Akademicki „odpust”

A

Szczęść Boże! Drodzy moi, dzisiejszy Patron to w Królestwie niebieskim Minister odpowiedzialny za profesorów, wykładowców i studentów, nauczycieli i uczniów. Dlatego Jego szczególnemu wstawiennictwu powierzam całe środowisko akademickie w Polsce, a szczególnie – nasze Duszpasterstwo Akademickie GAUDEAMUS!

Dokona się to dzisiaj, w naszym Duszpasterstwie, w którym zaplanowaliśmy – wraz z tworzącą się Wspólnotą BANDA «CZARNEGO» – taki swoisty mały „odpust parafialny”: o godzinie 19:00 będzie Msza Święta, potem Różaniec. A potem – spotkanie przy „czymś dobrym” i swobodna rozmowa, a świątecznej atmosferze. Zobaczymy, jak nam to wyjdzie.

Ale właśnie dlatego dzisiaj zamieszczam czytania z VI tomu Lekcjonarza Mszalnego, z Uroczystości liturgicznej, bo dla nas dzisiaj jest to Uroczystość. I tak będziemy ją celebrować.

Jeśli ktoś może do nas dotrzeć, to zapraszam, a jeżeli ktoś może się z nami duchwem łączyć – to bardzo o to proszę. Zaznaczę tylko, że w rozważaniu (niestety, niezbyt krótkim…) zawarłem treści, które przed rokiem już pojawiły się w jednym z rozważań, także związanych z uroczystościami akademickimi. Uważam jednak, że nigdy dość promowania tych jakże mądrych i głębokich wskazań Jana Pawła II, które kierował do akademickiej Społeczności, a które tu właśnie przywołuję. Zachęcam do refleksji.

A tylko dodam jeszcze, że wczoraj kapitalnie wyszło nam spotkanie FORMACJI «SPE SALVI». Bardzo konstruktywna i dobra rozmowa, konkretne ustalenia na przyszłość. A nade wszystko – mocne i konkretne potwierdzenie, potrzebne nam wszystkim, że istnienie tej FORMACJI ma sens i że chcemy ją nadal rozwijać.

Ważne zaś i godne podkreślenia było to, że wczoraj pojawili się prawie wszyscy – co nie jest takie proste, zważywszy na zamieszkiwanie poszczególnych Członków w różnych miejscach Diecezji – a ci dwaj, którzy nie dotarli, mieli naprawdę bardzo ważne powody. Niech więc Pan będzie uwielbiony w tym entuzjazmie młodych Ludzi, jaki promieniuje w FORMACJI «SPE SALVI».

Teraz zaś ju zapraszam już do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co mówi do mnie Pan? Z czym konkretnie dzisiaj do mnie się zwraca? Z jakim konkretnym przesłaniem? Z jaką wyraźną myślą? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Św. Jana Kantego, Kapłana,

20 października 2025., 

do czytań: Syr 3,30–4,10; Jk 2,14–17; Łk 6,28–37

CZYTANIE Z KSIĘGI SYRACYDESA:

Woda gasi płonący ogień, a jałmużna gładzi grzechy. Kto dobrodziejstwami za dobrodziejstwa odpłaca, pamięta o przyszłości; a w chwili potknięcia się znajdzie podporę.

Synu, nie odmawiaj biedakowi rzeczy niezbędnych do życia i oczu potrzebującego nie męcz zwlekaniem. Nie dręcz duszy głodnego i nie pobudzaj do gniewu człowieka w jego niedostatku.

Żebrzącego w strapieniu nie odpychaj, a od ubogiego nie odwracaj swej twarzy. Nie odwracaj oka od proszącego i nie dawaj człowiekowi sposobności, aby cię przeklinał. Gdy bowiem przeklnie cię w gorzkości duszy, Ten, co go stworzył, wysłucha jego życzenia.

Czyń siebie godnym kochania w zgromadzeniu, a przed władzą skłaniaj głowę. Nakłoń ucha swego biednemu i łagodnie odpowiedz mu spokojnymi słowami.

