Spieszmy się…

S
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
urodziny przeżywa Agnieszka Niedziałkowska, bardzo mi życzliwa
i bliska Osoba, jeszcze z czasów pierwszego wikariatu. Dziękując
Agnieszce i Jej Mężowi, Mariuszowi, za przyjaźń, życzę, aby
spełniło się Ich największe pragnienie, z jakim nieustannie
zwracają się w modlitwie do Boga. I wszystkiego, co dobre, także
Im życzę. I o to się dla Jubilatki i Jej Męża modlę.
Urodziny
przeżywa dziś także Grzegorz Święciński, należący w swoim
czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. I dla Grzegorza
upraszam mocy Bożej i wszelkich Bożych darów.
Moi
Drodzy, dzisiaj pierwsza niedziela miesiąca. Niech to będzie dla
nas okazją do uwielbiania Boga za Jego niezliczone dary, a
szczególnie – za dar Eucharystii.
Na
pobożne i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

8
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Syr 27,4–7; 1 Kor 15,54b–58; Łk 6,39–45

CZYTANIE
Z KSIĘGI SYRACYDESA:
Gdy
sitem się przesiewa, zostają odpadki, podobnie okazują się błędy
człowieka w jego rozumowaniu.
Piec
wystawia na próbę naczynia garncarza, a sprawdzianem człowieka
jest jego wypowiedź.
Hodowlę
drzewa poznaje się po jego owocach, podobnie serce człowieka po
rozumnym słowie.
Nie
chwal człowieka, zanim poznasz, jak przemawia, to bowiem jest próbą
dla ludzi.

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Kiedy już to, co śmiertelne, przyodzieje się w nieśmiertelność,
wtedy sprawdzą się słowa, które zostały napisane: „Zwycięstwo
pochłonęło śmierć. Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo?
Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?” Ościeniem zaś śmierci
jest grzech, a siłą grzechu Prawo. Bogu niech będą dzięki za to,
że dał nam zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Przeto,
bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci
zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie
pozostaje daremny w Panu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
opowiedział uczniom przypowieść: „Czy może niewidomy prowadzić
niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj?
Uczeń
nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni
wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.
Czemu
to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie
dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: «Bracie, pozwól, że
usunę drzazgę, która jest w twoim oku», gdy sam belki w swoim oku
nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a
wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata.
Nie
jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem
to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde
drzewo: nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera
się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa
dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z
obfitości serca mówią jego usta”.

Trudno
nie zgodzić się z Mędrcem Syracydesem, kiedy dzisiaj mówi do nas,
piec
wystawia na próbę naczynia garncarza, a sprawdzianem człowieka
jest jego wypowiedź.
Hodowlę
drzewa poznaje się po jego owocach, podobnie serce człowieka po
rozumnym słowie.

A
w związku z tym zaleca:
Nie
chwal człowieka, zanim poznasz, jak przemawia, to bowiem jest próbą
dla ludzi.


Po
tej samej linii idzie dzisiejsze pouczenie Jezusa, gdy mówi
On
w
Ewangelii
:
Nie
jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem
to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde
drzewo: nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera
się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa
dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z
obfitości serca mówią jego usta.


Zatem,
i tutaj także słyszymy o 
poznawaniu
człowieka po tym,
co
i jak mówi,
jednak
wspomniane tu wydawanie owoców to chyba coś więcej, niż tylko
odpowiednia
mowa.
To
także uczynki

dobre
uczynki

– jakie człowiek wykonuje, wydobywając dobro ze skarbca swego
serca. Także o 
to
tu chodzi. Ale i o 
całą,
szeroko rozumianą
jego
postawę,
o sposób jego odnoszenia się do drugiego człowieka; o sposób,
w
jaki drugiego traktuje.

