UWIERZCIE W BOŻE NARODZENIE!

U
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, jak rok i dwa lata temu, tak i dzisiaj – zamieszczam słowo, które wygłaszam na Pasterce w kościele w Miastkowie. Chcę, by pojawiło się ono na blogu w momencie, kiedy będzie się rozpoczynała ta uroczysta Msza Święta, sprawowana na powitanie Bożego Dzieciątka – i aby właśnie to słowo było na blogu przez cały pierwszy dzień Świąt, chociaż czytania w ciągu dnia są już inne. Jednak właśnie w tym rozważaniu zawarłem wszystko, czym bardzo chciałbym się z Wami podzielić przy okazji przeżywanych Świąt – także w kontekście wydarzeń, dziejących się wokół nas. 
       Zechciejcie przyjąć to słowo, wraz z darem mego serca, modlitwy i kapłańskiego błogosławieństwa: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Uroczystość
Narodzenia Pańskiego – Msza w nocy
do
czytań: Iz 9,1–3.5–6; Tt 2,11–14; Łk 2,1–14
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Naród
kroczący w ciemnościach
ujrzał
światłość wielką;
nad
mieszkańcami kraju mroków
zabłysło
światło.
Pomnożyłeś
radość,
zwiększyłeś
wesele.
Rozradowali
się przed Tobą,
jak
się radują we żniwa,
jak
się weselą
przy
podziale łupu.
Bo
złamałeś jego ciężkie jarzmo
i
drążek na jego ramieniu,
pręt
jego ciemięzcy
jak
w dniu porażki Madianitów.
Albowiem
Dziecię nam się narodziło,
Syn
został nam dany,
na
Jego barkach spoczęła władza.
Nazwano
Go imieniem:
Przedziwny
Doradca, Bóg Mocny,
Odwieczny
Ojciec, Książę Pokoju.
Wielkie
będzie Jego panowanie
w
pokoju bez granic
na
tronie Dawida
i
nad Jego królestwem,
które
On utwierdzi i umocni
prawem
i sprawiedliwością,
odtąd
i na wieki.
Zazdrosna
miłość Pana Zastępów tego dokona.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO TYTUSA:
Ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom i poucza
nas, abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych
rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie,
oczekując błogosławionej nadziei i objawienia się chwały
wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, który wydał
samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i
oczyścić sobie lud wybrany na własność, gorliwy w spełnianiu
dobrych uczynków.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
W
owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby
przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis
odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz.
Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego
miasta.
Udał
się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta
Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu
Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która
była brzemienna.
Kiedy
tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła
swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w
żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
W
tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną
nad swoim stadem. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała
Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli.
Lecz anioł rzekł do nich: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam
radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w
mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz
Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w
pieluszki i leżące w żłobie”.
I
nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich,
które wielbiły Boga słowami:
Chwała
Bogu na wysokościach,
a
na ziemi pokój ludziom,
w
których ma upodobanie”.
Naród
kroczący w ciemnościach
ujrzał światłość wielką; nad
mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś
radość, zwiększyłeś wesele.
[…] Albowiem Dziecię nam
się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła
władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny,
Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju. Wielkie będzie Jego panowanie
w
pokoju bez granic
[…] nad Jego królestwem, które On
utwierdzi i umocni prawem i sprawiedliwością,
odtąd i na
wieki.
Słowa
Izajaszowego Proroctwa znowu wybrzmiały z wielką mocą, a niezwykła
atmosfera tej przepięknej, jaśniejącej anielskim
blaskiem
Nocy, nadaje im wymowę
szczególnie uroczystą,

