Szczęść Boże! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Tomasz Szeląg – za moich czasów: Lektor w Celestynowie. Niech Pan Mu we wszystkim błogosławi! A ja wspieram Go modlitwą!
Drodzy moi, pozdrawiam Was z Siedlec, gdzie przez cały dzień będę działał na odcinku Duszpasterstwa Akademickiego, a szczególnie: przygotowania do Opłatka uniwersyteckiego. O 14:00 spotkanie w Rektoracie – w kwestiach organizacyjnych – a potem próby do inscenizacji, natomiast o 19:00 – kolejny dzień adwentowych Rekolekcji akademickich:
A oto jeszcze – ponowne zaproszenie na niedzielę:
A teraz już pochylmy się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, z jakim przesłaniem Pan osobiście do mnie się dzisiaj zwraca? Duchu Święty, pomóż…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek 3 Tygodnia Adwentu,
15 grudnia 2025.,
do czytań: Lb 24,2–7.15–17a; Mt 21,23–27
CZYTANIE Z KSIĘGI LICZB:
Gdy Balaam podniósł oczy i zobaczył Izraela rozłożonego obozem według swoich pokoleń, ogarnął go Duch Boży i zaczął głosić proroctwo swoje, mówiąc:
„Wyrocznia Balaama, syna Beora;
wyrocznia męża, który wzrok ma przenikliwy;
wyrocznia tego, który słyszy słowa Boże,
który ogląda widzenie Wszechmocnego,
który pada, a oczy mu się otwierają.
Jakubie, jakże piękne są twoje namioty,
mieszkania twoje, Izraelu!
Jak szerokie doliny potoków,
jak ogrody nad brzegiem strumieni
lub jak aloes, który Pan sadził,
i jak cedry nad wodami.
Płynie woda z jego wiader,
a zasiew jego ma wilgoć obfitą;
król jego wiele mocniejszy niż Agag,
królestwo jego w górę wyniesione”.
I wygłosił swoje proroctwo, mówiąc:
„Wyrocznia Balaama, syna Beora;
wyrocznia męża, który wzrok ma przenikliwy;
wyrocznia tego, który słyszy słowa Boże,
który ogląda widzenie Wszechmocnego,
a w wiedzy Najwyższego ma udział,
który pada, a oczy mu się otwierają.
Widzę go, lecz jeszcze nie teraz,
dostrzegam go, ale nie z bliska:
wschodzi Gwiazda z Jakuba,
a z Izraela podnosi się berło”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?”
Jezus im odpowiedział: „Ja też zadam wam jedno pytanie; jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. Skąd pochodzi chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?”
Oni zastanawiali się między sobą: „Jeśli powiemy: «z nieba», to nam zarzuci: «Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?» A jeśli powiemy: «od ludzi», boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka”.
Odpowiedzieli więc Jezusowi: „Nie wiemy”. On również im odpowiedział: „Więc i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię”.
Balaam, o którym mowa w dzisiejszym pierwszym czytaniu – który sam dużo mówi w pierwszym czytaniu – to pogański prorok, pochodzący z Mezopotamii. I to właśnie po niego – o czym dziś nie słyszymy, ale znajdziemy informację o tym we wcześniejszych wersetach Księgi Liczb – posłał król Moabu Barak, aby przeklął lud Izraela. Lud ten bowiem rozłożył się wielkim obozem – to już dziś słyszymy – i według tegoż króla mógł zagrozić bezpieczeństwu jego państwa.
A ponieważ na starożytnym Wschodzie błogosławieństwo lub przekleństwo miało wielkie znaczenie i przypisywano mu wielką moc – szczególnie, jeśli wypowiedział je jakiś prorok albo jakiś mąż Boży (tak jest do dzisiaj w wielu krajach misyjnych, o czym nieraz opowiadają mi znajomi Ojcowie Oblaci) – przeto tenże król wezwał tegoż pogańskiego proroka, aby przeklął Izraelitów i w ten sposób powstrzymał niebezpieczeństwo, ewentualnie zagrażające z jego strony. I Balaam z takim nastawieniem przybył.
Kiedy jednak dotarł na miejsce, podniósł oczy i zobaczył Izraela rozłożonego obozem według swoich pokoleń, ogarnął go Duch Boży i zaczął głosić proroctwo swoje. A to proroctwo okazało się nad wyraz korzystne dla ludu Izraela!
Zatem, to sam Bóg posłużył się pogańskim prorokiem, aby nie tylko nie wypowiedział on przekleństwa, ale – dokładnie odwrotnie – wyrzekł takie słowa: Jakubie, jakże piękne są twoje namioty, mieszkania twoje, Izraelu! Jak szerokie doliny potoków, jak ogrody nad brzegiem strumieni lub jak aloes, który Pan sadził, i jak cedry nad wodami. Płynie woda z jego wiader, a zasiew jego ma wilgoć obfitą; król jego wiele mocniejszy niż Agag, królestwo jego w górę wyniesione.
