O Świętej, która droczyła się z Jezusem!

O

Szczęść Boże! Dzisiaj zapraszam do refleksji nad postawą Świętej Teresy z Avila, zwanej też Teresą Wielką – w odróżnieniu od Świętej Tereski od Dzieciątka Jezus, którą wspominaliśmy na początku tego miesiąca. Dzisiejsza nasza Patronka to przebojowa, pełna werwy i humoru Święta, która nie zrażała się licznymi przeszkodami i trudnościami, ale w bezpośredniej więzi z Jezusem szukała pomocy i ratunku. Jakże jej świadectwo jest nam dzisiaj potrzebne!
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wspomnienie Św. Teresy z Avila, Dziewicy i Doktora Kościoła,

do czytań:  Rz 4,13.16–18;  Łk 12,8–12

Patronka dnia dzisiejszego, Teresa de Cepeda y Ahumada urodziła się 28 marca 1515 roku w Hiszpanii. Pochodziła ze szlacheckiej i zamożnej rodziny zamieszkałej w Avili. Na skutek czytania żywotów świętych postanowiła uciec do Afryki, aby tam z rąk Maurów ponieść śmierć męczeńską. Miała wtedy zaledwie siedem lat. Zdołała namówić do tej wyprawy także młodszego od siebie brata, Rodriga. Na szczęście, wuj odkrył ich plany i w porę zawrócił oboje do domu.
Kiedy przygoda się nie powiodła, Teresa stworzyła sobie w ogrodzie małą pustelnię, by naśladować dawnych pokutników i pustelników. W wieku lat dwunastu przeżyła śmierć matki. Tak o tym pisała w swojej biografii: „Gdy mi umarła matka, […] rozumiejąc wielkość straty, udałam się w swoim utrapieniu przed obraz Matki Bożej i rzewnie płacząc, błagałam Ją, aby mi była matką. Prośba ta, choć z dziecinną prostotą uczyniona, nie była – zdaje mi się – daremną, bo ile razy w potrzebie polecałam się tej wszechwładnej Pani, zawsze w sposób widoczny doznawałam jej pomocy.”
W 1530 roku, Teresa została oddana do internatu augustianek w Avila. Jednak ciężka choroba zmusiła ją do powrotu do domu. Kiedy poczuła się lepiej, w dwudziestym roku życia wstąpiła do klasztoru karmelitanek w rodzinnym mieście, Avili. W klasztorze jednak, ku swojemu niezadowoleniu, zastała wielkie rozluźnienie. Siostry prowadziły życie na wzór wielkich pań. Przyjmowały wizyty, a ich rozmowy były dalekie od ducha Ewangelii. Już wtedy powstała w Teresie myśl o reformie.
Śluby zakonne złożyła w roku 1537, ale choroba zmusiła ją do chwilowego opuszczenia klasztoru. Powróciła po roku, ale niemoc także powróciła – i to do tego stopnia, że Teresa była już bliska śmierci. Jak wyznaje w swoich pismach, została wtedy cudownie uzdrowiona dzięki wstawiennictwu Świętego Józefa. Odtąd będzie wyróżniać się nabożeństwem do tego właśnie Świętego.
Choroba pogłębiła w Teresie życie wewnętrzne. Poznała ona bowiem znikomość świata i nauczyła się rozumieć cierpienia innych. Właśnie w długich godzinach samotności i udręk zaczęło się jej życie mistyczne i zjednoczenie z Bogiem. Utalentowana i wrażliwa, odkryła, że modlitwa jest tajemniczą bramą, przez którą wchodzi się do swego wnętrza, czyli – jak sama nazywała – „twierdzy wewnętrznej”. Pewnego dnia, w roku 1557, wpatrzona w obraz Chrystusa ubiczowanego, zrozumiała, że wolą Bożą jest nie tylko jej własne uświęcenie, ale także uświęcenie jej współsióstr, oraz że klasztor powinien być miejscem modlitwy i pokuty, a nie azylem dla wygodnych pań. W owym czasie Teresa przeżywała szczyt swoich przeżyć mistycznych, które tak pięknie opisała w swoich pismach.
