Czemu prawda wciąż tak dużo kosztuje?

C

Bardzo serdecznie witam i znowu zapraszam do refleksji nad życiem Męczennic… Jak dużo tych wspomnień mamy w kalendarzu liturgicznym! A stąd rodzi się pytanie, postawione w tytule. Warto się nad tym zastanowić…
                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Wspomnienie Świętych Perpetuy i Felicyty, Męczennic,
do czytań:  Tb 1,1a.2;2,1–9;  Mk 12,1–12
Patronki dnia dzisiejszego, Perpetua i Felicyta, żyły w II wieku.Perpetua w tajemnicy przed ojcem poganinem przyjęła wiarę chrześcijańską i zaczęła do niej przekonywać swych bliskich – brata Saturusa i niewolników, wśród których była także Felicyta.
Zarówno Perpetua, jak i Felicyta, były młodymi mężatkami.Oskarżone o wyznawanie chrześcijaństwa, zostały pojmane i sprowadzone do Kartaginy. Święta Perpetua miała malutkiego synka, w wieku niemowlęcym, którego przynoszono jej do karmienia. W tym samym czasie, będąca w ósmym miesiącu stanu błogosławionego Felicyta, po ciężkim porodzie, przy wtórze grubiańskich uwag więziennego strażnika,powiła dziewczynkę, którą zaadoptował jeden z chrześcijan. Zgodnie bowiem z prawem rzymskim, matka, mająca w łonie swoim dziecię, nie mogła być stracona przed jego urodzeniem.
Zachowały się autentyczne dokumenty, opisujące powyższe wydarzenia: pamiętnik pisany w więzieniu przez Perpetuę oraz relacja naocznego świadka. Mimo próśb ojca, który odwiedzał Perpetuę w więzieniu, kobieta nie wyrzekła się wiary. Po krótkim procesie wszystkich więźniów skazano na rozszarpanie przez zwierzęta. Tuż przed męczeństwem Perpetua i Felicyta otrzymały chrzest, bowiem w czasie aresztowania były jeszcze katechumenkami.
Na arenie wypuszczono na nie dzikie zwierzęta, które nie okazały się zbyt drapieżne. Jedynie dotkliwie poraniły kobiety. Gladiatorzy dobili więc je mieczami. Wcześniej jednak, wyczerpani walką z bestiami męczennicy, wymienili między sobą pocałunek pokoju.
Męczeństwo to stało się sławne w całym Kościele. Dokonało się ono 7 marca 202 lub 203 roku. We wspomnianej już relacji naocznego świadka, tak zostało ono opisane:  „Zaświtał zwycięski dzień męczenników i wyszli z więzienia na arenę jakby do nieba, z pogodnym i promiennym obliczem, a jeśli drżący – to z radości, a nie z lęku.
Najpierw rzucona została Perpetua i upadła na wznak, potem wstała, a kiedy zobaczyła leżącą Felicytę, pobiegła, i podawszy jej rękę, pomogła jej się podnieść. I tak obydwie razem stanęły. Zawziętość tłumu zmalała i zaprowadzono ją z powrotem do bramy Sanawiwaryjskiej. Tam zajął się nią pewien katechumen, imieniem Rustyk. Ona zaś, jakby budząc się ze snu – do tego stopnia pozostawała w ekstatycznym uniesieniu – i rozglądając się dokoła, rzekła ku zdumieniu wszystkich: «Kiedyż wreszcie zostaniemy wydane na pastwę owej, tak zapowiadanej, dzikiej bestii?» A gdy jej powiedziano, że to się już stało, nie chciała wierzyć, dopóki nie ujrzała śladów na swoich szatach i ciele. Wtedy wezwawszy swojego brata oraz tamtego katechumena, przemówiła do nich słowami: «Wytrwajcie w wierze i miłujcie się wszyscy nawzajem, a nie załamujcie się naszymi cierpieniami». […]
            Ponieważ tłum chciał ich mieć na arenie, by móc nasycić oczy widokiem zadawanej śmierci, oni sami […] przeszli tam, gdzie chciała ich ujrzeć widownia. A przedtem uścisnęli się wzajemnie, by dopełnić męczeństwa uroczystym pocałunkiem pokoju. Pozostali w milczeniu i nie poruszając się przyjęli śmiertelne razy. […]
O niezłomni i błogosławieni męczennicy! Prawdziwie wezwani i powołani do chwały Pana naszego, Jezusa Chrystusa.”
Tyle z opisu ich męczeństwa. A my, słuchając tejże relacji, a jednocześnie – głęboko w sercu rozważając treść dzisiejszych czytań mszalnych, po raz kolejny przekonujemy się o prawdziwości słów Jezusa, iż On sam i ci, którzy przychodzą w Jego imię, albo żyją według Jego wskazań, realizując w życiu Jego naukę – przez ludzi sobie współczesnych są odrzucani. Tak było za czasów Jezusa, tak było za czasów Perpetuy i Felicyty, tak jest w naszych czasach. I tak było za czasów Starego Testamentu, o czym przekonujemy się, słuchając pierwszego czytania, jak to Tobiasz, chcąc zachowywać prawo Bożedotyczące grzebania umarłych, narażony był na szykany, a nawet – na śmierć.
Kroczenie zatem drogą prawdy, drogą przykazań Bożych, drogą wierności Bożym zasadom było, jest i chyba ciągle będzie – znakiem sprzeciwu, wyrzutem dla wielu, chcących łatwego życia i dogadzania swoim zachciankom. Na szczęście jednak – nigdy nie brakło tych, którzy tą prostą drogą kroczyli, dając świadectwo męstwa i miłości do Boga i do drugiego człowieka.
Można się co najwyżej zastanawiać, czemu Bóg i Jego zasady ciągle wywołują taki sprzeciw w tylu ludzkich sercach? Czemu wierność Bożym zasadom ciągle – także dziś – aż tyle musi kosztować? Przecież słuchając chociażby codziennych serwisów Radia Watykańskiego ciągle dowiadujemy się o kolejnych, nowych atakach na księży, na misjonarzy, na świeckich wyznawców Chrystusa. Z terenów misyjnych ciągle docierają wiadomości o krwawych atakach, o napadach na kościoły i modlących się ludzi. A nie tak dawno przecież zginął młody salezjanin, Ojciec Marek, którego pogrzeb kilka dni temu odbył się w Warszawie.
W naszym kraju nie dochodzi co prawda do ataków fizycznych, aleniewybredne, bezczelne i bez żadnych zahamowań prezentowane treści w większości mediów, nawet publicznych – treści wygłaszane przez ludzi promujących moralną dewiację i anormalne zachowania próbujący uczynić normami i kanonami postępowania rzekomo nowoczesnego człowieka – to wszystko mamy na porządku dziennym także u nas.
Wierność Jezusowi kosztuje! Ale tylko taka postawa ma sens! Bo tylko taka postawa nada sens naszemu życiu! Trwajmy zatem przy Jezusie! I nie dajmy sobie wmówić bzdurnych, rzekomo nowoczesnych teorii! Nie dajmy się zwariować!
W tym kontekście zastanówmy się:
  • Czy kiedy w telewizji, lub w innych środkach przekazu słyszę ciągle nowe ataki na wartości chrześcijańskie – zachowuję ich właściwą ocenę?
  • Czy nie obawiam się pełnym głosem przyznawać się do zasad Chrystusa, a w razie potrzeby – ich bronić?
  • Czy nie dopuszczam do serca takiego przeświadczenia, że wyznając zasady Chrystusa, jestem gorszy, zacofany, nienowoczesny?
Kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w oczach naszych!

