Po prostu – uwierzmy!

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzą:

moi Koledzy z Roku Święceń;

* Ksiądz Dariusz Ostałowski,

* Ksiądz Dariusz Radzikowski,

Ksiądz Dariusz Sobkowicz – mój Kolega z Diecezji lubelskiej;

Ksiądz Dariusz Zagórski – były Rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Toruniu i Kolega z czasów studiów na KUL;

Ksiądz Dariusz Lipiec – Kolega i Profesor KUL;

Ksiądz Dariusz Szczepaniuk – Kanclerz Kurii Diecezjalnej Warszawsko – Praskiej;

Ksiądz Dariusz Zając – niegdyś Misjonarz na Syberii, a obecnie pracujący w Diecezji warszawsko – praskiej;

Ksiądz Dariusz Mioduszewski – Proboszcz Parafii Katedralnej i Dziekan Dekanatu siedleckiego,

Ksiądz Dariusz Czajka,

Ksiądz Dariusz Konieczny,

Ksiądz Dariusz Radywaniuk,

Ksiądz Dariusz Kujda,

Ksiądz Dariusz Woch,

Ksiądz Dariusz Karbowiak,

Ksiądz Dariusz Denisiuk,

Oblaci, posługujący – obecnie lub kiedyś – w Kodniu:

* Ojciec Dariusz Galant – posługujący Pielgrzymom;

* Ojciec Dariusz Malajka, był Proboszcz miejscowej Parafii;

* Ojciec Dariusz Buczek, były Ekonom Klasztoru;

Ojciec Dariusz Miastowski – mój znajomy Kapucyn;

Dariusz Majek – znajomy z Parafii Żelechów;

Dariusz Kosyra – także znajomy z Parafii Żelechów, a do tego Stolarz, wykonujący wiele dobrych i potrzebnych rzeczy do wyposażenia Kaplicy Duszpasterstwa Akademickiego;

Dariusz Kondej – obchodzący dzisiaj także urodziny – Tato Janka, Autora czwartkowych rozważań na naszym blogu;

Profesor Dariusz Magier – Dziekan Wydziału Nauk Humanistycznych na Uniwersytecie w Siedlcach.

Jednocześnie urodziny obchodzi dzisiaj Piotr Sitek, należący niegdyś do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

A do grona wczorajszych Solenizantów dołączam Gracjana Rejenta – Kuleszę, młodego Człowieka, którego miałem przyjemność poznać w czasie ostatniej Pielgrzymki do Gietrzwałdu.

Wszystkim Drogi Solenizantom i Jubilatom życzę odważnego i bezbłędnego otwierania się na wszystkie natchnienia Boże oraz ich pełnej realizacji. Zapewniam o modlitwie!

Drodzy moi, pozdrawiam Was z Siedlec, gdzie wczoraj wieczorem udałem się na Mszę Świętą imieninową Księdza Bogusława Filipiuka, Proboszcza Parafii Ducha Świętego w Siedlcach. O 18:00 dołączyłem do koncelebry, co było dla Solenizanta niejaką niespodzianką.

A po tej Mszy Świętej miałem ogromną radość gościć Janka Kondeja – Lektora z Parafii Samogoszcz, Członka FORMACJI «SPE SALVI», który także przybył na tę Mszę Świętą, w intencji swojego byłego Proboszcza.

A ja dzisiaj – jestem na miejscu, załatwiając przedświąteczne sprawy naszego Duszpasterstwa, natomiast o 15:00 – Spowiedź Osób Niesłyszących i Msza Święta w Ich intencji. Potem zaś – około 20:00 – dość ciekawa rozmowa z Mecenasem Piotrem Żywieckim, Wykładowcą Uniwersytetu w Siedlcach.

Ot, takie plany na dziś… Wszystkie je oddaję Panu naszemu i Matce Bożej Kodeńskiej.

Teraz natomiast zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się właśnie do mnie, osobiście?… Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

19 grudnia 2025., 

do czytań: Sdz 13,2–7.24–25a; Łk 1,5–25

CZYTANIE Z KSIĘGI SĘDZIÓW:

W Sorea, w pokoleniu Dana, żył pewien mąż imieniem Manoach. Żona jego była niepłodna i nie rodziła. Anioł Pański ukazał się owej kobiecie, mówiąc jej: „Otoś teraz niepłodna i nie rodziłaś, ale poczniesz i porodzisz syna. Lecz odtąd strzeż się: nie pij wina ani sycery i nie jedz nic nieczystego. Oto poczniesz i porodzisz syna, a brzytwa nie dotknie jego głowy, gdyż chłopiec ten będzie Bożym nazirejczykiem od chwili urodzenia. On to zacznie wybawiać Izraelitów z rąk filistyńskich”.

