Módlmy się za rodziny!

M

Witam bardzo serdecznie! Kochani, dzisiaj nie przeżywamy – jak co roku – Święta Świętego Szczepana, pierwszego Męczennika. Ponieważ dziś jest niedziela, a niedziela w Oktawie Bożego Narodzenia jest Niedzielą Świętej Rodziny, dlatego dzisiaj oddajemy cześć Świętej Rodzinie i przy tej okazji modlimy się za nasze rodziny. Spotykając się w gronie naszych rodzin, zróbmy wszystko, aby zacieśnić ich wewnętrzne więzy, a rozważając dzisiejsze Słowo Boże, zastanówmy się, na ile obraz naszej rodziny odpowiada temu wzorcowi, jaki daje nam Święta Rodzina. Pozdrawiam Was wszystkich i całej Wasze rodziny! 
                                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Niedziela Świętej Rodziny, A,
do czytań: Syr 3,2–6.12–14; Kol 3,12–21; Mt 2,13–15.19–23
Pierwsze i drugie czytanie z dzisiejszej Liturgii Słowa to zestaw bardzo konkretnych wskazań dotyczących życia rodzinnego. Mędrzec Syracydes w swojej Księdze zamieszcza cały poemat, będącykomentarzem do czwartego przykazania Dekalogu. Dzisiaj słyszymy zaledwie jego fragment, w którym jednak znajdują się bardzo znaczące stwierdzenia – te mianowicie, że to Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził. A zatem, szacunek do rodziców i poszanowanie ich praw jest obowiązkiem dzieci i to obowiązkiem – w dosłownym tego słowa znaczeniu – świętym! Bo to Pan Bóg tak określił i On sam tego szacunku się domaga. Jeśli tak można powiedzieć, to Bóg bierze w obronę rodziców, On sam staje się strażnikiem ich praw i takiegoż szczególnego szacunku od dzieci się domaga.
W tym kontekście należy zwrócić uwagę na ostatni fragment dzisiejszego pouczenia Syracydesa, w którym padają bardzo mocne słowa:Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił – miej wyrozumiałość. Nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie.
Kochani, jakże często mają miejsce sytuacje, w których powyższe słowa znajdują zastosowanie. I to nawet nie w sensie choroby psychicznej, w jaką popadają rodzice, ale w takim znaczeniu, żepopełniają oni bardzo rażące błędy, które mogłyby powodować jakąś bardzo ostrą reakcję dzieci. Mówimy tu o alkoholizmie – chyba najczęstszym problemie; mówimy tu o agresji ze strony ojca wobec dzieci, o wszystkich przejawach lekceważenia przez któreś z rodziców swojej rodziny i zaniedbywania jej dla jakiejś innej osoby, z którą się „na boku” prowadzi drugie życie – i tak dalej.
Oczywiście, choroba psychiczna także się tu wlicza, czy nawet nieracjonalne zachowanie rodziców, spowodowane ich postępującą starością. W każdej z tych sytuacji, jakkolwiek uzasadniony jest wewnętrzny żal do rodzica za krzywdy, które czyni, albo słuszne żądania, żeby się zmienił, albo też można uznać za oczywiste twarde i jednoznaczne postawienie sprawy w stosunku do rodzica starego i nieracjonalnie postępującego, poprzez chociażby żądanie od niego, żeby stosował się – dla swego własnego dobra! – do poleceń lekarza, czy nawet poleceń tych, którzy się nim opiekują, to jednak w żadnym z tych przypadków nie da się uzasadnić, a wręcz należy uznać za niedopuszczalne wszelkie formy poniżania rodziców, pogardy wobec nich, traktowania ich w sposób opryskliwy, czy jakiejkolwiek psychicznej lub fizycznej agresji w stosunku do nich. 
