wówczas rzekły wszystkie drzewa do ostu: «Chodź ty i króluj nad nami!» Odpowiedział oset drzewom: «Jeśli naprawdę chcecie mnie namaścić na króla, chodźcie i odpoczywajcie w moim cieniu! A jeśli nie, niech ogień wyjdzie z ostu i spali cedry libańskie»”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy.
Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, i rzekł do nich: «Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam». Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił.
Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: «Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?» Odpowiedzieli mu: «Bo nas nikt nie najął». Rzekł im: «Idźcie i wy do winnicy».
A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: «Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych». Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze.
Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, mówiąc: «Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty». Na to odrzekł jednemu z nich: «Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?»
Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.
Abimelek to człowiek, który do władzy dążył – w dosłownym tego stwierdzenia znaczeniu – po trupach! Aby zostać królem, wymordował siedemdziesięciu swoich braci. Może nas zadziwia ta liczba braci, ale bierzemy tu pod uwagę ówczesne realia, a więc wielość żon i matek, nawet w jednej rodzinie, a także nazywanie braćmi dalszych krewnych. Z całej tej rzezi ocalał tylko Jotam.
I to on dzisiaj – w bardzo ciekawy i oryginalny sposób – skomentował to, co się stało. Zastosował bowiem porównanie do wyboru drzewa, które miałoby panować nad innymi roślinami. Ostatecznie, po kilku odmowach, wybrany został oset. Właśnie Abimelek był tym ostem. Naród na swego władcę wybrał mordercę, zbrodniarza, człowieka cynicznego i kompletnie pozbawionego skrupułów, człowieka zupełnie bez zasad! Nawet nasuwa się takie pytanie, czy można go w ogóle określić mianem człowieka?…
Pewnie można, ale to tylko pokazuje, do jak dramatycznie niskiego poziomu można sprowadzić swoje człowieczeństwo! Jak bardzo można sprofanować własne człowieczeństwo! Jakim koszmarem i nieszczęściem można się stać dla innych ludzi!
Swoją ocenę sytuacji i swoje ostrzeżenie, odnośnie do takiego wyboru, Jotam wypowiedział, wkładając w usta rzeczonego ostu takie słowa: Jeśli naprawdę chcecie mnie namaścić na króla, chodźcie i odpoczywajcie w moim cieniu! A jeśli nie, niech ogień wyjdzie z ostu i spali cedry libańskie! Czyli tenże oset – taki totalny śmieć w świecie roślin – stanie się powodem upadku i zniszczenia pięknych i okazałych, majestatycznych cedrów libańskich! Tak będzie – skoro drzewa dokonały takiego wyboru – trzymając się opowieści Jotama.
I tak będzie w narodzie, skoro ludzie tak chcieli! Skoro sami tak wybrali! Skoro swoje losy powierzyli tak nieprawemu człowiekowi – raz jeszcze podkreślmy: mordercy, bratobójcy, zbrodniarzowi! Bo jakiż inny skutek miałyby przynieść rządy takiego człowieka?
A przenosząc tę sytuację do naszych realiów, zapytać możemy: na co liczą ci, którzy wybierają do kierowania państwem ludzi nieprawych, wielokrotnie udowadniających swoimi działaniami, że nie mają żadnych zasad moralnych, żadną uczciwością ani prawością się nie kierowali i nadal nie kierują. I w niczym nie widać, żeby to się jakkolwiek zmieniło.
Bo oto naród, który już raz – a może i wiele razy – zawiódł się na takich swoich rządcach, po upływie jakiegoś czasu zapomina o wszystkich ich nieprawościach i nieuczciwościach, i w najlepsze ich wybiera, a ci nadal robią, co chcą. A co chcą – to właśnie sobie mówimy. I dopiero wtedy ludzie za jakiś czas – niekiedy nawet nie za długi – dostrzegają, czego to oni dokonali swoim wyborem: że na nich własne życzenie dzieje się to, czego oni tak naprawdę nie chcą. Ale co jednak spowodowali swoim wyborem.
