Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pozdrawiam bardzo serdecznie z Syberii, choć samo rozmyślanie dziś nie jest z Syberii. Dziś w liturgii wspominamy św. Jana Chryzostoma, zachęcam do zapoznania się z życiorysem tego wielkiego świętego (link niżej)
https://brewiarz.pl/czytelnia/swieci/09-13a.php3
Dziś też 13 dzień miesiąca, więc rocznica kolejnych objawień w Fatimie. Zapewne w wielu parafiach jest dziś nabożeństwo fatimskie, zachęcam do wzięcia w nim udziału, jak też do osobistej modlitwy różańcowej, o co prosiła nas Maryja w Fatimie.
Pamiętajmy też w modlitwie o Ks. Jacku, który dziś kończy swoje rekolekcje. Mamy nadzieję, że z nowymi siłami wróci jutro na blog i my wszyscy będziemy czerpać z tego, co Duch Święty zdziałał w nim w czasie rekolekcji.
Dziś słówko kolejnego młodzieńca, Kacpra Czecha.
Ja jeszcze kilka słów, przemyśleń, napiszę po rozważaniu Kacpra, żeby teraz, we wstępie, nie wydłużać i nie wchodzić „przed szereg”, znaczy przed to co ważniejsze, czyli rozważanie Słowa Bożego. Zapraszam.
(1 Tm 1, 15-17)
Nauka to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego.
A Królowi wieków nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, Bogu samemu cześć i chwała na wieki wieków. Amen.
(Ps 113 (112)
REFREN: Niech imię Pana będzie pochwalone
Chwalcie, słudzy Pańscy,
chwalcie imię Pana.
Niech imię Pana będzie błogosławione
teraz i na wieki.
Od wschodu aż do zachodu słońca
niech będzie pochwalone imię Pana.
Pan jest wywyższony ponad wszystkie ludy,
ponad niebiosa sięga Jego chwała.
Kto jest jak nasz Pan Bóg,
co w dół spogląda na niebo i na ziemię?
Podnosi z prochu nędzarza
i dźwiga z gnoju ubogiego.
(Łk 6, 43-49)
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo: nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta.
Czemu to wzywacie Mnie: «Panie, Panie», a nie czynicie tego, co mówię? Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je.
Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany.
Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy potok uderzył w niego, od razu runął, a upadek jego był wielki”.
Dzisiejsze fragmenty pokazują nam kilka bardzo ważnych prawd wiary. Pokazują również prawdę o nas samych. Pytanie czy zechcemy w szczerości stanąć przed sobą samym i zweryfikować, czy może jest to o mnie samym. Myślę, że takie podsumowanie naszych myśli i czynów jest czymś, co powinniśmy robić często. Tak jak dbamy o higienę naszego ciała, powinniśmy zadbać też o higienę naszej duchowości. Takie wieczorne podsumowanie przeżytego dnia może być dobrą praktyką, aby spojrzeć na nasze myśli, czyny, słowa oraz serce, z którego wypływało wszystko poprzednie. Wróćmy jednak do pierwszego czytania, ponieważ Paweł przekazuje nam niesamowicie optymistyczne wiadomości.
Myślę, że każdy zna historię Pawła, który przed nawróceniem nosił imię – Szaweł. Był bardzo zaangażowany w zwalczanie Chrześcijan. Nawet po tym jak się nawrócił wiele osób mu nie ufało i wręcz bało się go, ponieważ wiedzieli do czego był zdolny. Czytając list do Tymoteusza Paweł sam siebie wskazuje jako największego grzesznika. Każdy z nas jest de facto największym grzesznikiem i tak samo jak każdy inny nie zasługuje na życie wieczne, zbawienie oraz Boże Miłosierdzie. Otrzymujemy to jednak za darmo wyłącznie dlatego, że Bóg niesamowicie nas ukochał. Odkupił nasze winy na krzyżu i dzięki temu nie musimy nic więcej robić, żeby na to wszystko zapracować czy zasłużyć. Dopóki żyjemy tu na ziemi mamy czas i możliwości, żeby odwrócić się od grzechu i wyznać, że Jezus Chrystus jest naszym Zbawicielem.
W ostatnim czasie jesteśmy świadkami niesamowicie smutnych i tragicznych wydarzeń. Osobiście dzień wczorajszy był dla mnie bardzo trudny i pełen smutku. Uczestniczyłem w pogrzebie mojego dobrego kolegi, którego znałem jakiś czas. Około miesiąc temu uległ wypadkowi i po 10 dniach walki o życie w szpitalu odszedł do Domu Pana. Pamiętam jeszcze nie tak dawno rozmawialiśmy, że mamy przed sobą sporo kilometrów do przejechania na motocyklu, spędzenia wolnych weekendów na strzelnicy i porozmawianiu o naszej wierze, relacji z Bogiem. Był człowiekiem wierzącym i zaangażowanym w Kościół, chociaż na pierwszy rzut oka może nie było to widać. Było mi bardzo przykro żegnając Go z tego świata, ponieważ czuję, że było sporo czasu, którego nie wykorzystaliśmy razem a teraz już jest za późno. Wierzę jednak, że jest już w domu kochającego Ojca i tam będzie czekał na nas.
