O podstępnym Jakubie…

O

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Michał
Różanowski, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych
Wspólnot. Niech Pan Mu udziela swoich darów, a On – niech się na
nie otwiera. O to będę się dla Niego modlił.
A
oto dzisiaj, moi Drodzy, kończy się nasz pobyt w Szklarskiej
Porębie i wracamy do Domu. Prosimy Pana o szczęśliwą podroż,
dziękując Mu za ten dobry czas. Tak, jak stale obiecuję i
zapewniam, pamiętam o Was w modlitwie i dzisiaj także będę
pamiętał, w trakcie podróży.
Przypominam,
że dzisiaj – pierwsza sobota miesiąca.

Dobrego
i błogosławionego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Sobota
13 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Bł. Marii Teresy Ledóchowskiej, Dziewicy,
do
czytań: Rdz 27,1–5.15–29; Mt 9,14–17

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Gdy
Izaak się zestarzał i jego oczy stały się tak słabe, że już
nie mógł widzieć, zawołał Ezawa, swego starszego syna: „Synu
mój!” A kiedy ten odezwał się: „Jestem”, Izaak rzekł: „Oto
zestarzałem się i nie znam dnia mojej śmierci. Weź więc teraz
przybory myśliwskie, twój kołczan i łuk, idź na łowy i upoluj
coś dla mnie. Potem zaś przyrządzisz mi smaczną potrawę, jaką
lubię podasz mi ją, a ja z serca ci pobłogosławię, zanim umrę”.
Rebeka
słyszała to, co Izaak mówił do swego syna Ezawa. Gdy więc Ezaw
poszedł już na łowy, aby przynieść coś z upolowanej zwierzyny,
Rebeka wzięła szaty Ezawa, swego starszego syna, najlepsze, jakie
miała u siebie, ubrała w nie Jakuba, swojego młodszego syna, i
skórkami koźląt owinęła mu ręce i nieowłosioną szyję. Po
czym dała Jakubowi ową smaczną potrawę, którą przygotowała, i
chleb.
Jakub,
wszedłszy do swego ojca, rzekł: „Ojcze mój!” A Izaak na to:
„Słyszę; któryś ty jest, synu mój?” Odpowiedział Jakub
ojcu: „Jestem Ezaw, twój syn pierworodny. Uczyniłem, jak mi
poleciłeś. Podnieś się, siądź i zjedz potrawę z upolowanej
przeze mnie zwierzyny, i pobłogosław mi”. Izaak rzekł do syna:
„Jakże tak szybko mogłeś coś upolować, synu mój?” A Jakub
na to: „Pan, Bóg twój, sprawił, że tak mi się właśnie
zdarzyło”.
Wtedy
Izaak rzekł do Jakuba: „Zbliż się, abym dotknąwszy ciebie mógł
się upewnić, czy to mój syn Ezaw, czy nie”. Jakub przybliżył
się do swego ojca Izaaka, a ten dotknąwszy go rzekł: „Głos jest
głosem Jakuba, ale ręce rękami Ezawa”. Nie rozpoznał jednak
Jakuba, gdyż jego ręce były owłosione jak ręce Ezawa. A mając
udzielić mu błogosławieństwa, zapytał go jeszcze: „Ty jesteś
syn mój Ezaw?” Jakub odpowiedział: „Ja jestem”.
Rzekł
więc: „Podaj mi, abym zjadł to, co upolowałeś, synu mój, i
abym ci sam pobłogosławił”. Jakub podał mu i on jadł.
Przyniósł mu też i wina, a on pił. A potem jego ojciec Izaak
rzekł do niego: „Zbliż się i pocałuj mnie, mój synu”. Jakub
zbliżył się i pocałował go. Gdy Izaak poczuł woń jego szat,
dając mu błogosławieństwo mówił:
Oto
woń mego syna jak woń pola, które pobłogosławił Pan.
Niechaj
tobie Bóg użycza rosy z niebios i żyzności ziemi, obfitości
zboża i moszczu winnego.
Niechaj
ci służą ludy i niech ci pokłon oddają narody. Bądź panem
twoich braci i niech ci się kłaniają synowie twej matki.

