Nie przestać być uczniem…

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywał Krzysztof Fabisiak, Moderator naszego bloga.

Z kolei dzisiaj urodziny przeżywa Ksiądz Doktor Dariusz Ostałowski, mój Kolega kursowy, Wikariusz Parafii Bożego Ciała w Siedlcach.

Imieniny natomiast przeżywa Iwona Zagubień, moja dobra Znajoma z czasów wikariatu w Celestynowie.

Wszystkim świętującym życzę odwagi bycia świadkami i nauczycielami wiary wobec innych – oraz jeszcze większej odwagi bycia uczniami! Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Siostrze Joannie za wczorajsze słówko z Syberii! Jak zawsze, szczere i proste, zawierające jednak mocne i odważne świadectwo. Tym bardziej wyjątkowe, że takie osobiste, dotyczące tak bardzo szczególnego przeżycia, jak pożegnanie ze zmarłym nagle i niespodziewanie Ojcem. Naprawdę, niezwykłej odwagi wymaga pisanie o tym, dzielenie się tak bardzo osobistymi, a do tego bolesnymi przeżyciami. Z każdego jednak zdania przebija wielka nadzieja, która w rozważaniach Siostry – i w całej Jej postawie – właściwie zawsze jest obecna. Bardzo dziękujemy za to świadectwo – niezwykle mobilizujące nas wszystkich do jak najgłębszego zaufania Panu!

A na zdjęciach pod rozważaniem widzimy Księdza Marka, błogosławiącego plac pod nową budowę. W naszym Domu rodzinnym wczoraj żartowaliśmy, że teraz Marek będzie miał mniej czasu, bo przecież… budowa ruszyła „z kopyta”! Wspieramy modlitwą to dzieło – i teraz, na etapie planowania, i potem, kiedy już pierwsze łopaty będą wbite w ziemię, i potem, kiedy już „wiechę” na górę będzie się wciągać! Niech dobry Bóg błogosławi!

O to błogosławieństwo dla Księdza Marka – ale i dla Was wszystkich – modliłem się wczoraj, będąc w Kodniu. Zarówno przed Obrazem Matki Bożej, jak i wędrując nad Bugiem swoimi upatrzonymi i wydeptanymi trasami, odmawiając Różaniec za Różańcem, powierzałem Bogu – przez wstawiennictwo Maryi – wszystkie Wasze sprawy. Jak przed tygodniem. Zawsze, ilekroć tam zajeżdżam, staram się zabierać Was w swoich modlitwach. A to miejsce – wybitnie temu sprzyja!

Te dni natomiast bardzo sprzyjają naszej intensywnej modlitwie do Ducha Świętego. Przypominam, że dzisiaj drugi dzień Nowenny! Proszę, złączmy się w jej odmawianiu – także w naszych domach, w gronie rodziny, wspólnie przygotowujmy się na Dzień Pięćdziesiątnicy. Najlepiej, łącząc to z nabożeństwem majowym.

Niech Duch Święty, zstępując, otworzy wszystkie drzwi, wciąż jeszcze pozamykane. Niech uzdrowi i odnowi oblicze tej naszej ziemi!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 6 Tygodnia Wielkanocy,

23 maja 2020.,

do czytań: Dz 18,23–28; J 16,23b–28

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Paweł zabawił w Antiochii pewien czas i wyruszył, aby obejść kolejno krainę galacką i Frygię, umacniając wszystkich uczniów.

Pewien Żyd, imieniem Apollos, rodem z Aleksandrii, człowiek uczony i znający świetnie Pisma, przybył do Efezu. Znał on już drogę Pańską, przemawiał z wielkim zapałem i nauczał dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa, znając tylko chrzest Janowy. Zaczął on odważnie przemawiać w synagodze. Gdy go Pryscylla i Akwila usłyszeli, zabrali go z sobą i wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą.

A kiedy chciał wyruszyć do Achai, bracia napisali list do uczniów z poleceniem, aby go przyjęli. Gdy przybył, pomagał bardzo za łaską Bożą tym, co uwierzyli. Dzielnie uchylał twierdzenia Żydów, wykazując publicznie z Pism, że Jezus jest Mesjaszem.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna.

Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga.

Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca”.

Żyd Apollos to bardzo ciekawa postać. Człowiek uczony i znający świetnie Pisma, a do tego bardzo gorliwy w głoszeniu wszystkim wokół Dobrej Nowiny, a do tego: precyzyjny w tym swoim głoszeniu, skoro nauczał dokładnie tego, co dotyczyło Jezusa, jednocześnie zaś – człowiek bardzo pokorny i otwarty na sugestie, kiedy okazało się, że jego wiedza jest niepełna i trzeba ją poszerzyć i uporządkować.

Nie miał zatem w sobie niczego z postawy owych domorosłych „zbawicieli ludzkości”, którzy przekonani o swojej nadzwyczajnej misji, jaką mają do spełnienia w świecie, wtłaczają innym – nieraz wręcz na siłę – swoje bałamutne teorie, nawet nie dopuszczając do siebie takiej możliwości, że mogliby kogoś posłuchać i dać sobie coś wytłumaczyć. Skądże! Przecież to oni są nauczycielami, przeto tylko im przysługuje monopol na mądrość, to oni są od nauczania, a wszyscy inni – od słuchania.