Jesteśmy również świadkami szerzącego się zła na świecie, wybuchających konfliktów, wojen, zabójstw ludzi. Nie piszę tego, żeby kogokolwiek straszyć, lecz zwrócić uwagę, że nasze życie tutaj na ziemi jest ograniczone i żyjemy tutaj tylko chwilę. Nikt z nas nie wie, ile tego czasu zostało. Może nam się wydawać, że przecież jesteśmy młodzi i na pewno dożyjemy późnej starości. Dopiero pochylenie się nad czyjąś śmiercią powoduje nasze chwilowe zatrzymanie i przemyślenie swojego życia. Niestety często później znów zaczynamy pędzić przed siebie nie patrząc na to jak żyjemy. Pamiętajmy jednak, że „Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego”. Dlatego zachęcam, aby nie patrzeć na siebie jako na kogoś dla kogo „nie ma już ratunku”. Widzimy co pisze Paweł na ten temat. Co jednak mówi sam Jezus?
Mamy dwa dosyć znane przykłady odnoszące się do serca i czynów człowieka. Jezus ukazuje jak bardzo czyny człowieka odzwierciedlają jego serce i wnętrze duchowe. Jest bardzo wiele osób, które udają, że idą za Nim. Ba! Może być nawet tak, że są święcie przekonani, że postępują odpowiednio i są na dobrej drodze idąc za Jezusem. Zwróćmy jednak uwagę na to, że dobra nie da się udawać. Nie można również być biernym słuchaczem i uważać się za zaangażowanego członka danego kościoła lub wspólnoty osób wierzących. Wiem, że przyjęło się mówić na kogoś, kto uważa się za ucznia Chrystusa jako „wierzący”. Myślę, że termin ten nie jest do końca odpowiedni. Tak jak wspominałem w ostatnich moich rozważaniach – nawet demony wierzą w Jezusa. Sama wiara w to, że Jezus żył lub, że jest Bogiem, nie wystarczy. Mamy być uczniami Jezusa, naśladowcami co znaczy, że mamy narodzić się na nowo, zrezygnować z grzechu i zacząć żyć tak jak żył Jezus. Postępując zgodnie z tym co jest zawarte w Bożym Słowie, nasze codzienne czyny będą wychodziły prosto z naszego serca, czyli wnętrza. Nie mamy deklarować naszej wiary, lecz mamy żyć tak jakbyśmy byli uczniami Jezusa. Czy w dzisiejszym świecie jest to łatwe i proste? To pewnie zależy kto skąd pochodzi i gdzie się wychował. Nadal są miejsca na świecie, gdzie za publiczne wyznanie wiary można pójść do więzienia lub zginąć. Ludzie ryzykują wolnością lub życiem, aby wyznać, że Jezus jest Zbawicielem. Nam niestety często nie chce się przyznać do Boga, bo wystawimy się na szyderstwo, pośmiewisko, czy złośliwe komentarze.
Drodzy, nikt z nas nie jest przekreślony w oczach Boga. Dla nikogo nie jest za późno, żeby zwrócić się do Jezusa i zmienić swoje życie. Zachęcam, żeby uczynić to jak najszybciej, bo wiemy jak kruche potrafi być życie. Ja od dzisiaj postaram się każdego dnia przed zaśnięciem przemyśleć, jak przeżyłem swój dzień i co mogłem zrobić lepiej dla siebie, swojej rodziny oraz bliźniego. Niech taki rachunek sumienia będzie naszą codzienną duchową higieną. Wśród chaosu panującego na świecie, złych informacji, ciągłych bodźców, które atakują nas z każdego ekranu opieramy swoje życie o coś pewnego, trwałego i niezmiennego – Boże Słowo oraz obecność samego Jezusa. On jest drogą ku stabilności, jak dom na skale, który przetrwa wszelkie zawieruchy.
Kacper Czech
Drodzy moi, czytelnicy rozważań na blogu Ks. Jacka, drodzy Przyjaciele.
Przez tydzień zajmowałem się tym blogiem, ponieważ Ks. Jacek przeżywał swoje rekolekcje kapłańskie. Jest to zawsze ważny czas w życiu kapłana.
Jak zapewne wiecie, jeszcze niedawno byliśmy z Jackiem i innymi pielgrzymami w Rzymie, był to piękny czas. Byłem więc na urlopie, z którego niedawno wróciłem i wpadłem w wir zajęć, które trzeba zrobić natychmiast.
Mam świadomość, że choćby porównując z poprzednimi latami, nie zaangażowałem się w te rozważania, żeby np. więcej pisać co u nas, czy pokazywać jakieś zdjęcia.
Gdy chodzi o zdjęcia, nie mówiąc już o rozważaniu, umieszczam ich trochę w wideo-rozmyślaniach „Słówko z Syberii”, na które to rozmyślania serdecznie zapraszam.
Przyznam, że te rozmyślania, które nagrywam i po rosyjsku i po polsku, też trochę mnie absorbują, że też i przez to trochę brakuje czasu.
Jednak wielką pomocą w tym tygodniu były rozważania przesyłane przez młodych ludzi, których mogę nazwać – wychowanków Ks. Jacka.