Każdy,
kto będzie ci złorzeczył, niech będzie przeklęty. Każdy, kto
będzie ci błogosławił, niech będzie błogosławiony”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚW
IĘTEGO
MATEUSZA:
Uczniowie
Jana podeszli do Jezusa i zapytali: „Dlaczego my i faryzeusze dużo
pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?” Jezus im rzekł: „Czy
goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi?
Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą
pościć.
Nikt
nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata
obrywa ubranie i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też
młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki
pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino
wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się
zachowuje”.

O
ile – pod wpływem częstego kontaktu z Bożym słowem i
wysłuchania wielu kazań i rozważań – jesteśmy w stanie
przynajmniej częściowo zrozumieć przesłanie Jezusa z
dzisiejszej Ewangelii,
iż nie można nowej nauki, którą
głosił, zamykać w starych schematach myślenia i w
literalnie i bezdusznie przestrzeganych przepisach i zwyczajach, tak
naprawdę trudno nam chyba zrozumieć przesłanie dzisiejszego
pierwszego czytania. Bo – co by nie mówić i jak by tego nie
próbować tłumaczyć – Jakub uzyskał ojcowskie
błogosławieństwo podstępem!

Co
więcej, kiedy wszystko się wydało i Ezaw, starszy syn, naprawdę
powrócił z polowania i naprawdę przygotował ojcu potrawę do
spożycia, okazało się, że ojciec nie może mu już udzielić
żadnego błogosławieństwa,
bo to jedno, jakiego udzielić mógł
– udzielił Jakubowi. Zatem, to ojcowskie błogosławieństwo było
pojmowane i traktowane jako coś z jednej strony duchowego, z
drugiej jednak – coś bardzo konkretnego, wręcz wymiernego.
Raz udzielone jednemu – nie mogło być już udzielone drugiemu.
Ojciec już nim nie dysponował.

Przedstawiało
zaś tak wielką wartość, że Jakub, by je uzyskać,
zaryzykował potężny konflikt sumienia, a nade wszystko – obrazę
czci ojca
i wiele lat trwający konflikt ze swoim bratem
Ezawem,
przed którym musiał po prostu uciekać!

Zobaczmy,
jakże to była dla tamtych ludzi ważna sprawa. Przecież w całe to
oszustwo, nastawione na podstępne zdobycie błogosławieństwa,
zaangażowała się również Rebeka, żona Izaaka, a matka
Ezawa i Jakuba – o ile to nie ona w ogóle była inspiratorką
całego zamieszania. Jakże więc ważne, potrzebne i pożądane
było owo Boże błogosławieństwo,
którego pod koniec swego
życia ojciec udzielał najstarszemu synowi! Jak wielką wartość
przedstawiało!

I
chyba tę naukę musimy wziąć z dzisiejszego pierwszego czytania,
bo przecież trudno, żebyśmy uczyli się od Rebeki i Jakuba
oszustwa i podstępu!
Natomiast byłoby dobrze, abyśmy
uświadomili sobie, że Boże dary to coś naprawdę bardzo
konkretnego i bardzo wartościowego, o co naprawdę warto
zabiegać.
I
właśnie tego chce nas nauczyć dzisiaj Jezus, kiedy w Ewangelii –
jak wspomnieliśmy – zachęca do otwarcia całego serca na
Dobrą Nowinę, z którą przychodzi i porzucenia bez obaw swoich
starych przyzwyczajeń i wewnętrznych ograniczeń. Bo Jego nauka,
Jego łaska i błogosławieństwo, przedstawiają tak wielką
wartość,
że trzeba dla nich poświęcić wszystko. W imię
przyjaźni z Jezusem – warto nawet poświęcić życie, a
cóż dopiero swoje przyzwyczajenia czy stare, utarte przekonania.
Dla zdobycia i utrzymania przyjaźni z Jezusem – warto poświęcić
wszystko!
Bez wahania i bez żalu!
Bo
to, co przynosi i chce nam podarować Jezus – ma wartość
najwyższą!
Bezcenną! I chociaż na pewno nie chcemy
owych darów zdobywać podstępem – jak Jakub i Rebeka – to
jednak z pewnością chcemy się w ich zdobycie bardzo, ale to
bardzo zaangażować,
wkładając w to całe swoje serce.
Tak,
jak czyniła to przez całe życie i innych tego uczyła Patronka
dnia dzisiejszego, Błogosławiona Maria Teresa Ledóchowska.
Urodziła
się
ona w
czasie
Powstania
Styczniowego,
w dniu
29 kwietnia 1863
roku, w Loosdorf w Austrii,

