Ukorzyć serce – i posłuchać Proroka…

U

Szczęść Boże! Dziękuję, Kochani, za pozytywny odbiór poradnika wielkopostnego. Polecam go Waszej uwadze i raz jeszcze proszę, abyście o tej sprawie mówili innym, bo problem byle jakiej Spowiedzi jest naprawdę ważny i niezwykle aktualny. 
     A co do dyskusji Celiny i Roberta, to chcę stwierdzić, że ja także nie dopatrzyłem się w wypowiedzi Roberta niczego gorszącego. Przypominam, że zasadą tego bloga jest wolność wypowiedzi wszystkich Czytelników. Już o tym pisałem – nawet, jeżeli są to wpisy wulgarne czy nieprzyzwoite, to ich nie wykluczam, a pozostawiam wszystkim innym ocenę dokonań Autora. W przypadku natomiast wypowiedzi Roberta mamy do czynienia – jak zaznacza Domownik – z wypowiedziami mądrymi i bardzo potrzebnymi, a do tego jeszcze zaprawionymi szeroką wiedzą, oczytaniem, błyskotliwością stwierdzeń i poczuciem humoru. Ja osobiście jestem bardzo wdzięczny Robertowi za to, co pisze, bo to zwykle stanowi cenny komentarz do moich refleksji i bardzo trafne ich poszerzenie. 
     Jeśli idzie o wczorajszą sprawę, to myślę, że trzeba było wspomnieć o tej żałosnej „manifie”, którą media oficjalnego nurtu z wypiekami na twarzy relacjonowały, przedstawiając szczegółowo absurdalne hasła, podnoszone przez uczestników, nawet nie starając się ukryć poparcia dla owych tragicznych postulatów, a jakoś nie pamiętam relacji z marszów poparcia dla telewizji TRWAM. I o tych problemach także chciałbym wypowiadać się na blogu – i Was także proszę, abyście się wypowiadali. Bo to jest owo trudne „dziś” naszej Ojczyzny. 
       Ojczyzny, w której oficjalnie walczy się z krzyżem, absurdalnymi argumentami uderza się w katolickie media, a ostatnio także podnosi się rękę na nauczanie religii w szkołach. O upadku gospodarczym kraju już nawet nie wspominając. Dlatego chciałbym, aby to forum było miejscem otwartej dyskusji na te palące tematy. I także – a może przede wszystkim – aby stąd płynęła zachęta do modlitwy! W tym kontekście polecam raz jeszcze Wielką Księgę Intencji. I proszę o łączność duchową o 20.00. I nie tylko!
     I raz jeszcze polecam Waszej uwadze wczorajszy poradnik wielkopostny. A na dzisiaj polecam refleksji dwie drogi Naamana…
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
3 tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań:  2 Krl 5,1–15a;  Łk 4,24–30
Naaman, wódz wojska króla
syryjskiego, musiał być kimś bardzo
ważnym i znaczącym,
bo król w jego sprawie osobiście interweniował – jak
słyszeliśmy – u króla izraelskiego, a do tego wybierając się już do ziemi
Izraela, Naaman zabrał ze sobą bardzo bogate podarunki. To wszystko oznaczało,
że był on kimś naprawdę ważnym w swoim
kraju i w oczach swego króla.
Jednak to wszystko okazało się bez znaczenia,
kiedy dotarł do celu podróży.
Oto bowiem już na początku omal nie doprowadził do konfliktu króla
izraelskiego ze swoim królem,
gdyż król izraelski, kiedy odczytał treść
listu, przywiezionego przez Naamana, dopatrzył się tam swoistej zaczepki. Na
szczęście, dzięki Prorokowi Elizeuszowi
sprawa się wyjaśniła i Naaman został pokierowany, dokąd trzeba.
Ale wtedy znowu okazało
się, że Prorok nie wyszedł na jego
spotkanie i oczarowany jego majestatem i orszakiem nie wykonał jakichś
nadzwyczajnym gestów
i słów wielkich nie wypowiedział, ale kazał mu – i to jeszcze przez posłańca! – obmyć
się siedem razy w Jordanie. Dosłownie,
jakby z niego zakpił!
Tak przynajmniej odebrał to sam Naaman. Kiedy jednak
za poradą swoich sług zdecydował się to zrobić, okazało się, że został
wyleczony.
