Śladami Jezusa – dzień 7

Ś

Szczęść Boże! Nasza Pielgrzymka –
niestety – zbliża się już do końca. Szkoda, bo to naprawdę dobry i piękny czas.
Ale to chyba właśnie na tym wszystko polega, że trzeba ją potraktować – żeby
jeszcze raz wspomnieć słowa Marka o wejściu na Górę Tabor – jako takie właśnie
wejście na górę, aby nabrać sił i zapału do prowadzenia codziennego życia w
sposób bardziej godny chrześcijanina. Zwłaszcza, jeżeli te dni obfitują w takie
przeżycia, jak te wczorajsze.
            Otóż,
po nocy w hotelu Nativity w Betlejem, wstanie było o 6.00, śniadanie o 6.30 i o
7.00 wyjazd. Nasz Kierowca, Mażdi, rzeczywiście był z nami rano i przewiózł nas
do Starej Jerozolimy, ale tam zaplanowaliśmy przechodzenie z miejsca na miejsce,
dlatego mógł On wrócić do domu, by uczestniczyć w uroczystościach żałobnych.
Rano, przed wyjazdem, pokazał nam zdjęcie swojego świętej pamięci Ojca w jednej
z gazet, wśród nekrologów. I właśnie w intencji Zmarłego, jak i w intencji
Mażdiego i całej rodziny, Marek sprawował wczoraj Mszę Świętą.
            Pielgrzymowanie
czwartkowe rozpoczęliśmy od nawiedzenia kościoła Świętej Anny oraz pobliskiej
Sadzawki Betesda, a właściwie jej dość sporych ruin. W kościele zaś, zbudowanym
w stylu romańskim, jest świetna akustyka, o czym przekonaliśmy się, śpiewając
pieśń: „Z dawna Polski Tyś Królową…”. Po tym przeszliśmy już na szlak Drogi
Krzyżowej, którą przeżyliśmy w duchu hasła: „Śladami Jezusa – tutaj…” Słowo
„tutaj” jest takim słowem – kluczem pielgrzymowania po Ziemi Świętej. Tak
przynajmniej mówił nam Ojciec Tomasz Kowalski, Przewodnik Grupy z Parafii Ojca
Pio z Warszawy, sprzed dwóch lat, kiedy to po raz pierwszy miałem możliwość
pielgrzymować do tych świętych miejsc. Przyznaję, że bardzo przemówiło do mnie
to stwierdzenie i codziennie doświadczam w tych dniach, jak jest ono prawdziwe.
Tutaj… Po śladach Jezusa…
            Droga
Krzyżowa jest tego najlepszą ilustracją… W większości wiedzie ona szlakiem
tamtej jedynej Drogi – sprzed dwóch tysięcy lat. Ale nie do końca, bo w
niektórych miejscach wiedzie trochę inaczej. Jej finał ma miejsce w Bazylice
Grobu Pańskiego, wśród ogólnego tumultu i hałasu, czynionego przez ludzi, którzy
chyba nie do końca rozumieją, gdzie się znajdują. W czynieniu owego hałasu
znaczącą rolę mają turyści rosyjscy, którzy razem ze swoimi przewodnikami
zachowują się tak, jakby wokół nikogo innego nie było! Staraliśmy się jednak
jakoś odnaleźć w tym zamieszaniu, w czym bardzo pomogły nam słuchawki, jakie
każdy posiada, a przez które można przekazywać treść rozważań lub opowiadać o
danym miejscu – i wtedy nie przeszkadza cały ów okoliczny galimatias. Właśnie z
tej możliwości skorzystaliśmy, stojąc na Kalwarii oraz przed Grobem. Oba te
miejsca znajdują się obecnie w obrębie Bazyliki. Tam też zakończyliśmy
rozważanie Drogi Krzyżowej.
            Niewątpliwie
ogromnym przeżyciem było dla każdej i każdego z nas ucałowanie na Kalwarii
miejsca, w którym stał Krzyż Chrystusa, a następnie chwila modlitwy przy płycie
kamiennej, na której spoczęło Ciało Zbawiciela. Niemniej jednak najważniejszym
miejscem Bazyliki – jak mówił Marek w homilii – nie jest ani Kalwaria, ani
Grób. Może nawet nieco intrygująco mówił On wczoraj do nas, że przecież ten
Grób jest pusty. Nie ma tam Jezusa! I Krzyża na Kalwarii nie ma! A w
Eucharystii Jezus jest! Dlatego to właśnie Kaplica Adoracji Najświętszego
Sakramentu jest dla nas, wierzących, najważniejszym miejscem tej świątyni.
            Świątyni,
w której chyba jak w żadnej innej widać dramat podziału pomiędzy
chrześcijanami, bowiem każdy odpowiada tu za kawałem podłogi, za kawałek
ściany, a wzajemne relacje pomiędzy czterema wyznaniami od kilku stuleci
reguluje swoiste status quo, którego naruszenie powoduje wzajemną nienawiść i