Takich postaw nigdy nie da się niczym uzasadnić, ani usprawiedliwić, podobnie jak nie da się usprawiedliwić pozostawienie rodzica samego sobie w sytuacji, gdy jest ciężko chory i potrzebuje pomocy. Chodzi tu mianowicie o sytuacje, w których starego i niedołężnego rodzica oddaje się do zakładu opiekuńczego i zrywa się z nim wszelki kontakt, albo rodzica takiego na siłę umieszcza się w szpitalu, pod byle pretekstem, aby sobie wyjechać na Wigilię i na Święta w góry. O takich przypadkach informowało nasze polskie radio.Tego typu postawy są niedopuszczalne!
Rodziców starych i niedołężnych trzeba otoczyć opieką – taką, na jaką aktualnie możemy się zdobyć i na jaką nas stać, zawsze jednak należy im okazywać szacunek, wdzięczność i otaczać ich modlitwą.Także w sytuacji, gdy nie spełniają oni swoich obowiązków, albo są z różnych względów uciążliwi – modlitwa jest dobrym wyjściem z trudnych sytuacji.
Właściwa postawa wobec rodziców – według Mędrca Syracydesa –zostanie nagrodzona przez Boga odpuszczeniem grzechów, szczęściem rodzinnym, wysłuchaniem modlitw, a nawet długim życiem na ziemi.
Po tej samej drodze w swojej refleksji idzie Święty Paweł, który w Liście do Kolosan, w drugim czytaniu, także domaga się właściwego ułożenia relacji w rodzinie, rozszerzając jednak spojrzenie na cały problem o tę prawdę, że relacje te winny być właściwie układane nie tylko na linii: dzieci wobec rodziców, ale także na linii małżeńskiej oraz w odniesieniu rodziców do dzieci. Apostoł pisze: Żony, bądźcie poddane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi. Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha. Zauważmy, Kochani, że i tutaj podkreślone jest to współdziałanie Pana Boga, któremu podoba się takie właśnie postępowanie i który je docenia.
A przykład należycie ułożonych relacji rodzinnych oraz wielkiej troski o dobro rodziny w chwili poważnego jej zagrożenia odnajdujemy w dzisiejszej Ewangelii, która opowiada o tym, jak Święty Józef – pod natchnieniem Bożym oczywiście – uciekał przed Herodem i szukał odpowiedniego miejsca, w którym mógłby zapewnić swoim najbliższym bezpieczeństwo i spokój. Święta Rodzina, będąca ideałem rodziny, stanowi w ten sposób wspaniały, chociaż z pewnością niedościgły wzór życia rodzinnego, pełnego prawdziwej miłości i ogromnej troski.
Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli rysuje przed naszymi oczami pewien jasny i konkretny wzorzec należytego ułożenia wszelkich relacji w obrębie tej małej, ale najważniejszej, najbardziej podstawowej wspólnoty, jaką jest rodzina. Naturalnie, zdajemy sobie sprawę, że dzisiaj odczytane fragmenty to nie wszystkie, jakie Pismo Święte zawiera sobie, a jakie do życia małżeńskiego i rodzinnego się odnoszą. Dzisiaj usłyszeliśmy tylko mały ich wybór.