Miałem sczeszcie poznać trochę tych ludzi, nie tylko tych, którzy teraz pisali, ale też innych (ich jest więcej).
Kiedy czytałem te ich rozważania, byłem zachwycony wielką wiarą tych młodych ludzi, ich zapałem i tym co powinna mieć w sobie młodzież – młodzieńczym idealizmem.
W czasach, kiedy tyle narzekamy na młodzież, warto zauważyć, podkreślić i podziękować Bogu i im – jest młodzież dobra, zaangażowana, młodzież wierząca, głęboka, dobra.
Osobiście uważam, że takiej dobrej młodzieży jest dużo. To raczej nam dorosłym, starym, brakuje serca dla tej młodzieży, brakuje nam cierpliwości do nich, brakuje nam też pogodzenia się z tym, że oni są trochę inni, że myślą trochę inaczej, że mają już inną mentalność, bo ukształtowaną przez inne czasy, przez niesamowicie zmieniający się świat. Jednak myślę, że warto im zaufać, warto w nich uwierzyć, że oni chcą dobrze, że są dobrzy, że mają pomysł na życie i na świat. Dajmy im się wykazać.
Myślę, że te rozważania to potwierdzają i to pokazują. Z ich rozważań i my, kapłani, zakonnicy, chrześcijanie doświadczeni i wyrobieni, też możemy się dużo nauczyć – z samych rozważań, ale i czytając między wierszami, czytając ich myśli i uczucia, widząc ich młodzieńczy idealizm.
To co bym chciał powiedzieć do młodych… Też kilka myśli, opartych na obserwacji, zwłaszcza obserwując młodzież tu, na Syberii, ale myślę, że problemy są podobne.
Mam wrażenie, że młodzież dziś jest bardzo inteligentna, wykształcona, ale…
Zamknięta w sobie. Jakoś trudno jest młodzieży zebrać się i coś wspólnie zrobić. Każdy jest zajęty, każdy jest pochłonięty jakimiś swoimi sprawami, dużo czasu spędza się w wirtualnym świecie.
Dużo jest też w młodzieży zniechęcenia, jakichś stanów depresyjnych, które oczywiście są już skutkiem nie przyczyną. Przyczyn, trzeba by poszukać.
Trochę też, mam wrażenie, jest postawy bogatego młodzieńca, któremu Jezus coś proponuje, ale on jest przywiązany, a może się boi zostawić coś, coś zmienić, zadziałać odważnie, poświęcić się, rzucić się w nieznane…
Trochę może przyzwyczajamy się do komfortu życia i trudno jest go zostawić.
Bardzo ważne, żeby nam się chciało, a jak się nie chce, to choć, żeby się chciało chcieć. A potem, żeby za tym „chcę”, poszły odważne decyzje i konkretne działanie. Działanie, ale i poświęcenie, czasem zrezygnowanie z siebie, ze swojego ja. Czasem trzeba poświęcić swoje ja, żeby coś zrobić wspólnie. Nie da się zrobić czegoś razem, jeśli każdy nie ustąpi trochę ze swojego ja, i swojego „misia” – „mi się chce”, „mi się nie chce”.
To takich kilka przemyśleń z ostatniego czasu. Może ktoś ma jakieś podobne, albo inne przemyślenia na ten temat. Zachęcam do dyskusji w komentarzach, bo sprawa, myślę, jest ważna.
Dziękuję za ten wspólnie przeżyty tydzień.
U nas, na Syberii jesień, już dosyć chłodno, ale jeszcze plus. Probujemy się zbierać po wakacjach, zaczyna się szkoła więc i katecheza, zwykłe działanie parafii. Przed kościołem rosną piękne kwiaty. Kilka zdjęć pokaże. Jeszcze się zbyt wiele nie wydarzyło, żeby można było się czymś podzielić, choć z drugiej strony dzieje się dużo każdego dnia. Pozdrawiam Was serdecznie i bardzo was proszę o modlitwę za mnie, oraz za moją parafię i za Kościół na Syberii.