I wtedy dopiero, kiedy
wrócił uradowany do Proroka, wówczas – jak słyszeliśmy w ostatnim zdaniu
dzisiejszego czytania – stanął przed
Prorokiem. Wtedy dopiero Prorok zechciał się z nim spotkać.
Możemy zatem stwierdzić,
że to działanie Elizeusza było bardzo mądre i bardzo potrzebne, bo uświadomiło
Naamanowi, że Bóg naprawdę nie ma
względu na osoby
i nie liczy się dla Niego ani pozycja, ani majątek człowieka,
ale nastawienie jego serca! A to
akurat Naaman musiał zmienić: z
nastawienia pysznego i dumnego, na bardzo, bardzo pokorne.
Nie obyło się to
bez trudności, ale się udało.
I dlatego możemy
powiedzieć, że Naaman odbył dzisiaj jednocześnie
dwie drogi
– jedną w znaczeniu geograficznym: z Syrii do Izraela, aby spotkać
się z Prorokiem, a drugą drogę odbył na
przestrzeni duchowej: od wiary w wielu bożków, zresztą fałszywych, do wiary w
Boga jedynego i prawdziwego.
Sam o tym mówi w słowach: Oto przekonałem się, że na całej
ziemi nie ma Boga poza Izraelem.
Co jednak było konieczne,
aby to się mogło dokonać? Ukorzenie
serca i posłuchanie Proroka.
A Bóg w ten sposób pokazał i jemu, i nam
wszystkim, że jakkolwiek Izrael jest Jego wybranym Narodem, to jednak swoją łaskę okazuje On wszystkim ludom i
narodom
– tym wszystkim, którzy zapragną ją przyjąć i okazać Mu swoje
posłuszeństwo.
I dokładnie o tym samym
mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii, kiedy to powołując się na opisaną w
pierwszym czytaniu historię Naamana, jak i historię wdowy z Sarepty Sydońskiej,
a więc także osoby nie należącej do Narodu Wybranego, udowadnia, że żaden
prorok nie jest mile wdziany w swojej ojczyźnie
. I dlatego przesłanie,
z jakim przychodzi, jest skierowane także do innych. Naród Wybrany nie może się
czuć jedynym posiadaczem Boga
mówiąc już tak bardzo wprost. Ten natomiast jest adresatem Bożego przesłania,
kto będzie potrafił ukorzyć serce i
posłuchać Proroka.
A jeżeli się tego nie zrobi? No cóż, wtedy pozostaje gniew i odrzucenie, jak tego
przykład dali dzisiaj słuchacze Jezusa.
Kochani, to jest też bardzo
jasne wskazanie dla nas na ten Wielki Post i na całe życie: jeżeli chcemy, aby ten Wielki Post zaowocował i wpłynął na
przemianę całego naszego życia, musimy i my także przejść drogę Naamana –
oczywiście, tę duchową drogę – a więc ukorzyć
serce i posłuchać Proroka.
Ukorzyć serce, czyli uznać, że sam fakt przynależności do
Kościoła, ani też chodzenia do kościółka – nawet codziennie! – jeszcze
wszystkiego nie „załatwia”. Potrzeba ciągłego
oczyszczania serca i stałego uznawania swojej słabości, swego grzechu i swojej
pełnej zależności do Boga,
która w tej sytuacji jest prawdziwym ratunkiem.
Ale potrzeba też posłuchać Proroka, a więc pokonać w sobie
tę pewność, że ja wiem lepiej – i przyjąć to, co Jezus będzie mówił do mnie
przez swoich Proroków, a więc przez Ojca Świętego, czy też mojego Księdza: na
kazaniu, a może w konfesjonale… Jeżeli
odważymy się pójść duchową drogą Naamana, z pewnością wyleczymy się z trądu
duszy. A jeżeli nie – to nie!
W tym duchu pomyślmy:
·       
Z
jakim nastawieniem słucham homilii mszalnej: z pragnieniem przyjęcia jakiejś
myśli i jej zrealizowania, czy na zasadzie: „a co się on będzie mądrzył i mnie pouczał”?
·       
Czy
wskazania, ostrzeżenia lub upomnienia, wypowiedziane w trakcie homilii, odnoszę
do siebie, czy wyłącznie do innych?
·       
Czy
potrafię wskazania te przyjąć w duchu posłuszeństwa wiary, czy o wszystkim tylko
bym dyskutował i poddawał w wątpliwość?
Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany
w swojej ojczyźnie