Używając
dość ciekawego porównania:
Czy
może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół
obydwaj?,

Jezus uczynił wyraźną aluzję do postawy faryzeuszy, którzy
uchodzili za duchową i intelektualną elitę narodu wybranego – i
oczywiście,
za
takową się uważali

a przecież pozostawali zupełnie duchowo ślepi, czyli zamknięci na
słowa nauki, głoszonej przez Jezusa. Czy tacy mog
ą
być rzeczywiście przewodnikami?
Dokąd
tacy poprowadzą innych?

Co są oni w stanie dać ludziom, co są w stanie powiedzieć – z
obfitości swego serca?
Czym
były wypełnione ich serca?

To
akurat często słyszeliśmy z wypowiedzi Jezusa na ich temat.
Zresztą,
cała ich postawa wystarczająco świadczyła o nich. Czy jednak
tylko
o nich i tylko wtedy?
Czyż
zasada, wskazana przez Jezusa i przez Mędrca Syracydesa,
nie
zachowuje swojej aktualności także dzisiaj?
Po
czym my dzisiaj rozpoznajemy drugiego człowieka? Na jakiej podstawie
go oceniamy? Jakie kryteria stosujemy? Czy nie łapiemy się na tym,
że te nasze oceny często są naprawdę za szybkie,
pochopne,
nie przemyślane,
a
przez to –

krzywdzące?

I
czy
faktycznie
wystarcza nam – do wydania takiej
lub
innej opinii o człowieku – jakiś
zewnętrzny
pozór lub opinia innych?

Czy
może
jednak
staramy się zobaczyć, co dany człowiek prezentuje swoją postawą:
jak
postępuje i co czyni

– bardziej,
aniżeli
tylko:
co
obiecuje?

Zobaczmy,
Jezus przyszedł na świat, aby nas zbawić. I nie obiecywał tego
jedynie, nie zapowiadał
wyłącznie,
ale
prawdziwie
tego dokonał.

Jasno mówi nam o tym Święty Paweł w drugim dzisiejszym czytaniu,
z Pierwszego Listu do Koryntian. Słysz
ymy
tam:
Zwycięstwo
pochłonęło śmierć. Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo?
Gdzież jest, o śmierci, twój oścień? Ościeniem zaś śmierci
jest grzech,

[…].
Bogu
niech będą dzięki za to, że dał nam zwycięstwo przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa.


A
z tego płynie dla chrześcijan konkretne zobowiązanie,
które
Apostoł wyraża w tym oto wezwaniu:

Przeto,
bracia moi najmilsi, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zajęci
zawsze ofiarnie dziełem Pańskim, pamiętając, że trud wasz nie
pozostaje daremny w Panu.
Zatem
– i tu odnajdujemy wezwanie do takiej postawy, która 
przyniesie
dobre owoce

i będzie potwierdzeniem obfitości serc
ludzi
wierzących
!
Tak, jak Jezus swoją postawą potwierdził całą swą miłość do
człowieka, tak i my – naszą postawą –

mamy potwierdzić naszą miłość

do Jezusa i do innych ludzi. Bo właśnie po tej postawie – także
po słowach, po 
sposobie
jego myślenia i wypowiadania się

danego człowieka – można coś na jego temat powiedzieć. Można
przekonać się, jak obfite jest jego serce.
Zatem,
moi Drodzy, otwierajmy szerzej nasze oczy i serca, aby dostrzegać
dobro w innych. Owszem, powiemy, że 
nie
tylko dobro

jest w ludziach. To prawda. Zresztą, co tu daleko szukać –
spójrzmy
na samych siebie.

Obfitość
czego
panuje
w naszych sercach? I – w związku z tym – o czym świadczą nasze
słowa i nasze czyny?
Warto
o tym pomyśleć, zanim zaczniemy oceniać innych.

Chociaż
to
nigdy
nie będzie

osąd
do
końca obiektywny
,
bo samych siebie ocenimy zwykle bardz
iej
pozytywnie, rozgrzeszymy się z każdego błędu i grzechu, ale
zupełnie
inne kryteria zastosujemy do oceny innych,

często dokładnie odwrotne: z czego siebie rozgrzeszymy – o to
samo innych oskarżymy, i tak dalej. A tymczasem, potrzebne jest
spojrzenie
na
ile to możliwe

obiektywne
i przemyślane,

a do tego
spokojne
i życzliwe.


