Moc Boża + wiara człowieka = cud!

M
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, nie wstaliście zbyt wcześnie dzisiaj? 
Witając zatem tych, którzy wstali jak trzeba, i tych, którzy wstali za wcześnie, przypominam o wyborach i bardzo, ale to bardzo serdecznie zachęcam do wzięcia w nich udziału! Na poparcie tej prośby przywołuję raz jeszcze treść rozważania, jakie zamieściłem tydzień temu. Tam dość obszernie zarysowałem swój punkt widzenia na ten problem w całej jego szerokości. Jeśli znajdziecie trochę czasu, zechciejcie tam jeszcze raz zajrzeć…
      A taką bardzo radosną okolicznością, którą chce się dzisiaj z Wami podzielić, jest siódma rocznica zawarcia Sakramentalnego Małżeństwa mojej Siostry Ani i Szwagra Kamila. Życzę Drogim Jubilatom – i Ich Córeczkom: Weronice i Emilce – aby razem stanowili świętą Rodzinę, jak najbardziej podobną do tej jedynej Świętej Rodziny! W piątek, w Parafii Jubilatów w Białej Podlaskiej, przeżywaliśmy Mszę Świętą w Ich intencji, a dzisiaj składamy serdeczne życzenia, wsparte modlitwą! Życzymy jak najwięcej kolejnych, pięknych jubileuszy!
    Modlitwą ogarniam dzisiaj także Darię Górską ze Wspólnoty Młodzieżowej w Trąbkach – z okazji imienin. Radości i nadziei na każdy dzień!
       Moi Drodzy, chciałbym z radością zapowiedzieć, że w tym tygodniu poziom intelektualny i duchowy naszego forum bardzo wzrośnie, ponieważ opiekę nad nim przejmuje Ksiądz Marek. Wzmocniony przeżytymi niedawno rekolekcjami, z pewnością będzie miał się czym z nami podzielić. Ja natomiast będę przeżywał swoje rekolekcje – jak zawsze, u Matki Bożej w Kodniu. Każdego dnia będę o Was, Kochani, bardzo intensywnie pamiętał w modlitwie, ale Was też o to proszę. Bo bardzo mi zależy, żeby ten czas przełożył się na gorliwszą moją kapłańską posługę.
      Ze względu na charakter tego czasu zapowiadam, że ograniczę od poniedziałku do soboty kontakt ze światem. Będę zaglądał na bloga, żeby uszczknąć jakąś dobrą myśl z rozważań Księdza Marka, ale nie będę odpisywał na wiadomości. Wracam na forum w Uroczystość Wszystkich Świętych!
          Dzisiaj w wielu naszych kościołach – w tych, których data poświęcenia nie jest dokładnie znana – przeżywana jest ta właśnie rocznica. Jest to jedna niedziela, przeznaczona we wszystkich takich parafiach, na świętowanie owej rocznicy. Tam, gdzie data poświęcenia jest dokładnie znana, rocznica poświęcenia obchodzona jest właśnie w tym właściwym dniu, a dzisiaj przeżywana jest 30 Niedziela zwykła. W Miastkowie przeżywać będziemy rocznicę poświęcenia kościoła, natomiast tutaj zamieszczam rozważanie na 30 Niedzielę zwykłą.
        Na głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

30
Niedziela zwykła, B,
do
czytań: Jr 31,7–9; Hbr 5,1–6; Mk 10,46–52
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
To
mówi Pan: Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się
pierwszym wśród narodów. Głoście, wychwalajcie i mówcie: „Pan
wybawił swój lud, Resztę Izraela”.
Oto
sprowadzę ich z ziemi północnej i zgromadzę ich z krańców
ziemi. Są wśród nich niewidomi i dotknięci kalectwem, kobieta
brzemienna wraz z położnicą; powracają wielką gromadą.
Oto
wyszli z płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę. Przywiodę
ich do strumienia wody równą drogą, nie potkną się na niej.
Jestem bowiem ojcem dla Izraela, a Efraim jest moim synem
pierworodnym.
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Każdy
arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach
odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy.
Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą,
ponieważ sam podlega słabościom. Powinien przeto jak za lud, tak i
za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie
bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga
jak Aaron.
Podobnie
i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się
arcykapłanem, ale uczynił to Ten, który powiedział do Niego: „Ty
jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził”, jak i w innym
miejscu: „Tyś jest kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus razem z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha,
niewidomy żebrak Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze.
Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać:
„Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Wielu nastawało
na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: „Synu
Dawida, ulituj się nade mną”.
Jezus
przystanął i rzekł: „Zawołajcie go”. I przywołali
niewidomego, mówiąc mu: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła
cię”. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do
Jezusa. A Jezus przemówił do niego: „Co chcesz, abym ci uczynił?”
Powiedział
Mu niewidomy: „Rabbuni, żebym przejrzał”.
Jezus
mu rzekł: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Natychmiast
przejrzał i szedł za Nim drogą.
Oto
sprowadzę ich z ziemi północnej i zgromadzę ich z krańców ziemi