W roku 1560 przeżyła wizję piekła. Wstrząsnęła ona nią do głębi, napełniła bojaźnią Bożą oraz zatroskaniem o zbawienie grzeszników i pragnieniem ratowania dusz nieśmiertelnych. Wtedy to Teresa zabrała się do reformy domu karmelitanek w Avila. Kiedy jednak zobaczyła, że to jest niemożliwe, za poradą prowincjała karmelitów i swojego spowiednika, postanowiła założyć nowy dom, gdzie można by było przywrócić pierwotną zakonną gorliwość. Na wiadomość o tym zawrzało w jej klasztorze. Wymuszono na prowincjale, by odwołał zezwolenie. Teresę przeniesiono karnie do Toledo. Reformatorka nie zamierzała jednak ustąpić.
Udało się jej uzyskać zgodę samego Papieża Piusa IV na założenie domu zakonnego według pierwotnej reguły. W roku 1562 zakupiła skromną posiadłość w Avila, dokąd przeniosła się z czterema ochotniczkami. Ponieważ przybywało coraz to więcej kandydatek, Teresa założyła nowy klasztor w Medina del Campo. Tam spotkała młodego kapłana – karmelitę, późniejszego Świętego Jana od Krzyża, który również bolał nad upadkiem ducha w swoim zakonie. Postanowili pomagać sobie w przeprowadzeniu reformy.
Bóg błogosławił temu dziełu, gdyż mimo bardzo surowej reguły, zgłaszało się coraz więcej kandydatek. Powstawały nowe klasztory. Ale – jak to z każdą reformą – nie zabrakło oporu tych, którzy chcieli pozostać przy starych porządkach. Doszło do tego, że Teresie zakazano tworzenia nowych klasztorów i nawet nałożono na nią „areszt domowy”, zakazując opuszczania klasztoru w Avila. Nasłano na nią inkwizycję, która przebadała pilnie jej pisma, czy nie ma tam jakiejś herezji. Nie znaleziono wprawdzie niczego podejrzanego, ale utrzymano nakaz pozostawania w klasztorze. W tym samym czasie prześladowanie i niezrozumienie dotknęło także Świętego Jana od Krzyża, którego więziono i torturowano. Klasztor w Avila otrzymał polecenie wybrania nowej przełożonej.
Teresa jednak nie załamała się tym wszystkim. Nieustannie pisała listy do władz duchownych i świeckich różnych instancji, przekonując, prostując oskarżenia i błagając. Reforma została ostatecznie uratowana. Teresa i Jan od Krzyża uzyskali wolność. Mogli bez żadnych obaw powadzić dalej wielkie dzieło. Liczba wszystkich, osobiście założonych przez Teresę domów, doszła do piętnastu, a Święty Jan od Krzyża zreformował dwadzieścia dwa klasztory męskie.
Trzeba tu jeszcze nadmienić, iż Bóg doświadczył Teresę wielu innymi cierpieniami. Trapiły ją nieustannie dolegliwości ciała: choroby, osłabienie i gorączka. Nie mniej ciężkie były cierpienia duchowe, jak oschłości, skrupuły, osamotnienie. Znosiła to z heroicznym poddaniem się woli Bożej.
Przy tym wszystkim ta święta wizjonerka i mistyczna była osobą o umysłowości niezwykle rzeczowej i praktycznej. Bardzo pogodnie podchodziła do życia, zarażając współsiostry niesamowitym poczuciem humoru. Opowiadają, że kiedy ze swymi siostrami jechała powozem, spała sobie w czasie, kiedy powóz bardzo niebezpiecznie przechylał się to na jedną, to na drugą stronę, gdyż droga była bardzo nierówna. Blade ze strachu siostry obudziły ją z pytaniem, co się stanie jak powóz się przewróci. Na to Teresa odpowiedziała, że dopiero wtedy będą się martwić, co z tym robić, a teraz niech śpią spokojnie.
