Czy dam się przekonać Bogu?…

C

Moi Drodzy, dzisiaj na trasie sztafety pielgrzymkowej ponownie stają przedstawiciele mojej Grupy – „Jedynki” akademickiej. Tym razem Przewodnikiem będzie Ksiądz Marcin Wesołowski, Przewodnik katedralnej „Dwójki”, z którą tworzymy w tym roku jedną, dziesięcioosobową Ekipę. W większości, będą to inne Osoby, niż te, z 2 sierpnia. Ksiądz Tomek już wczoraj pojechał na trasę i będzie się „kręcił” gdzieś w pobliżu. A jutro wszystkie delegacje razem wejdą na Jasną Górę.

Ja tymczasem, udaję się dzisiaj do Opatowa, w którym w październiku celebrowałem Odpust w Uroczystość Świętego Franciszka. Ojciec Edgar Semeniuk, Gwardian Klasztoru Ojców Bernardynów i Proboszcz Parafii, o którym wówczas więcej pisałem – pochodzący z naszej Diecezji – odwiedził mnie kiedyś z wizytą duszpasterską, w moim mieszkaniu w Lublinie, kiedy w lubelskim klasztorze pracował. Wtedy to odnowiliśmy znajomość – okazało się bowiem, że z widzenia znamy się od dawna.

Ta znajomość zaowocowała zaproszeniem na rekolekcje wielkopostne, które jednak – z przyczyn wiadomych – nie odbyły się. Dlatego Ojciec Egdar, nie dając za wygraną, zaprosił mnie na Odpust Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. A ponieważ tradycją tej Parafii jest, że spotkania modlitewne odbywają się już dwa dni wcześniej, przeto dziś i jutro odprawię tam Mszę Świętą o 18:00, wygłaszając homilię, a o 21:00 – dziś i jutro – poprowadzę Apel Jasnogórski. W samą zaś Uroczystość – homilie przez cały dzień i Apel, kończący odpustowe świętowanie, o 21:00.

Polecamy się zatem modlitwom naszych Pielgrzymów na trasie – prosiłem Ich o to – a ja obiecuję o Nich i o Was pamiętać w Opatowie.

Jutro natomiast, na naszym forum, nawiążemy łączność na znacznie większą odległość! Na szczęście – tylko odległość fizyczną, bo na płaszczyźnie duchowej panuje tu wielka bliskość. Oczywiście, mowa o słówku z Syberii!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 19 Tygodnia zwykłego, rok II,

13 sierpnia 2020.,

do czytań: Ez 12,1–12; Mt 18,21–19,1

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:

Pan skierował do mnie te słowa: „Synu człowieczy, mieszkasz wśród ludu opornego, który ma oczy na to, by widzieć, a nie widzi, i ma uszy na to, by słyszeć, a nie słyszy, ponieważ jest ludem opornym.

Synu człowieczy, przygotuj sobie rzeczy na drogę zesłania, za dnia i na ich oczach, i na ich oczach wyjdź z miejsca twego pobytu na inne miejsce. Może to zrozumieją, chociaż to lud zbuntowany. Wynieś swoje tobołki, jak tobołki zesłańca, za dnia, na ich oczach, i wyjdź wieczorem, na ich oczach, tak jak wychodzą zesłańcy. Na ich oczach zrób sobie wyłom w murze i wyjdź przez niego!

Na ich oczach włóż tobołek na swoje barki i wyjdź, gdy zmierzch zapadnie. Zasłoń twarz, abyś nie widział kraju, albowiem ustanawiam cię znakiem dla pokoleń izraelskich”.

I uczyniłem tak, jak mi rozkazano: tobołki wyniosłem za dnia, jak tobołki zesłańca, wieczorem uczyniłem sobie rękami wyłom w murze, wyszedłem w mroku i na ich oczach włożyłem tobołki na barki.

Rano skierował Pan do mnie te słowa: „Synu człowieczy, czy dom Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: «Co ty robisz?» Powiedz im: «Tak mówi Pan Bóg: Ta przepowiednia odnosi się do władcy, będącego w Jerozolimie, i do całego domu Izraela, który tam się znajduje». Powiedz: «Jestem dla was znakiem. Podobnie jak ja uczyniłem, tak się wam stanie: Pójdą na zesłanie, w niewolę. Władca, który znajduje się wśród nich, włoży na ramiona tobołki w mroku i wyjdzie; zrobią wyłom w murze, aby mógł przez niego przejść, zasłoni on twarz, aby swymi oczami nie widział kraju»”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”.

Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.

Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!». Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.

Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?». I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.

Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.

Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan.

To było właśnie zadaniem Proroków – niewdzięcznym często i trudnym: być znakiem Bożym dla swego ludu. Niejednokrotnie, z pełnieniem tej misji związane było wykonywanie czynności, które w taki zewnętrznym oglądzie mogłyby wyglądać na jakieś dziwactwo, na działanie wręcz szalone, ale tak właśnie Prorokowi kazał postępować i mówić sam Bóg, aby poruszyć ludzkie serca i trafić do nich ze swoim przesłaniem.

Nie inaczej jest też dzisiaj. To, co dzisiaj miał wykonać – i ostatecznie wykonał – Ezechiel, może nie szokuje tak bardzo, jak niektóre inne polecenia, jakie w różnym czasie innym Prorokom dawał Bóg. Natomiast dzisiaj z pewnością zwraca uwagę bardzo często powtarzająca się fraza: na ich oczach. Daje to do myślenia i zastanawia, czemu Bogu zależało, aby to tak często podkreślać – w całym tekście dzisiejszego pierwszego czytania, a właściwie w jego pierwszej połowie, pojawia się ono aż siedem razy.

Czasami naprawdę z wielką intensywnością, jak chociażby tu: Synu człowieczy, przygotuj sobie rzeczy na drogę zesłania, za dnia i na ich oczach, i na ich oczach wyjdź z miejsca twego pobytu na inne miejsce. Może to zrozumieją, chociaż to lud zbuntowany. Wynieś swoje tobołki, jak tobołki zesłańca, za dnia, na ich oczach, i wyjdź wieczorem, na ich oczach, tak jak wychodzą zesłańcy. Na ich oczach zrób sobie wyłom w murze i wyjdź przez niego!

Chciałoby się wręcz zapytać: o co chodzi z tymi oczami? Czy ma to związek z pierwszymi zdaniami tego tekstu, gdzie padają takie słowa Boga: Synu człowieczy, mieszkasz wśród ludu opornego, który ma oczy na to, by widzieć, a nie widzi, i ma uszy na to, by słyszeć, a nie słyszy, ponieważ jest ludem opornym? Czy ponieważ lud ten ma oczy, a nie widzi – bo nie chce widzieć, bo jest ludem opornym – Bóg tak intensywnie podkreśla, że Prorok ma wszystko czynić na ich oczach? Czy dzięki temu przejrzą?

Na pewno, na to liczył Bóg, skoro zapytał Proroka: Synu człowieczy, czy dom Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: «Co ty robisz? No, właśnie: zapytał, czy nie zapytał? Nie wiemy, bo Bóg nie poczekał na odpowiedź Proroka, tylko od razu wyjaśnił znaczenie tego, co zostało pokazane. To też daje do myślenia: czyżby Bóg z góry zakładał, że na jego ludzie – jak sam zaznacza kilka razy: opornym ludzie – nie uczyni to żadnego wrażenia? Czy Bóg to zakładał – czy wprost to wiedział? Nie wiemy.

Wiemy natomiast, że Bogu bardzo zależało, aby do ludzi ze swoim przesłaniem dotrzeć, aby pomimo oporu z ich strony – jednak przekazać im ważną przestrogę! Jakby się z tym swoim przesłaniem wręcz napraszał, jakby je za wszelką cenę chciał przekazać! Z naszej dzisiejszej perspektywy, może się to wręcz wydawać działaniem przesadnym: po co aż tak często powtarzać te same słowa, po co aż tak mocno nalegać? Nie wystarczyło raz powiedzieć? Kto mądry – to zrozumie. Kto niemądry – to ma problem! I tyle w temacie, o czym tu dywagować?

