Służyć – tylko Tobie, Panie!

S

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, wracam na mostek kapitański (celowo nie piszę: na pokład, bo na pokładzie cały czas byłem) naszego Okrętu i witam bardzo serdecznie całą Załogę! Pozwólcie, że na początku wspomnę o Osobach świętujących w minionym tygodniu.

I tak oto:

w poniedziałek, 16 września, imieniny przeżywała Kamila Malinowska, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

we wtorek, 17 września, imieniny przeżywał Ksiądz Robert Bartosik, z którym miałem przyjemność współpracować, gdy był Wikariuszem w Parafii w Trąbkach, a ja tam dojeżdżałem do pomocy duszpasterskiej; obecnie jest On Proboszczem w jednej z Parafii Diecezji siedleckiej;

w czwartek, 19 września, urodziny przeżywał Rober Pogorzelski z Warszawy, nasz stały Komentator, Członek naszej blogowej Ekipy;

w piątek, 20 września, urodziny przeżywał Sebastian Gruszczyński, w trakcie mojej posługi w Miastkowie, przez pewien czas – Lektor i Wiceprezes Służby liturgicznej;

wczoraj natomiast, czyli w sobotę, 21 września, imieniny przeżywali:

Ojciec Mateusz Fleiszerowicz – Franciszkanin, mój Kolega ze studiów prawa kanonicznego na KUL, a obecnie Proboszcz franciszkańskiej Parafii w Nysie;

Mateusz Grzyb – za czasów mojego wikariatu: Lektor w Parafii w Żelechowie;

Mateusz Sitek – za czasów mojego wikariatu: członek Wspólnoty młodzieżowej w Celestynowie;

Mateusz Maksymiuk – należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej;

Mateusz Mochnacz – mój Znajomy z Białej Podlaskiej;

Mateusz Śledziewski – za czasów mojego wikariatu: Lektor w Parafii w Tłuszczu;

Mateusz Sętorek – należący niegdyś do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach;

Mateusz Rutkowski, mój był Uczeń z Żelechowa.

Urodziny z kolei obchodził Bartłomiej Górski, należący ongiś do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

A imieniny i urodziny jednocześnie obchodził wczoraj Mateusz Szeląg – do niedawna: Lektor i jeden z Grupowych w Gronie Służby liturgicznej w Miastkowie.

Dzisiaj natomiast imieniny przeżywa Ksiądz Tomasz Oponowicz, mój młodszy Kolega z Diecezji siedleckiej.

O Wszystkich świętujących pamiętałem w Kodniu, w czasie Rekolekcji, a i dzisiaj powierzam Ich Bożej łaskawości. Niech Pan Im we wszystkim obficie błogosławi!

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję Księdzu Markowi za opiekę nad naszym Gospodarstwem, za przejęcie steru naszego Okrętu i poprowadzenie go tak dobrym, prostym kursem. Dziękuję serdecznie także tym, którym przekazywał ów ster w poszczególne dni, a więc: Księdzu Pawłowi, Siostrze Teresie i Siostrze Joannie. Przyznaję, że codzienne refleksje nad Bożym słowem, jakie w tych dniach pojawiały się na blogu – wraz z Waszymi komentarzami – były dla mnie cennym wsparciem w mojej rekolekcyjnej refleksji i bardzo pomogły w sformułowaniu postanowień na przyszłość. Dlatego raz jeszcze dziękuję! Oczywiście, swoją wdzięczność wyrażałem poprzez codzienną modlitwę w tych dniach – i nadal to planuję.

A tak, swoją drogą, to jednym z tematów moich refleksji i rozmów z Ojcami Oblatami w Kodniu – także ze Spowiednikiem, Ojcem Janem Klubkiem – była sprawa mojej posługi wśród Młodzieży akademickiej, do czego się już bezpośrednio przygotowuję. W tych rozmowach pojawiło się wiele ciekawych przemyśleń i propozycji. Dlatego nie ukrywam, że z dużą radością i nadzieją przeczytałem rozważanie Księdza Marka ze środy, 18 września, ze Święta Świętego Stanisława Kostki, Patrona Młodzieży, wraz z zawartą w tymże rozważaniu prośbą o Wasze propozycje w tej sprawie.

