A może jednak rozumiemy?…

A

Szczęść Boże! Moi Drodzy, pozdrawiam Was dzisiaj z Siedlec, gdzie o 13:30 udam się na Wydział Nauk Rolniczych, na spotkanie z dwiema grupami „Pierwszaków”, czyli Studentów pierwszego roku dwóch kierunków, a potem – oczekuję zapowiedzianej wizyty Karola Jobdy, mojego byłego Lektora w Celestynowie, z Żona Galą, byłą Organistką w Parafii w Surgucie, oraz Ich Synkiem. To kolejna niespodzianka z serii tych, które mnie ostatnio spotykają. Karol po prostu zadzwonił i po prostu powiedział, że przyjadą. Bardzo się z tego cieszę!

A po tej wizycie, to… zobaczymy. Może zostanę w Siedlcach, a może już przejadę do Lublina. To będzie zależało od… tego i owego.

A dzisiaj – pierwszy piątek miesiąca. Pamiętajmy o tym!

Wczoraj natomiast dziękuję Panu naszemu za dwa ważne wydarzenia: za wizytę Gabrysia Sowy, o której wspomniałem – i za inscenizację, przygotowaną przez Alumnów drugiego roku. Warto, naprawdę warto było ją obejrzeć! Planuję udać się na nią jeszcze 11 listopada, ale już w gronie kilkunastu Osób.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan mówi do mnie właśnie dzisiaj? Co ważnego chce mi właśnie dzisiaj i konkretnie powiedzieć? Duchu Święty, pomóż odczytać, zrozumieć, wprowadzić w życie…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 31 Tygodnia zwykłego, rok I,

7 listopada 2025., 

do czytań: Rz 15,14–21; Łk 16,1–8

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia, jestem co do was przekonany, że pełni jesteście szlachetnych uczuć, ubogaceni wszelką wiedzą; zdolni do udzielania sobie wzajemnie upomnień. A może niekiedy w liście tym zbyt śmiało się wyraziłem jako ten, który stara się przypomnieć wam pewne sprawy na mocy danej mi przez Boga łaski. Dzięki niej jestem z urzędu sługą Chrystusa Jezusa wobec pogan, sprawującym świętą czynność głoszenia Ewangelii Bożej, by poganie stali się ofiarą Bogu przyjemną, uświęconą Duchem Świętym.

Jeśli więc mogę się chlubić, to tylko w Chrystusie Jezusie z powodu spraw odnoszących się do Boga. Nie odważę się jednak wspominać niczego poza tym, czego dokonał przeze mnie Chrystus w doprowadzeniu pogan do posłuszeństwa wierze słowem, czynem, mocą znaków i cudów, mocą Ducha Świętego. Oto od Jerozolimy i na całym obszarze aż po Ilirię dopełniłem obwieszczenia Ewangelii Chrystusa.

A poczytywałem sobie za punkt honoru głosić Ewangelię jedynie tam, gdzie imię Chrystusa było jeszcze nie znane, by nie budować na fundamencie położonym przez kogo innego, lecz zgodnie z tym, co napisane: „Ci, którym o Nim nie mówiono, zobaczą Go, i ci, którzy o Nim nie słyszeli, poznają Go”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek.

Przywołał go do siebie i rzekł mu: «Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą».

Na to rządca rzekł sam do siebie: «Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mnie zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu».

Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: «Ile jesteś winien mojemu panu?» Ten odpowiedział: «Sto beczek oliwy». On mu rzekł: «Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt». Następnie pytał drugiego: «A ty ile jesteś winien?» Ten odrzekł: «Sto korców pszenicy». Mówi mu: «Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt».

Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła”.

Otóż, właśnie! Synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła. Zasada, na którą zwrócił uwagę Jezus, jest aktualna chyba także dzisiaj. Bo i dzisiaj możemy stwierdzić, że w sprawach codziennych, w sprawach utrzymania, ułożenia sobie planów na życie, zdobycia jakiejś pozycji czy prestiżu, znaczenia w otoczeniu – jesteśmy w stanie zrobić bardzo dużo! I – co ważne – wiemy, jak to zrobić. A jeżeli nawet nie wiemy, to się dowiemy. Bo pomyślimy, bo się tu i tam „zakręcimy”, bo kogoś zapytamy, bo… trzeźwo pomyślimy. Tak, po prostu – trzeźwo pomyślimy.