dokąd jej rodzina wyemigrowała po 
Powstaniu
Listopadowym.
12 maja 1874 roku, przyjęła Pierwszą Komunię Świętą, a 15
lipca 1878 roku – Sakrament Bierzmowania.

Od
najmłodszych lat wykazywała

wybitne uzdolnienia literackie, muzyczne i aktorskie.

Mając pięć lat, napisała mały utwór dla domowników, a jako
dziewięcioletnia dziewczynka
układała
wiersze.
Rodzina każdy
dzień kończyła wspólnym pacierzem, a 
w
niedzielę uczestniczyła we Mszy Świętej.
Matka
naszej Patronki, jako osoba niezwykle czuła na niedolę bliźnich, a
do tego bardzo towarzyska i pogodna,
umiała
wychować dzieci w karności i sumienności.
Ojciec
pogłębiał wiedzę dzieci, zapoznając je z 
historią
malarstwa i sztuki, z historią Polski i ojczystą mową.

W
roku 1873 rodzice
stracili
po raz drugi majątek
na
skutek bankructwa instytucji, której akcje wykupili – bo pierwszy
raz dziadek stracił wszystko za udział w 
Powstaniu
Listopadowym.
W tej sytuacji, ojciec Marii Teresy
sprzedał
majątek w Loosdorf
i
wynajął mieszkanie w St. Polten. Tu dzieci uczęszczały do szkoły.
Dokumentem z tych lat jest
świadectwo
szkolne Marii Teresy Ledóchowskiej, wystawione w 1875 roku,
na
którym widnieją same oceny bardzo dobre. Miała wówczas dwanaście
lat.
Wielkim
przeżyciem dla niej była
wiadomość
o uwięzieniu
w
Ostrowie Wielkopolskim jej stryja,

arcybiskupa Mieczysława Ledóchowskiego.

Posłała do więzienia napisany przez siebie wiersz ku jego czci. W
dwa lata później, w roku 1875,
witała
go radośnie w Wiedniu,

gdy jako kardynał zatrzymał się tam w drodze do Rzymu. I jemu to
właśnie zadedykowała
swoją
pierwszą książkę.

Było to sprawozdanie z podróży, jaką odbyła po Polsce ze swoim
ojcem, gdy miała szesnaście lat.

W
1883 roku, Ledóchowscy
przenieśli
się na stałe z Austrii do Polski,

a konkretnie – do Lipnicy Murowanej koło Bochni, gdzie ojciec
wykupił mocno zaniedbany majątek. Powitał ich burmistrz miasta i
ludność w strojach krakowskich – chlebem i solą.
Maria
ucieszyła się z powrotu do Polski.

A miała wtedy dwadzieścia lat. Rychło jednak zaznała, jakie są
kłopoty w prowadzeniu gospodarstwa. W porze zimowej
chętnie
zwiedzała pobliski Kraków
i
brała udział w towarzyskich zebraniach i zabawach.
Wyróżniała
się urodą i inteligencją, dlatego szybko zdobyła sobie wzięcie.

W
zimie 1885 roku
zachorowała
na ospę
i
przez wiele tygodni leżała, walcząc o życie.

