Być uczniem Jezusa

B
Bal świętych w Surgucie

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z Surgutu, z Syberii, z krainy wielkiej zimy i mnóstwa śniegu. Na końcu tego rozważania zobaczycie zdjęcia, filmiki, co się u nas dzieje. Na razie jest śnieg, za dwa dni będzie spory mróz. A póki co – Słowo. Słuchajmy! I niech Duch Święty da nam łaskę, światło i mądrość.  

(Rz 13, 8-10) 

Bracia: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: „Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj” i wszystkie inne streszczają się w tym nakazie: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.

(Łk 14, 25-33) 

Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.

Kiedy czytamy tę dzisiejszą Ewangelię, zapewne pojawia się w nas niezrozumienie, bunt, protest – jak to mieć w nienawiści? Przecież Jezus mówi zawsze – kochać, miłujcie się, nawet wrogów miłujcie… Wrogów miłujcie a swoich bliskich miejcie w nienawiści? Coś tu nie gra. 

A jak czytać to w połączeniu z I czytaniem?

Tu – miejcie w nienawiści, a tam – „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo”.

Bardzo lubię w słowach Jezusa ten ton prowokacji, to zmuszenie do zamyślenia się. Jezus często zmusza do myślenia, prowokuje, mówi słowa na pierwszy rzut oka dziwne. Jednak jeśli się nad tym zastanowimy, okazują się niesamowite, piękne, dobre. 

Nie zatrzymujmy się tylko nad tym co nam nie pasuje, co nas uderza, ale spójrzmy na całość. Pierwsze słowa, pierwsze zdanie Ewangelii:

„Wielkie tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: „Jeśli kto przychodzi do Mnie”…

Idą za Jezusem wielkie tłumy… Po co oni idą? Z jaką motywacją idą?

Wiemy że Jezus wielu uzdrawiał, że chcieli Go obwołać królem, bo ich nakarmił…

Bardzo często motywacja owego chodzenia za Jezusem była słaba, mała, niewłaściwa. 

Jezus zaczyna swoją wypowiedź od słów – jeśli kto przychodzi do Mnie… a potem – nie może być moim uczniem. 

Wiemy, że w czasach Jezusa popularną była praktyka, że jest mistrz i on ma swoich uczniów. Jezus kieruje te słowa do tych, którzy chcą być Jego uczniami, którzy nie tak zwyczajnie chcą Go posłuchać, bo może coś ciekawego będzie, ale oni podjęli decyzję – chcę być Jego uczniem. I tu zaczynają się konkretne wymagania – uczeń nie może być roztargnionym, nie może być takim sobie na pół gwizdka, kiedy mu się zachce będzie się uczył, a jeśli się nie zachce to nie. Uczeń ma postawić Mistrza na pierwszym miejscu w swoim życiu. Nie jest ważniejszy nikt – nawet najbliżsi w domu. Uczeń nie może być leniwy, zrzucający krzyż, uciekający od trudności. Uczeń ma myśleć, planować, myśleć do przodu. Uczeń nie może być zbyt przywiązany do swoich zabawek, pieniędzy, dóbr materialnych. 

Jeśli chcesz być uczniem to radykalnie, na całego za Jezusem. A więc – chcesz jeszcze być uczniem Jezusa? 

Idę za Jezusem, przychodzę do Jezusa, jestem Jego uczniem – jeśli chcę i mogę tak powiedzieć, to trzeba by zadać sobie pytanie – jakie relacje mi w tym przeszkadzają? 

Czasem najbliżsi nam w tym przeszkadzają, nawet nie dla tego, że są źli, ale na przykład nasze zbytnie przywiązanie do kogoś, czy przeżywanie za kogoś może nas hamować, przed radykalnym pójściem za Jezusem. 

Zauważmy, że w tych słowach, gdzie Jezus mówi o tym, żeby mieć w nienawiści, to na końcu mówi – „nadto i siebie samego”. My sami dla siebie możemy być przeszkodą, nasza ociężałość, nasza zbytnia, egoistyczna troska o siebie, zajmowanie się sobą może być przeszkodą. 

Chcielibyśmy pójść za Jezusem, ale bez krzyża, chcemy, żeby nam było lekko i przyjemnie. Tutaj słyszymy: „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem”.

To dzisiejsze słowo to instrukcja bycia uczniem. Co znaczy być uczniem – w ogóle uczniem. Myślę, że wiele z tych myśli może pomóc być uczniem, studentem w zwykłym, ludzkim rozumieniu. 

Jednak Jezus mówi to w innym kontekście – być Jego uczniem. 

Czy ja chcę być Jego uczniem?

Patrzę na swoją posługę, swoje powołanie – kapłańskie, powołania do posługi na Syberii, w Surgucie, to jest powołanie przede wszystkim do bycia uczniem Jezusa, powołanie do tego, by do Jezusa przychodzić, by z Nim i za Nim chodzić. 

W powołaniu, w posłudze, to jest najistotniejsze. I robię sobie rachunek sumienia na podstawie dzisiejszego słowa – kto mi w tym przeszkadza? Kogo mam znienawidzić? Może ktoś zabiera mi czas, który jest czasem dla Jezusa?

Wziąć krzyż – czy nie jestem zbyt leniwy, czy nie odkładam trudu, krzyża tej posługi, czy nie uciekam przed tym co trudne? 

Czy myślę do przodu, planuję – jak budować wieżę, jak prowadzić wojnę, żeby to było mądre, rozumne?

Czy nie jestem przywiązany do dóbr materialnych? – „Nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”.

Każdy z nas, w swoim powołaniu może sobie stawiać takie pytania, jednak pierwsze, podstawowe pytanie brzmi – czy ja chcę być uczniem Jezusa? 