kłótnie. Coś strasznego – i to w takim właśnie miejscu…
            Po
Mszy Świętej i obejrzeniu Bazyliki, mieliśmy dwie godziny wolnego czasu – na jakiś
posiłek, albo na zakupy. My obaj udaliśmy się – po przegryzieniu tego i owego –
do Bazyliki na chwilę osobistej modlitwy. Trafiliśmy przypadkiem na sprawowane
przez miejscowych franciszkanów pierwsze nieszpory dzisiejszego Święta Podwyższenia
Krzyża Świętego, które tam jest uroczystością. Piękne to nabożeństwo,
odprawiane przy mocnym akompaniamencie organów (których nawet wcześniej nie
zauważyliśmy, że są w tej Bazylice) wprawiało rzeczywiście w nastrój modlitwy.
            Z
Bazyliki udaliśmy się do Wieczernika, w którym – wielka szkoda! – dzisiaj nie
ma Najświętszego Sakramentu, ponieważ pretensje do tego miejsca roszczą sobie
Żydzi, którzy nic sobie nie robią z faktu, że prawa własności owego
pomieszczenia są uregulowane i przysługują właśnie Kościołowi łacińskiemu. A
przecież to tutaj wszystko się zaczęło – jeśli idzie o obecność Jezusa pomiędzy
nami pod Świętymi Postaciami…
            Z
Wieczernika przeszliśmy do znajdującej się pod nim synagogi, w której Żydzi
sytuują grób króla Dawida. To właśnie dlatego – rzekomo – nie chcą zrzec się
pretensji do Wieczernika, jak w roku 2000, po wizycie Błogosławionego Jana
Pawła II, zrzekli się ich Muzułmanie.
            Stamtąd
przeszliśmy do Kościoła Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny, gdzie odmówiliśmy
wspólnie Koronkę do Bożego Miłosierdzia i Litanię do Matki Bożej. A dalej szlak
powiódł nas już pod Ścianę Płaczu, przy której widzieliśmy wielu modlących się
w najbardziej tradycyjny sposób Żydów, a przy której my także modliliśmy się o pokój
dla tej Ziemi oraz o to, aby Naród Wybrany rozpoznał w Jezusie Chrystusie
zapowiedzianego Mesjasza. Ostatnim akordem wczorajszego pielgrzymowania był
widok na Jerozolimę w blasku zachodzącego słońca, ze wzgórza, na którym
znajduje się Hotel Siedmiu Łuków. Cudowny widok na miasto – i taka burza
różnych skojarzeń, przekształconych w ponowną modlitwę o pokój dla Ziemi Jezusa…
Zresztą, tę właśnie intencję Ojciec Janusz polecił nam już pierwszego dnia
naszego pobytu tutaj – i rzeczywiście, codziennie się o to modlimy, dołączając
tę intencję do wielu innych, szczególnie dotyczących naszych osobistych spraw.
Jak dobrze wiecie, wśród tych intencji są także i Wasze sprawy!
            A
dzisiaj wstanie o 6.00, o 6.30 śniadanie, a wyjazd o 7.15. W dalszym ciągu
przemierzać będziemy ulice Starej Jerozolimy, udamy się także do Betanii.
Pisząc o tych czy innych godzinach, cały czas podkreślam, że chodzi o czas
miejscowy. W Polsce jest to o godzinę wcześniej, czyli 5.00 – i tak dalej…
            Kochani,
dzisiaj przeżywamy Święto Podwyższenia Krzyża Świętego. W swoim Słowie Pan
podkreśla z całą mocą, że nie przyszedł po to, aby świat potępić, ale po to, by
go zbawić. My, Pielgrzymi Ziemi Świętej, dotykając miejsc, w których te wielkie
Tajemnice się dokonywały, tym goręcej dziękujemy Bogu za dzieło zbawienia. I za
wywyższenie Krzyża Chrystusa, które w tym wymiarze historycznym dokonało się
właśnie tutaj.
Oby dokonywało
się faktycznie w każdym ludzkim sercu. W duchu tego pragnienia, na ostatniej Mszy
Świętej, w sobotę, będziemy podejmowali w uroczysty sposób postanowienia z tych
niezwykłych rekolekcji. Wierzymy, że Pan nie poskąpi swej łaski, a nam nie
zabraknie zapału, aby je potem w codziennym życiu wytrwale realizować. I w ten
konkretny sposób Chrystus będzie prawdziwie wywyższony w naszej osobistej
rzeczywistości.
            O
dar tego wywyższenia – wywyższenia Krzyża Chrystusa, które niesie zbawienie – modlimy
się także dla Was!
            Gaudium et spes! 
Ks. Marek I Ks. Jacek

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.