Wyrwij krzywdzącego z ręki krzywdziciela, a gdy sądzić będziesz, nie bądź małoduszny. Bądź ojcem dla sierot, jakby mężem dla ich matki, a staniesz się jakby synem Najwyższego, i miłować cię będzie bardziej niż twoja matka.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO JAKUBA APOSTOŁA

Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić?

Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: «Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!», a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała, to na co się to przyda?

Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje.

Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać.

Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.

Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie.»

Patron dnia dzisiejszego i Patron Środowiska Akademickiego, Święty Jan Kanty, Kapłan oraz Student, a następnie Profesor Akademii Krakowskiej, urodził się 23 czerwca 1390 roku, w Kętach, niedaleko Oświęcimia. W dokumentach podpisywał się najczęściej po łacinie jako Jan z Kęt – a znanych jest około sześćdziesięciu jego podpisów. Po ukończeniu szkoły w rodzinnej miejscowości – szkoła ta stała na wysokim poziomie! – zapisał się w 1413 roku na Uniwersytet Jagielloński. W roku 1414 w Krakowie przyjął święcenia kapłańskie.

W ciągu dalszych lat pilnych studiów, jako student i kapłan doszedł, w 1415 roku, do stopnia bakałarza nauk wyzwolonych, a w trzy lata później – do stopnia magistra filozofii. Objął wtedy funkcję wykładowcy. Ponieważ stanowisko to było wówczas bezpłatne, dlatego na swoje utrzymanie zarabiał prywatnymi lekcjami i kapłańską pomocą duszpasterską.

Tymczasem, w 1421 roku Akademia Krakowska wysłała go w charakterze kierownika do szkoły klasztornej w Miechowie. Spędził tam osiem lat – do 1429 roku. Zadaniem szkoły było przede wszystkim kształcenie kleryków zakonnych. Wolny czas Jan spędzał na przepisywaniu rękopisów, które były mu potrzebne do wykładów. Jan Kanty pełnił równocześnie przy kościele klasztornym obowiązek kaznodziei. Oprócz tego, musiał się również interesować muzyką, gdyż odnaleziono drobne fragmenty zapisów pieśni dwugłosowych, uczynionych jego ręką.

Kiedy w roku 1429 zwolniło się miejsce w jednym z kolegiów Akademii Krakowskiej, przyjaciele natychmiast zawiadomili go o tym i sprowadzili do Krakowa. Kolegium dawało pewną stabilizację, zapewniało bowiem utrzymanie i mieszkanie. Profesorowie w kolegiach mieszkali razem i wiedli życie na wzór zakonny. W początkach Uniwersytetu tych kolegiów było niewiele i były bardzo szczupłe. Dlatego niełatwo było w nich o miejsce.

Gdy tylko Jan wrócił do Krakowa, objął wykłady na wydziale filozoficznym. Równocześnie jednak zaczął studiować teologię. Jako profesor, wykładał traktaty, które przypadły mu – zgodnie z ówczesnym zwyczajem – przez losowanie. Z nielicznych zapisków wiemy, że komentował logikę, potem fizykę i ekonomię Arystotelesa. Na tym wydziale piastował także okresowo urząd dziekański, a od roku 1434 był również rektorem Kolegium Większego. W roku 1439 zdobył tytuł bakałarza z teologii.

Pod kierunkiem swojego mistrza studiował Pismo Święte, kontynuując studia teologiczne. W związku z tym, co pewien czas trzeba było zdawać egzaminy, brać udział w dysputach, mówić kazania i prowadzić ćwiczenia. Ponieważ Jan był równocześnie profesorem filozofii, dziekanem i rektorem Kolegium Większego – nic dziwnego, że jego studiowanie teologii wydłużyło się aż do trzynastu lat. Dopiero w roku 1443 uzyskał tytuł magistra teologii, który był wówczas jednoznaczny z doktoratem.

W roku 1439 został kanonikiem i kantorem kapituły Świętego Floriana w Krakowie oraz proboszczem w Olkuszu. To jednak było zbyt wiele. Po kilku miesiącach zrzekł się kanonii i probostwa. Jednak sam fakt, że został wybrany na kantora, potwierdza jego znajomość zagadnień muzycznych. Urząd ten nakładał bowiem obowiązek opieki nad muzyką i śpiewem liturgicznym.