Choroba zostawiła ślady na jej twarzy. Organizm był osłabiony,
bowiem sześć lat wcześniej przebyła ciężki tyfus.
I
to właśnie ta choroba uczyniła ją dojrzałą duchowo.

Poznała marność życia
doczesnego
i rozkoszy świata. Zrodziło się w niej
postanowienie
oddania się na służbę Panu Bogu,
jeśli
tylko dojdzie do zdrowia.
Na
ospę zachorował także jej ojciec i – opatrzony Świętymi
Sakramentami – zmarł. Pochowany został w Lipnicy. Maria Teresa,
sama osłabiona po ciężkiej chorobie,
nie
była zdolna do prowadzenia majątku.

W
wyniku starań rodziny, cesarz Franciszek Józef I mianował ją
damą
dworu wielkich książąt toskańskich w Salzburgu.

Żyjąc
na dworze, Maria Teresa
nie
zaprzestała
prowadzenia
życia
przepełnione
go
wewnętrznym skupieniem.

W 1886 roku po raz pierwszy
zetknęła
się z zakonnicami,
które
przybyły na dwór arcyksiężnej po datki na misje.
Wtedy
też po raz pierwszy spotkała się
z
ideą misyjną Kościoła.
A
w tym właśnie czasie kardynał Karol Marcial Lavigerie, arcybiskup
Algieru,
rozwijał
ożywioną akcję na rzecz Afryki.

Pewnego dnia Maria Teresa dostała do ręki broszurę kardynała,
gdzie przeczytała słowa:
„Komu
Bóg dał talent pisarski, niechaj go użyje na korzyść tej sprawy,
ponad którą nie ma świętszej!”

To było dla niej światłem z nieba.
Znalazła
cel swojego życia!

Postan
owiła
skończyć z pisaniem dramatów dworskich,
a
wszystkie swoje siły
poświęcić
dla misji
afrykański
ch.
W tej sprawie napisała
też do stryja, kardynała Ledóchowskiego, który pochwalił jej
postanowienie.

Jej
pierwszym krokiem
w ramach
tejże działalności
było
napisanie
dramatu
Zaida Murzynka”,
wystawion
ego następnie
w teatrze salzburskim i w innych miastach. Ponieważ obowiązki damy
dworu zabierały jej zbyt wiele cennego czasu, zwolniła się z nich.
Stanęła na czele
komitetów antyniewolniczych.

Te jednak rychło ją zwolniły, gdyż 
chciała,
aby były to komitety katolickie,
a
nie międzywyznaniowe.

W
1890 roku, Maria zamieszkała w pokoiku przy domu starców u sióstr
szarytek. Zerwała stosunki towarzyskie
i
oddała się wyłącznie sprawie Afryki. W tymże samym 1890 roku,

na własną rękę, zaczęła wydawać „
Echo
z Afryki”
.
Nawiązała kontakt korespondencyjny z misjonarzami. Wkrótce
korespondencja rozrosła
się
tak bardzo, że musiała zaangażować sekretarkę i ekspedientkę.
Jednak widząc, że dzieło dalej się rozbudowuje, w jednym z
numerów „Echa” z roku 1893 zamieściła apel o pomoc.

Z
pomocą jednego z ojców jezuitów, opracowała
statut
Sodalicji Świętego Piotra Klawera.
W
dniu
29
kwietnia 1894 roku, w swoje trzydzieste pierwsze urodziny,
przedstawiła go na
prywatnej audiencji Papieżowi Leonowi XIII do zatwierdzenia.

Papież dzieło pochwalił i udzielił mu swojego błogosławieństwa.
Siedzibą Sodalicji były początkowo dwa pokoje przy kościele
Świętej Trójcy w Salzburgu. Tam też założyła muzeum
afrykańskie.
Od
roku 1892, „
Echo z
Afryki”
wychodziło
także w języku polskim.