czyniąc
je prawdziwym
hymnem powitalnym, jaki Kościół wyśpiewuje w noc Narodzenia swego
Pana i Zbawcy, Jezusa Chrystusa!
Najczcigodniejszy
Księże Proboszczu!
Księże
Prefekcie! Czcigodne Siostry!
Drodzy
Członkowie wszystkich Wspólnot Parafialnych!
Szanowny
Panie Wójcie i
Dostojne
Władze Samorządowe!
Kochani
Członkowie naszej Parafialnej Rodziny!
Wielce
Szanowni Goście!
Bracia
i Siostry!
Jak
przejść obojętnie wobec tych słów! Jak się nimi nie zachwycić!
Jak nie dać się ponieść radości, które one niosą! Przecież
Jezus nam się narodził! Nazwano
Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę
Pokoju!
Jakże
się z tego nie cieszyć!
Tak,
to prawda, że sytuacja wokół nas do radości zbytnio nie nastraja.
Widzimy, co się dzieje na świecie; słyszymy, co się dzieje
w Europie – i to całkiem blisko nas; a i
w naszym polskim Domu wyjątkowo niespokojnie…
Kiedy tak to
wszystko razem zbierzemy i zaczniemy się nad tym zastanawiać, to
rzeczywiście stwierdzimy, że raczej trudno się z tego
wszystkiego cieszyć.
Bo
można odnieść wrażenie, że świat – a Europa szczególnie –
po równi pochyłej coraz bardziej zmierza do samozagłady. Coraz
mroczniej na naszej ziemi, coraz ciemniej… Jako ludzkość,
jesteśmy chyba naprawdę – jak to określił Izajasz – „narodem
kroczącym w ciemnościach”.
Światowi przywódcy, włodarze
Europy, i wielu innych, okrzykiwanych światowymi autorytetami,
okazują się ślepcami, prowadzącymi ludy i narody po
omacku – donikąd…
I
oto Prorok Pański dzisiaj ogłasza – jakby wbrew wszystkiemu,
jakby chcąc zaprzeczyć całemu temu szaleństwu i temu absurdowi, w
jakim żyje, a właściwie: w jakim pogrąża się świat – że
naród
kroczący w ciemnościach
ujrzał
światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło
światło.
Jakby
wbrew temu wszystkiemu, o czym media „trąbią” właściwie
każdego dnia i co nas „bije
po oczach” z czerwonych pasków

na dole ekranu: pomimo tego wszystkiego, a wręcz w środku tego
wszystkiego, w centrum całego tego zamieszania i całego tego
bałaganu – Dziecię
nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła
władza. Nazwano Go imieniem: Przedziwny Doradca, Bóg Mocny,
Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju.
To
rzeczywiście wielka radość!
I wielka nadzieja!
I wielkie szczęście
dla nas – wielki dar
Niebios!

Coś wprost niezwykłego i niesamowitego!
Chociaż
– paradoksalnie – możemy powiedzieć, że dla samego Jezusa to
nic
nowego.
Mówiąc
kolokwialnie: nie „pierwszyzna”. Przecież słyszymy w relacji
Świętego Łukasza, jak wyglądało tak naprawdę Boże
Narodzenie dwa tysiące szesnaście lat temu.

Słyszymy, że nie dane było Świętej Rodzinie zaznać spokoju…
Los
bowiem – albo bieg historii i polityki – sprawił, że dokładnie
wtedy wyszło
rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w
całym państwie.

Nie
było wyjścia – trzeba było ruszać w drogę. Wszak zarządzenie
władz rzymskich – a był to przecież
czas, kiedy naród wybrany przeżywał okres kolejnego w swej
historii zniewolenia – trzeba było bezwzględnie wykonać.
Dlatego
udał
się

[…]
Józef
z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego
Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać
zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna.

Nie
dało się tego jakoś odłożyć, nie było też żadnych ulg dla
matek, spodziewających się porodu… Trzeba
było ruszać w drogę – pomimo wszystko…
I
kiedy właśnie
tam
przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego
pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie,
gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
Kochani,
usłyszmy to dobrze: nie
było dla nich miejsca…

Dlatego
Syn
Boży, Bóg Człowiek,

Władca i Stworzyciel całego świata i wszechświata – został
położony w żłobie!
Na
dobrą sprawę – poza Maryją i Józefem – nikt
nie zauważył tego, co się stało,

a ciemności, w jakich
uparty świat
kroczył, ani trochę nie zostały rozjaśnione… I
tak by już pozostało,
gdyby liczyć na jedynie
ludzi
i na to, że sami
z siebie dokonają jakiejś przemiany.

