Co osiągnąłem w życiu?…

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Ojciec Święty Franciszek. Módlmy się o wszelkie Boże błogosławieństwo dla jego apostolskiej posługi. Niech cały Kościół dzisiaj – i nie tylko dzisiaj – modli się za Piotra naszych czasów!

Imieniny przeżywa dziś także:

Ksiądz Franciszek Juchimiuk, mój Profesor teologii moralnej w Seminarium;

Ojciec Franciszek Chrószcz, Oblat posługujący w Kodniu, także jako Egzorcysta.

Urodziny natomiast obchodzą:

Andrzej Adamski, mój Kolega,

Magdalena Fabisiak, życzliwa mi Osoba z Lublina, Żona Moderatora naszego bloga;

Paweł Deres, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

Anna Maksymiuk, również należąca w swoim czasie do młodzieżowej Wspólnoty

Życzę Świętującym obfitego owocowania Ich życia – o czym więcej w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

A oto wczoraj, w Siedlcach, sakramentalne Małżeństwo zawarli: Aleksandra Skibniewska i Piotr Strzeżysz. Z Piotrem znam się od czasu swojej posługi w Celestynowie, gdzie uczył się On w miejscowym Gimnazjum. Potem był ze mną na kilku wyjazdach – na jednym była także Ola. Piotr przez jakiś czas pisał rozważania na naszym blogu. Oboje są wspaniałymi i pogodnymi Ludźmi, pochodzą też z bardzo porządnych i pobożnych Rodzin. Niech Im Pan błogosławi we wspólnym osiąganiu świętości!

A dzisiaj – pierwsza niedziela miesiąca. A tak w ogóle – także pierwsza, po wakacjach, Msza Święta w naszym Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego w Siedlcach, o godzinie 20:00. Zapraszam!

Teraz zaś zapraszam do refleksji nad Bożym słowem i do znalezienia odpowiedzi na pytanie: Co Bóg do mnie konkretnie dzisiaj mówi? Warto również zmierzyć się z pytaniem, postawionym w tytule wpisu…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

                                                              Gaudium et spes! Ks. Jacek

27 Niedziela zwykła, A,

4 października 2020.,

do czytań: Iz 5,1–7; Flp 4,6–9; Mt 21,33–43

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Chcę zaśpiewać memu przyjacielowi

pieśń o jego miłości ku swojej winnicy.

Przyjaciel mój miał winnicę

na żyznym pagórku.

Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni,

i zasadził w niej szlachetną winorośl;

w pośrodku niej zbudował wieżę,

także i kadź w niej wykuł.

I spodziewał się, że wyda winogrona,

lecz ona cierpkie wydała jagody.

Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem

i mężowie z Judy,

rozsądźcie, proszę, między mną

a między winnicą moją.

Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej,

a nie uczyniłem w niej?

Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała,

ona cierpkie dała jagody?

Więc dobrze! Pokażę wam,

co uczynię winnicy mojej:

Rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono;

rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano.

Zamienię ją w pustynię,

nie będzie przycinana ni plewiona,

tak iż wzejdą osty i ciernie.

Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz”.

Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela,

a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym.

Oczekiwał tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi,

i prawowierności, a oto krzyk grozy.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:

Bracia: O nic się zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.

W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli.

Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: „Posłuchajcie innej przypowieści. Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej prasę, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego kamieniami obrzucili. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili.

W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: «Uszanują mojego syna».

Lecz rolnicy zobaczywszy syna, mówili do siebie: «To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo». Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?”

Rzekli Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze”.

Jezus im rzekł: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: «Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach»?

Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”.

Kiedy słyszymy zapowiedź, wyrażoną w pierwszym zdaniu dzisiejszego pierwszego czytania, w słowach: Chcę zaśpiewać memu przyjacielowi pieśń o jego miłości ku swojej winnicy, to nastawiamy się na usłyszenie jakiejś pięknej historii o wielkiej trosce gospodarza o winnicę, która to troska zostanie odpłacona pięknymi i obfitymi owocami! Nastawiamy się więc na kojącą serce opowieść o pracowitym gospodarzu, który dogląda każdego drzewka, o każde troszczy się serdecznie, przechadza się pomiędzy nimi i z nadzieją spogląda na owoce, których z pewnością uzbiera pełne kosze!

I do pewnego momentu to oczekiwanie się spełnia, słyszymy bowiem opis naprawdę szczerej i wielkiej troski gospodarza o swoją winnicę. Czegóż to on w niej nie dokonał! Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni, i zasadził w niej szlachetną winorośl; w pośrodku niej zbudował wieżę, także i kadź w niej wykuł. A ponieważ – jak słyszeliśmy nieco wcześniej – znajdowała się ona na żyznym pagórku, przeto nic dziwnego, że spodziewał się, że wyda winogrona. Każdy by się spodziewał.