Niech Pan Bóg ma Was w Swojej opiece i Wam błogosławi +
ks. Marek
Św. Jan Chryzostom, homilia 4, wygłoszona w 402 r. w Konstantynopolu
Komentarz do 1 Listu do Tymoteusza (1:15-16)
Pokora i mądrość Аpostoła Pawła. Jak wielbić Boga
1.Błogosławieństwa Boże są tak wielkie i tak przewyższają wszelkie ludzkie oczekiwania i nadzieje, że często nawet w nie nie wierzymy. Bóg bowiem dał nam to, o czym nie myślał, czego ludzki umysł się nie spodziewał. Dlatego apostołowie wiele o tym mówią, aby wzbudzić w nas wiarę w dary, które Bóg nam daje. Tak jak gdy otrzymujemy wielkie błogosławieństwa, dochodzimy do takiego stanu, że zwątpiwszy w siebie, mówimy: czyż to nie sen? – tak samo jest z darami Bożymi. Cóż w nich było takiego, czego trudno było uwierzyć? Że wrogowie, grzesznicy, ci, którzy nie znaleźli usprawiedliwienia ani w Prawie, ani w uczynkach, nagle, dzięki samej wierze, otrzymali takie korzyści. Dlatego apostoł wiele mówi o tym temacie w Liście do Rzymian, a także wiele w tym miejscu. „Prawdziwa to mowa” – mówi – „godna wszelkiego przyjęcia, że Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy”. Ponieważ Żydzi byli szczególnie na tym punkcie gorliwi, przekonuje ich, aby nie przywiązywali się do Prawa, ponieważ bez wiary nie można być przez nie zbawionym. Właśnie to głosi Apostoł, ponieważ wydawało się nieprawdopodobne, aby człowiek, mimo że całe swoje poprzednie życie spędził na próżno i nadaremnie, popełniając złe uczynki, mógł zostać zbawiony jedynie przez wiarę. Dlatego mówi: „Słowo to jest prawdziwe”. Jednak niektórzy nie tylko mu nie wierzyli, ale i ganili go, tak jak czynią to teraz poganie, mówiąc: „Czyż nie powinniśmy czynić zła, aby zrodziło się dobro?” (Rz 3,8). Skoro usłyszeli, jak mówi: „Gdzie grzech się rozmnożył, tam łaska jeszcze obficiej się rozlała” (Rz 5,20), to przekręcając naszą naukę, głosili w ten sposób. Podobnie, gdy mówimy im o Gehennie, sprzeciwiają się: Jak to może być godne Boga? Jeśli człowiek, pojmawszy swego niewolnika, który zgrzeszył przeciwko niemu na wiele sposobów, porzuca jego winę i udziela przebaczenia, to czyż Bóg będzie karał na wieki? I znowu, gdy mówimy im o chrzcielnicy i odpuszczeniu grzechów przez nią, sprzeciwiają się: Czyż jest godne Boga, aby odpuszczał grzechy temu, kto popełnił niezliczone zbrodnie? Czy dostrzegacie zepsucie ich umysłów, jak we wszystkim ujawniają swoją wrodzoną pasję do sporów? Mianowicie: jeśli odpuszczenie grzechów jest złem, to kara jest dobra, i odwrotnie, jeśli kara nie jest dobra, to dobrem jest odpuszczenie grzechów; mówię to, biorąc pod uwagę ich zdanie; ale naszym zdaniem jedno i drugie jest dobre. A dlaczego, pokażę to innym razem, skoro teraz nie jest to możliwe. Ten temat, będąc głębokim i wymagającym szczegółowego zbadania, musi w stosownym czasie zostać przedstawiony waszej miłości; teraz wróćmy do pytania, o które pytamy. „Prawda” – mówi – „słowo”. Jak to jest prawdą? Jest to oczywiste zarówno z tego, co następuje, jak i z tego, co następuje. Zobacz, jak przygotowuje swoich słuchaczy z góry, a następnie, po przygotowaniu ich, rozpoczyna swoje dociekanie. Kiedy powiedział, że Bóg zmiłował się nad nim, bluźniercą i prześladowcą, miał na myśli ich przygotowanie. I nie tylko, jak mówi, zmiłował się, ale także uczynił wierzącymi: do tego stopnia, jak mówi, nie sposób wątpić, że zmiłował się nade mną. Nikt bowiem, widząc więźnia mieszkającego w pałacu królewskim, nie będzie wątpił, że został ułaskawiony; to samo można było zauważyć u Pawła. Dlatego przedstawia siebie jako dowód i nie tylko nie wstydzi się nazywać grzesznikiem, ale wręcz raduje się szczególnie, ponieważ dzięki temu mógł najlepiej pokazać wielki cud Bożej opieki i to, że został uznany za godnego tak wielkiego miłosierdzia. Dlaczego więc, mówiąc o sobie gdzie indziej: „według sprawiedliwości Prawa – bez zarzutu” (Flp 3,6), tutaj mówi, że jest grzesznikiem i głównym Grzesznicy? Bo w porównaniu z tą sprawiedliwością, którą Bóg uczynił nas uczestnikami i której musimy szczerze szukać, nawet ci, którzy byli sprawiedliwi według Prawa, są grzesznikami: „wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz 3,23). Dlatego nie powiedział po prostu: „według sprawiedliwości”, ale: „według sprawiedliwości Prawa”. Tak jak człowiek, który zgromadził wiele pieniędzy, choć sam w sobie wydaje się bogaty, okazuje się jednak w porównaniu ze skarbami królewskimi bardzo ubogim i pierwszym z ubogich, tak i tutaj, w porównaniu z aniołami, ludzie są grzesznikami, nawet sprawiedliwi. Jeśli Paweł, który czynił sprawiedliwość według Prawa, jest pierwszym grzesznikiem, to kogo innego można nazwać sprawiedliwym? Dlatego mówi tak nie po to, by ganić jego życie, uznając je za nieuporządkowane – nie – lecz porównując jedną sprawiedliwość prawną z inną łaskawą, ukazuje znikomość tej pierwszej). I nie tylko to, ale także uznaje za grzeszników tych, którzy nabyli sprawiedliwość prawną. „Lecz z tego powodu” – mówi – „okazano mi miłosierdzie, aby we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą cierpliwość jako przykład dla tych, którzy w Niego uwierzą dla życia wiecznego”.