Zwłaszcza, że chodzi o relację Bóg – człowiek. To kto tu się w końcu ma komu napraszać? Komu powinno zależeć na dobru człowieka: Bogu czy samemu człowiekowi? Przecież kiedy ktoś w jakiejkolwiek sprawie zwraca się o pomoc, o rozpatrzenie jakiejś swojej prośby, petycji, podania – to komu na tym bardziej zależy: temu, kto prosi, czy temu, kto ma to wypełnić? Lub nie wypełnić? Oczywiście, że proszącemu! Druga strona rozpatrzy sprawę „w ustawowym terminie” i łaskawie odpowie na podanie „pismem z dnia tego i tego”, albo pozostawi sprawę bez odzewu.

A tymczasem, w relacjach Boga z człowiekiem, chociaż nie ma wątpliwości, kto tu jest kim, kto jest Panem i Bogiem – a nie tylko jedynie urzędnikiem, dyrektorem, czy choćby i ministrem, ale Panem i Bogiem – to nieraz widzimy wyraźnie, że to Bogu o wiele bardziej zależy na dobru człowieka, niż samemu człowiekowi! Bardzo mocno pokazuje to owo naleganie Boga, o którym słyszymy w pierwszym czytaniu. Bardzo mocno widzimy to także w nauczaniu Jezusa, w dzisiejszej Ewangelii.

A mowa jest w niej o przebaczaniu. Najpierw Jezus każe Piotrowi przebaczać nie siedem razy – co i tak samemu Piotrowi wydawało się ilością bardzo dużą – ale siedemdziesiąt siedem razy. No, to już jest po prostu przesada! Dla Piotra już owo siedem razy to było aż siedem razy! Aż! A Jezus mówi – aż siedemdziesiąt siedem! Czyli zawsze! Czyli przebaczać bez miary, za każdym razem!

I to chętnie, z serca, a nie pod przymusem, niejako przez zaciśnięte zęby… Jezus wyraźnie zaznacza: Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu. Cóż takiego uczyni? Słyszeliśmy to w przypowieści o królu, skazującym swego sługę, któremu tak wielki dług został darowany, a który z kolei nie chciał podarować długu znacznie mniejszego. Znacznie!

W tej przypowieści znowu widać intensywność Bożego przekazu, przerysowanie, po prostu przesadę. Bo mamy tu porównanie dwóch wielkości, których nie się da porównać. Jak można bowiem porównać dziesięć tysięcy talentów do stu denarów, jeśli wiadomo, że jeden talent to ówczesna jednostka monetarna o wartości trzydziestu czterech kilogramów złota lub srebra (w zależności, jaki to talent) i takich talentów ów zły sługa był swemu panu winien dziesięć tysięcy (swoją drogą, jak on w ogóle mógł zaciągnąć taki dług?…), a sam nie wybaczył drugiemu słudze długu wielkości stu denarów, gdzie denar to ówczesna dniówka niewykwalifikowanego robotnika. Porównajmy teraz obie te wielkości!

A do tego zwróćmy uwagę, że pierwszy, ów gigantyczny dług, to pan podarował słudze, a drugiego długu sługa nie chciał podarować drugiemu słudze. To też pokazuje dysproporcję. Dysproporcję, która – powiedzielibyśmy – wręcz poraża! Tu wszystko kipi przesadą, przerysowaniem!

Nawiązując do pierwszego czytania, gdzie Bóg kazał wszystko czynić na ich oczach, można powiedzieć, że i te porównania Jezusa i ta obrazy, które ukazał – po prostu biją po oczach! Kłują w oczy! One są – w takim normalnym odbiorze – nie do pojęcia! Dlaczego Jezusowi zależało na pokazaniu aż takiej przepaści pomiędzy Bożym, a ludzkim przebaczeniem? I w ogóle – między Bożą miłością, a ludzką miłością; między nastawieniem Boga, a nastawieniem człowieka?

A może właśnie dlatego, że lud wybrany wobec Boga, a uczniowie wobec Jezusa – ukształtowali w sobie taką postawę, że skoro Bóg jest z nimi na co dzień, i Jezus jest z nimi na co dzień, na wyciągnięcie ręki, mają Go codziennie obok siebie, słuchają Go i widzą znaki, jakie czyni, to mogą Go tak trochę potraktować jak „swojego” i z tym, co mówi, czego naucza, czego żąda, też się tak trochę… oswoić.