– mówi dzisiaj Pan przez Proroka Jeremiasza. Kogo sprowadzi?
Słyszymy: Są wśród nich niewidomi i dotknięci kalectwem,
kobieta brzemienna wraz z położnicą; powracają wielką gromadą.
W
obrazie historycznego powrotu z niewoli babilońskiej,
Prorok ukazuje Bożą zapowiedź zbawienia. Dzięki bowiem
łaskawości Bożej, nastąpi
ta przemiana, o której sam
Bóg tak mówi: Oto
wyszli z płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę. Przywiodę
ich do strumienia wody równą drogą, nie potkną się na niej.
Jestem bowiem ojcem dla Izraela, a Efraim jest moim synem
pierworodnym.
Nie potkną
się więcej ci, którzy dali się Bogu uzdrowić i
poprowadzić.
Nie
potknie się więcej żebrak Bartymeusz, bo
dzięki Jezusowi przejrzał
i świat stanął przed nim w całej swej okazałości. I
wiemy na pewno – nie mamy co do tego żadnych wątpliwości – że
nastąpiło to tylko i wyłącznie dzięki Jezusowi,
dzięki Jego uzdrawiającej mocy! A tak w ogóle – to dzięki
wielkiej miłości,
którą
okazał On zagubionemu człowiekowi.
Przekonujemy
się zatem, że zasługa
Bartymeusza w całym tym procesie uzdrawiania jest w sensie
ścisłym żadna,
bo on niczego
nie był w stanie zmienić w swojej sytuacji. Gdyby bowiem
potrafił, to by
przecież już dużo wcześniej zmienił!
Skoro zatem
nie zmienił, to znaczy, że
nie potrafił.
Ale
potrafił jedno: potrafił bezgranicznie zaufać.
A skoro tak, to potrafił też wniebogłosy wydzierać się
do Jezusa,
aby Ten zwrócił na
niego uwagę. Oczywiście, to natychmiast wywołało wielkie
oburzenie niektórych tam
obecnych, którzy zaczęli go uciszać
i domagać się, żeby zamilkł. Nie wiemy, kto to był, ani ilu było
tychże oburzonych, ale możemy powiedzieć o nich, że są to
biblijni patronowie
wszystkich, którzy dzisiaj ulegają tak zwanej poprawności
politycznej.
Naturalnie, taki
patronat nie jest niczym chlubnym
– podobnie, jak i sama poprawność polityczna – ale chyba
właśnie tak najkrócej postawę tę możemy tu określić.
Bartymeusz
jednak nie dał się uciszyć, nie dał się zastraszyć, nie
dał się „upoprawnić”,
a
krzyczał coraz głośniej, będąc
coraz bardziej przekonanym, że
to właśnie Jezus – i tylko On – może mu pomóc. I tak się
dokładnie stało: nie dość, że otrzymał w darze wzrok, to
jeszcze Jezus wprost i jednoznacznie potwierdził, że miał
on rację, krzycząc tak głośno. Bo
w ten sposób potwierdził swoją wiarę. Dlatego Jezus mógł mu
powiedzieć: Twoja wiara cię
uzdrowiła.
Zbierzmy
zatem wszystko
jeszcze raz: Jezus okazał swoją łaskę i swoją moc
wobec totalnej niemocy ludzkiej. Swego uzdrowienia Bartymeusz – w
sensie fizycznym, medycznym – nie zawdzięcza sobie.
Jest ono darem darmo danym
przez Jezusa. Ale Jezus chciał, aby Bartymeusz uwierzył –
przynajmniej uwierzył
– że dar ten może otrzymać. I Bartymeusz uwierzył – i to był
jego wkład w całe dzieło,
to
była jego swoiście rozumiana „zasługa”…
A
było to na pewno z jego strony czymś niezwykłym, bo gdyby było
czymś
oczywistym
i zwyczajnym,
to owi – wspomniani wcześniej – zebrani tam ludzie nie
domagaliby się, żeby się uciszył.

