Jeszcze o sercach otwartych i… upartych!

J

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
1.  Witam bardzo serdecznie i dziękuję za głosy w sprawie Dramatu Smoleńskiego. Bardzo proszę o dalsze aktywne wypowiadanie się w tej i innych sprawach. Ja znowu w najbliższych dniach chciałbym się podzielić kilkoma refleksjami, które nasunęły mi się w tej sprawie ostatnio, bowiem niezmiennie uważam ją za bardzo ważną.
2. Dzisiaj piątek. W miarę możliwości weźmy udział w nabożeństwie Drogi Krzyżowej. Jednocześnie przypominam o moralnym obowiązku uczestniczenia w całych Rekolekcjach wielkopostnych, zachęcam także do porządnej Spowiedzi!
3. Tymczasem zapraszam do refleksji nad ludzką otwartością na Boże Słowo i – niestety – także nad ludzkim uporem…
                  Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 5 tygodnia Wielkiego Postu,
do czytań:  Jr 20,10–13;  J 10,31–42
Usłyszany przez nas w pierwszym czytaniu fragment Księgi Jeremiasza należy do najpiękniejszych i najbardziej tragicznych wyznań Proroka. W słowach bezpośrednio poprzedzających dzisiejszy fragment Jeremiasz wręcz oskarża Boga, że wykorzystując jego młodzieńczy wiek, uwiódł go i wprowadził na drogę fizycznych i duchowym cierpień.
Z kolei, w słowach dzisiaj odczytanych, skarga ta przybiera kształt użalania się nad swoim losem z powodu niechęci, a wręcz wrogości osób zaprzyjaźnionych: Słyszałem oszczerstwo wielu: Trwoga dokołaDonieście, donieśmy na niego! Wszyscy zaprzyjaźnieni ze mną wypatrują mojego upadku: Może da się zwieść, tak że go zwyciężymy i wywrzemy swą pomstę na nim!
Czyż te słowa, Kochani, nie brzmią jakoś dziwnie znajomo – w tym sensie, że wyrażają sytuację, która nie jest nam tak zupełnie obca? Czyż każdy z nas nie znalazł się w takiej sytuacji, kiedy to osoby zda się najbliższe odwracały się i okazywały swoją wrogość? Jednakże Prorok nie poprzestaje jedynie na użalaniu się, ale już w następnych zdaniach słyszymy słowa pociechy, którą on sam odnajduje w świadomości, a wręcz pewności, że Pan, jako potężny mocarz, weźmie go w obronę, wskutek czego jego przeciwnicy będą bardzo zawstydzeni swoją porażką, okryci wieczną i niezapomnianą hańbą! A ostatnie zdanie dzisiejszego pierwszego czytania to już wręcz optymistyczne i pełne radości uwielbienie Pana za to, że uratował […] życie ubogiego z ręki złoczyńców. 
Sytuacja, w jakiej Proroka postawili ludzie, do złudzenia przypomina sytuację, w jakiej dziś – jak słyszeliśmy w Ewangelii – znalazł się Jezus. Oto Żydzi najpierw chcieli Go skazać, a wręcz ukarać śmiercią, swoje zarzuty zaśsformułowali dopiero po tym, jak Jezus zapytał, za co chcą Go kamienować… Zatem tryb, w jakim Żydzi usiłowali dokonać egzekucji, nie był w najmniejszym stopniu zgodny z zasadami sprawiedliwego procesu. Ale czyż tu o jakieś zasady chodziło, czy raczej o to, aby udowodnić swoje i skazaćJezusa?… A Jezus mówi wprost o swoim pełnym zjednoczeniu z Ojcem, przywołując argumenty z Pisma Świętego, a gdy to nie dociera do przekonania zawziętych adwersarzy, powołuje się w końcu na swoje czyny – niezwykłe czyny, dokonane w pełnej jedności z Ojcem. I to jednak nie okazuje się skuteczne, bowiem powoduje tylkokolejną falę nienawiści i następną próbę ukamienowania.Jezus ponownie uchodzi z ich rąk i udaje się nad Jordan.
A wtedy okazało się, że wielu przybyło do Niego, oraz że wielu tam w Niego uwierzyło. Uwierzyło – to znamienne – nie tyle z powodu znaków, ile z powodu świadectwa wyrażonego przez Jana Chrzciciela w jego słowach.
Po raz kolejny przekonujemy się, Kochani, że aby uwierzyć w Jezusa, potrzeba nie tyle cudów z Jego strony, ile otwartego serca z naszej strony. On i tak pierwszy do nas wychodzi z propozycją duchowej współpracy, z propozycją zbawienia. My – owszem – uznajemy się za wierzących, uważamy się za Jego przyjaciół, ale często niestety okazujemy się takimi przyjaciółmi, na jakich dziś uskarża się Jeremiasz… Bo sprzeciwiamy się Jezusowi, wiedząc dobrze, że każdy sprzeciw to przecież nic innego, jak właśnie zranienie Jego serca, podniesienie na Niego ręki z kamieniem… Jezus próbuje nas przekonywać, kieruje do nas swoje Słowo, nie szczędzi nawet wielu znaków – znaków dobra, dziejącego się wokół nas – a my i tak postępujemy po swojemu… Jezus swoje – a my swoje
Czy nie czas wreszcie zrobić dobry użytek z przeżywanego akurat Wielkiego Postu i na nowo – uwierzyć Słowu?
W tym kontekście pomyślmy:
  • Czy wierzę Jezusowi „na słowo”, czy oczekuję jakichś nadzwyczajnych znaków?
  • Czy jestem całkowicie wolny od upierania się przy swoim – dla samej zasady, wbrew racjonalnym argumentom?
  • Czy w dyskusji jestem otwarty chociaż na uważne wysłuchanie zdania przeciwnego do mojego?
      Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.