Dziękuję za cenne wypowiedzi, jakie zamieściliście – za wszystkie inne wypowiedzi także bardzo dziękuję – ale liczę jeszcze na następne. Odnoszę bowiem wrażenie, że nie wszyscy, którzy mieliby coś do powiedzenia w tej sprawie, zabrali głos. A przecież – jak to celnie zaznaczył Ksiądz Marek – to jest temat, który nas wszystkich powinien poruszać i mobilizować do modlitwy i poszukiwania najlepszych rozwiązań. Wszystkich – starszych i młodszych! Bo ten temat naprawdę nas wszystkich dotyczy. Dlatego proszę o kontynuowanie powyższej refleksji i o wypowiedzi Osób, które chciałyby się jakąkolwiek propozycją – choćby najmniejszą – podzielić. A za dotychczasowe wypowiedzi – wszystkie, nie tylko w tej sprawie – raz jeszcze serdecznie dziękuję!

Moi Drodzy, dzisiaj, po Mszach Świętych w Samogoszczy, ruszam do Szklarskiej Poręby. Planowałem ten wyjazd już od początku wakacji. Zamierzam tam pobyć przez tydzień, do następnej niedzieli. Chcę – między innymi – popracować nad przygotowaniem do wydania pewnej pozycji książkowej, nad którą pracuję już od kilku lat, chociaż przez ostatnie dwa lata sprawa uległa zawieszeniu. Teraz chcę do niej wrócić i sfinalizować dzieło. Wierzę, że atmosfera Szklarskiej Poręby będzie temu sprzyjać. Oczywiście, nie muszę zapewniać, że będę pamiętał o Was w modlitwie, bo będę.

Wspomnę jeszcze, że jadąc na Rekolekcje w poniedziałek, „zahaczyłem” o Siedlce, gdzie po raz pierwszy spotkałem się Panią Profesor Tamarą Zacharuk, Rektor Uniwersytetu Przyrodniczo – Humanistycznego, przy której to Uczelni będę, wraz z Księdzem Tomaszem Małkińskim, posługiwał jako Duszpasterz akademicki. Rozmowa była bardzo dobra i rzeczowa, ze strony Pani Rektor spotkałem się z ogromnie życzliwym przyjęciem, a także z akceptacją pewnej mojej propozycji, odnośnie do mojego zaangażowania w życie społeczności akademickiej, ale o tym napiszę później, kiedy sprawa nabierze bardziej realnego kształtu. Podkreślam jednak wielką życzliwość i otwartość Pani Rektor, a także Pani Doktor Beaty Czeluścińskiej, Kierownik Rektoratu – za co też wyrażam ogromną wdzięczność!

A ja dzisiaj pozdrawiam z Domu rodzinnego. Wczoraj, z okazji zbliżających się urodzin Szwagra, Kamila, oraz Jego Syna Tomka, sprawowałem Mszę Świętą w ich obecnej Parafii, pod wezwaniem Świętej Anny. O tych urodzinach wspomnę dokładniej wtedy, kiedy nastąpią, czyli we wtorek. Wczoraj jednak – ze względu na to, że to „okrągłe” urodziny Kamila – odbyła się wspomniana Msza Święta i całkiem sympatyczna uroczystość rodzinna.

Moi Drodzy, serdecznie dziękuję Wam za modlitewną bliskość ze mną w tych jakże ważnych, rekolekcyjnych dniach! Obiecuję ze swej strony modlitewną wdzięczność, a na przeżywanie dzisiejszego Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

25 Niedziela zwykła, C,

do czytań: Am 8,4–7; 1 Tm 2,1–8; Łk 16,1–13

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:

Słuchajcie tego wy, którzy gnębicie ubogiego i bezrolnego pozostawiacie bez pracy, którzy mówicie: „Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże? Kiedyż szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów i plewy pszenicy będziemy sprzedawać”.

Przysiągł Pan na dumę Jakuba: „Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TYMOTEUSZA:

Zalecam przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.

Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie. Ze względu na nie ja zostałem ustanowiony głosicielem i apostołem – mówię prawdę, nie kłamię – nauczycielem pogan w wierze i prawdzie.

Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste bez gniewu i sporu.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: «Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą».

Na to rządca rzekł sam do siebie: «Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu».

Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: «Ile jesteś winien mojemu panu?» Ten odpowiedział: «Sto beczek oliwy». On mu rzekł: «Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt». Następnie pytał drugiego: «A ty ile jesteś winien?» Ten odrzekł: «Sto korcy pszenicy». Mówi mu: «Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt». Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła.

Ja także wam powiadam: «Zyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.

Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?

Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi.

Nie możecie służyć Bogu i mamonie»”.

Trochę nas zapewne dziwi, za co ów ewangeliczny bogaty człowiek pochwalił swego rządcę. Czy za to, że pozmniejszał wszystkim dłużnikom ich zobowiązania? To za to się teraz chwali?

Nie, za to się nie chwali, a przynajmniej Ewangelia nie chwali za nieuczciwość, ale rządca został pochwalony przez swego pana za umiejętność wyjścia z trudnej sytuacji.

I na koniec gorzkie stwierdzenie Jezusa, kwitujące całą sprawę: Synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie, niż synowie światła. Czy tak nie jest? Czy nie wykazujemy znacznie większej inicjatywy w zaradzaniu codziennym sprawom, związanym z utrzymaniem, pracą, a o wiele mniej angażujemy się w dobro, związane z naszym zbawieniem?

Ciągle jeszcze żyjemy tak trochę dwutorowo. Z jednej strony, zajmują nas sprawy doczesne, a więc sprawy naszej pracy, naszego utrzymania, nasze wzajemne odnoszenie się w rodzinie, w sąsiedztwie, a więc „wszystkie nasze dzienne sprawy” – jak śpiewamy w pieśni – do których może lepiej, żeby Pan Bóg za bardzo się nie mieszał i się im zbytnio nie przyglądał, bo wiele rzeczy mogłoby Go tam „zaskoczyć”… Tak, wieloma zachowaniami i postawami chrześcijanie mogliby bardzo „zdziwić” swego Boga.

I jest ta druga strona naszego życia, druga „strona medalu”, a więc kwestia naszej pobożności, złożonych rąk, naszej modlitwy w kościele, naszych wizyt w kancelarii parafialnej. Tutaj zasadniczo mamy się czym pochwalić, zupełnie nieźle wypadamy w oczach Bożych, chociaż musimy przyznać, że pewniej czujemy się raczej na gruncie naszej codzienności i tych spraw zwykłych, szarych, a te uroczyste sprawy kościelne – to takie trochę odległe i na pewno ksiądz czuje się w nich lepiej, swobodniej, a my, „zwykli śmiertelnicy”?… No, cóż… To trochę „nie nasz teren”…

I właśnie myśląc w ten sposób, doprowadzamy do zarysowania bardzo wyraźnej linii, grubej kreski nieraz wręcz granicy nie do przekroczenia – pomiędzy sprawami Bożymi, a sprawami ludzkimi. Nie mogą dotrzeć do nas słowa Jezusa: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków. Nie chodzi tu o niegodziwą mamonę w znaczeniu pieniędzy zdobytych na drodze kradzieży czy innych malwersacji, ale niegodziwość owej mamony polega na tym, że w zestawieniu z bogactwem duchowym i wartościami duchowymi, stoi ona na zdecydowanie niższym poziomie – przynajmniej w rozumieniu Jezusa.

My to czasami różnie pojmujemy. Jezus jednak tak sprawę stawia. I dlatego zachęca, abyśmy za pomocą tej tak zwanej mamony, a więc wszystkich ziemskich bogactw, ale też i szerzej: na drodze naszego codziennego zabiegania, podejmowania codziennych, szarych spraw – zbliżali się do Boga!

Aby nie było w naszym myśleniu owego drastycznego podziału na sprawy ziemskie i ponadziemskie, ale aby jedne służyły drugim – aby te ziemskie prowadziły nas do niebieskich. Abyśmy angażując się w te ziemskie – jednocześnie zasługiwali na niebieskie. Abyśmy spełniając codzienne, zwykłe sprawy, pozyskiwali przyjaciół: przede wszystkim – w Osobie Jezusa, ale również w osobach ludzi, których spotkamy, którym pomożemy.