2.Czy widzisz, jak on znów się uniża i poniża, przytaczając inny, bardziej upokarzający powód? Powiedziawszy, że został przebaczony z powodu swojej niewiedzy, wskazuje, że przebaczony nie jest wielkim grzesznikiem i nie powinien być surowo potępiony; ale powiedziawszy, że został przebaczony, aby żaden z tych, którzy zgrzeszyli, nie rozpaczał więcej, ale był pewien, że i on otrzyma to samo, przedstawia bardzo wielkie i bardzo mocne oskarżenie. Tak więc, gdy Apostoł powiedział: Jestem pierwszym z grzeszników i bluźniercą, i prześladowcą, i dręczycielem, „i nie jestem godzien zwać się apostołem” (1 Kor 15,9) i tym podobne, nawet wtedy nie powiedział nic tak upokarzającego dla siebie. Wyjaśnijmy to na przykładzie. Wyobraźmy sobie ludne miasto, którego wszyscy mieszkańcy byli ludźmi niegodziwymi – niektórzy mniej, inni bardziej, ale wszyscy godni potępienia; Lecz wśród tych wielu był jeden, który zasługiwał na potępienie i karę bardziej niż wszyscy, i był człowiek, który doświadczył wszelkiego rodzaju przestępstw. Załóżmy, że ktoś powiedział, że król chce im wszystkim przebaczyć, nie uwierzyliby tak łatwo tej nowinie, dopóki nie zobaczyliby, że największy przestępca spośród nich wszystkich otrzymał przebaczenie: wtedy nie byłoby już żadnych wątpliwości. Paweł mówi również to samo – że Bóg, chcąc przekonać ludzi, że przebacza im wszystkim, przebaczył temu, który zgrzeszył najbardziej ze wszystkich. Jeśli ja, mówi, otrzymałem przebaczenie, niech nikt nie wątpi co do innych. To jest to samo, co wszyscy zwykle mówią: jeśli Bóg przebaczył temu, to już nie będzie karał nikogo innego. Przez to Apostoł pokazuje, że nie zasłużył na przebaczenie, ale dla zbawienia innych był pierwszym, który je otrzymał. Dlatego mówi, niech nikt nie wątpi o zbawieniu, gdy ja jestem zbawiony.
I zauważcie pokorę i mądrość tego błogosławionego. Nie powiedział: niech okaże cierpliwość względem mnie, lecz – „całą cierpliwość”, jakby mówiąc: Bóg nie okazał większej cierpliwości względem nikogo innego niż względem mnie i nie znalazł drugiego takiego grzesznika, który potrzebowałby całego Jego miłosierdzia, całej Jego cierpliwości, a nie tylko części, jak ci, którzy zgrzeszyli tylko częściowo. „Na przykład dla tych”, mówi, „którzy w Niego uwierzą ku życiu wiecznemu”, to znaczy dla ich zachęty, dla ich pobudzenia. Ale skoro Apostoł powiedział coś wielkiego o Synu i że okazał On tak wielką miłość, to aby nikt nie myślał, że Ojciec jest jej pozbawiony, posyła również Jemu chwałę i mówi: „A Królowi wieków, niezniszczalnemu, niewidzialnemu, jedynemu mądremu Bogu, cześć i chwała na wieki wieków. Amen” (1 Tm 1,17). Za to, mówi, wielbimy nie tylko Syna, ale i Ojca. Zapytajmy heretyków: Oto Apostoł, mówiąc o Ojcu, powiedział: Czyż dla jedynego Boga Syn nie jest Bogiem? A dla jedynego niezniszczalnego: Czyż Syn nie jest niezniszczalny? I czyż sam Syn nie ma tego, co nam da w życiu przyszłym? Tak, mówią, Syn jest zarówno Bogiem, jak i niezniszczalny, ale nie jak Ojciec. Co mówisz? Czyż nie jest taki, czyż nie jest mniej doskonały w istocie? Czy zatem niezniszczalność w Nim jest mniej doskonała? Co zatem oznaczają wyrażenia – bardziej i mniej doskonała niezniszczalność? Niezniszczalność to nic innego, jak tylko wyzwolenie od zniszczenia. To prawda, chwała może być większa i mniejsza, ale niezniszczalność nie jest ani większa, ani mniejsza, tak jak zdrowie nie może być ani mniejsze, ani większe, ponieważ wszystko musi albo ulec zniszczeniu, albo w ogóle