Administrację pisma Maria Teresa umieściła przy klasztorze sióstr
urszulanek, gdzie zakonnicą była wtedy jej młodsza siostra,
Urszula. W 1894 roku, Maria Teresa miała już własną drukarnię.
Od 1911 roku „Echo” zaczęło wychodzić w dwunastu językach.
Ponadto,
drukowano
broszury misyjne, kalendarze, odezwy,
a
potem katechizmy i książeczki religijne w językach Afryki.


W
dniu 9 września 1896 roku,
Maria
Teresa złożyła śluby zakonne na ręce kardynała Hellera, biskupa
Salzburga.
W 1897 roku,
kardynał zatwierdził konstytucję przez nią ułożoną dla tegoż
zgromadzenia zakonnego. W tym też samym roku, Maria Teresa założyła
w Salzburgu drukarnię misyjną. W roku 1899,
Święta
Kongregacja Rozkrzewiania Wiary,

na której czele stał kardynał Ledóchowski, wydała pismo
pochwalne,
a
w roku 1899 ta sama Kongregacja

przyjęła Sodalicję pod swoją bezpośrednią jurysdykcję.

10 czerwca 1904 roku, Święty Papież Pius X, osobnym
dokumentem
pochwalił dzieło,
a w
roku 1910 Stolica Apostolska udzieliła mu definitywnej aprobaty.


W
roku 1904 Maria Ledóchowska
przeniosła
swoją stałą siedzibę do Rzymu.

W cztery lata potem udała się osobiście do Polski, aby szerzyć
tam ideę misyjną. Na wiadomość o powstaniu Polski niepodległej w
roku 1918,
Maria Teresa
poleciła zatknąć polskie sztandary na domach swego zgromadzenia.

W roku 1920, wysłała zapomogę do Polski. Pod koniec jej życia,
Echo
z Afryki”
miało już
około stu tysięcy egzemplarzy nakładu.

W roku 1901, Maria Teresa założyła przy domu głównym Sodalicji w
Rzymie
międzynarodowy
nowicjat.
Także i biura
Sodalicji były rozsiane niemal po wszystkich krajach Europy. Przy
każdej filii założono muzeum Afryki. Nadto, nasza Patronka
wyjeżdżała do wielu różnych miejsc z wykładami i odczytami o
misjach w Afryce.

Zmarła
6 lipca 1922 roku,
w
obecności swoich duchowych córek. 10 lipca złożono jej ciało na
głównym cmentarzu rzymskim przy Bazylice Świętego Wawrzyńca.
Proces beatyfikacyjny rozpoczęto w roku 1945.
Papież
Paweł VI,
w
świętym roku jubileuszowym, w niedzielę misyjną,

dnia 19 października 1975, wyniósł ją do chwały ołtarzy.

Ciało Błogosławionej, od roku 1934, znajduje się w domu
generalnym Sodalicji.

W
czasie Soboru Watykańskiego II,
biskupi
Afryki licznie nawiedzali grób

tej, która całe swoje życie i wszystkie swoje siły poświęciła
dla ich ojczystej ziemi. W nagrodę za bezgraniczne oddanie się
sprawom Afryki, Maria Teresa zdobyła zaszczytny
przydomek
Matki Afryki.
Jest
patronką dzieł misyjnych w Polsce.
W
swoim apostolskim piśmie, Papież Paweł VI tak pisał o
Błogosławionej Marii Teresie: „Apostolskie zadania, wyznaczone
przez Chrystusa, stało się
natchnieniem
całego życia czcigodnej Marii Teresy Ledóchowskiej,

tak że dała wspaniały przykład współdziałania kobiet w
misyjnym dziele Kościoła. Chrystus wzbudził w niej pragnienie
służenia Mu sercem niepodzielnym. On odkupił i uświęcił ludzi
przez swoje posłuszeństwo, posunięte aż do śmierci krzyżowej.
On powołał Marię Teresę, aby z miłości ku Niemu
służyła
Mu w Jego braciach, zwłaszcza tych najbardziej opuszczonych i
nieszczęśliwych – niewolnikach z Afryki.