Z
pewnością – jak już rzekliśmy –
nie
może być pochopne.

Warto przyjrzeć się człowiekowi, jego postawie, a do tego
posłuchać jego wypowiedzi, żeby 
przekonać
się
,
co sobą tak naprawdę prezentuje. Ale warto to czynić
z
dobrym nastawieniem.
Obiektywnie,
ale z dobrym nastawieniem.

Bo
– powiedzmy sobie szczerze – każdy z nas musi odnieść do
siebie to zdanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, iż
dobry
człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły
człowiek ze złego skarbca wydobywa zło.

Podkreślmy:
całe
to zdanie

musimy do siebie odnieść!
Oto
bowiem

odkrywamy w sobie
zarówno
elementy
dobra, jak i zła.

Każda
i każdy z nas. Przeto, to od nas zależy, na co położymy większy
nacisk,
co
bardziej zechcemy

zauważyć
i podkreślić, co bardziej zaakcentować –
tak
u siebie, jak i u innych – dobro, czy zło?
Jak
już wspomnieliśmy, u siebie zwykle bardziej podkreślamy te dobre
strony swego charakteru, swego postępowania, z tymi gorszymi
natomiast to nawet mamy
problem,
by je szczerze wyznać na Spowiedzi!

Bo kiedy przychodzi przyznać się do jakichś bardziej – nazwijmy
to tak – „pikantnych momentów”, to wtedy albo 
ciszej
mówimy przy konfesjonale,

albo
akurat
wtedy
nagle chrypka nas łapie i trzeba odchrząknąć, albo 
nagle
zapomnimy

o
czymś
wspomnieć, albo tak mętnie to powiemy, że właściwie zupełnie
nie wiadomo, o co chodzi… Tak to już bywa z tą
brzydszą
stroną

naszej osobowości i postawy. Tę ładniejszą – o,

prezentujemy
z wielkim zapałem!


U
innych
natomiast – jako rzekliśmy – łatwiej nam zaakcentować gorszą
stronę. A przecież i oni – i tu podkreślmy z całą mocą:
wszyscy,
bez wyjątku! –
ma
w sobie całe pokłady dobra,
w
ich
sercu jest ono obecne, przeto widać je także i w 
ich
postawie.
Tylko trzeba je dostrzec. Jeszcze raz podkreślmy:
u
każdego,
bez
wyjątku,

człowieka!

Nie
ma
bowiem
nikogo
takiego, kto byłby
jedynie
takim złym do cna drzewem,

wydającym
wyłącznie
złe owoce – nie ma takiego człowieka! Podobnie, jak nie ma
takiego, który 
tu,
na ziemi, byłby chodzącym ideałem
i
wydawał tylko dobre owoce. Takiego człowieka też nie ma. Owszem,
są tacy, którzy 
wydają
więcej dobrych owoców,

są tacy, którzy więcej złych. Ale zwykle to od nas zależy,
na
co zwrócimy uwagę,

co podkreślimy, o czym będziemy mówić innym. Czy nasza ocena –
załóżmy,
że obiektywna – będzie
jednak
bardziej nastawiona na to, co dobre,

czy na to, co złe?…

Czy
patrząc na drugiego człowieka, będ
ziemy
się stara
li
dostrzegać,
a wręcz wyłapywać

to, co powiedział lub zrobił dobrego, a przy tych złych elementach
jego postawy
postaramy
się chociaż trochę
zrozumieć
motywy jego działania,

czy też jedynie te złe b
ędziemy
wyłapywa
li,
zupełnie nie dostrzegając dobrych?