I w tym to kontekście odczytujemy dzisiejszą Ewangelię. Wsłuchujemy się we fragment Mateuszowego przekazu i dochodzimy do wniosku, że… nic z tego nie rozumiemy. Bo najęci o różnych porach do pracy – taką samą otrzymali zapłatę.
Z jednej strony przemawia do nas to stwierdzenie i chyba je rozumiemy: Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? Weź, co twoje, i odejdź. Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry? Bo oznacza ono, że gospodarz po prostu dysponuje swoim tak, jak chce – bo ma do tego prawo.
Z drugiej jednak strony coś nam tu nie pasuje… Bo to na odległość pachnie jakąś wielką niesprawiedliwością, a katolicka nauka społeczna jako pierwsza „grzmiałaby” na takie rozwiązanie. A jednak głębsza refleksja nad tymże słowem pozwala nam dojść do wniosku, że poprzez ten zaskakujący, a może nawet szokujący przekaz Jezus chce nas przekonać, jak bardzo zależy Mu na każdym jednym człowieku!
I że nawet za godzinę pracy, danej z serca i ze szczerym zaangażowaniem, jest w stanie dać całą nagrodę, czyli całe zbawienie wieczne. Nawet za ostatnią minutę życia, w której człowiek – po zmarnowanym, fatalnym i pokiereszowanym życiu zwróci się do Niego szczerym sercem – jest w stanie dać całe zbawienie. To zupełnie inne podejście do tematu od tego, które pokazał przeklęty Abimelek.
Bo ten ludzi traktował tak, jak to sobie powiedzieliśmy. Dla niego liczył się on sam i jego władza, jego prestiż, jego pozycja. Dla Jezusa liczy się każdy z nas – nawet za cenę niezrozumienia ze strony innych ludzi, za cenę niedowierzania innych, że jak to tak można się poświęcić dla dobra jednego człowieka, i to często takiego, który w oczach innych ludzi nie ma za dużej wartości, bo niczym szczególnym się nie wykazał.
Przed Jezusem nie trzeba się niczym wykazywać. On kocha za darmo. Przed Nim trzeba otworzyć serce. Ale tak szczerze – i szeroko. I to wystarczy.
Zapewne z takiego przekonania wychodził i dlatego bezgranicznie ukochał Jezusa i swoich bliźnich Patron dnia dzisiejszego, Święty Bernard, Opat i Doktor Kościoła.
Urodził się we Francji, pod Dijon, w rycerskim rodzie burgundzkim, w 1090 roku. Jego ojciec należał do miejscowej arystokracji, matka zaś była córką hrabiego. Jako chłopiec, uczęszczał do szkoły prowadzonej przez kanoników diecezjalnych. Ojciec planował dla niego wielką karierę na dworze księcia Burgundii. Jednak w pewne Boże Narodzenie, Bernardowi miało się objawić Dzieciątko Jezus i zachęcać go, aby poświęcił się służbie Bożej.
W roku 1107, kiedy Bernard miał siedemnaście lat, zmarła mu matka. Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę ziemską. Zapewne ten fakt zaowocował jednym z bardziej charakterystycznych rysów jego duchowości, jakim było tkliwe nabożeństwo do Bożej Matki.
Kiedy miał lat dwadzieścia dwa, wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux, pociągając za sobą trzydziestu towarzyszy młodości! Niedługo potem również jego ojciec wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda podają nawet, że wśród miejscowych kobiet i dziewcząt powstała wręcz panika, iż nie będą miały mężów, bo wszystko, co najszlachetniejsze z „męskiego rodu”, Bernard zabrał do zakonu! Oczywiście, to przekaz może nieco anegdotyczny, ale swego powołania nasz Patron nie traktował w sposób lekki czy swobodny. Wprost przeciwnie!
Nadmierne pokuty, jakie zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy wiec tylko poczuł się nieco lepiej, otrzymał możliwość „wykazania” się przed Bogiem w nieco inny sposób. Oto bowiem, wraz z dwunastu towarzyszami, został wysłany przez swego opata, Świętego Stefana, do założenia nowego opactwa w diecezji Langres. Miejscu, w którym się znalazł, od znajdującej się tam pięknej kotliny, nadał nazwę: „Jasna Dolina”, co po łacinie przetłumaczymy na: „Clara Valais” – i stąd obecna nazwa: Clairvaux. Jako pierwszy opat tegoż klasztoru, otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas dwadzieścia pięć lat.