Maria Teresa usłyszała Boże wezwanie i całkowicie posłuszna woli
Boga, porwana miłością ku Niemu,
wielkodusznie
i wytrwale poszła za tym powołaniem.

Maria
Teresa
wyprzedziła czasy,
w których żyła, tak bardzo nie sprzyjające apostolstwu kobiet.

Musiała przezwyciężyć wiele przeszkód i uprzedzeń, aby móc się
oddać apostolstwu i pracy redaktorskiej i wydawniczej.
Przewędrowała
całą Europę,
szerząc
wszędzie apostolstwo misyjne, wydając różnojęzyczne czasopisma,
zakładając wydawnictwa.
Bóg
błogosławił dziełu, które rozrastało się i umacniało:
założoną przez siebie
Sodalicją
Świętego Piotra Klawera kierowała roztropnie i z wielką miłością,

dzięki której odczuwało się tym bardziej Bożą bliskość.

Tajemnica
miłości dopełniła się w śmierci Marii Teresy […].
Katolicy
z Afryki opłakiwali odejście swej matki

– jak ją nazywali – ale przez działalność założonego przez
nią Instytutu, żyjącego jej duchem,
nie
przestają i dzisiaj doświadczać wielkości i siły tej miłości,
która
nią owładnęła. Ale nie tylko ludy Afryki pamiętają i podziwiają
Marię Teresę, lecz i cały Kościół, bo znamienny przykład jej
życia jest dobrem nie tylko jednego kontynentu. W jej życiu Bóg
ukazał Kościołowi, a także wszystkim ludziom dobrej woli,
czego
może dokonać miłość jednego człowieka, który całkowicie oddał
się Bogu,

a przez Niego i całej cierpiącej ludzkości.” Tyle
Święty
Papież
Paweł VI.
Wpatrzeni
w świetlany przykład jej świętości, a jednocześnie zasłuchani
w Boże słowo dzisiejszej liturgii, pytamy samych siebie, ile
jesteśmy w stanie poświęcić, ile z siebie dać, aby uzyskać
dary,
ofiarowane nam przez Jezusa – i stale trwać w Jego
łasce, w stanie łaski uświęcającej? Czy jesteśmy w
stanie już dzisiaj – w imię tego większego dobra – zrezygnować
z jakiegoś swego złego przyzwyczajenia,
może z grzechu, który
często i chętnie popełniamy, gdyż jesteśmy do niego
przyzwyczajeni?

Jak
wielką wartość
dla nas ma Boża łaska i Boże
błogosławieństwo?…

4 komentarze

  • Byłam w kościele na 7mą, wybrałam ją świadomie, bo po tej Mszy Świętej jest nabożeństwo przebłagalne Najświętszego Serca Maryi za nasze grzechy i profanacje obrazów kultu religijnego.
    Nie czytałam jeszcze rozważań Księdza na temat dzisiejszego Słowa Bożego ale mnie na Mszy bardzo uderzyły podstępne knowania nie tylko Jakuba ale i mamusi Rebeki. Nawet modliłam się przed Najświętszym Sakramentem o mądrość aby Duch Święty oświecił mnie dlaczego Bóg zgodził się, tolerował podstępne działanie Osób bliskich Izaakowi. Niestety mądrości nie otrzymałam i jaka głupia byłam taka będę, nawet przypomniało mi się teraz powiedzenie " jaką mnie Panie Boże stworzyłeś, taką mnie masz" widocznie nie muszę wszystkiego rozumieć i wiedzieć i niech tak zostanie.

    • Prawdę powiedziawszy, to trudno zrozumieć – a już tym bardziej usprawiedliwić – powyższe działania Jakuba i jego mamuśki… A że Pan Bóg nawet takimi zachowaniami się posługuje w realizacji swoich planów – to już jakaś wielka tajemnica…
      xJ

  • Krótki ten wypoczynek…Niech Bóg błogosławi i daje pokój serca w każdy czas, nawet podczas wytężonej pracy. Dziękuję za modlitwy, odwzajemniam się tym samym.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.