Czy poradzę sobie… bez Boga?…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym rocznicę wyboru przeżywał Papież Franciszek. Wraz z całym Kościołem, módlmy się o wszelkie dobre natchnienia i Bożą pomoc w prowadzeniu Kościoła Świętego drogami wiary – szczególnie dzisiaj, w godzinie próby. Niech Najwyższy Kapłan i Pasterz obficie błogosławi swemu Namiestnikowi na ziemi!

Imieniny natomiast przeżywały wczoraj Panie: Bożena Bartosiak i Krystyna Rękawek, z którymi miałem przyjemność poznać się na poprzednich Parafiach.

A urodziny przeżywała wczoraj Adrianna Ostrowska, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Niech Pan udzieli Solenizantkom i Jubilatce wszystkich swoich darów! Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii! Proszę Wszystkich, abyście raz jeszcze, na spokojnie, słówko to przeczytali i przemyśleli – w kontekście tego, co się u nas aktualnie dzieje. Bo jest to naprawdę snop światła na tę całą mroczną rzeczywistość, jaka się nam teraz wytworzyła.

Osobiście, identyfikuję się z każdym stwierdzeniem, a nawet każdym słowem Księdza Marka, zawartym w tym rozważaniu. Rzeczywiście, pojawia się niezwykle ważne pytanie: Czy starając się jak najlepiej zdać egzamin z zabezpieczeń sanitarnych i epidemiologicznych, dobrze zdamy egzamin z naszej wiary?… Bo takim egzaminem niewątpliwie obecna sytuacja jest…

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 2 Tygodnia Wielkiego Postu,

14 marca 2020.,

do czytań: Mi 7,14–15.18–20; Łk 15,1–3.11–32

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA MICHEASZA:

Paś lud Twój, Panie, laską Twoją, trzodę dziedzictwa Twego; co mieszka samotnie w lesie, pośród ogrodów. Niech wypasają Baszan i Gilead, jak za dawnych czasów. Jak za dni Twego wyjścia z ziemi egipskiej ukaż nam dziwy.

Któryż bóg podobny Tobie, który oddalasz nieprawość, odpuszczasz występek Reszcie dziedzictwa Twego? Nie żywi On gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie.

Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy. Okażesz wierność Jakubowi, Abrahamowi łaskawość, co poprzysiągłeś przodkom naszym od najdawniejszych czasów.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”.

Opowiedział im wtedy następującą przypowieść:

Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: «Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada». Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zebrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie.

A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.

Wtedy zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników». Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.

A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem».

Lecz ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.

Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego».

Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę».

Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się»”.

Pierwsze dzisiejsze czytanie to piękna modlitwa Proroka, będąca jednocześnie hymnem pochwalnym na cześć Bożej łaskawości, wyrażającej się wielkimi dziełami, dokonywanymi w historii ludu wybranego, a nade wszystko – miłosiernym odpuszczaniem mu jego grzechów. Dlatego Prorok pyta retorycznie: Któryż bóg podobny Tobie, który oddalasz nieprawość, odpuszczasz występek Reszcie dziedzictwa Twego?, po czym stwierdza z całkowitym przekonaniem: Nie żywi On gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie. Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy. Okażesz wierność Jakubowi, Abrahamowi łaskawość, co poprzysiągłeś przodkom naszym od najdawniejszych czasów.

Tak, Bóg przysiągł przodkom – i jest wierny temu, co przysiągł. A człowiek? Czy przypadkiem czegoś Bogu nie obiecywał? I czy my dzisiaj wielokrotnie nie obiecujemy poprawy, zmiany stylu życia, innego sposobu odnoszenia się do Boga i do siebie nawzajem? Szczególnie, kiedy chcemy Boga o coś uprosić, jesteśmy w stanie obiecać wszystko. Kiedy jednak poczujemy się pewni siebie – jak młodszy syn z dzisiejszej przypowieści ewangelicznej – wtedy jasno dajemy Bogu odczuć, że tak naprawdę, to… jest nam niepotrzebny.

Tak, bo taki właśnie sygnał – a właściwie konkretną i pełną wiadomość – młodszy syn z Jezusowej przypowieści wysłał do swego ojca, żądając: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada.

Zapytajmy wprost: Co mu przypada? W tym momencie nic, ale to zupełnie nic mu nie przypadało – żadna część majątku – bo ojciec żył, a przecież spadek przysługuje tym, którzy są wskazani w testamencie jako spadkobiercy, dopiero po śmierci testatora. Natomiast takim bezczelnym stwierdzeniem, ów arogancki synalek powiedział ojcu, że właściwie to dla niego jest on już umarły. A na pewno – nie jest mu do niczego potrzebny.