Skądże!
Świat
żył swoim rytmem i co go tam właściwie obchodziło, że gdzieś w
Betlejem, w jakieś grocie, w oślim żłobie, leży
Dziecko jakiejś biednej Rodziny z Nazaretu.

Świat miał wtedy ważniejsze sprawy na głowie, chociaż –
zapewne tak, jak dzisiaj – gdyby tak kogoś spytać, to pewnie nikt
nie potrafiłby precyzyjnie określić, jakie
to sprawy

tak bardzo go absorbowały…

Poza
może prostymi pasterzami, którzy wiedzieli, że mają zadbać o
swoje stada, dlatego pilnowali ich w nocy… I to właśnie
przy nich

bo może jako jedni z nielicznych nie byli wówczas tak bardzo zajęci
i zapędzeni, jak reszta świata – stanął
[…]
anioł
Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła.

Oczywiście,
reakcja prostych ludzi mogła być tylko jedna: bardzo
się przestraszyli.

Jednak
wysłannik Niebios szybko ich
uspokoił, wyjaśniając, co się dzieje. Kiedy zaś dołączyli do
niego inni Aniołowie, wyśpiewując pieśń chwały Bożej, radością
napełniły się serca pasterzy. I pobiegli, aby zobaczyć Niemowlę,
owinięte w pieluszki i leżące w żłobie.
Wiedzieli
już wówczas, bo Anioł im to powiedział, że Dziecko, na które
patrzą, to Zbawiciel,
którym jest Mesjasz Pan.

Oni – prości ludzie – wiedzieli. Świat nie wiedział. Nie
wiedział, bo
był zbyt zajęty, zbyt zaaferowany swoimi sprawami, za
bardzo
zanurzony
w swoich ciemnościach,
do
których się już zdążył przyzwyczaić, aby dostrzec, że tam,
nad Betlejem, zajaśniało jakieś światło. I że to
światło jest naprawdę mocne,

i że niesie niezwykłą radość i nadzieję,
prawdziwe szczęście i trwały pokój… Świat tego wówczas nie
zauważył. A
dzisiaj zauważa?
Wtedy
jeszcze
nie zauważał, a dzisiaj – już
nie zauważa. Doszło do jakiegoś strasznego paradoksu: Święta
Narodzenia Jezusa Chrystusa są obchodzone bez Jezusa Chrystusa!

Cywilizacja zachodnia, ukształtowana przez chrześcijaństwo,
wstydzi
się wypowiedzieć imię Jezusa Chrystusa!

W imię obrzydliwej poprawności politycznej, w imię totalnej
bezideowości, mówi się o jakichś
wartościach europejskich,

tylko nie bardzo wiadomo, jakie to wartości. Bo jeżeli
nie te ewangeliczne, to jakie?
Jeżeli
Święta Bożego Narodzenia odbywają się bez
Bożego Narodzenia,

a stają się tylko jakimiś świeckimi „świętami”
handlu i komercji,

o płytkiej obrzędowości i całkowicie miałkim przesłaniu; jeżeli
w państwach wyrosłych na gruncie chrześcijańskim usuwa
się krzyże

z przestrzeni publicznej, żeby nie
raziły w oczy przybyszów;

jeżeli na tak zwanych „targach bożonarodzeniowych” można kupić
wszystko, tylko
żadnych emblematów, związanych z Bożym Narodzeniem;

jeżeli na placach przed kościołami i katedrami (których
jeszcze nie sprzedano i nie przeznaczono na obiekty muzealne, choć
to tylko zapewne kwestia czasu)
nie
można już postawić choinki,

bo będzie
znakiem nietolerancji
wobec inaczej myślących i wierzących; i wreszcie: jeżeli jak
ognia unika się imienia Jezusa Chrystusa,

a
Świąt, które przeżywamy, nie
można już nazwać Świętami Bożego Narodzenia –

to znaczy, że świat wokół nas spowijają naprawdę
wielkie i gęste ciemności:

ciemności grzechu i próżniactwa, ciemności pychy i głupoty;
ciemności totalnego bezsensu i najgłębszego absurdu!
Co
ciekawe – świat sam się do tego doprowadził! Syty, a wręcz
przesycony
człowiek,

uznał, że właściwie to… nie
potrzebuje Boga!