W ten sposób okażemy wrażliwość na ostrzeżenie Jezusa: Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.

Właśnie! Nie można z pełnym zaangażowaniem służyć Bogu i na równi z Nim stawiać spraw doczesnych, codziennego zabiegania, starania się o utrzymanie, o zapewnienie środków materialnych. Owo zabieganie nie może stać się celem samym w sobie, nie może przysłonić nam spraw najważniejszych – a chociażby tych, że przecież jeszcze istnieje Bóg i to Jemu mamy służyć i o Niego mamy zabiegać, o szczęście wieczne z Nim, a nie jedynie o szczęście doczesne!

Oczywiście, ktoś powie, że łatwo tak mówić na kazaniu, ale przecież trzeba z czegoś żyć, zapewnić ludzkie warunki utrzymania. To prawda, tego nie sposób zanegować. Ale to staranie musimy prowadzić rozsądnie, według jakichś reguł, konkretnie – Bożych reguł! Przy codziennym zabieganiu chrześcijanina obowiązuje również – a może: przede wszystkim – pamięć o Bogu i Jego przykazaniach, również wtedy obowiązuje go szacunek i posłuszeństwo Bogu.

Jeżeli natomiast ktoś się tak bardzo koncentruje na tym codziennym zabieganiu, że zapomina o Bogu, to może się okazać, że stworzył sobie drugiego boga – w postaci pieniądza, lub innej, materialnej postaci – i Temu prawdziwemu służy w niedzielę, a temu stworzonemu przez siebie służy przez pozostałe dni tygodnia. I wszystko w porządku, i „wszystko gra”… No, nie za bardzo…

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie twarde i bezkompromisowe słowa Jezusa: Nie możecie służyć Bogu i mamonie. Można by – wsłuchując się w nauczanie Jezusa z dzisiejszej Ewangelii – dojść do wniosku, że to, jak będziemy traktować te sprawy codzienne, sprawy naszego codziennego zabiegania i powszedniej troski o chleb, jest sprawdzianem naszego chrześcijaństwa. Jezus mówi wyraźnie: Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. A zatem, jeżeli ktoś nie liczy się z Bogiem na co dzień, w tych sprawach powszednich, ten naprawdę nie jest w stanie szczerze oddawać Mu chwały na modlitwie, w kościele.

I choćby na modlitwie składał Bogu zapewnienia o swojej nadzwyczajnej pobożności i wierności, choćby składał Bogu największe obietnice, choćby modlił się godzinami i do łez wzruszał, to jeżeli jednocześnie stać go na nieuczciwość; jeżeli, na przykład, oszukuje i okrada swoich pracowników, zalega z wypłatą swoim pracownikom, traktując ich przy tym jak narzędzia do pracy; słowem: jeżeli jest nieuczciwy w drobnej, ludzkiej sprawie – jak się może nagle okazać uczciwy w tej wielkiej, Bożej sprawie?

W obliczu Boga taki człowiek staje również jako nieuczciwy, jako oszust, jako człowiek o dwóch twarzach. I nic dziwnego, że ze strony Boga nie może się spodziewać żadnej nagrody, bo przecież dzisiaj Jezus powiedział wyraźnie: Jeżeli w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy?

Jeżeli w zarządzie ludzkimi, ziemskimi dobrami, nie okazaliście się wierni, kto wam powierzy sprawy Boże, kto wam powierzy dobra wieczne? Przecież i tych również nie będziecie umieli należycie wykorzystać. I dlatego właśnie przyjmowanie Sakramentów, uczestnictwo we Mszy Świętej, Komunia Święta przyjmowana przez człowieka nieuczciwego – takiego o negatywnym usposobieniu w sprawach materialnych – pozostaje bezskuteczna, bo do niego nie dociera żadne dobro duchowe. On nie jest na nie przygotowany, nie jest na nie otwarty.