Moi
Drodzy, to naprawdę od nas zależy. Bo często okazuje się, że
ten, czy ów człowiek, powszechnie uznany za złego i 
już
właściwie skreślonego
,
kiedy tylko ktoś spojrzy na jego życie
z
odrobiną życzliwości, wyrozumiałości
i
spróbuje chociaż trochę go zrozumieć – wcale nie jest taki zły.
A może nawet jest całkiem dobry. Naturalnie, w pierwszym rzędzie
to zawsze będzie zależało od 
jego
postawy.
Ale ogromną rolę – powiedzmy to szczerze –
będzie
odgrywał
także
sposób
naszego postrzegania i oceniania.

Dlatego warto zachować spojrzenie
trzeźwe,
realistyczne
i obiektywne,
ale
i

życzliwe.
I
trzeba się
trochę
pospieszyć…

W jakim sensie? A w takim, że 
musimy
zdążyć
dostrzec dobro
w
drugim człowieku, póki jest on jeszcze z nami. Bo już
niejednokrotnie sami zapewne doświadczyliśmy, albo zaobserwowaliśmy
sytuację, w której dobro u danego człowieka
zostało
nagle
dostrzeżon
e
– zarówno w tym, co mówił, jak i w tym,
co
robił – wtedy,
kiedy
już go z nami nie było!

Wtedy się okaz
ywało,
że
to
był taki dobry człowiek,
tyle
dobrego powiedział, tyle dobrego zrobił, tyle po sobie pozostawił
– nie tylko wspomnień, ale i

konkretnego dobra,
zarówno
materialnego, jak i intelektualnego,
jak
i
duchowego. Ale 

musiał
odejść

– czasami, niestety – już do wieczności, aby zostało to
zauważone. A nie dało się tak jakoś wcześniej?…

Moi
Drodzy, Ksiądz – Poeta, Jan Twardowski napisał arcymądre zdanie,
które tak często cytujemy, zwłaszcza w obliczu śmierci bliskich
nam osób:
„Spieszmy
się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.”

Spróbujmy
zdanie
to

odnieść do tego
wszystkiego,
o czym tu sobie dzisiaj mówimy. Jak by wtedy
ono
za
brzmiało?
Może:
„Spieszmy
się doceniać ludzi, tak szybko odchodzą”…

Niekoniecznie od razu do wieczności – ot,
tak
zwyczajnie odchodzą,

jak rozchodzą się ludzkie drogi,
skutkiem
czego:

z kimś, kogo mieliśmy przy sobie na co dzień,
spotykamy
się niezwykle rzadko,

albo przez wiele lat nie widzimy się wcale… Także o takim
odchodzeniu tu mówimy.

Dlatego

spieszmy się widzieć w ludziach dobro!
Spieszmy
się nimi ucieszyć! Spieszmy się
podziękować
im
za
to, co dla nas robią.
Spieszmy
się…

A
w tym kontekście usłyszmy dalszy fragment tego wiersza. Ksiądz Jan
przestrzega:

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno”
Jakaż to wielka prawda, moi Drodzy, czyż nie? Kochamy wciąż za mało i stale za późno… Ale – czy musi tak być? 
Nie musi, dobrze o tym wiemy. Dlatego spieszmy się kochać ludzi… Spieszmy się dostrzegać w nich dobro… Spieszmy się nimi ucieszyć… 
Spieszmy się im podziękować – dopóki ich mamy przy sobie, dopóki są z nami…

2 komentarze

  • Tą Ewangelie " o drzazdze w swoim oku" rozważaliśmy na pierwszym spotkaniu Kręgu biblijnego. Ponieważ było nas z drzazgami w oczach około 22 osoby, młode i stare, to wyjmowanie potrwało 2 godziny, ale to na tym nie koniec, to usuwanie bynajmniej u mnie, potrwa chyba już do końca życia. A ponieważ bez Boga ani do proga, więc proszę; Panie pomóż! Amen.

    • "Było na z drzazgami w oczach około 22 osoby…" Bardzo mocne stwierdzenie. Ale chyba trzeba powiedzieć – wszyscy jesteśmy tymi osobami z drzazgami w oczach…
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.