nie ulec zniszczeniu. Więc cóż, mówisz, czy my również będziemy niezniszczalni w takim samym stopniu? Nie, wcale nie. Dlaczego? Ponieważ On, Ojciec, ma to z natury, ale nam jest to dane z zewnątrz. A może Syn jest również niezniszczalny w ten sam sposób? Wcale nie; wręcz przeciwnie, On również ma niezniszczalność z natury. Jaka jest różnica? W tym, że Ojciec, jak mówią, nie powstał (έγένετο) w ten sposób z nikogo innego, ale Syn z Ojca. I my wyznajemy to samo. I nie przeczymy, że Syn narodził się z Ojca w sposób niezniszczalny. Dlatego, jak mówią, wychwalamy Ojca, że w ten sposób zrodził Syna. Czyż nie widzicie, że Ojciec jest szczególnie wychwalany, gdy Syn czyni wielkie rzeczy? To, co należy do Syna, przypisuje się Ojcu. Dlatego, skoro zrodził potężnego i podobnego do Siebie, chwała Syna nie jest większa od chwały Ojca, ponieważ zrodził niezależnego, zadowolonego z siebie i niepozbawionego mocy. Słowa „Król wieków” powiedziane są również o Synu: „przez którego też uczynił wieki” (Hbr 1,2); to samo dotyczy i tutaj. U nas jedno jest oddzielone od drugiego, mianowicie porządek i stworzenie, i jedno układa, działa i trudzi się, a drugie rozkazuje. Dlaczego tak jest? Ponieważ u nas ten, który układa, zajmuje niższe miejsce. Ale tam wcale tak nie jest. Tam panowanie nie należy do jednego, a porządek do drugiego. Dlatego, gdy słyszę: „przez którego też uczynił wieki”, nie odbieram Ojcu mocy twórczej. Podobnie, gdy słyszę, że Ojciec jest Królem wieków, nie odbieram Synowi panowania. Dotyczy to zarówno jednego, jak i drugiego, ponieważ oba należą do obu. Ojciec stworzył wszystko, rodząc Stwórcę, Syna; Syn króluje, ponieważ jest Panem wszystkich stworzeń. Nie czyni tego dla nagrody, jak to jest w przypadku nas, ani z uległości wobec drugiego, jak czynią to inni, ale z Jego wrodzonej dobroci i miłości do ludzkości. Co zatem? Czy Syn kiedykolwiek wydawał się taki? Nikt nie może powiedzieć. Co więc oznacza: „niezniszczalnemu, niewidzialnemu, jedynie mądremu Bogu!” I co oznacza, gdy Apostoł mówi: „albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12), a następnie: „i nie ma w nikim innym zbawienia” (Dz 4,11)? „Cześć i chwała” – mówi – „na wieki. Amen”. Cześć i chwała nie są dane słowami. Dlatego, ponieważ On uczcił nas nie słowami, ale czynami, my również będziemy Go czcić czynami. Jednocześnie cześć, którą Bóg nas uczcił, ma dla nas znaczenie; ale to, co Mu oddajemy, nic dla Niego nie znaczy, ponieważ On nie potrzebuje czci od nas, podczas gdy my potrzebujemy czci od Niego.
3. Dlatego jeśli oddajemy Mu cześć, oddajemy w ten sposób cześć sobie samym. Tak jak człowiek, który otwiera oczy, aby ujrzeć światło słońca, korzysta z tego, podziwiając piękno tego światła i nic mu nie daje, ponieważ nie czyni go przez to jaśniejszym, lecz pozostaje ono takie samo; tak, a nawet więcej, kiedy zwracamy się do Boga, ten, kto patrzy na Boga z podziwem i oddaje Mu cześć, zyskuje własne zbawienie i otrzymuje największą korzyść. W jaki sposób? W taki sposób, że przyswajając sobie cnotę, otrzymuje od Niego chwałę: „Uwielbię” – mówi – „tych, którzy Mnie uwielbią” (1 Sm 2,30). Ale w jaki sposób, zapytają, jest On uwielbiony, jeśli nie otrzymuje niczego z chwały, którą oddajemy? Tak jak powiedziano o Nim, że cierpi głód i pragnienie: Przywłaszcza sobie wszystko, co nasze, aby przynajmniej przyciągnąć nas tym, zarówno zaszczytami, jak i zniewagami, aby przynajmniej wzbudzić w nas lęk; a my, mimo to, nie zbliżamy się do Niego.