Przykład takiego negatywnego nastawienia do dóbr tego świata, niewłaściwego gospodarowania nimi, ukazuje nam Prorok Amos, który w imieniu Boga – w dzisiejszym pierwszym czytaniu – gromi takie postawy, w słowach: Słuchajcie tego wy, którzy gnębicie ubogiego i bezrolnego pozostawiacie bez pracy, którzy mówicie: „Kiedy minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże? Kiedyż szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów i plewy pszenicy będziemy sprzedawać”.

To bardzo jaskrawe ukazanie pewnej określonej postawy. A swoją drogą – czy nie jest nam to skądś znane? Czy nie przypomina nam pewnych postaw i sytuacji, które obserwujemy na co dzień w naszym otoczeniu, albo w przekazach telewizyjnych? Jednak Pan Bóg zapowiada, że w ich obliczu zajmie bardzo określone stanowisko. Prorok Amos mówi: Przysiągł Pan na dumę Jakuba: Nie zapomnę wszystkich ich uczynków!

Aby wyzwalać się ciągle z tego zafałszowania, aby wyzwalać się z niewłaściwych postaw, aby godzić sprawy ludzkie i codzienne ze sprawami Bożymi, może trzeba uważnie wsłuchać się w słowa, które do młodego Biskupa Tymoteusza kieruje dzisiaj Święty Paweł: Zalecam przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów, za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne, z całą pobożnością i godnością.

Właśnie, abyśmy modlitwą potrafili ogarniać i wspierać sprawy ludzkie, sprawy codzienne, oraz ludzi, którzy są odpowiedzialni na forum publicznym za te właśnie sprawy. Aby spełniać je wszystkie z pobożnością i godnością. […] Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.

Ale jeżeli mają dojść do zbawienia, to tylko drogą wiodącą przez codzienność i codzienne sprawy, przez codzienny szacunek do człowieka. Chyba najkrócej streszcza tę Pawłową zachętę modlitwa przed czytaniami, Kolekta, w której wypowiedzieliśmy takie słowa: Boże, Ty zawarłeś wszystkie nakazy Świętego Prawa w przykazaniu miłości Ciebie i bliźniego, spraw, abyśmy zachowując Twoje przykazania, zasłużyli na życie wieczne.”

Przykazanie miłości Boga i człowieka – nierozdzielnie! Tu leży tajemnica powodzenia: mamy służyć Bogu – służąc człowiekowi; kochać Boga – kochając człowieka; zbliżać się do Boga, podążać do nieba – poprzez zwyczajne codzienne sprawy; podejmować te codzienne sprawy pamiętając, że Pan Bóg, który ma siedzibę w górze – jak śpiewaliśmy w Psalmie – spogląda w dół na niebo i na ziemię. Wszystko zatem, co jest na ziemi, dzieje się pod Jego wejrzeniem. Czy Go zatem nie dziwią naprawdę pewne sprawy?

Prześledźmy to wszystko, co czynimy, co przeżywamy między jedną, a drugą Mszą Świętą, a więc to, co stanowi treść naszej codzienności. Zastanówmy się, jak wiele miejsca i czasu poświęciliśmy tam Bogu. Oto treścią naszej codzienności w dużej mierze jest wspomniane zabieganie o chleb powszedni, o zapewnienie godziwych warunków życia. I jest ono dobre, z pewnością potrzebne, ale nie może stać w sprzeczności z wyznawaną przez nas wiarą, nie może stać w sprzeczności z Bogiem. Dlaczego jednak tak często stoi?

Dlaczego często zapominamy o Bogu, o dniu niedzielnym, Jemu poświęconym? Czemu tak wiele jeszcze nieuczciwości i krzywdy ludzkiej, gdy idzie o wspomniane już wypłacenie wynagrodzenia, sprawiedliwą zapłatę za pracę? Ale z drugiej strony: czemu tak mało sumienności w wykonywaniu swojej pracy, w rzetelnym i terminowym wypełnianiu swoich obowiązków – w pracy, w rodzinie, czy w innej wspólnocie, w której na co dzień funkcjonujemy?

A jest to bardzo ważna przestrzeń naszego codziennego zaangażowania – owe relacje rodzinne, sąsiedzkie, w szkole, w pracy. Jak odnosimy się do tych, wśród których na co dzień żyjemy? Czy pozyskujemy tutaj sobie przyjaciół na wieczność, czy też prokuratorów, którzy będą nas oskarżali na sądzie Bożym? Myślę, że na ten temat to już sami sobie szczerze powiemy, jak jest w naszym domu, w pracy czy w szkole – i jak daleko tam jest niekiedy do ideału.