Dla nich więc było to czymś
„ponad normę”, czymś
sytuującym
się „ponad przeciętną”… Jednak w oczach Jezusa
było to c
zymś pięknym
– czymś,
co bardzo przyczyniło się do uzdrowienia Bartymeusza.
Bo
m
oc Boża, połączona z wiarą człowieka, dokonuje cudów.
Także tych, o których mowa dziś w pierwszym czytaniu, iż
ci, którzy wyszli z płaczem –
powracają radośni,
bo zwrócili swe serca ku Panu, a On rozpoznał w nich swoje dzieci i
okazał łaskawość. Jakże bardzo potrzeba nam takiej
wiary!
A
idąc za przekazem Ewangelii, możemy dowiedzieć: jakże bardzo
potrzeba nam wiary aktywnej, wiary odważnej, wiary
wyrażającej się w serdecznej modlitwie

– owym głośnym i mocnym wołaniu do Pana i zwracaniu się do
Niego z każdą potrzebą i
z każdym zmartwieniem! Jakże bardzo potrzeba świadectwa
takiej wiary!
Dla
jej wzmacniania i pogłębiania w sercach ludzkich, Pan powołuje
tych, których z ludzi bierze i dla ludzi ustanawia
– właśnie w sprawach, odnoszących się do Boga. Ponieważ każdy
z nich jest rzeczywiście wzięty z ludu, przeto może
on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ
sam podlega słabościom. Powinien przeto jak za lud, tak i za samego
siebie składać ofiary za
grzechy. I nikt sam
sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany
przez Boga jak Aaron.
To
Bóg sam – wówczas i dzisiaj – obdarza tą godnością
określonych ludzi i zaprasza do współpracy, aby razem z Nim
docierali do serc ludzkich i serca te wzmacniali.
I aby nie pozostawiali
ludzi samymi
w ich wołaniu do Boga, ale razem z nimi wołali o
zmiłowanie, o pomoc, o przebaczenie grzechów, o uzdrowienie
duchowe… A
nawet i fizyczne – bo czemuż by nie?
Dlatego
nie wolno im – szczególnie im! – ulegać
owej obrzydliwej poprawności politycznej,

owemu zastraszeniu i wycofywaniu się, owemu lękliwemu przekonaniu,
że otwarcie wierzyć, o
wierze świadczyć i serdecznie się modlić – to już dziś nie
wypada, to może zbyt staroświeckie,
a
może spowoduje
jakieś zbyteczne
poruszenie, albo zamieszanie?… Ale czyż takie dobre
zamieszanie nie jest zwykle początkiem czegoś dobrego?
Na
pewno nie nastąpiłby ów szczęśliwy powrót z niewoli, gdyby
ludzie się z nią pogodzili
i
nie zapragnęli powrotu do swej ziemi, a wcześniej – powrotu do
Boga. Z pewnością, Bartymeusz nadal żebrałby jako niewidomy i
zdany na łaskę ludzi, gdyby się z miejsca nie ruszył
i nie pobiegł za Jezusem, i
nie wołał za Nim!
To
dlatego dzisiaj tylu jest duchowych żebraków i duchowych
ślepców,
że wielu
ludzi uwierzyło,

tak już musi być i że
są oni po
prostu na taki stan rzeczy
skazani. A to
przecież nie jest prawdą!
Nikt
nie jest stworzony do niewoli, nikt nie jest stworzony do duchowej
ślepoty, nikt nie powinien być – nikomu nie wolno być
– duchowym nędzarzem!
Jeżeli
zaś ktoś takim jest, to dlatego, że chce takim być. I dlatego, że
zgodził się na marazm, miernotę, przeciętność, duchowe lenistwo
i ospałość…
Niestety,
taki jest
obecnie w dużej mierze katolicyzm polski.
Aż chciałoby się wykrzyknąć: Dość tego! Jak długo jeszcze?!
Dość tego strachu! Dość tej miernoty! Dość tego
duchowego dziadostwa!
Żebrak
Bartymeusz swoją postawą nas zawstydza, a swoim przykładem nas
mobilizuje, abyśmy podnieśli wreszcie głowy i serca, i z całych
sił zawołali:
Jezusie, […] ulituj się nade
mną!
Ulituj się nad nami!
Jeżeli
się wreszcie na taką postawę odważymy – ale wszyscy,
tak duchowni, jak i świeccy

wtedy dopiero zobaczymy, że dzieją się prawdziwe cuda!

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.