Chwalmy Boga, wywyższajmy Boga zarówno w ciele, jak i w duchu. Jak, mówisz, możemy chwalić w ciele? A jak w duchu? Dusza jest tu nazywana duchem, w przeciwieństwie do ciała. Jak więc ktokolwiek może chwalić Boga w ciele? A jak w duszy? W ciele wielbi tego, kto nie oddaje się rozpuście, kto nie upija się, kto nie przesadza, kto nie dba o zewnętrzne ozdoby, kto okazuje tyle troski o siebie, ile potrzeba jedynie dla zdrowia, kto nie popełnia cudzołóstwa, a także tę, która nie namaszcza się perfumami, nie maluje twarzy farbami, która zadowala się wyglądem, jakim obdarzył ją Bóg i nie dodaje do niego niczego sztucznego. Bo dlaczego, powiedz mi, dodajesz coś własnego do tego, co zostało stworzone przez Boga jako doskonałe? Czy nie wystarcza ci to, co Bóg stworzył? Uważając się za najzdolniejszego artystę, podejmujesz się poprawiania dzieła Bożego? Nie to masz na myśli, ale ozdabiasz się i obrażasz Stwórcę, aby przyciągnąć do siebie niezliczonych kochanków? Cóż mam zrobić, mówisz? Bo nie chcę tego, ale jestem do tego zmuszona ze względu na mojego męża. Zazwyczaj nie jest kochana ta, która tego nie pragnie. Bóg stworzył cię piękną, aby przez to wzbudzić w nas podziw dla Siebie, a nie abyśmy Go obrażali. Nie odpłacaj Mu za to takimi darami, ale czystością i skromnością. Bóg stworzył cię piękną, aby przez to pomnożyć dla ciebie czyny skromności. Przecież nie jest tak trudno zachować czystość temu, kto wzbudza miłość do siebie w każdym, jak i temu, do którego nikt nie czuje sympatii. Czy słyszysz, co Pismo mówi o Józefie? Że był „piękny z wyglądu i piękny w wyglądzie” (Rdz 39,6). Jaką korzyść przynosi nam słyszenie, że Józef był piękny? Że jeszcze bardziej zadziwia nas jego piękno i skromność. Bóg stworzył cię piękną? Dlaczego więc się szpecisz? Tak jak ktoś smaruje brudnym błotem złoty posąg, tak czynią ci, którzy używają maści. Pokrywasz się ziemią, raz czerwoną, raz białą. Ale powiesz, że brzydcy czynią to sprawiedliwie? Po co, powiedz mi? Czy po to, by ukryć swoją brzydotę? Lecz trudzą się na próżno. Kiedyż, powiedz mi, sztuka i wyrafinowanie przewyższyły naturę? I po co w ogóle smucić się z powodu brzydoty, skoro nie ma w niej nic haniebnego? Posłuchaj, co mówi jeden mędrzec: „Nie chwal człowieka za jego piękność i nie brzydź się człowiekiem za jego wygląd” (Syr 11,2). Dlatego tym bardziej podziwiaj Boga, najzdolniejszego artystę, i wcale nie dziw się temu, kto ma piękny wygląd, bo to, co się stało, nie było przez niego zaaranżowane. Powiedz mi, jaki jest pożytek z piękna? Żaden, wręcz przeciwnie, niesie ze sobą wielkie spory, największy smutek, niebezpieczeństwo i podejrzliwość. Zaiste, nikt nie podejrzewa tej, która nie jest tak piękna, ale jest piękna, chyba że wyróżnia się szczególną, niezwykłą skromnością, natychmiast staje się przedmiotem złej sławy i nawet jej mąż traktuje ją z nieufnością; a cóż może być bardziej uciążliwego niż to? I nie tyle doznaje on przyjemności na widok jej piękna, co cierpi z powodu swej podejrzliwości. A przyjemność, wskutek przyzwyczajenia, traci swą siłę, gdy dusza sama nabiera reputacji niedbałości, roztargnienia, samowolności, gdy staje się zazdrosna, gdy napełnia się wielką dumą – bo piękno szczególnie prowadzi nas do tego wszystkiego. Tymczasem nie widzimy, że ta, która nie jest tak piękna, ma w sobie tyle przeszkód, by prowadzić cnotliwe życie. I psy jej nie atakują, lecz jak baranek z pasterzem stale u boku, pasie się w doskonałym spokoju; żaden wilk jej nie niepokoi ani nie napada. Nie jest szkodliwe, że jedna jest piękna, a druga nie. Szkodliwe jest to, że jedna dopuszcza się nierządu, mimo że jest brzydka, a druga jest zła. Powiedz mi, jaka jest godność oczu?
Czy to, że są wilgotne, ruchliwe, okrągłe i niebieskie, czy też ostre i przenikliwe? Mówię o tym drugim, co wynika z następującego. Czym jest zaleta lampy? Czy to, że jasno świeci i oświetla cały dom, czy to, że jest pięknie wykonana i ma okrągły kształt? Z pewnością to pierwsze, powiedzielibyśmy, bo ta druga cecha nie ma dla nas znaczenia, a szukamy pierwszej. Dlatego zawsze mówimy do służącej, której powierzono to zadanie: Źle przygotowałaś lampę. Zatem celem lampy jest dawanie światła. Tak więc oko, czy takie, czy inne, nie ma znaczenia, byle spełniało swój cel w pełni; podobnie nazywa się je złym, gdy widzi słabo i nie jest prawidłowo zbudowane, ponieważ o ludziach, którzy nic nie widzą otwartymi oczami, mówimy, że mają złe oczy. Złym nazywamy wszystko, co nie robi tego, co powinno. I to jest właśnie wadą oczu. Jaka jest więc zaleta nosa, powiedz mi? Czy to, że jest proste, spiczaste z obu końców i proporcjonalnie zbudowane, czy też, że potrafi wąchać i szybko odbierać wrażenia i przekazywać je do mózgu? To drugie jest oczywiste dla każdego. Kontynuujmy nasze badania i wyjaśnijmy tę kwestię przykładami. Powiedz mi, które szczypce, które naczynia nazwiemy dobrze zbudowanymi, tymi, które potrafią dobrze chwycić i dobrze trzymać, czy tymi, które są pięknie wykonane? Oczywiście, że to pierwsze. A które zęby nazwiemy dobrymi? Ostrymi i łatwo miażdżącymi pokarm, czy tymi, które są pięknie ułożone? Oczywiście, że to pierwsze. I ogólnie rzecz biorąc, jeśli zaczniemy w myślach przeprowadzać to badanie całego naszego ciała, odkryjemy, że wszystko w nim jest zdrowe i dobre, gdy tylko każdy jego członek prawidłowo pełni swoją funkcję. Tak samo każde naczynie, każde zwierzę, każdą roślinę nazywamy dobrym, nie ze względu na wygląd czy kolor, ale ze względu na to, jak służy. Tak samo wśród sług nazywamy dobrym tego, kto jest przyzwyczajony do służby, a nie tego, który jest piękny i zniewieściały. Czy widzisz, jak możesz stać się piękny? Tak więc, gdy w tym samym stopniu cieszymy się największymi i najbardziej godnymi podziwu błogosławieństwami, nie cierpimy żadnej szkody. Bo czy jesteśmy urodziwi, czy nie, wszyscy postrzegamy ten świat, słońce, księżyc, gwiazdy, w ten sam sposób, oddychamy tym samym powietrzem, używamy wody i pożywienia w ten sam sposób. A jeśli trzeba powiedzieć coś godnego podziwu, to właśnie to, że nieurodzi są zdrowsi od urodziwych. Ci drudzy bowiem, aby zachować swą urodę, nie oddają się pracy, lecz spędzają czas w lenistwie i zbytku, przez co aktywność ich członków jest szczególnie osłabiona; ci pierwsi natomiast zachowują się prosto i śmiało, a ponieważ nie dbają o swój wygląd, spędzają cały czas na pracy.