Po uzyskaniu stopnia magistra teologii w roku 1443, Jan Kanty poświęcił się do końca życia wykładom z tej dziedziny. A pośród swych rozlicznych zajęć znajdował jeszcze czas na przepisywanie manuskryptów. Jego rękopisy liczą łącznie ponad osiemnaście tysięcy stron! Biblioteka Jagiellońska przechowuje je w piętnastu grubych tomach. Własnoręcznie przepisał dwadzieścia sześć kodeksów. Sprzedawał je zapewne nie tyle na swoje utrzymanie, ile raczej na dzieła miłosierdzia i na pielgrzymki.

Jest rzeczą pewną, że w roku 1450 udał się do Rzymu, aby uczestniczyć w Roku Świętym i uzyskać odpust jubileuszowy. Prawdopodobnie do Rzymu pielgrzymował więcej razy, aby w ten sposób okazać swoje przywiązanie do Kościoła i uzyskać odpusty. Był bowiem człowiekiem żywej wiary i głębokiej pobożności. Słynął z wielkiego miłosierdzia. Nie mogąc zaradzić nędzy, wyzbył się nawet własnego odzienia i obuwia.

Pomimo bardzo pracowitego i pokutnego życia, jakie prowadził, dożył osiemdziesięciu trzech lat. Zmarł w Krakowie, 24 grudnia 1473 roku. Przekonanie o jego świętości było tak powszechne, że od razu pochowano go w kościele Świętej Anny, pod amboną. Kanonizował go Papież Klemens XIII, w dniu 16 lipca 1767 roku. Kult Świętego Jana Kantego jest do dnia dzisiejszego żywy. Jest on bowiem czczony przede wszystkim jako Patron uczącej się i studiującej młodzieży oraz profesorów i wykładowców.

Słuchając słowa Bożego dzisiejszej liturgii – z czytań, nie stanowiących kolejnych fragmentów tych Ksiąg, które mamy w tych dniach, ale specjalnie dobranych na dzisiejszą Uroczystość – odnajdujemy bardzo mocne i konkretne wskazania, jak okazywać miłość drugiemu człowiekowi – w sposób prawdziwy i praktyczny.

W pierwszym czytaniu, z Księgi Syracydesa, słyszymy: Woda gasi płonący ogień, a jałmużna gładzi grzechy. […] Synu, nie odmawiaj biedakowi rzeczy niezbędnych do życia i oczu potrzebującego nie męcz zwlekaniem. Nie dręcz duszy głodnego i nie pobudzaj do gniewu człowieka w jego niedostatku.

Z kolei, w drugim czytaniu, z Listu Apostoła Jakuba, słyszymy: Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy sama wiara zdoła go zbawić? […] Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie.

A ukoronowaniem tych nauk jest z pewnością fragment Ewangelii Świętego Łukasza, w której odnajdujemy takie oto słowa samego Jezusa: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. […] Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego.

Widzimy zatem, że wszystkie te wskazania stanowią bazę źródłową do tego aspektu życia naszego Patrona, który związany był z jego miłosierdziem, okazywanym biednym i potrzebującym. Ale one także bezpośrednio dotyczą tego zasadniczego aspektu jego posługi, jakim jest jego posługa akademicka. Bo jeden i drugi aspekt „schodzą się” niejako w osobie człowieka: Boga Człowieka, Jezusa Chrystusa – i każdego człowieka, w tym także: w nas samych. Wszystkie te pouczenia – zauważmy to – są wezwaniem do wielkiej afirmacji człowieczeństwa, owej HUMANITAS, tak mocno podkreślanej i opisywanej w całym nauczaniu Kościoła, od dwóch tysięcy lat.