9 komentarzy

  • Z calym szacunkiem prosze ksiedza,nic w tym dziwnego,ze dane media przekazuja takie czy inne poglady.Od lat wiadomo,kto ma media ten ma wladze.Trudno wiec oczekiwac zeby oficjalne media przekazywaly tresci obiektywnie skoro podlegaja naciskom konkretnej opcji.Tak bylo wczesniej i tak jest teraz.Walka o wladze na kazdym odcinku i tyle,zadna wielka filozofia.Jezeli ktos opiera sie tylko na informacjach przekazywanych przez media oficjalne i z drugiej strony np na TV Trwam a nie szuka innych zrodel jest najzwyczajniej manipulowany.Dlatego warto moim zdaniem szukac,czytac i starac sie patrzec obiektywnie na pewne zjawiska.Zeby zdobyc wladze elity z tej czy innej opcji sa w stanie wiele rzeczy przedstawic w zaleznosci od potrzeb.
    robson

  • Chciałem ks. Jackowi bardzo serdecznie podziękowac za tak miłe słowa, na które – jestem o tym głęboko przekonany – nie zasłużyłem. Byc może Celinie chodziło o mój "atak" na osobę J.P. ? Nie wiem. Mam ogromną prośbę, aby napisała co ją dotknęło w mojej wypowiedzi. Rozmawiajmy.
    Robson napisał w gruncie rzeczy prawdę, mam tylko jedną uwagę: zawód dziennikarza, tak jak i lekarza, prawnika i kilka innych społecznie odpowiedzialnych zawodów opiera się na etyce, której fundamentem jest właściwe postępowanie. "Właściwe" znaczy przyzwoite, rzetelne, sumienne i co najważniejsze budowane na prawdzie. Niestety – to tylko teoria :(. Jeśli chodzi o TV prywatne, to owo zaprzaństwo jest dla mnie mniej bolesne niż koniunkturalizm w TV publicznej. I nie do końca zgadzam się z tym, że "elity" z każdej opcji postępują dokładnie tak samo. A nawet jeśli struktura władzy jest podobna, to nie możemy rozmydlac w ogólnikowym stwierdzeniu "że wszyscy robią tak samo" konkretnych faktów.
    Wrócę na moment do "manify": przecież nie przypadkiem dzieje się to, że niemalże w jednym czasie nastąpił atak na KK na kilku frontach? Od Tuska począwszy w/s kapelanów, poprzez nauczanie religii w szkołach, fundusz kościelny, a na "manifach" skończywszy? Sprawa manipulacji w mediach – również nie przypadkiem jest to, że w dniu antykościelnych protestów, obok informacji o "manifie" pojawia się w wiodącym programie informacyjnym, w szczycie oglądalności kilkuminutowy reportaż o pieniaczu, który żąda zlikwidowania jego "danych osobowych" z ksiąg parafialnych? Doprawdy, czyż nic istotniejszego się w Polsce czy na świecie nie wydarzyło? Żaden celebryta nie opuścił żony / męża / dzieci , nie upił się lub nie nacpał? Rodzice biednej śp. Madzi nie zwołali kolejnej konferencji prasowej, a detektyw Rutkowski nikogo nie uwolnił? Czy doprawdy nie było innej papki wkładanej ludziom do głów poza materiałem o bezskutecznych próbach wykreślenia danych z KK? Odpowiedzmy sobie sami :). Kiedyś B. Smoleń w jednym z kabaretowych monologów mówił (a było to w czasach stanu wojennego): "Nie oglądaj telewizji, bo będziesz miała w głowie glizdy!" – wciąż aktualne :D.