Poszła więc kobieta do swego męża i tak rzekła do niego: „Przyszedł do mnie mąż Boży, którego oblicze było jakby oblicze anioła Bożego, pełne dostojeństwa. Nie pytałam go, skąd przybył, a on nie oznajmił mi swego imienia. Rzekł do mnie: «Oto poczniesz i porodzisz syna, lecz odtąd nie pij wina ani sycery, ani nie jedz nic nieczystego, bo chłopiec ten będzie Bożym nazirejczykiem od chwili urodzenia aż do swojej śmierci»”.

Porodziła więc owa kobieta syna i nazwała go imieniem Samson. Chłopiec rósł, a Pan mu błogosławił. Duch zaś Pana począł na niego oddziaływać.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Za czasów Heroda, króla Judei, żył pewien kapłan, imieniem Zachariasz, z oddziału Abiasza. Miał on żonę z rodu Aarona, a na imię było jej Elżbieta. Oboje byli sprawiedliwi wobec Boga i postępowali nienagannie według wszystkich przykazań i przepisów Pańskich. Nie mieli jednak dziecka, ponieważ Elżbieta była niepłodna; oboje zaś byli już posunięci w latach.

Kiedy Zachariasz w wyznaczonej dla swego oddziału kolei pełnił służbę kapłańską przed Bogiem, jemu zgodnie ze zwyczajem kapłańskim przypadł los, żeby wejść do przybytku Pańskiego i złożyć ofiarę kadzenia. A cały lud modlił się na zewnątrz w czasie kadzenia.

Naraz ukazał mu się anioł Pański, stojący po prawej stronie ołtarza kadzenia. Przeraził się na ten widok Zachariasz i strach padł na niego.

Lecz anioł rzekł do niego: „Nie bój się, Zachariaszu; twoja prośba została wysłuchana: żona twoja Elżbieta urodzi ci syna, któremu nadasz imię Jan. Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu z jego narodzenia cieszyć się będzie. Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym. Wielu spośród dzieci Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały”. Na to rzekł Zachariasz do anioła: „Po czym to poznam? Bo ja jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku”.

Odpowiedział mu anioł: „Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę wieść radosną. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie”.

Lud tymczasem czekał na Zachariasza. I dziwił się, że tak długo zatrzymuje się w przybytku. Kiedy wyszedł, nie mógł do nich mówić i zrozumieli, że miał widzenie w przybytku. On zaś dawał im znaki i pozostał niemy.

A gdy upłynęły dni jego posługi kapłańskiej, powrócił do swego domu. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy i mówiła: „Tak uczynił mi Pan wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi”.

Oto zapowiedź narodzin dwóch znaczących postaci w historii zbawienia: w pierwszym czytaniu to zapowiedź narodzin Samsona, a w czytaniu Ewangelicznym – zapowiedź narodzin Jana Chrzciciela.

Swoją drogą, to rodzi się w nas na pewno kolejne zdziwienie i pytanie, jakie stawiamy – po tym, jak czytając niedawno rodowód Jezusa, pytaliśmy chociażby, dlaczego akurat te, a nie inne kobiety zostały tam uwzględnione, czy też dlaczego akurat tak została całość ułożona, żeby w każdej z trzech części tegoż rodowodu wyszło dokładnie po czternaście pokoleń? czy wszyscy kolejni członkowie tej drabiny pokoleń zostali uwzględnieni? Wiemy, że nie wszyscy. A jeżeli tak, to dlaczego akurat ci, a nie inni? To pytania, dotyczące rodowodu.

A dzisiaj pytamy, dlaczego mamy zapowiedzi narodzin tych właśnie ludzi, a nie innych – zważywszy chociażby, że Samson, chociaż pełnił misję sędziego w narodzie wybranym (oczywiście, w rozumieniu tamtego czasu i tamtych realiów), to jednak nie był postacią krystalicznie czystą. Historia jego życia i jego postępowania to nie jest wzorcowy materiał do przeniesienia „jeden do jednego” do życia i postępowania kogokolwiek, a już szczególnie młodego pokolenia, które na jego przykładzie mogłoby się życia uczyć. Raczej nie.

Bo już na przykładzie Jana Chrzciciela – o wiele bardziej. A nawet… bardzo bardziej! Jan Chrzciciel to bez wątpienia wzór właściwego życia i pięknego postępowania. Ale Samson?… No, jednak, nie za bardzo… A to właśnie jego narodziny są zapowiedziane przez Anioła Pańskiego – podobnie, jak wspomniane narodziny Jana Chrzciciela, czy wreszcie: narodziny Jezusa Chrystusa. To akurat wydaje się zupełnie oczywiste.