Jaka jest moja motywacja wiary? Czemu ja wierzę w Boga? Dlaczego idę za Jezusem? Spróbujmy się nad tym zastanowić, porozmyślać. 

A co na Syberii?

Jakieś słowo z cyklu – co u nas, udało mi się napisać dopiero wieczorem, ponieważ tak dużo śniegu nasypało, że pół dnia było odśnieżanie – walka, żeby można było wejść do kościoła.

Najważniejsze czym chcę się z Wami podzielić to Diecezjalne Spotkanie Rodzin w Nowosybirsku. W dniach 1-4 listopada odbyło się takie spotkanie. Owo spotkanie odbywało się w bazie turystycznej niedaleko Nowosybirska. Miejsce dosyć ładne, spokojne, choć sam budynek w stylu „stary komunizm”. Jednak to nie przeszkadzało, żeby spotkanie wyszło świetnie (a to zapewne dzięki Waszym modlitwom, za które dziękuję). 

Uczestników było około 100 osób, czyli około 30 rodzin. Rodziny z różnych parafii naszej diecezji, najwięcej z Tomska. Była też jedna rodzina z Surgutu. 

W programie, oprócz codziennej Mszy Św., były różne konferencje, prace w grupach,  jednego dnia wieczorem była adoracja, drugiego dnia wesoły wieczór. Późnym wieczorem dla chętnych były też dobre prorodzinne filmy. Ponieważ spotkanie wypadło na Wszystkich Świętych i dzień zaduszny, to w programie był też wyjazd na cmentarz, a także konferencja, kazanie i praca w grupach poświęcona tematowi śmierci i wieczności. To okazało się czymś niesamowicie trafionym. Pewnie, jako organizatorzy, nigdy byśmy nie wpadli na to, żeby tematem na spotkaniu rodzin była śmierć, a okazało się, że to było czymś niezwykle ważnym. Na koniec spotkania rodziny dawały świadectwa. W tych świadectwach dało się wyczuć, że temat śmierci był jednym z najważniejszych. podkreślano, że o tym się nie mówi, że to jest temat rzadki. Problemem jest też i to, że dzieci nie bierze się na cmentarz, żeby się nie bały. Myślę, że przez to to one dopiero bać się zaczną. 

Inne tematy to – świadectwo rodziny, która była na Światowym Spotkaniu Rodzin w Irlandii i praca w grupach nad tekstem homilii, katechezy, papieża Franciszka. Był temat wychowania dzieci, zwłaszcza nastolatków, prowadzony przez panią psycholog, temat rodzinnej modlitwy i dialogu małżeńskiego prowadzony przez s. Palinę, z którą kiedyś razem pracowaliśmy w Tomsku, oraz rodzinę reprezentującą ruch Spotkania Małżeńskie. I temat który mi powierzyli, który zaprezentowaliśmy z dwiema rodzinami, i tu się zdziwicie – seksualność – dar czy grzech. Śmiałem się, że na tym spotkaniu dotykamy ważnych tematów rodzinnych o których mało się mówi, czyli – śmierć i seks, czyli można powiedzieć – śmierć i życie. 

Był z nami nasz biskup Józef Wert, oprócz ostatniej Mszy Św., której mi dane było przewodniczyć, gdzie było podsumowanie spotkania, wręczenie krzyży – ikon św. Rodziny, jako posłanie by być misjonarzami w swoich środowiskach. 

Cieszę się z tego spotkania, czuło się wielkie Boże błogosławieństwo. Cennym było to, że była grupa wolontariuszy, która zajmowała się dziećmi i młodzieżą z tych rodzin. Zajmowali się świetnie, dzięki czemu rodzice mogli uczestniczyć pełniej w spotkaniu. 

Niżej linki do zdjęć z tego spotkania. Myślę, że zdjęcia też dużo powiedzą o pięknej atmosferze spotkania. 

To na dzisiaj wystarczy.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen. 

Pozdrawiam!

Z Bogiem!   

http://tvkana.com/встреча-семей-преображенской-епархи/

http://tvkana.com/встреча-семей-преображенской-епархи-2/

http://tvkana.com/встреча-семей-преображенской-епархи-3/

I z ostatniej chwili 🙂

6515C61A-6851-4C10-840C-37BA52A22971

5 komentarzy

  • Ja osobiscie nie wiem czy umiem iść z Jezusem co więcej nawet nie wiem czy chce.Czesto zadaje sobie pytanie co ze mna jest nie tak?.
    U nas w parafii nastał smutek bo wczoraj zmarł Ksiądz Prałat Wenacjusz Róg.Ksiądz,który mam wrażenie był własciwym człowiekiem na własciwym miejscu.I mimo,że chorował był dla ludzi,dzieci i Pana Boga.Został odznaczony Złotym Krzyżem Zaslugi.Dziś tak w sumie smutno mi się zrobiło kiedy przeczytałam o śmierci Ks.Prałata,ale pozniej sobie pomyślam,że może gdzieś tam na górze idzie z kijeczkami spoglądajac w dół i się usmiechajc szczerym i życzliwym uśmiechem jak zawsze to robił za życia.
    A po za tym dziś też dowiedziałam się nie będac w pracy,że już nie pracuje z Panem Józefem.
    A po za tym czekam aż dostanę dobrą wiadomość i,że moja bratanica doczeka się przyjscia na świat malutkiego Mikolajka bo maleńki się nie spieszy a słyszę ze jego mama zaczyna przechodzic załamkę z tego powodu.Jednak ja wiem będzie wszystko dobrze.
    Piękną ma Ksiądz zimę.Pozdrawiam M

Ks. Marek Autor: Ks. Marek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.