    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

  • "żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie." No właśnie! Jezus był mile widziany w Nazarecie dopóki nie zaczął realizować swojej misji proroka, poprzez przemawianie do ludzi i czynienie dobra w imię Boga. Ludzie uważali, że Jezus się wywyższał, co jak wiemy jest nie prawdą. Dziś też mamy styczność z "prorokowaniem", które nie podoba się ludziom. Nie akceptujemy tego jak ktoś jest "ponad nas". Nie wiem czy, to jest zazdrość, brak pokory czy zaniżone poczucie wartości, ale musimy się bronić przed tą postawą, bo możemy stracić drugą osobę ( tak jak Nazaret), ważną dla nas. Powinniśmy starać się szanować, akceptować, rozumieć, dobrze patrzeć na te "lepsze" osoby.

    Jak już kiedyś wspomniałam, że bardzo lubię słuchać homilii. Staram się słuchać uważnie, i nie myśleć o innych rzeczach. Często biorę ją do siebie i czasem się zastanawiam czy, to na pewno dobrze?

    Pozdrawiam

    • Jednak pamiętajmy o "fałszywych prorokach" przed którymi ostrzegał nas Jezus :). Pamiętajmy również o tym, że Chrystus był tylko jeden :).
      Co do homilii i brania jej do siebie: a cóż w tym złego? Właśnie o to chodzi, aby Słowo Boże odnieśc do własnego życia :).

    • Papież Urban VIII o objawieniach „prywatnych”

      „W podobnych przypadkach lepiej jest wierzyć niż nie wierzyć, gdyż jeżeli wierzymy i zostanie udowodnione jako prawdziwe – będziemy szczęśliwi, że uwierzyliśmy, gdyż o to prosiła Matka Najświętsza. Natomiast jeśli wierzycie i to okaże się fałszywe, otrzymacie wszystkie łaski, jakby to było prawdziwe, gdyż uwierzyliście, że to było prawdziwe”.

      Papież Benedykt XIV o objawieniach „prywatnych”

      „Kto odrzuca całkowicie objawienia prywatne, ten nie grzeszy przeciw wierze, ale postępuje nierozważnie”.

      Dasiek

    • "PAPIEŻ BENEDYKT XVI WYPOWIADA SIĘ O PRYWATNYCH OBJAWIENIACH

      Sprawę odróżniania objawień prywatnych od jedynego Objawienia publicznego poruszył Benedykt XVI w swej niedawno ogłoszonej posynodalnej adhortacji apostolskiej Verbum Domini. Czytamy tam:

      „Synod zalecił «pomaganie wiernym we właściwym rozróżnianiu słowa Bożego i objawień prywatnych», których rolą „nie jest (…) „uzupełnianie” ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomaganie w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej”. Wartość objawień prywatnych różni się zasadniczo od jedynego Objawienia publicznego: to ostatnie wymaga naszej wiary; w nim bowiem ludzkimi słowami i za pośrednictwem żywej wspólnoty Kościoła przemawia do nas sam Bóg. Kryterium prawdziwości objawienia prywatnego jest jego ukierunkowanie ku samemu Chrystusowi. Jeśli oddala nas ono od Niego, z pewnością nie pochodzi od Ducha Świętego, który jest naszym przewodnikiem po Ewangelii, a nie poza nią. Objawienie prywatne wspomaga wiarę i jest wiarygodne właśnie przez to, że odsyła do jedynego Objawienia publicznego. Stąd kościelna aprobata objawienia prywatnego zasadniczo mówi, że dane przesłanie nie zawiera treści sprzecznych z wiarą i dobrymi obyczajami; wolno je ogłosić, a wierni mogą przyjąć je w roztropny sposób. Objawienie prywatne może wnieść nowe aspekty, przyczynić się do powstania nowych form pobożności lub do pogłębienia już istniejących. Może mieć ono pewien charakter prorocki (por. 1 Tes 5, 19-21) i skutecznie pomagać w lepszym rozumieniu i przeżywaniu Ewangelii w obecnej epoce; dlatego nie należy go lekceważyć. Jest to pomoc, którą otrzymujemy, ale nie mamy obowiązku z niej korzystać. W każdym razie musi ono być pokarmem dla wiary, nadziei i miłości, które są dla każdego niezmienną drogą zbawienia”.

      Benedykt XVI, papież"

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.