Natomiast biorąc pod uwagę całość nauczania biblijnego w tej ważnej sprawie, nauka Kościoła sprecyzowała swoje stanowisko. I tak oto Katechizm Kościoła Katolickiego – w odniesieniu do czwartego przykazania Dekalogu – określa, że przykazanie to reguluje wszelkie relacje w rodzinie. Rodzinę zaś tworzą małżonkowie i dzieci. Miłość i przekazywanie życia tworzy między małżonkami związki osobowe i zakres odpowiedzialności. To Bóg jest twórcą rodziny. Rodzinę stanowią osoby równe w godności, obdarzone prawami i obowiązkami. Rodzina jest Kościołem domowym, wspólnotą miłości, słuchania Słowa Bożego, modlitwy. Rodzina uczestniczy w dziele stwórczym Boga.
            Rodzina jest także podstawową komórką życia społecznego, naturalną społecznością. Stałość rodzin jest podstawą stałości społecznej, bezpieczeństwa i braterstwa. W rodzinie można nauczyć się wartości moralnych i dobrego używania wolności. Życie rodzinne jest wprowadzeniem do życia społecznego.
            Rodzina powinna otoczyć opieką potrzebujących – starych, chorych. Jeżeli nie daje sobie z tym rady, powinna liczyć na pomoc społeczną. Instytucje społeczne i władze cywilne powinny ochraniać rodzinę, gdy ona sama sobie nie radzi. Powinien to być ich pierwszorzędny obowiązek. Nie powinny jednak ingerować w jej prywatność.
            Wspólnota polityczna, czyli państwo powinno pomóc rodzinie i zapewnić jej podstawowe prawa: do jej powstania, do wychowania dzieci, do ochrony jej stałości, do wyznawania wiary, do własności prywatnej, pracy, mieszkania, emigracji, świadczeń medycznych, ochrony przed narkomanią, pornografią, alkoholizmem, do zapewnienia jej bezpieczeństwa.
            Rodzina jest wzorem dla wszystkich wspólnot ludzkich, bo w każdej z nich zachodzą relacje podobne do relacji rodzinnych. Każda społeczność winna uwzględniać fakt godności ludzkiej osoby.
            Następnie Katechizm Kościoła Katolickiego określa, iż doobowiązków dzieci wobec rodziców należą: szacunek, wdzięczność, posłuszeństwo (jednak do czasu usamodzielnienia się!), przyjęcie rady i upomnienia (do końca życia), odpowiedzialność za nich i pomoc, zwłaszcza w obliczu starości, choroby czy nędzy materialnej.
            Z kolei, obowiązki rodziców wobec dzieci, to: wychowanie, poszanowanie ich ludzkiej godności, budowanie dobrej atmosfery w domu, kształtowanie cnót i odpowiedniej postawy, kształtowanie odpowiedzialności społecznej, przekazanie i kształtowanie wiary, dobry przykład, nauczenie modlitwy, właściwego wykorzystania wolności, zaradzanie potrzebom materialnym i duchowym, prawo rodziców do wyboru szkoły dzieciom i do porady w kwestii wyboru stanu i zawodu.
            Warto przy okazji nadmienić, że przykazanie czwarte skierowane jest także do wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób podlegają innym.Reguluje zatem odniesienie uczniów do nauczycieli, pracowników do pracodawców, podwładnych do przełożonych, a nade wszystko – do przodków w obrębie rodziny, np. dziadków, a także – relacje pomiędzy rodzeństwem.         
            W kontekście powyższych refleksji warto przez chwilę zastanowić się:
  • Jaką atmosferę wprowadzam w swojej rodzinie?
  • Co robię, aby pomnażać jej duchowe dobro?
  • Czy zawsze zdecydowanie unikam wszystkiego, co mogłoby mojej rodzinie szkodzić?
Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził!