A oto dzisiaj Apollos pokazał inny styl. Owszem, zaczął nauczać z wielką gorliwością, jednak kiedy okazało się, że nie wszystko w tym jego nauczaniu jest do końca prawidłowe – może jedynie tylko niedoprecyzowane – wówczas uważnie wysłuchał innych i uporządkował, uaktualnił swoją wiedzę. Po czym znowu wrócił do swej działalności, i znowu osiągał – mówiąc tak czysto po ludzku – znaczące sukcesy.

Naturalnie, słowo „sukces” nijak się ma do działalności apostolskiej, jeśli zważyć na fakt, że jest to dzieło przede wszystkim Ducha Świętego i to On sam sprawia takie, lub inne, owoce. Owszem, posługuje się konkretnymi ludźmi, ale to On głosi, On działa, dlatego przeświadczenie kogokolwiek z głosicieli, iż jest to jego sukces, jego zasługa, jego sposób na zrobienie kariery w Kościele – byłoby zupełnie pozbawione sensu i wręcz dyskwalifikowałoby takiego kogoś jako apostoła, jako głosiciela Dobrej Nowiny.

Zapewne, z takiego właśnie przeświadczenia wychodził Apollos, skoro dał nam wszystkim dzisiaj przykład, jak należy pełnić misję apostolską w Kościele. Jak? Na pewno, zdecydowanie i odważnie, na pewno z wykorzystaniem wszystkich swoich predyspozycji i talentów, także – z wykorzystaniem całej swojej wiedzy i życiowego doświadczenia. Ale też – z pokorną świadomością, że się jest tylko (a może: aż!) narzędziem w ręku Boga, że się jest głosem Ducha Świętego, że się jest po prostu sługą!

I – co bardzo ważne i co koniecznie trzeba tu podkreślić – że będąc nauczycielem, ani na moment nie przestaje się być uczniem! Czyli – mówiąc konkretnie – głosząc innym Dobrą Nowinę, głosząc innym naukę, samemu jest się jej odbiorcą, jest się słuchaczem; samemu ciągle „doładowuje się duchowe akumulatory”, jeżeli z energią i zapałem chce się wobec innych świecić blaskiem Bożym.

Apollos pokazał nam wszystkim, że można być nauczycielem, nie przestając być uczniem – i że całkiem dobrze się na tym wychodzi! Wcale to nie umniejsza pozycji czy roli głosiciela, gwarantuje natomiast jakość nauczania. Bo jest to wówczas z pewnością Boże słowo, a nie jakieś własne wymysły. Jest utwierdzanie innych w wierze, a nie mącenie w głowach.

Jezus dzisiaj w Ewangelii mówi: Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. Jezus, jedyny i najwyższy Nauczyciel, mówi o Ojcu, na Niego wskazuje, do Niego też powraca po zakończeniu ziemskiej działalności. A jednocześnie – zachęca uczniów do proszenia Ojca w Jego, czyli właśnie Jezusa, imię. To oznacza bardzo bliską więź, jaka będzie łączyła uczniów z Ojcem. Dokona się to przez Jezusa!

Jeżeli taka głęboka i autentyczna więź łączy człowieka z Bogiem, to jego głoszenie Dobrej Nowiny zawsze będzie autentyczne. Bo będzie poparte świadectwem własnego życia! Życie takiego autentycznego świadka będzie otwartym mówieniem światu o Ojcu – tak, jak swoim życiem i po prostu samym sobą otwarcie o Ojcu mówił Jezus. Bo to wynikało z owej najgłębszej, najmocniejszej, najserdeczniejszej więzi, łączącej Jezusa z Jego Ojcem.

Apollos – jak się okazało – także był wewnętrznie bardzo blisko Boga. Inaczej bowiem, z całą pewnością nie przyjąłby żadnej porady z czyjejkolwiek strony, tylko – zachwycony sam sobą – głosiłby swoje własne „mądrości”. Może i w większości prawidłowe, ale jednak skażone niedopowiedzeniami, czyli błędami, które nie korygowane – tylko by jeszcze narastały.

Skoro jednak dzieło, którego się podjął, było rzeczywiście Bożym dziełem, przeto Bóg sam zainterweniował, podsyłając mu dwoje ludzi, tłumaczących mu dokładniej naukę Bożą. I potem, już bez żadnych przeszkód, mógł swoją misję – Bożą misję – kontynuować.

Jakie to ważne, moi Drodzy, abyśmy i my także – do końca swoich dni – nie chcieli przestać być uczniami! Nawet, jeżeli będzie nam przybywało lat i doświadczenia, jeżeli też w rozwoju duchowym i intelektualnym będziemy postępowali – obyśmy zawsze chcieli się czegoś nowego nauczyć, obyśmy zawsze chcieli słuchać Jezusa i innych ludzi, obyśmy nigdy nie uwierzyli, że już osiągnęliśmy najwyższy stopień doskonałości, przeto nie musimy już nikogo słuchać. Nawet samego Boga! Ani niczego w swoim życiu nie musimy korygować.

To byłby początek upadku, totalnej klęski! Bowiem największy i najmądrzejszy, i najskuteczniejszy nauczyciel to ten, który nigdy nie przestaje być uczniem!

2 komentarze

  • Jestem niepojętną uczennicą, dlatego dziękuję Bogu, za Jego cierpliwość nade mną. Dlatego też wybrałam Ducha Świętego za swojego Przewodnika i Nauczyciela by mnie prowadził , pouczał i wyjaśniał Słowo Boże na tyle na ile jest mi to potrzebne do wzrostu wiary , nadziei i miłości.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.