A pomimo że „zleceniodawca” surowo upomniał go za to i domagał się wypowiedzenia takiego proroctwa, jakie zostało u niego „zamówione”, ten z całą mocą powtórzył swoje błogosławieństwo, a nie przekleństwo, wypowiadając także i takie słowa: Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska: wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło… Owa Gwiazda z Jakuba, to – w rozumieniu tego znaku na przestrzeni wieków – różne ważne osoby w historii Izraela.
My jednak dzisiaj odczytujemy tę zapowiedź jednoznacznie, myśląc o gwieździe, która doprowadziła Mędrców ze Wschodu do Dzieciątka Jezus. Zatem, możemy dzisiaj powiedzieć i tylko w ten sposób odczytać zapowiedź pogańskiego proroka, iż wskazuje on na wyraźnie na Mesjasza, Syna Bożego, który już pojawia się gdzieś na horyzoncie ludzkich oczekiwań, a właściwie to: ludzkiego postrzegania. Ten pogański prorok – pod wpływem natchnienia, otrzymanego od Boga Jahwe – zapowiada zbliżanie się Bożego Syna.
Zatem, to takie wskazanie na Mesjasza – ale nie wprost. Bo nikt Go nie widzi. Nawet sam prorok, który o nim mówi, też Go nie widzi. Ale jakoś Jego obecność odczuwa… Dlatego mówi o Nim, ale tak jakby nie o Nim… A wręcz – chociaż to zabrzmi nieco dziwnie – mówi o Nim, jak gdyby nie mówił… Tak mówi, ale – jako rzekliśmy – nie wprost. Raz jeszcze usłyszmy te słowa: Widzę go, lecz jeszcze nie teraz, dostrzegam go, ale nie z bliska… Mówimy zatem o przekazie… ukrytym, podprogowym, „zawieszonym”… Właśnie, o takim przekazie „nie wprost”…
Czyli o takim, z jakim mamy do czynienia w dzisiejszej Ewangelii. Oto gdy Jezus przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?” Na to pytanie Jezus nie odpowiedział wprost, ale odpowiedział – i to tak, że adwersarze doskonale zrozumieli to, co chciał im powiedzieć. Bardzo dobrze wszystko zrozumieli!
Zresztą, nie pierwszy to raz, kiedy właściwie odczytywali zarówno słowa, jak i znaki, czynione przez Jezusa, ale udawali przed Jezusem i przed całym światem, że niby nie rozumieją… Jezus doskonale zawsze dostrzegał ich intrygi i był w stanie przejrzeć ich na wylot, dlatego i dzisiaj nie odpowiada na ich pytanie, ale pozwala im zaplątać się w sieci własnych krętactw, aby tym milczeniem, które zaległo po Jezusowym pytaniu, oni sami udzielili najpełniejszej odpowiedzi!
Bo oni sami doskonale wiedzieli, jaka jest prawda – i my dzisiaj, śledząc te ich intrygi, też widzimy, jak te ludzkie krętactwa łatwo jest zdemaskować i „rozbroić”. Przynajmniej Jezus nie miał z tym problemów. Bo wystarczyło Mu postawienie jednego pytania – i misternie tkana intryga legła w gruzach. I wszystko zostało powiedziane – chociaż tak wprost nie zostało powiedziane…
Drodzy moi, ile takich sygnałów my, ludzie, wysyłamy sobie nawzajem, na co dzień, bez słów… Jak często jakiś gest, jeden uśmiech, określony wyraz (grymas) twarzy, albo podanie ręki, albo przytulenie; albo odwrotnie: wyjście i trzaśnięcie drzwiami, albo totalny brak reakcji, brak choćby symbolicznej „łapki” pod wiadomością na komunikatorze – więcej powiedzą, niż cała masa słów! Jezus także do nas mówi poprzez przeróżne sytuacje, wydarzenia i okoliczności, także przez zachowania i postawy różnych ludzi. Oczywiście, mówi do nas przede wszystkim przez swoje Słowo, ale widząc zapewne, jak mało go czytamy lub słuchamy, stara się dotrzeć na różne inne sposoby. Czy to dostrzegamy?
Czy w ogóle dopuszczamy do swojej świadomości, że ta czy tamta sytuacja – to właśnie jakiś sygnał od Pana? A ta lub inna rozwiązana trudna sprawa lub wyjaśniona jakaś wątpliwość, czy pokonany jakiś problem – to znak Jego opieki?… Czy dostrzegamy i doceniamy – jak osobiście lubię je nazywać – różne „uśmiechy Pana Boga”, wprost skierowane do nas?… Czy nie żałujemy takich „uśmiechów” ze swojej strony – Bogu i drugiemu człowiekowi?
Czyli – czy staramy się znaleźć i wykorzystać każdą okazję, aby okazać Bogu i drugiemu człowiekowi jakikolwiek, choćby najprostszy znak miłości, troski, radości i nadziei?…