Innym razem, w podobnej sytuacji, powóz rzeczywiście się przewrócił. Teresa, szczerze oburzona, zwróciła się wprost do Jezusa z pytaniem, co to ma znaczyć? W odpowiedzi usłyszała: „Wybacz, ale tak doświadczam swoich przyjaciół”. Na to ona mocnym głosem stwierdziła: „To nie dziw się, że masz ich tam mało!”
Kiedy indziej znowu podsłuchano, jak klęcząc przed krzyżem dłuższy czas na modlitwie, w końcu dość zdecydowanie zwróciła się do Jezusa: „Klęczę tu przed Tobą dwie godziny, a Ty nic i nic!” Nie mówiąc już o tej sytuacji, w której na oczach zdumionych sióstr Teresa, jako ich przełożona, podawała im do stołu, poruszając się po refektarzu w rytmie znanego hiszpańskiego tańca!
Święta z Avila zmarła 4 października 1582 roku, w wieku sześćdziesięciu siedmiu lat. Została beatyfikowana w roku 1614 przez Papieża Pawła V, a kanonizowana w roku 1622 przez Papieża Grzegorza XV. W dniu 27 września 1970 roku Papież Paweł VI ogłosił ją Doktorem Kościoła, nadając jej tytuł „Doktora mistycznego”. Zasłużyła sobie na ten tytuł w całej pełni. Zostawiła bowiem dzieła, które można zaliczyć do klasyki literatury mistycznej. W odróżnieniu od pism Świętego Jana od Krzyża, jej styl jest prosty i przystępny. Dzieła Świętej Teresy z Avila doczekały się przekładów na niemal wszystkie języki świata.
A my, słuchając Bożego Słowa, przeznaczonego na dzień dzisiejszy w Liturgii Kościoła, dalej budujemy się wzorem wiary Abrahama, o którym tak pięknie w swoim Liście do Rzymian pisze Paweł Apostoł. A Jezus – jak słyszymy w Ewangelii – mówi do swoich uczniów: Kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych. A kto się mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych.
Święta Teresa z Avila całym swoim życiem do Jezusa się przyznawała i świadczyła o Nim, chociaż często dużo ją to kosztowało. Czyniła to jednak w sposób radosny i pogodny, stając się dla nas wszystkich tak czytelnym wzorem, jakim w Starym Testamencie stał się Abraham. Można z dużą dozą pewności stwierdzić, że nasza dzisiejsza Patronka wielokrotnie siłę i nadzieję dla swojej reformatorskiej działalności odnajdywała w dalszych słowach Jezusa z usłyszanej przed chwilą Ewangelii: Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co mówić należy.
Kochani, życzmy sobie wszyscy takiego zaufania do Jezusa i Jego mocy, jakim promieniowała Święta Teresa z Avila, ani na chwilę nie tracąca swojej pogody ducha – pomimo zewnętrznych przeciwności i wewnętrznych cierpień. Niech jej taka – jak byśmy ją nazwali – rzeczowa i twardo stąpająca po ziemi świętość będzie dla nas wzorem i zachętą do tego, abyśmy naszą świętość realizowali w twardych realiach naszej codzienności. Aby nam się świętość nie kojarzyła tylko z jakimiś uniesieniami i wzdychaniem do Nieba, ale z konkretną pracą, codziennym braniem swego losu w garść i rzeczowym, pomysłowym, zdecydowanym rozwiązywaniem pojawiających się problemów. Oczywiście – z pomocą Bożą.
Bo dzisiaj chyba szczególnie potrzeba nam takiego właśnie świadectwa – świadectwa świętości rzeczowej, konkretnej, radosnej, słowem: takiej bardzo, bardzo zwyczajnej
W tym duchu pomyślmy:
·        Czy nie użalam się nad sobą w obliczu trudności?
·        Czy z pomocą Bożą szukam wyjścia z każdej trudnej sytuacji?
·        Czy zawsze pamiętam, że dla chrześcijanina nie ma sytuacji beznadziejnej?
On to wbrew nadziei – uwierzył nadziei