W tę afirmację człowieczeństwa – ludzkiej godności, indywidualności i wielkości – z całą pewnością winna wpisywać się wszelka działalność akademicka. Ma ona głosić i promować prawdę: prawdę o człowieku, prawdę o jego godności, równej wszystkim; prawdę o relacji człowieka do Boga i do drugiego człowieka; prawdę o miejscu człowieka w świecie i prawdę o tym świecie, jako przestrzeni, w której człowiek powinien się rozwijać, stając się coraz bardziej człowiekiem. To jest zadanie każdego uniwersytetu i wyższej uczelni.

Bardzo mądrze i głęboko – a jednocześnie jasno – mówił o tym Święty Jan Paweł II, kiedy 9 czerwca 1987 roku odwiedził Katolicki Uniwersytet Lubelski, a więc Uczelnię, na której przez kilkadziesiąt lat – do swego wyboru na Stolicę Piotrową – wykładał i prowadził działalność naukową. W czasie tejże wizyty, którą złożył już jako Papież, wygłosił dwa przemówienia: do świata nauki, przybyłego z różnych zakątków Polski i świata, a następnie: do całej społeczności Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. I to właśnie w tych przemówieniach wybrzmiały słowa, które każdej społeczności akademickiej powinny przyświecać – po wsze czasy!

Mówił bowiem – między innymi – tak: Służąc prawdzie z miłości do prawdy i do tych, którym ją przekazujemy, budujemy wspólnotę ludzi wolnych w prawdzie, tworzymy wspólnotę ludzi zjednoczonych miłością do prawdy i miłością wzajemną w prawdzie; wspólnotę ludzi, dla których miłość prawdy stanowi zasadę jednoczącej ich więzi.”

Te słowa warto sobie gdzieś zapisać i stale do nich wracać, bo one naprawdę wytyczają kierunek wszelkiej działalności uniwersyteckiej – i to prowadzonej przez wszystkich członków akademickiej społeczności: zarówno wykładowców, jak i studentów, jak i badaczy, jak i pracowników uniwersytetu. Służyć prawdzie w miłości…

Także – i przede wszystkim – owej prawdzie o człowieku, o której tu sobie powiedzieliśmy. O tym Jan Paweł II tak mówił: „Instytucje, które noszą nazwę uniwersytetu (wszechnica), głoszą samym imieniem tę podstawową prawdę o człowieku. O ludzkim poznaniu. Cała rzeczywistość jest zadana człowiekowi pod kątem prawdy. Uniwersytet mówi równocześnie o szczególnym „zadłużeniu” człowieka wobec całej zróżnicowanej rzeczywistości. Jest to zadłużenie przez prawdę. Człowiek winien jest światu prawdę. Przez poznanie prawdy o świecie, o rzeczywistości, o Stwórcy i o stworzeniu, człowiek spłaca ten dług, a równocześnie urzeczywistnia samego siebie. Usprawiedliwia swoją «rozumność» w całym wszechświecie.”

Zdając zaś sobie sprawę z tego, że nie zawsze wszystko układa się harmonijnie – także w tych relacjach uniwersyteckich – Jan Paweł II niejako przestrzegał, mówiąc: „Autentyczna […] rodzina uniwersytecka jest miejscem nie tylko „prawdy naukowej”, ale i „prawdy życia” przez przełamywanie różnych form słabości i zła, różnych form przeczenia prawdzie w życiu osobistym, we wzajemnym odnoszeniu się do innych, jak i w powierzchowności badań, lub podejmowaniu przedmiotów dociekań nie według kryteriów poszukiwania prawdy, ale wedle pozanaukowych motywów koniunkturalnych.” Tak mówił Papież.

właśnie do tych „pozanaukowych motywów” trzeba zaliczyć wszystkie motywy ideologiczne, które mają również dzisiaj – a może nawet: szczególnie dzisiaj – wielki wpływ na naukę. W swoim czasie, na jednym z portali prawicowych, w jednym z artykułów, opisujących obecną sytuację polityczną i prawną w naszej Ojczyźnie, przeczytałem – między innymi – takie zdanie:Nie ma w Polsce bardziej zdemoralizowanej grupy zawodowej, niż profesorowie prawa. Można u nich kupić uzasadnienie każdego złamania prawa. Kwestią jest tylko cena. Oraz sympatie polityczne, bo niektórzy za darmo, a właściwie a conto, rozgrzeszą każde przestępstwo tych, których popierają.”