I teraz boi się przekroczyć próg
własnego domu i przespacerować się po ulicy, bo nie wie, czy ktoś
go nagle nie zastrzeli,
albo czy
nie zginie pod kołami jakiejś ciężarówki, albo
czy obok niego coś nie wybuchnie…
Taki
sobie właśnie
ludzie
urządzili „szczęśliwy”
świat bez Boga. Na własne życzenie!

Nie mogą więc
mieć
do nikogo pretensji.
I
cóż im teraz pozostało?
Czy
jest jakieś wyjście z tego impasu? Pewnie, że jest. Zawsze jest
jakieś wyjście. Można mnożyć i wzmacniać patrole
żołnierzy i żandarmów,

uzbrojonych po zęby, można ustawiać kolejne zasieki
z drutu kolczastego i zapory
z betonu;
można obwiesić
się kamerami i czujnikami,
poustawiać
bramki
i wzmóc kontrole…
To oczywiście nic nie da, bo – jak głośno i wyraźnie mówią
znawcy tematu – kolejne
zamachy są tylko kwestią czasu

i na nic zdadzą się te wszystkie zabezpieczenia.
Ale
wtedy znowu ludowi
przywódcy
wystąpią przed kamerami, i
znowu będą
coś tam bredzić
o
„solidarności i determinacji w walce z terroryzmem” – i tak do
następnego razu.
Do następnego
zamachu. Tylko, czy
tak naprawdę na dłuższą metę da się żyć?

Czy te ciemności nie staną
się w ten sposób
jeszcze
ciemniejsze?…
Właśnie
te ciemności dzisiaj rozjaśnia niezwykłe światło! Izajasz
mówi o tym w swoim orędziu, my jednak – w kontekście tego, co
się wokół nas dzieje – musimy chyba jego słowa odczytać nie
w trybie oznajmującym,
w
jakim zostały napisane, ale jako pragnienie tego, by słowa te się
wypełniły. Trzeba nam zatem powiedzieć: oby naród
kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką!
Oby
wreszcie ujrzał! I oby nad
mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło.
Tak,
oby zabłysło! I oby wszyscy je wreszcie zobaczyli. Oby dotarło do
ludzi, że pomnożyłeś
radość,
zwiększyłeś
wesele

że
to właśnie Ty,
Panie Jezu, to uczyniłeś! Oby się przeto naprawdę rozradowali
się przed Tobą.
Oby
wszyscy uwierzyli, że dzisiaj – po raz kolejny, a jednocześnie w
sposób jedyny w swoim rodzaju i niepowtarzalny – Dziecię
nam się narodziło,
Syn
został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza.

I
oby każdy przekonał się i uwierzył, że przychodzący dziś Jezus
Chrystus – to naprawdę Przedziwny
Doradca, Bóg Mocny,
Odwieczny
Ojciec, Książę Pokoju.

Kochani,
uwierzmy
w Niego – uwierzmy na nowo!

Uwierzmy, że to jest On, Jezus Chrystus, Bóg Człowiek – i
uwierzmy, że
On naprawdę przychodzi!

Ja wiem, że my generalnie w to wierzymy i u nas, na szczęście, nie
ma problemu z tym, żeby bez większych obaw, jasno
i wyraźnie powiedzieć, że świętujemy Boże

Narodzenie.

Co
więcej, przez
cały
Adwent przygotowywaliśmy się na to wydarzenie. Przecież w tym
czasie tak
wiele osób przystąpiło do Spowiedzi, zaczęło na nowo przyjmować
Komunię Świętą.

Jasne,
że wielu też nie przystąpiło i że wiele tych Spowiedzi było
może mało przygotowanych, i że były to Spowiedzi tylko
z okazji rekolekcji,

albo i w ostatnich dniach przed Świętami; a następne będą pewnie
na następne rekolekcje, albo znowu w ostatnich dniach przed Świętami
– to
wszystko prawda!