A gdy idzie o sprawy wiary – to nieraz jak dzieci we mgle! Synowie światła, o których mówi dziś Jezus, to właśnie ci, którzy żyją w świetle Bożej nauki, którzy do tego światła dążą. To po prostu chrześcijanie, ludzie Chrystusowi. I to właśnie oni nie za bardzo potrafią – a może nie za bardzo się starają – przełożyć na język życia, na język codzienności, te zasady, które wyznają, w które wierzą. Okazuje się, że nagle nie wiedzą, jak postąpić, jak rozwiązać dany problem, jak się odnieść do określonej sytuacji.

Pytanie zasadnicze: czy chrześcijanie naprawdę nie wiedzą, czy może udają, że nie wiedzą? Albo wmawiają sobie – i całemu światu przy okazji – że nie wiedzą, nie rozumieją, niektórych problemów w ogóle nie dostrzegają?… Oczywiście, można się zastanawiać nad poszczególnymi kwestiami, kiedy naprawdę nie wiedzą, a kiedy jednak sumienie sygnalizuje określone sprawy i albo ostrzega przed jakimś słowem lub działaniem – albo je krytycznie ocenia, choćby poprzez wyrzuty, uporczywie powracające, pomimo ich wyciszania, zagłuszania…

Tak się bowiem składa, że jednak lata katechezy – lepiej lub gorzej prowadzonej – i lata praktykowania wiary w naszych rodzinach, w naszym polskim społeczeństwie, jakieś owoce przynoszą. Nie da się tak całkowicie powiedzieć, że my nic nie rozumiemy i nie wiemy. I nawet młodsze pokolenie jednak coś tam widzi i rozumie – przynajmniej coś tam „kojarzy” – dlatego chociażby młodzi, mieszkający ze sobą razem na sposób małżeński, a bez ślubu, jednak się z tego spowiadają… Bo „czują”, że coś tu „ nie tak”… I w wielu innych, większych lub mniejszych sprawach, nasze sumienie reaguje właściwie. Przynajmniej wysyła określone sygnały.

Dlatego zawsze należy zapytać, czy my naprawdę nie wiemy, jak należy postąpić, czy tylko tak mówimy i wmawiamy sobie i innym, żeby usprawiedliwić to, że nie postępujemy właściwie?… A jeżeli naprawdę nie wiemy – to dlaczego nie wiemy? Dlaczego nie wkładamy choćby cząstki tego zaangażowania, jakie wkładamy w to, by podnieść swoje kwalifikacje na odcinku zawodowym, by znaleźć lepszą pracę?…

Albo jak to jest, że do pracy, czy na trening sportowy, jesteśmy w stanie wstać bardzo rano i zdążyć na czas, a na Mszę Świętą niedzielną to już jesteśmy za bardzo zmęczeni, albo zdarza nam się na nią zaspać… Albo nagle jakieś „ważniejsze” sprawy stają na przeszkodzie. Z miejsca pracy sobie „ot tak” nie wyjdziemy, kiedy chcemy, bo trzeba się zwolnić, albo wziąć urlop. A ze Mszy Świętej niedzielnej zwalniamy się bardzo łatwo. I od Spowiedzi systematycznej tak łatwo się dyspensujemy… I od modlitwy – na którą przecież nigdy „nie ma czasu”, albo jest go ciągle dziwnie „za mało”…

Dlatego potrzeba z naszej strony takiego przemyślanego i mądrego działania, jakiego przykład daje nam Święty Paweł, o czym mówi w pierwszym dzisiejszym czytaniu. Co ciekawe, wydaje się, że o swoich uczniach z Gminy chrześcijańskiej rzymskiej ma nieco lepsze zdanie, aniżeli to, które dzisiaj wyraził Jezus w Ewangelii. Bo Paweł tak oto pisze: Jestem co do was przekonany, że pełni jesteście szlachetnych uczuć, ubogaceni wszelką wiedzą; zdolni do udzielania sobie wzajemnie upomnień.