Nie przywołuję tego cytatu po to, aby stwierdzić z wysokości ambony, czy tak jest, czy nie jest. To znaczy, mam na ten temat swoje prywatne zdanie, ale to nie miejsce i czas, żeby je prezentować. Natomiast chodzi mi tu o zasygnalizowanie, o zobrazowanie problemu. Bo nie jestem w stanie zrozumieć, jak profesor prawa, a więc ktoś, kto sam poznał, przestudiował, głęboko przemyślał, a i wielu studentów nauczył metod i zasad, rządzących poprawną i uczciwą interpretacją przepisów prawnych – może potem wydawać opinie, które nawet w odbiorze osoby nie będącej prawnikiem budzą uzasadniony sprzeciw. Jak może dwóch profesorów prawa wypowiadać się na temat tej samej kwestii, tego samego przepisu – i wydawać skrajnie przeciwstawne sobie opinie?

A jak może dwóch profesorów medycyny wypowiadać się na ten sam temat – a takich sytuacji mieliśmy bardzo wiele przy okazji tak zwanej „pandemii” – i wydawać skrajnie przeciwstawne sobie opinie? Czy taka opinia nie powinna być wydana na podstawie wyników badań, przeprowadzonych metodami naukowymi, sprawdzonymi i sprawdzalnymi, dającymi wyniki, będące obrazem stanu faktycznego danej sprawy? Jak można dyskutować z faktami?

Biskup Henryk Tomasik, na wykładach – w czasie naszej formacji seminaryjnej – przekonywał nas konsekwentnie, że nie można. Zawsze mówił, że o faktach – w sensie ich zaistnienia – po prostu się nie dyskutuje. Bo fakt po prostu – jest! Taki jest stan faktyczny danej sprawy. Taka jest prawda. I jak teraz człowiek nauki może wmawiać całemu światu, że jest inaczej, niż widzą wszyscy, nawet ludzie nie będący lekarzami?

A jak poważny profesor może przekonywać świat, że płci jest nie dwie, a pięćdziesiąt kilka. Przecież nawet dziecko go wyśmieje! Ale to jest właśnie problem nauki, która pozostaje na służbie ideologii, na służbie źle rozumianej polityki… Czy to jest jeszcze nauka?

Prawdziwy naukowiec, kierujący się zasadami prawdy, zgłębiający i odkrywający prawdę w sposób rzetelny i uczciwy – nie powinien w żaden sposób okazywać swoich poglądów politycznych, a nawet swoich poglądów na wiarę. Bo jeżeli będzie tylko – albo: aż! – wierny prawdzie, trzymając się uczciwie wyników prowadzonych przez siebie badań, to nie będzie wypowiadać całej masy głupstw i absurdów, jakie dzisiaj tak często słyszymy z ust profesorów, doktorów, ludzi nauki…

W ten sposób potwierdza się owo przekonanie, nie budzące chyba większych zastrzeżeń w ogólnym odbiorze, że wiedza – nawet duża – to nie jest to samo, co mądrość. Bo przykład moich Dziadków – jednych i drugich – pokazał przynajmniej mi osobiście, że można mieć kilka klas podstawówki i być człowiekiem prawdziwie mądrym. Natomiast doświadczenie uniwersyteckie na kilku Uczelniach, z którymi miałem i mam do czynienia, przekonuje z kolei, że można mieć tytuły profesorskie – i być skończonym głupcem! A chyba chodzi o to, aby połączyć mądrość z wiedzą – aby wielka wiedza prowadziła do wielkiej mądrości, w duchu prawdy!

I aby to wszystko dokonywało się w atmosferze tak zwanej akademickości, czyli swoiście rozumianej godności i wielkości etosu naukowca. Czyli aby spieranie się i ścieranie się poglądów – które na uniwersytecie jest, od zawsze było i zawsze będzie czymś oczywistym i naturalnym – odbywało się w atmosferze wzajemnego szacunku, otwarcia na siebie nawzajem, wzajemnego zainteresowania naukowymi dokonaniami; w atmosferze wzajemnego dialogu, najwyższej możliwie osobistej kultury!

