Tak – tak; nie – nie…

T
Szczęść Boże! Kochani, zanim szczegółowo coś odpiszę, to już teraz dziękuję za wczorajsze dwa wpisy, polecając Waszej uwadze świadectwo Anny, dotyczące pieszych pielgrzymów, wędrujących do Meksyku. Coś niezwykłego! Myślę, że warto wesprzeć ich modlitwą.
      Podobnie, jak moją Młodzież przygotowującą się do Bierzmowania. Teraz, kiedy piszę te słowa, przyszła mi taka myśl, że nie wiadomo tak do końca, kto ma do przebycia trudniejszą drogę: oni do Meksyku, czy moja Młodzież – do pełni wiary. Ja wiem, że to dwie zupełnie różne rzeczywistości, ale skala trudności – porównywalna…
        Dobrego dnia!
                         Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wspomnienie
Bł. Jolanty Zakonnicy,
do
czytań: 2 Kor 5,14–21; Mt 5,33–37
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro jeden
umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich
umarł Chrystus po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie,
lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.
Tak
więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli
nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy
Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest
nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się
nowe.
Wszystko
zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez
Chrystusa i zlecił nam posługę jednania. Albowiem w Chrystusie Bóg
jednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam
zaś przekazując słowo jednania. Tak więc w imieniu Chrystusa
spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela
napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. On
to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy
się stali w Nim sprawiedliwością Bożą.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano
przodkom: «Nie będziesz fałszywie przysięgał», «lecz
dotrzymasz Panu swej przysięgi». A Ja wam powiadam: Wcale nie
przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię,
bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem
wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie
możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym.
Niech
wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego
pochodzi”.
Patronka
dnia dzisiejszego, Jolanta, urodziła się w 1244 roku,
w Ostrzychomiu, jako ósme z rzędu dziecko węgierskiego króla Beli
IV. Z jej najbliższej rodziny aż cztery osoby dostąpiły chwały
ołtarzy
.
Zgodnie
z ówczesnym zwyczajem, Jolanta, jako kilkuletnia dziewczynka,
przybyła do Krakowa na dwór swej siostry, Świętej Kingi,
żony Bolesława Wstydliwego, i tu się wychowywała. Bela IV miał
bowiem w planie wydać ją za kogoś z książąt piastowskich. W
1256 roku zaręczył się z Jolantą książę kaliski, Bolesław.
Ona miała wówczas dwanaście lat, podczas gdy książę liczył lat
trzydzieści pięć. Uroczysty ślub odbył się jednak dopiero dwa
lata później, gdy Jolanta miała lat czternaście.
Z
małżeństwa tego urodziły się trzy córki. Jolanta była
wzorową żoną i matką. Swoją postawą wywierała wielki wpływ na
otoczenie. W życie domowe wprowadziła klimat ładu, spokoju,
szczerej pobożności i miłości.
Wpływ księżnej na postawę
męża był tak znaczący, że potomność mogła mu nadać przydomek
Pobożnego. Jednak o jej udziale w zręcznej polityce męża
wiadomości nie mamy.
W
roku 1257 zmarł książę Wielkopolski, Przemysław, i prawem spadku
cały ten obszar przeszedł pod panowanie Bolesława. Książę
Bolesław zaczął wciągać do swoich rządów także żonę
Jolantę. Potwierdza to wpis: „umiłowana małżonka, pani
Jolanta”,
jaki znaleźć można w niektórych dokumentach.
Książę Bolesław okazał się nie tylko doskonałym
organizatorem i administratorem
książęcych dzielnic kaliskiej
i wielkopolskiej, ale również dobrym opiekunem Kościoła.
Wyrażało się to – między innymi – w tym, że zakładał i
uposażał liczne klasztory.
We
wszystkich tych działaniach dzielnie wspierała go czcigodna
Małżonka. A ponadto – Jolanta chętnie opiekowała się
biednymi i chorymi.
Po śmierci męża, w kwietniu 1279 roku,
zwolniona już z obowiązków rodzinnych, postanowiła oddać się
wyłącznie zbawieniu własnej duszy.
Wraz z siostrą Kingą,
która również pochowała męża, wstąpiła do klasztoru
klarysek w Starym Sączu.
A po śmierci także Kingi, przeniosła
się w 1284 roku do klarysek w Gnieźnie. Nie wiemy dokładnie, czy
piastowała urząd przełożonej, czy też wolała zostać zwykłą
siostrą.
Zapisy
w dokumentach podają jako datę jej śmierci dzień 17 czerwca
1298 roku.
Wtedy to odeszła do Pana w opinii świętości. Jej
grób zasłynął wkrótce łaskami i cudami i stał się miejscem
pielgrzymek. Jednak jej Beatyfikacja, po pokonaniu wielu
trudności, mogła się odbyć dopiero w 1834 roku.
Kochani,
to już kolejny czerwcowy dzień, w którym wspominamy kogoś ze
Świętych i Błogosławionych. Tak się właśnie dzieje w połowie
czerwca, że Kościół codziennie stawia nam przed oczami
świetlane przykłady ludzi,
którzy swoje życie przeżyli
pięknie, a do tego – równie pięknie to swoje życie
zakończyli,
natomiast ich misja i oddziaływanie nawet po
śmierci się nie zakończyły. Do katalogu takich właśnie
wspaniałych ludzi dzisiaj zaliczamy Błogosławioną Jolantę.
Swoim
życiem udowodniła ona, jak bardzo bliskie są jej słowa Świętego
Pawła z dzisiejszego pierwszego czytania: Tak
więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli
nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy
Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest
nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się
nowe
.
Właśnie
takiego Chrystusa Jolanta niosła swoim podwładnym, a szczególnie –
ubogim. Jej życiowa
postawa
była
owym: Tak
– tak
;
nie
– nie
,
czyli wyrażała
się bardziej w konkretnym działaniu, niż w wielkich i okrągłych
słowach.
To
na tym polegała świętość
Błogosławionej Jolanty –
jak też i na tym,
że nawet
tak wysoka pozycja społeczna, jak ta, którą dane jej było
zajmować, nie
zawróciła jej w głowie!
Sama
skoncentrowana całym sercem i całym umysłem na Chrystusie i Jego
świętej woli, swoją
łagodnością, miłością i miłosierdziem odnawiała oblicze ziemi

tej ziemi, na której żyła i która oddana została przez Pana pod
jej opiekę. Świetnie
wywiązała się z tego zadania!
A
nas swoją postawą uczy, że nie pozycja społeczna, nie
wykształcenie, nie stan posiadania, nie ilość tytułów przed
nazwiskiem, nie znajomości z ważnymi ludźmi – decydują o
wartości człowieka i jego wielkości, jego znaczeniu, ale
miłość!

Tylko
nie
ta miłość obiecywana i opowiadana na prawo i lewo, ale ta
prawdziwa,
czyli
solidnie
zrealizowana w twardym konkrecie codzienności.

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.