2 komentarze

  • Gdyby w rodzinie każdy postępował tak jak napisane jest w dzisiejszych czytaniach to nie byłoby żadnych kłótni, nie odzywania się do siebie członków familii przez 10 lat czy rozwodów. Wszystko ze sobą współgra dla przykładu: jaka żona nie chciałaby być posłuszna mężowi, który ją miłuję? Oczywiście jeśli mąż jest kochający to wtedy żona nie ma problemu, żeby być mu podległą. Nieposłuszne są żony, których mężowie nie są miłujący. Pytanie czy takim mężom, żony powinny być też posłuszne… Dzieci, które uczone są od początku postaw chrześcijańskich, których przestrzega się w domu również nie mają problemu z słuchaniem rodziców.
    Ciężko znaleźć takie rodziny. Ciężko powiedzieć dlaczego… Trzeźwo myśląc każdy chciałby być członkiem podobnej familii. Jednak widocznie większość z nas jest za bardzo zapatrzona w siebie. I w swojej hierarchii ważności stawiamy siebie przed rodziną, a co gorsza przed samym Bogiem. Kiedy Bóg postawiony jest na najwyższej pozycji wtedy wszystko jest poukładane na swoim miejscu.

    ~Magda21, 2010-12-26 19:53

    Co do posłuszeństwa i uległości żony wobec męża, to oczywiście trzeba to właściwie rozumieć. Bo to nie o to chodzi, żeby żona bez dyskusji spełniała rozkazy męża. Doświadczenie życiowe podpowiada nam, że w niejednej rodzinie na szczęście żona bierze ster spraw w swoje ręce i dzięki temu rodzina jako tako funkcjonuje i jest co do garnka włożyć, bo mąż – mówiąc oględnie – "nie ma do tego głowy". Tekst biblijny powinniśmy widzieć w świetle odpowiedzialności ojca – jako głowy rodziny – za jej dobro, natomiast tak mąż, jak i żona mają do spełnienia swoją rolę, swoje zadania, przy spełnianiu których powinni słuchać się nawzajem. Oczywiście, dobrze by było, gdyby te wzajemne relacje układano według tego, co zapisano w Bożym Słowie. Zgadzam się, że jest to ideał w praktyce trudny do zrealizowania. Ale myślę, że nie powinniśmy lekceważyć tego ideału, czy patrzeć na niego jako na baśń dla dzieci. Przeciwnie, należałoby na swoim własnym odcinku starać się go realizować, aby obraz swojej własnej rodziny do owego ideału zbliżyć. Dziękuję za głos w dyskusji!

    ~Ks. Jacek, 2010-12-30 08:39

  • W związku z posłuszeństwem dzieci, jak należy interpretować fragment z Łukasza dotyczący znalezienia Pana Jezusa w Świątyni (Łk 2, 41-50)? Czy Jezus był nieposłuszny? Nie mógł być skoro był bez grzechu. Jednak sprawił rodzicom ból. Czy ten fragment należy odczytywać tylko metaforycznie? Jeżeli tak to w jaki sposób?

    ~Anna, 2010-12-28 00:25

    Tak, myślę, że metaforyczne pojmowanie tego wydarzenia musi mieć pierwszeństwo. Odniesienie Jezusa do Najbliższych nie tylko w tym momencie było dość specyficzne, a dla nich samych – często trudne do zrozumienia. Bo jak się mogła poczuć Maryja, kiedy przyszła ostrzec Syna przed zagrożeniem, czyhającym na Niego ze strony uczonych w Piśmie i faryzeuszy, a w odpowiedzi słyszy – i to nawet nie od samego Jezusa, ale przez tego, kto Mu oznajmił przyjście Matki – "Któż jest moją Matką?" Jednak wszystko to trzeba nam widzieć w kontekście prawdy, że Jezus jest Bogiem i Człowiekiem. I te dwie natury w sobie łączy w sposób dla nas trudny do "wymierzenia" i zdefiniowania. Dlatego zasadniczo widzimy Go żyjącego jak człowiek i reagującego jak człowiek. Nawet we fragmencie Ewangelii, mówiącej o pozostaniu Jezusa w świątyni, słyszymy na koniec, że wrócił do Nazaretu "i był Im posłuszny". Natomiast w pewnych momentach Jezus – mówiąc dzisiejszym językiem – wysyłał sygnały do ludzi, że jest jednak Bogiem. Maryja na te działania reagowała najbardziej jak się da prawidłowo – rozważała to wszystko w swoim sercu. Cóż innego mogła zrobić? Jestem przekonany, że nie odbierała tego w kategoriach zła, czy grzechu, ale wiedziała doskonale, kto jest Jej Synem i w związku z tym Jego działania mogą przekraczać ludzki sposób myślenia i pojmowania spraw. Ponadto, przy analizowaniu całego tego wydarzenia – jak i każdego wydarzenia biblijnego – trzeba mieć na względzie specyficzny sposób wyrażania się Autorów biblijnych, symbolikę poszczególnych obrazów, ukazanych w Piśmie Świętym; akcentowanie niektórych treści przez redaktorów ostatecznej wersji tekstu, i tak dalej. Tak więc, pozostanie Jezusa w świątyni jest wydarzeniem, które ma nas nauczyć "bycia w sprawach Ojca", głębszego związania się ze świątynią… Naturalnie, na odcinku posłuszeństwa dzieci rodzicom nie należy faktycznie wzorować się tym "postępkiem" Jezusa, bo nie byłoby dobrze, żeby dzieci pozostawiały rodziców, nawet po to, żeby zostać w świątyni i pobożnie się modlić. Faktycznie, dzieci nie mogą w takiej sytuacji stawiać rodziców, ale – raz jeszcze powtórzmy – czyn Jezusa trzeba pojmować metaforycznie i dostrzec całą jego wewnętrzną treść i symbolikę. Dziękuję za wypowiedź! Serdecznie pozdrawiam!

    ~Ks. Jacek, 2010-12-30 10:44

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.