W założonym przez siebie klasztorze pozostał przez trzydzieści osiem lat jako opat. Z tego miejsca też rozpowszechniał zakon cysterski, zakładając sześćdziesiąt osiem nowych opactw, toteż z czasem nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu cystersów! Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy reformy z wielu opactw benedyktyńskich.
Jednak Bernard był nie tylko gorliwym opatem swojej rodziny zakonnej. Zasłynął również jako myśliciel, teolog i mistyk. Umiał łączyć życie czynne z kontemplacją. Mając w ciągu dnia tak mało czasu na rozmowę z Bogiem, poświęcał na nią długie godziny w nocy. Założył około trzystu fundacji zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie.
Całym swoim pracowitym życiem, przy pomocy łaski Bożej, wywarł znaczący wpływ na życie Kościoła swej epoki. Był jedną z największych postaci XII wieku. Nazywano go „wyrocznią Europy”. Był obrońcą Papieża Innocentego II. Położył kres schizmie Anakleta w Rzymie. Napisał regułę templariuszy – zakonu powołanego w 1118 roku do ochrony pielgrzymów od napadów i stania na straży Grobu Chrystusa. Wyjednał także u Papieża jej zatwierdzenie.
W sposób jasny i energiczny bronił czystości wiary. Wystąpił przeciwko tezom Abelarda – człowieka bardzo awanturniczego i traktującego prawdy wiary w sposób przesadnie intelektualny. Skłonił go nawet do pojednania z Kościołem!
Jednak w sposób zasadniczy zasłynął Bernard swymi pismami. Jest ich wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne, modlitwy, kończąc na listach i kazaniach. Spośród ułożonych przezeń modlitw wszyscy chyba najbardziej znamy tę do Matki Bożej, zaczynającą się od słów: „Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo…”. Wśród listów, zachował się – między innymi – list do Biskupa krakowskiego.
Ponadto, wyróżniał się nasz Święty wielkim nabożeństwem do Męki Pańskiej: widok krzyża wywoływał u niego szczere łzy, a bracia zakonni widzieli nieraz, jak ciepło i serdecznie rozmawiał z Chrystusem Ukrzyżowanym. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał mu tytuł „doktora miodopłynnego”.
Zmarł w Clairvaux, w dniu 20 sierpnia 1153 roku. W roku 1174 kanonizował go Papież Aleksander III, zaś papież Pius VIII w 1830 roku ogłosił go Doktorem Kościoła.
Wpatrując się w jego pełne poświęcenia, wiary i modlitwy, pracowite życie, a także słuchając uważnie słowa Bożego dzisiejszej liturgii, raz jeszcze zapytajmy samych siebie o miarę, jaką mierzymy nasze relacje z drugim człowiekiem: czy jest to miara Jezusowa, czy Abimelekowa – przed czym niech nas Bóg broni! Obyśmy dostrzegali wartość i indywidualność każdego jednego człowieka, którego Jezus postawi na naszej drodze – i byśmy nigdy nikogo nie przekreślili! Byśmy każdemu dawali szansę – a choćby i któryś już raz z rzędu!
Byśmy nigdy nie zwątpili w Jezusa – w Jego rozwiązania – i w drugiego człowieka. I w siebie samych też.
„Morza i rzeki, błogosławcie Pana,
Chwalcie i wywyższajcie Go na wieki!
Wszyscy, którzy poruszacie się po wodach, błogosławcie Pana,
Chwalcie i wywyższajcie Go na wieki!
Wszelkie ptaki powietrzne, błogosławcie Pana,
Chwalcie i wywyższajcie Go na wieki!”
(por. Dan. 3:78-80)
Takie myśli wywołały we mnie tło i zdjęcia wideoreflezji ks. Marka.