Z jednej strony, to prawda, że Bogu bardzo zależało, by się do człowieka zbliżyć i zmniejszyć ten niewyobrażalny dystans, jaki panuje między Nim, a człowiekiem. W przeciwnym razie, nigdy byśmy się do Niego nie zbliżyli – ze zwykłego strachu, a wręcz przerażenia, wywołanego potęgą Bożego majestatu. Dlatego Bóg ten swój majestat ukrywa.

Z drugiej jednak strony, poprzez takie znaki i pouczenia, jak te dzisiejsze, przypomina człowiekowi, że Jego majestat jest wielki. A szczególnie – Jego miłość do człowieka, której człowiek nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić. Ale powinien przynajmniej starać się jakoś wziąć ją sobie do serca i stopniowo przekonywać się do niej. I starać się ją ogarniać umysłem – na tyle, na ile tylko człowiek jest w stanie ją ogarnąć.

I wyciągnąć dla siebie taki oto prosty wniosek, że skoro Bogu tak bardzo zależy, żeby mu swoją miłość okazać i ją pokazać, uświadomić mu ją, to człowiekowi wręcz nie wypada być gorszym! Dlatego, czy to w kwestii przebaczania, czy w jakiejkolwiek innej – winien starać się Boga naśladować, odpowiadać mu swoją miłością. Przebaczać – i siedem, i siedemdziesiąt siedem razy!

To nie może być tak, że Bóg stara się do człowieka dotrzeć, przekonać go, zachwycić swoją miłością – a człowieka tak po prostu nic to nie obchodzi! Zwłaszcza, że Bóg każdemu z nas – jakby tak prześledzić uważnie całe nasze życie – przebaczył już dług dziesięciu tysięcy talentów, albo i większy. I ciągle przebacza. A nam wciąż tak trudno darować drugiemu owo sto denarów…

Moi Drodzy, my musimy wyciągnąć z tego konkretne wnioski dla naszego życia! Bóg bardzo mocno się o to dzisiaj dopomina! Nie możemy przejść obojętnie obok tak mocnych i wyrazistych słów, jakie dziś do nas skierował.

No, właśnie! Co ja, osobiście, z nimi zrobię? Jak je odniosę do swojego życia, do mojej życiowej postawy i aktualnej sytuacji? Może powinienem komuś coś przebaczyć? A może w jakiś inny sposób okazać miłość i troskę? Jak ją dzisiaj, konkretnie okażę?… Jak udowodnię Bogu, że jednak widzę i odbieram te mocne znaki i wyraziste zachęty, jakie mi daje?… Jak przekonam Boga, że dałem się przekonać Jego miłości do mnie?…

2 komentarze

  • Nasza pielgrzymka już wczoraj dotarła do Matki Bożej a dziś wspominamy naszego Patrona parafialnego , św. Maksymiliana, co prawda uroczysty odpust ku czci Świętego obchodzimy 10 października czyli dzień ogłoszenia Jego kanonizacji przez Jana Pawła II.
    Przebaczać zawsze! To jest wyzwanie i zadanie na całe życie. Święty Maksymilian , On potrafił robić to w sposób heroiczny. Ja tak nie potrafię, przychodzi mi to z trudem, choć wczorajsza ” akcja” przy wejściu do kościoła spowodowana poczynioną mi uwagą i moja reakcja na nią – bardzo zła, dała szybkie opamiętanie i reakcję niemal natychmiastową aby klęknąć u kratek konfesjonału. Jezus przebaczył mi „enty” raz. Miał cierpliwość dla mnie i wlał w moje serce miłość abym i ja miała wyrozumiałość i przebaczenie dla swoich ” braci”.

    • Musimy się modlić o umiejętność i odwagę przebaczania. Pamiętając, że przebaczyć – to nie to samo, co zapomnieć… Zapomnienie nie zależy od naszej woli, przyjdzie z czasem. A przebaczenie – to jest moja wolna i świadoma decyzja o rezygnacji z zemsty i modlitwie za człowieka, który mnie skrzywdził… Natomiast nie jest to udawanie, że mnie nie skrzywdził, skoro tak się jednak stało…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.