Chwalmy więc Boga; wywyższajmy Go w ciele naszym; nie ozdabiajmy się, bo to zbędna i bezużyteczna troska; nie przyzwyczajajmy naszych mężów do kochania tylko zewnętrznego wyglądu. Jeśli będziesz się tak ozdabiać, to on, przyzwyczajony do tego, patrząc na twoją twarz, łatwo może zostać uwiedziony przez rozwiązłość. Przeciwnie, jeśli nauczysz go kochać dobre postępowanie i skromność, to nie popadnie szybko w cudzołóstwo, ponieważ nie znajdzie tego w nierządnicy, lecz znajdzie coś przeciwnego. Dlatego nie przyzwyczajaj go do uwodzenia śmiechem ani swobodnymi ruchami ciała, abyś przez to nie przygotowała sobie trucizny. Naucz go znajdować przyjemność w skromności; a to możesz uczynić, gdy zachowujesz się skromnie. Bo jeśli sama jesteś lekkomyślna i rozwiązła, to jak możesz rozpocząć z nim przyzwoitą rozmowę? Komu nie wydasz się dziwna i śmieszna? Jak więc możemy wywyższać Boga w ciele naszym? Kiedy ćwiczymy się w cnocie, ozdabiając duszę, w związku z czym nie jest to zabronione. Wtedy wychwalamy Boga, gdy jesteśmy sprawiedliwi pod każdym względem; za to i my sami będziemy w tym dniu uwielbieni, i to nie w takim samym stopniu, ale o wiele większym. „Uważam bowiem”, mówi Apostoł, „że cierpienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się w nas objawić” (Rz 8,18), – którą wszyscy możemy otrzymać dzięki łasce i miłości do rodzaju ludzkiego naszego Pana Jezusa Chrystusa, z którym Ojcu z Duchem Świętym chwała, panowanie i cześć, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
Co do młodzieży i zaangażowania to będąc w różnych wspólnotach, grupach i miastach widzę różne rzeczy. Generalnie my jako chrześcijanie mamy zrywy a ciężej nam wytrwać w zadaniu, które realizujemy. Ja jestem tego idealnym przykładem. Pod koniec poprzedniego roku (wierzę, w to głęboko i miałem na to wiele potwierdzeń) Pan powołał mnie do przejścia na inny sposób głoszenia Ewangelii – social media typu TikTok, Instagram czy Youtube. Po prężnym początku zobaczyłem, że poświęcam na to sporo czasu a materiały nie docierają do szerszego grona odbiorców. Zaczęły się kalkulacje, przemyślenia, zwątpienia. Wróciłem po jakimś czasie do tego zadania bo Pan ze mnie i mojej posługi nie zrezygnował. Potwierdza mi na każdym kroku, że to jest obecnie moja droga. Myślę, że brakuje nam miejsc, grup w której młodzi poczują się bezpieczni, zaopiekowani (może nawet sami nie wiedzą, że tego potrzebują). Widzę, że często przyprowadzamy ludzi do Chrystusa ale nie potrafimy uczynić z nich uczniów a jedynie słuchaczy. Określamy się jako „wierzący” lecz mamy określać się jako „uczniowie”. Bardzo mało słyszę w kościele o uczniostwie – co to znaczy, jak to praktykować. Niedzielna msza? Eucharystia? Jasne! ale to za mało. Mamy każdego dnia budować relację z Jezusem poprzez czytanie Bożego Słowa, osobistą relację, modlitwę i życie jak pierwsi Chrześcijanie w oparciu o głos Ducha Świętego. Wiele osób nie wie w ogóle kim jest Duch Święty, jak słyszeć Jego głos, jak podążać za Jego głosem. To tylko kilka moich obserwacji z mojej dopiero dwuletniej posługi. Nie mam jak odpisać inaczej do Księdza dlatego piszę tutaj 😉 Błogosławię i pozdrawiam!