A przecież – tak nie musi być! Może być całkiem dobrze. I jeżeli nie idealnie – to z każdym dniem coraz bliżej ideału. To naprawdę od nas zależy! Od tego, któremu panu tak naprawdę będziemy służyć.

Jezus mówi dziś wyraźnie: Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie!

I teraz: czy mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że służę Bogu, a mamoną posługuję się do zdobycia przyjaciół – w tym tego najważniejszego Przyjaciela, Boga – czy może jest odwrotnie: to Bogiem posługuję się, aby dogadzać swoim zachciankom? Niech mnie Bóg broni przed taką sytuacją!

Naucz mnie, Panie – ucz mnie codziennie – jak mogę coraz lepiej służyć Tobie! Także w drugim człowieku, także za pomocą „niegodziwej mamony”, ale – tylko Tobie!

5 komentarzy

  • Dziękuję za wyczerpujący komentarz do dzisiejszych Słowa Bożego. Żeby nie było niedomówień co do słowa ” wyczerpujący” 🙂 nie on mnie wyczerpał ( psychicznie, fizycznie) ale wyczerpał wszystkie wątki, które poruszył prorok Amos, Apostoł Paweł i Ewangelista Łukasz. Tym bardziej jestem wdzięczna, bo u nas był czytany List pasterski Episkopatu Polski z okazji Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego, którym jest zbliżający się październik. Jak ktoś nie słyszał to podaję namiar: https://episkopat.pl/list-pasterski-przed-nadzwyczajnym-miesiacem-misyjnym/
    Cieszę się zawsze gdy mam możliwość słyszeć bezpośredni przekaz o pracy misyjnej Pallotynów i Pallotynek , Marianów , Michalitów czy też czytać relacje ks. kan. Marka a teraz też s. Teresy czy s. Joanny i ks. Pawła.
    Ps. Gdy czytałam rozważanie nad dzisiejszym Słowem w fragmencie dot. naszych zachowań w kościele, w zakrystii czy kancelarii parafialnej, że czujemy się ” nie na naszym terenie”, przypomniało mi się spotkanie w kancelarii z przed wielu, wielu lat w mojej pierwszej konińskiej parafii, przy załatwianiu jakiś formalności chrztu, komunii, czy zwykłego zamówienia mszy Świętej( nie pamiętam), że obsługujący mnie ksiądz na zakończenie spotkania w kancelarii, powiedział mi miej więcej : Pani to musi być blisko kościoła , albo mieć kogoś z rodziny w strukturach, o czym miał świadczyć mój swobodny, nie skrępowany, nie sztuczny czy wymuszony sposób rozmowy. Zdziwiłam się wtedy ogromnie takim spostrzeżeniem młodego księdza. i rzeczywiście ja nie byłam na „obcym terenie”. Dystans tworzą ludzie a nie miejsca.

    • W zupełności rozumiem tego Księdza. Bo myślę, że chyba każdy z nas, Duszpasterzy, od razu wyczuwa, czy jego rozmówca w kancelarii jest na swoim, czy nie na swoim terenie. Właśnie styl i sposób wypowiedzi świadczy o tym. A ludziom się wydaje, że się „czepiamy”, kiedy stawiamy pewne pytania, lub rozmawiamy o ważnych sprawach, a Rozmówcy nie bardzo kojarzą, o czym mowa – albo udają, że nie kojarzą.
      xJ

  • Co do młodych, to oczywiście zgadzam się z opiniami, które podkreślają wagę przykładu jaki dajemy naszym dzieciom. Dobrego przykładu…. To jest podstawa stanowiąca bazę wychowania. Jest ona niezmiernie ważna w świecie wszechogarniającej antykultury.

    • Tak, bardzo dużo zależy od przykładu, danego w rodzinie. Wiem, że to taka oczywista oczywistość, ale musimy to sobie ciągle przypominać i na nowo uświadamiać.
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.