Jednak,
pomimo tego, nie można nie zauważyć, że jak
Polska długa i szeroka, ludzie stali w kolejkach do konfesjonałów,

spowiadali się, odnawiali swoją więź z Bogiem, jakoś pogłębiali
tę swoją wiarę… I to może dziwne, ale właśnie w tym roku
uświadomiłem to sobie z całą mocą – po tylu latach kapłaństwa
i po tylu latach wcześniejszego
przeżywania
rekolekcji adwentowych – że każdy
taki Adwent to jest wielka duchowa odnowa narodu!

Oczywiście,
tu nie chodzi o jakieś uroczyste
słowa czy podniosłe deklaracje, ale możemy z
autentyczną
radością tak właśnie określić to, co się w naszych Parafiach w
tych ostatnich tygodniach dokonało: wielka
moralna i duchowa odnowa narodu!
Tego
nie ma na Zachodzie. U nas jest – na szczęście! Jeszcze
jest! I oby zawsze było!

Bo to jest właśnie naszym bogactwem, to jest także naszą siłą,
a w kontekście tego, co się wokół nas dzieje, a o czym tu sobie
mówiliśmy – to
jest także naszym ratunkiem!

Dlatego,
moi Drodzy, brońmy tego naszego chrześcijańskiego stylu, nie
rezygnujmy z niego. Tego nas nauczyły nasze pobożne Babcie i nasi
Dziadkowie, taki styl wpoili nam nasi Rodzice,
my zaś – przekażmy
go naszym
Dzieciom
i
Wnukom.
To
prawda, że można odnieść wrażenie, iż
wielu
ludzi – szczególnie młodych – już
rezygnuje z tego stylu.

Dlatego – zamiast narzekania i biadolenia – potrzeba naszej
większej duchowej
mobilizacji,

potrzeba naszego świadectwa
i słowa zachęty.

Potrzeba,
abyśmy wzięli sobie do serca słowa Świętego Pawła, mówiącego
do nas w drugim dzisiejszym czytaniu, iż skoro ukazała
się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom,
to
trzeba, abyśmy
wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych rozumnie i
sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie;

byśmy
też byli – jak zachęca Apostoł – gorliwi
w
spełnianiu dobrych uczynków.

Moi
Drodzy, to jest co prawda krótki, ale naprawdę mądry i trafny
program chrześcijańskiego życia: abyśmy
wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych rozumnie i
sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie.

I
abyśmy gorliwie spełniali
dobre uczynki.

Przecież w chrześcijaństwie
dokładnie o to właśnie chodzi! Niech to będzie dla nas program
na „po Świętach”,

kiedy już powrócimy do naszej zwykłej
– celowo nie używam słowa: szarej
– codzienności…
Niech
realizacja tego właśnie programu będzie konkretnym
owocem

przeżytych Świąt – Świąt
Bożego Narodzenia.

I właśnie o takie przeżycie tych Świąt chcę Was teraz prosić i
jednocześnie takiego
ich przeżywania życzyć!
Kochani,
wszyscy napracowaliście się potężnie, żeby te Święta
przygotować. Sprzątanie, gotowanie, pieczenie,
zakupy – to wszystko zabrało
Wam tyle czasu!

O pieniądzach już nawet nie wspominając… Niech to wszystko –
cały ten wysiłek, to umęczenie i poświęcenie – będzie Waszym
darem dla Jezusa!
Zasiadając
do wspólnego stołu, spotykając się z Rodziną
i Bliskimi,
składając sobie życzenia, nie zapominajcie, że w tych dniach
świętujemy – co? NARODZENIE
JEZUSA
CHRYSTUSA!

Proszę
Was, nie zapominajcie o tym ani przez chwilę! I niech ten temat
pojawi się także
w Waszych rozmowach

– nie wstydźcie się wobec swoich Najbliższych
wypowiedzieć, a wręcz często wypowiadać tego imienia – Świętego
Imienia: JEZUS
CHRYSTUS!
Niech
nie zabraknie wspólnego śpiewu kolęd. Niech nie zabraknie rozmowy
na temat tych zasad i wartości, których uczono nas już na
katechezie i o których słyszymy w kościele, a więc tych,
których sam Jezus naucza w swojej Ewangelii.