7 komentarzy

  • Ja ostatnio przeczytałam w Piśmie Świętym coś co mnie przekonało, że nie warto iść inną drogą niż Bożą:
    Popatrzcie na dawne pokolenia, a przekonacie się
    Czy ten kto ufał Panu, doznał zawodu?
    Czy ktoś kto trwał w Jego bojaźni zaznał opuszczenia?
    Czy ktoś kto Go wzywał, zaznał wzgardy?
    Syr 2, 10
    a potem
    Ci którzy boją się Pana słów Jego nie lekceważą,
    którzy Go kochają zachowują Jego drogi.
    Syr 2, 15

    Mnie to przekonało że tylko z Bogiem warto iść przez życie i że nawet jeśli sytuacja wydaje się beznadziejna to Bóg w niej jest i jest ona po coś. Że jeśli ufam Bogu i chce z Nim być to nawet jeśli wydaje mi się, że nie ma wyjścia, że wszyscy mnei opuścili i gorzej być nie może to On jest w tym a to wszystko wydaje mi się!

  • Moi Drodzy, oto komentarz Domownika:

    Robercie
    Mój problem wpierw polegał na tym, że wysyłając komentarz, znikała jego treść.
    Teraz już znika, nawet gdy jestem w połowie pisania komentarza..
    Takie czary – mary
    był tekst – nie ma ..

    Od zawsze wiadomo, że za prawdę się cierpi.
    To nie prawda szuka męczeństwa. To męczeństwo znajduje prawdę. Chrystus mówi każemu z nas, że nie mamy się martwić o prawdę, bo ona i tak zwycięży.Zwycięży wbrew wszelkim sztuczkom złego, lub ludzi którzy się jej boją. To my z lęku uciekamy od prawdy. To zły wzbudza w każdym z nas strach przed nią.
    Nie przyznamy się do Boga wobec ludzi, jeśli Go nie spotkamy. Nieznajomego wypieramy się przy pierwszej trudniejszej zyciowej sytuacji. Łatwo nam przyjdzie w chwili próby powiedzieć – nie znam tego Człowieka. I nie będziemy się mylić, bo to będzie prawdą.
    No bo jak można się wyprzeć kogoś, kogo się nie zna…

    Pozdrawiam
    Domownik – A

  • Dziękuję, że ksiądz Jacek jest wyrozumiały i pozwala nam dzielić się różnymi przemyśleniami. Trudno nie wplatać tematów politycznych jak one mają związek z naszym życiem, z naszą wiarą.Ostatnio w Polsce przyjęło się, że miarą wolności jest możliwość szydzenia z Kościoła Katolickiego i dlatego mamy takiego Nergala,człowieka- motyla, krzyż z puszek po piwie,genitalia na krzyżu itd.I co w tym wszystkim ciekawe,że wolności tylko nie ma ksiądz, który nie może z ambony wyrazić swojego zdania o kandydatach w wyborach.

    Urszula

  • Moi Drodzy, Domownik przesyła przez moją pocztę kolejny wpis:

    Urszulo
    Ależ ja nie mam pretensji do ks. Jacka, że porusza temat polityki

    1) temat ważny, jak wiele innych
    2) blog jest własnością ks Jacka, i ma prawo pisać co uważa za słuszne.

    Domownik – A

  • I ja, i każdy z Was ma prawo pisać tu, co uważa. Zobaczmy, jak wielka i wspaniała różnorodność jest nawet w tych powyższych wpisach. W każdym jest jakaś myśl, jakaś głębia! I to właśnie o to chodzi – ubogacajmy się nią, pisząc o tym, co leży nam na sercu i czym koniecznie chcemy się z innymi podzielić! Ks. Jacek

  • Do Anny: czy próbowałaś programów antywirusowych? Czy tylko na blogu ks. Jacka jest ten problem, czy ogólnie z tekstami zamieszczanymi w sieci? Piszesz tekst w programie edycyjnym (np. word) a później wklejasz? Może z routerem lub jakimś firewallem jest problem :)?
    Ula ma rację, że polityka wplątuje się w nasze życie, w wiarę…. a wbrew pozorom "ona" bardziej interesuje się nami niż my nią :). Na ile wpuścimy do naszego życia tego demona, aby dał nami zawładnąc, a na ile rzucimy go na kolana – to zależy od nas, od wiary w Boga i w Jego dane ludziom wartosci, dzięki którym można życ "w pełni". Niestety znam przypadki rozpadu "przyjaźni" czy nawet rozkładu rodziny z powodu różnic światopoglądu politycznego :/ – i to jest zło! Staram się nie wyznawac zasady, że ryba psuje się od głowy – jeśli ja będę wierny zasadom, to chocby ryba miała i 10 głów gnijących, to ja wraz z nimi nie zgniję :). Wiem jednak, że nigdy nie należy milczec, gdy ta rybia głowa gnije – wręcz przeciwnie :).
    Pozdrawiam
    R. 🙂

  • Co do techniki komputerowej – nie komentuję, bo się nie znam. Ale tym porównaniem do psującej się ryby jestem zachwycony: lepiej tego nie można było wyrazić. W stu procentach zgadzam się z tym, że nawet jeśli ta głowa będzie się psuła, to i my jesteśmy skazani na zepsucie. Nie jesteśmy! Ale protestować przeciwko zepsuciu trzeba koniecznie, aby ci, którzy psują, nie rozzuchwalali się bezkarnością swoich działań! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.