Ale dlaczego – na przykład – nie ma zapowiedzi narodzin Maryi? Przecież Jej rola w historii zbawienia jest wręcz gigantyczna, absolutnie bezprecedensowa i wyjątkowa, a na kartach Pisma Świętego pojawia się Ona dopiero w chwili Zwiastowania i tak naprawdę nie za dużo o Niej wiemy – więcej z tradycji, niż z pewnych przekazów. Dlaczego tak jest? Nie wiemy.

I chyba nie powinniśmy za bardzo dociekać, bo niby czemu miałoby to służyć?… Może lepiej zaufać Panu, który działa tak niesamowicie, że posługuje się takim szalonym Samsonem (tutaj pojęcie „szalony” raczej w ujęciu bardziej pozytywnym, na określenie człowieka żywiołowego i odważnego), chociaż do jego postawy można mieć zastrzeżenia… I może lepiej zaufać Panu, który decyduje się powołać do życia tak ważnego człowieka, jak Jan Chrzciciel, w małżeństwie tak starych ludzi, jak Zachariasz i Elżbieta.

W całej tej historii – jednej i drugiej – jest tyle okoliczności, w których stawiamy pytanie: „Dlaczego tak?…”, „A dlaczego tak?…”, „A dlaczego jeszcze tak?…” – że chyba naprawdę moglibyśmy się w tym wszystkim pogubić, a i tak nie dojść do satysfakcjonujących odpowiedzi.

I to właśnie powiedział i potwierdził Archanioł Gabriel w rozmowie z Zachariaszem, kiedy ten nie mógł uwierzyć, że jeszcze w tak późnym wieku będzie ojcem. Usłyszał wówczas: Ja jestem Gabriel, który stoję przed Bogiem. A zostałem posłany, aby mówić z tobą i oznajmić ci tę wieść radosną. A oto będziesz niemy i nie będziesz mógł mówić aż do dnia, w którym się to stanie, bo nie uwierzyłeś moim słowom, które się spełnią w swoim czasie. Wiemy, że tak się dokładnie stało! A mowę odzyskał, kiedy dokonało się to, w co nie mógł uwierzyć.

Jaka z tego nauka płynie dla nas? Czy nie możemy Bogu postawić żadnego pytania? A już pytania: „?”dlaczego – wyjątkowo nie możemy?

Możemy. Każde pytanie możemy postawić – oby tylko szczerze! Każde, nawet najtrudniejsze, czy takie, które wydawałoby się, że go postawić „nie wypada”… Każde pytanie możemy Bogu postawić – szczególnie, kiedy serce boli, albo szarpią nas przeróżne wątpliwości lub dylematy. To do kogo w końcu mamy z nimi pójść, jak nie do Tego, który tak bardzo nas kocha i któremu na nas tak bardzo zależy? Możemy zatem pytać zawsze i o wszystko.

Natomiast mamy też z pewnością podjąć szczery wysiłek, szczere staranie o to, aby uwierzyć Panu – aby wierzyć coraz bardziej, coraz pełniej, coraz odważniej! Aby także modlić się o taką wiarę, która nie przestraszy się nawet najbardziej zaskakujących i po ludzku nie zrozumiałych sytuacji, w jakich Pan nas zechce postawić, albo które w naszym życiu zechce stworzyć.

Te mocne słowa Anioła i Jego decyzja, odnośnie do Zachariasza, na to właśnie wskazują – no, właśnie na to, że jest to sprawa naprawdę ważna i konieczna, byśmy się modlili i starali o stały wzrost naszej wiary.

Ale też to wydarzenie nam uświadamia, że od nas, którzy w sprawach wiary jesteśmy na poziomie wyższym od innych, bo praktykujemy częściej, bo bardziej w te sprawy jesteśmy wtajemniczeni i zaangażowani – Pan może oczekiwać więcej, niż od innych. Skoro więcej nam dał, to i więcej od nas wymagać i oczekiwać może. Czyli tego, byśmy starali się uwierzyć bardziej i… szybciej, niż inni. Dlaczego?

A chociażby dlatego, że czas jest krótki i nie można go – jeśli idzie o zdobywanie Królestwa niebieskiego – marnować, ale też dlatego, że naszym zadaniem jest pomóc uwierzyć innym! Skoro sami dostaliśmy więcej, to i więcej mamy innym dać – właśnie w tym sensie: dać przykład wiary, dać zachętę do wiary, dać miłość, modlitwę i wsparcie.

A najlepiej, gdybyśmy się w tych sprawach wspierali nawzajem – pomagając sobie nawzajem uwierzyć w to wszystko, co Pan czyni dla naszego zbawienia. Nawet, jeśli jest to wyjątkowo zaskakujące, nieoczekiwane i niezrozumiałe. Pan wie, co robi. A my – po prostu – uwierzmy!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.