Po czym już odnosi się do własnych działań apostolskich, jakie wobec nich podjął, wysyłając chociażby ten List, który sobie cytujemy. Pisał o tym tak: A może niekiedy w liście tym zbyt śmiało się wyraziłem jako ten, który stara się przypomnieć wam pewne sprawy na mocy danej mi przez Boga łaski. Dzięki niej jestem z urzędu sługą Chrystusa Jezusa wobec pogan, sprawującym świętą czynność głoszenia Ewangelii Bożej, by poganie stali się ofiarą Bogu przyjemną, uświęconą Duchem Świętym.

Jakby raz jeszcze uzasadniał to, co zwykle umieszczał na początku swoich Listów, wskazując na powagę swego urzędu apostolskiego i płynące z niej upoważnienie do działania. Bardzo cenne jest również wskazanie na to, czyją mocą i z jakiego upoważnienia naucza tego, czego naucza – i dlaczego naucza właśnie tego.

Tak o tym pisze: Jeśli więc mogę się chlubić, to tylko w Chrystusie Jezusie z powodu spraw odnoszących się do Boga. Nie odważę się jednak wspominać niczego poza tym, czego dokonał przeze mnie Chrystus w doprowadzeniu pogan do posłuszeństwa wierze słowem, czynem, mocą znaków i cudów, mocą Ducha Świętego. Oto od Jerozolimy i na całym obszarze aż po Ilirię dopełniłem obwieszczenia Ewangelii Chrystusa.

Nie jest to zatem szukanie własnej chwały i budowanie własnego prestiżu, ale wypełnienie bardzo konkretnie i szczegółowo nakazu samego Jezusa Chrystusa. Ta uczciwość Apostoła posuwa się aż do tego, by stwierdzić: A poczytywałem sobie za punkt honoru głosić Ewangelię jedynie tam, gdzie imię Chrystusa było jeszcze nie znane, by nie budować na fundamencie położonym przez kogo innego. Czyli żeby nie przypisywać sobie zasług, przez innych zdobytych.

Wszystko to, co tu sobie mówimy, cytując kolejne fragmenty pierwszego dzisiejszego czytania, pozwala nam zobaczyć Pawła z jednej strony jako bardzo aktywnego pracownika Bożej Winnicy, ale też jako pracownika bardzo rozważnego, działającego w sposób jasno określony i konkretny, a wreszcie: jako pracownika bardzo uczciwego, który nie chce przypisywać sobie nie swoich zasług. Zatem, o Pawle – jako o «synu światła» – Jezus nie mógłby już powiedzieć tego, co powiedział dzisiaj w Ewangelii.

A nawet chyba można zaryzykować takie stwierdzenie, że i przed nawróceniem nie można było o Pawle tak powiedzieć – jeszcze jako o Szawle. Bo on – choć walczył „po drugiej stronie barykady” – to jednak robił to z całym zapałem i szczerością, wyszukując właśnie sposoby jak najdokładniejszego wypełnienia swojej życiowej misji, za którą wtedy uważał niszczenie chrześcijan i młodego Kościoła. On w tym właśnie był tak przewrotnie zapobiegliwy, jak ów rządca z dzisiejszej Ewangelii. I oto Jezus uczynił go «synem światła» – bardzo zaradnym na tym właśnie, właściwym polu działania.

Dlatego też on sam – Paweł Apostoł – dzisiaj może uczyć nas, jak «synowie światła» mają sobie radzić na „swoim” odcinku. Jak? Mają być po prostu uczciwi wobec Jezusa i innych ludzi. Mają słuchać Jezusa, wypełniać dokładnie Jego wolę – i liczyć się z ludźmi. I będzie dobrze.

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.