W tym kontekście nie do zrozumienia są sytuacje, w których chociażby wybór rektora uczelni lub awans naukowy – lub na wyższe stanowisko w uniwersyteckiej hierarchii – odbywa się w atmosferze konfliktu, obrzucania się inwektywami i oskarżeniami! Ale też trudno zrozumieć sytuacje, dokonujące się w akademickiej codzienności, kiedy to jeden naukowiec deprecjonuje dorobek naukowy drugiego, albo podważa jego autorytet w oczach studentów lub współpracowników. Albo przesadnie akcentuje swoje dokonania, przy jednoczesnym umniejszaniu, a nawet ośmieszaniu dokonań swego kolegi – naukowca.

Czyli kiedy zdrowa i mądra rywalizacja staje się wrogą konkurencją, a wręcz zwalczaniem siebie nawzajem, w atmosferze zazdrości, a nawet nienawiści Bardzo często bowiem w takiej sytuacji już nie wystarczają argumenty merytoryczne i trzeba się uciec do argumentów personalnych. Często fałszywych, złośliwych, krzywdzących… A to już nie ma nic wspólnego z akademickością. Ani ze służbą prawdzie, jaka powinna charakteryzować uniwersytet, wyższą uczelnię.

W tym kontekście, warto odwołać się do tych oto słów wielkiego Papieża – i wielkiego Naukowca zarazem – Jana Pawła II: „Należy nawiąz do uniwersytetu jako do szczególnego środowiska, do wspólnoty, w której spotykają się uczeni i uczniowie, profesorowie i studenci, przedstawiciele różnych pokoleń, zespoleni wspólnym celem i wspólnym zadaniem. Jest to zadanie pierwszorzędnej wagi w życiu człowieka, a także w życiu społeczeństwa – narodu i państwa.” Tak mówił nasz Papież.

Niech więc się dokonuje w akademickiej codzienności wszystkich uniwersytetów i uczelni wyższych – o to się dzisiaj tak gorąco modlimy – to właśnie, o czym Święty Papież mówił tak: „Uniwersytet jest swoistym warsztatem pracy. Może na pierwsze wejrzenie rzuca się w oczy jego praca dydaktyczna. Przy głębszym poznaniu staje się jednak jasne, że prawdziwą „wodą życia” ożywiającą całe nauczanie jest praca naukowa o charakterze twórczo–badawczym. Uprawianie nauki i właściwe mu metody stanowią podstawową niejako formę istnienia i działania uniwersytetu. Z niej wyrastają wszelkie inne, a więc zarówno przekazywanie zdobytych wiadomości szerokim rzeszom studentów, jak też formowanie nowych pracowników nauki.”

I niech się to dokonuje – każdego dnia. O to się dzisiaj modlitwy i tego z całego serca dzisiaj życzymy całej Społeczności w naszej Ojczyźnie i na całym świecie: Profesorom i Wykładowcom, Doktorantom i Studentom, Absolwentom i Wszystkim, jakkolwiek z tą Społecznością związanym. Nasze życzenia wyrażamy, raz jeszcze cytując słowa Jana Pawła II – z tychże właśnie „kulowskich” przemówień – słowa, jak się wydaje, najbardziej dla tych przemówień sztandarowe i chyba najbardziej znane: „Uniwersytecie! Alma Mater! Jesteś objęty tą miłością, którą Chrystus do końca umiłował. […] Trwaj w tym zbawczym uścisku Odkupiciela świata. Służ Prawdzie! Jeśli służysz Prawdzie – służysz Wolności. Wyzwalaniu człowieka i Narodu. Służysz Życiu!”

A zatem nasza akademicka Społeczności – służ Prawdzie! Jeśli służysz Prawdzie – służysz Wolności. Wyzwalaniu człowieka i Narodu. Służysz temu Miastu całej Społeczności lokalnej! Służysz Życiu! Dlatego – wytrwale i odważnie, każdego dnia i wciąż z nowym zapałem – akademicka Społeczności: SŁUŻ PRAWDZIE!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.