1 komentarz

  • Szczęśc Boże,
    sprawę naszej postawy względem Jezusa i prawdy trochę poruszyłem w komentarzu w dniu święta św. Kazimierza: http://gaudiumetspes.blog.onet.pl/7667270,422906746,1,200,200,87838389,422990163,9044512,0,forum.html

    Teraz chciałbym tylko dodac do Księdza wpisu fragment z przemówienia Ojca Świętego do młodzieży podczas Jego pielgrzymki do Polski w 2006 roku:
    "Niezaprzeczalny fakt, że Bóg wybrał Jezusa, nie ukrywa tajemnicy zła, które sprawia, że człowiek jest w stanie odrzucić Tego, który go do końca umiłował. To odrzucenie Jezusa przez ludzi, o którym mówi św. Piotr, powtarza się w historii ludzkości i sięga również naszych czasów. Nie trzeba wielkiej bystrości umysłu, by dostrzec wielorakie objawy odrzucania Jezusa, również tam, gdzie Bóg dał nam wzrastać. Jezus niejednokrotnie jest ignorowany, jest wyśmiewany, jest ogłaszany królem przeszłości, ale nie teraźniejszości, a tym bardziej nie jutra, jest spychany do lamusa spraw i osób, o których nie powinno się mówić na głos i w obecności innych. Jeśli w budowaniu domu waszego życia napotykacie na tych, którzy pogardzają fundamentem, na którym budujecie, nie zniechęcajcie się! Wiara mocna musi przejść przez próby. Wiara żywa musi ciągle wzrastać. Nasza wiara w Jezusa musi często się konfrontować z niewiarą innych, by pozostać naszą wiarą na zawsze. "
    Pozdrawiam
    Robert

    ~Robert, 2011-03-07 14:44

    Bardzo dziękuję za ten fragment papieskiej homilii. Szczerze podziwiam w nauczaniu Benedykta XVI jednoznaczność i konkret, odwagę i siłę, przy jednoczesnym wysokim takcie i spokoju, z jakim jest ono przekazywane. Papież bardzo jasno i mocno mówi prawdę, nie zważając na to, czy jest to modne i dobrze przyjmowane, bo raczej nie jest. Zdecydowanie broni prawdy. Szczerze mówiąc, chciałbym – jako ksiądz, którego zadaniem jest też nauczać i bronić prawdy – nauczyć się takiego wysokiego stylu! Bardzo dziękuję za aktywność na blogu. Szczęść Boże!

    ~Ks. Jacek, 2011-03-12 14:11

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.