Niech te zasady kształtują styl naszego życia, naszej
codzienności!
I
niech to świętowanie zaowocuje
może chociaż
troszkę częst
szą
Spowiedzi
ą
Świętą
,
Komuni
ą
Świę
;
niech spowoduje częstszą
i porządniejszą modlitwę…

Tylko w ten sposób spełnią się słowa, jakie Prorok Izajasz
zapisał w orędziu, którego przed chwilą wysłuchaliśmy, iż
wielkie
będzie Jego

[czyli
przychodzącego Króla] panowanie
w pokoju bez granic.

Użyte
tu przez Proroka słowo: „pokój”
– hebrajskie: „szalom”

– oznacza: pomyślność,
dobrobyt, błogosławieństwo, szczęście; słowem – pełnię
dóbr materialnych i duchowych.

Kochani,
to wszystko może stać się naszym udziałem – naprawdę! Tylko od
nas zależy, czy tak się rzeczywiście stanie. Bo
chociaż nie
brakuje i u nas niemałych problemów;

chociaż i w naszych rodzinach tyle trudnych spraw i w sąsiedztwach
tyle konfliktów; i w
relacjach z 
innymi
ludźmi
tyle napięć,
zazdrości,
złośliwości, a czasami wręcz otwartej wrogości, to jednak ja
osobiście jestem pewien, że dopóki
będą stały kolejki do konfesjonałów

i dopóki
my, księża, będziemy z nich wychodzić z ciężkim nieraz bólem
głowy po wyspowiadaniu kilkuset
nawet
osób; i dokąd na Pasterkach z wypełnionych wiernymi świątyń
będzie się rozlegał radosny śpiew: „Bóg się rodzi, moc
truchleje…” – dotąd
będziemy mogli spokojnie wychodzić na ulice

i iść
do pracy, do szkoły, czy do kościoła…

I
dokąd będzie
u nas BOŻE NARODZENIE

– dotąd będziemy bezpieczni. I dokąd będziemy pewnym głosem,
wyraźnie i odważnie, wypowiadać imię: JEZUS
CHRYSTUS

– nie
tylko na Mszy Świętej lub w trakcie modlitwy, ale też w
codziennych międzyludzkich relacjach, kształtując w to Imię swoją
codzienność

dotąd możemy bez
obaw patrzeć w przyszłość.

Bo
tylko On jest naszą jedyną
i niezawodną nadzieją!

I tylko On jest dla nas – powiedzmy to sobie szczerze – jedynym
ratunkiem: On, Jezus Chrystus, Przedziwny
Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju.
Jeżeli
z Niego zrezygnujemy, to – rzeczywiście
– pozostaną
nam już
tylko
uzbrojeni
żandarmi,
zapory i zasieki.
I
żałosny bełkot ludowych przywódców. I ciągły strach…
Dlatego
moje życzenia, jakie ze szczerego i życzliwego serca chcę do Was
dzisiaj skierować, są bardzo proste: życzę
Wam BOŻEGO NARODZENIA!
I
proszę Was: nie bójcie się nikogo i niczego! Tylko
wierzcie w Jezusa!

3 komentarze

  • Wróciłam z Pasterki. Ogłaszam Dobrą Nowinę a właściwie fakt historyczny, narodził się nam przed wiekami Zbawiciel, Jezus Chrystus, Syn Boży. Narodził się ponownie w wielu ludzkich sercach i to jest dobra nowina i nadzieja, bo z Bogiem pokonamy wszystko, bo Jezus jest po naszej stronie, po to stał się człowiekiem. Życzę radosnego świętowania i miłowania nawet poprzez ofiarę, bo miłość czy to do Boga, czy człowieka , czy Ojczyzny potrzebuje cierpienia, ofiary z siebie. Popatrzmy na życie Jezusa, to dobry czas na refleksję…

  • W radosnym dniu Narodzenia Pańskiego pamiętajmy w modlitwie o cierpiących. Zwłaszcza o ofiarach tragedii katastrofy samolotowej, która wydarzyła się w Rosji. Lączę się w bólu z rodzinami ofiar.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.