I ojciec pozwolił mu się na własnej skórze przekonać, czy tak jest naprawdę. Z pewnością, z ciężkim sercem wypłacił synowi tę jego rzekomą „należność” – nie dlatego z ciężkim sercem, że szkoda mu było pieniędzy, ale dlatego, że szkoda mu było syna. Bo przecież każdemu z dobrych rodziców szkoda, kiedy widzi, jak jego dziecko się stacza. I każdego dobrego rodzica mocno zaboli serce, kiedy syn czy córka powie, że nie jest on już do niczego potrzebny.

Ewangeliczny ojciec – jako rzekliśmy – pozwolił się swemu synowi osobiście o tym przekonać. Co wyszło z tego eksperymentu, to my dobrze wiemy. Synalek dotknął dna moralnej i materialnej nędzy, a wtedy zobaczył, jak to jest radzić sobie w życiu samemu – wbrew i na przekór mądrości i miłości zatroskanego ojca.

Bo zasadniczo każde dziecko w którymś momencie powinno się usamodzielnić i zacząć sobie w życiu radzić, ale nie da się zbudować szczęśliwej życiowej przyszłości na krzywdzie, uczynionej rodzicom, bliskim, czy w ogóle komukolwiek. Młodszy syn musiał się o tym na własnej skórze przekonać. Musiał dotknąć dna. Okazuje się, że często jest to dobra i potrzebna terapia.

Dlatego Pan Bóg niekiedy dopuszcza na człowieka takie właśnie krańcowe sytuacje. I dobrze jest wówczas, jeśli człowiek od tego dna się odbije i wypłynie na powierzchnię, by – mówiąc obrazowo – wyciągnąć rękę ku Bogu, by On mógł wyratować z topieli. Gorzej, jak uparcie chce sobie nadal radzić sam. Bo wtedy gaśnie nadzieja na ratunek.

Bóg jest takim właśnie Ojcem, który pozostaje – jak ten, ukazany w ewangelicznej przypowieści Jezusa – wierny swojej miłości. Taki obraz Boga wyłania się zarówno z dzisiejszego pierwszego czytania, jak i z czytania ewangelicznego. Zresztą, taki obraz Boga mamy zapisany w sercu od dzieciństwa: Bóg jest «Ojcem naszym, który jest w Niebie» i który chce mieć w Niebie, w swoim Domu, nas wszystkich – na całą wieczność!

Ale uczynił nas wolnymi i pozwala nam z tej wolności skorzystać. A to zakłada także możliwość odwrócenia się człowieka plecami i odejścia od swego Boga. Owszem, Bóg – jako kochający i zatroskany Ojciec – będzie czekał, będzie nam przebaczał grzechy, bo ciągle to czyni, ale nie zmusi nas do niczego. Za każdym razem – decyzja o powrocie musi być naszą, osobistą decyzją.

I kiedy taką podejmiemy, kiedy zechcemy zerwać z grzechem, ale też zerwać z przekonaniem o własnej samowystarczalności, wtedy On poda rękę i wyciągnie z opresji. Ale – żeby to jeszcze raz mocno podkreślić – konieczna jest nasza osobista, właściwa decyzja. I konsekwentna jej realizacja.

Z pewnością, takiemu powrotowi «dalekich stron» do miłującego Ojca może służyć wielkopostne, konkretne i mądre postanowienie, adekwatne do naszej postawy i duchowych potrzeb, a nie tylko będące sztuką dla sztuki, czy próbą zamydlenia Bogu oczu czymkolwiek…

Jak wygląda realizacja tego mojego dobrego i potrzebnego postanowienia? Czy jestem w tym wytrwały i konsekwentny? I czy jestem na tyle odważny, by przed samym sobą przyznać, że bez Boga – jednak sobie nie poradzę?…

2 komentarze

  • Byłam dziś w Kościele na wieczornej Mszy Św. i atmosfera była dla mnie tak przygnębiająca jak 15 lat temu, gdy umierał Papież Jan Paweł II. Odwołane nabożeństwa, zamykane Kościoły są czymś, z czym spotykam się pierwszy raz w życiu i jakoś ciężko to zaakceptować, choć rozumiem dlaczego tak musi i powinno być…

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.