Niestety! Tu następuje bolesny zgrzyt. Słyszymy bowiem, że zamiast soczystych i smacznych winogron – ona cierpkie wydała jagody. Ból, rozczarowanie, gorycz – wyrażone w dramatycznych pytaniach: Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody?

Gospodarz nawet niejako wzywa wszystkich wokół, będących świadkami tego, co się stało, aby byli sędziami między nim, a jego winnicą! Mówi: Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem i mężowie z Judy, rozsądźcie, proszę, między mną a między winnicą moją. Chciałoby się wręcz powiedzieć: Szkoda… Szkoda, że tak się stało… A mogło być tak dobrze! Mogły być obfite plony. Nic nie stało na przeszkodzie, a raczej wszystko temu sprzyjało. Niestety… Winnica okazała się jałowa, bezowocna…

Z dalszej części tekstu wiemy, że nie jest to opowieść o jakimś statystycznym rolniku izraelskim, któremu – to się w sumie zdarza – trafił się taki nieudany rok. To dramatyczna opowieść o zawiedzionej miłości Boga do swego wybranego i umiłowanego narodu! Ostatnie słowa odczytanego fragmentu nie pozostawiają wątpliwości: Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy.

I tylko z przerażeniem można przeczytać nieco wcześniej, jakie to zamiary ma gospodarz wobec takiej nieurodzajnej swojej własności: Rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono; rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano. Zamienię ją w pustynię, nie będzie przycinana ni plewiona, tak iż wzejdą osty i ciernie. Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz. Bo, w sumie, to po co mu taka winnica?…

A po co ewangelicznemu gospodarzowi taka winnica, z której nie może czerpać żadnych korzyści – tym razem, nie dlatego, że nie było plonów, tylko dlatego, że zawiedli słudzy, pracownicy, którzy winni byli ów plon gospodarzowi przekazać. Na pewno, zostaliby za to sowicie wynagrodzeni. Wiemy jednak, że wybrali inną opcję.

Po kolei znieważali, a nawet zabijali wysłanników swego pana, nie szczędząc takiego losu nawet jego synowi! I znowu – finał podobny. Bo cóż innego miałby zrobić pan po powrocie do swego gospodarstwa, aniżeli to, co trafnie przewidzieli słuchacze Jezusowej przypowieści: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze. Niestety, skoro ci pierwsi okazali się tak bardzo niegodni…

Moi Drodzy, chociaż oba te obrazy różnią się pewnymi szczegółami, bo w pierwszym przypadku – by tak rzec – zawiodła sama winnica, nie wydając plonów, a w drugim to robotnicy sprzeniewierzyli się swemu zadaniu, to jednak przesłanie obu tych obrazów jest podobne, a oddają je w pełni zacytowane już wcześniej słowa: Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy.

Tak, wysyłał do dzieci swego narodu swoje sługi – Proroków – ale ci jednego obili, drugiego zabili, trzeciego kamieniami obrzucili. Posyłał następnych, ale z nimi robili to samo. Posłał wreszcie swego jedynego i umiłowanego Syna, ale z Nim mieli zrobić to samo. Co prawda, w chwili, w której Jezus swoją przypowieść wygłaszał, jeszcze to się nie stało, ale przecież wiadomym było, że tak się stanie, bo niecne zamiary żydowskiej elity co do Jezusa nie były jakąś szczególną tajemnicą i wszyscy – na czele z Jezusem – wiedzieli, co będzie.

Stąd słowa bardzo mocnego ostrzeżenia: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Słowa, które pewnych siebie słuchaczy Jezusa musiały przynajmniej zaniepokoić – o ile nie przyprawić o wściekłość! Zwłaszcza, że z całą pewnością nie tylko te słowa, ale całą Jezusową przypowieść dobrze oni zrozumieli i doskonale zorientowali się, o kim i o czym mowa.

Tak, to o nich mowa – o nich, do których jako pierwszych wyszedł z przesłaniem ewangelicznym, a którzy w zdecydowanej większości odrzucili Go, zlekceważyli… To ich ostrzega, że królestwo Boże będzie im zabrane, skoro są winnicą tak bardzo przez Niego intensywnie uprawianą i taką miłością otaczaną – a przecież taką bezowocną. Jedynie gorzkie i cierpkie jagody…

Czy jednak tylko do ówczesnego pokolenia Izraelitów cała ta nauka i całe to przesłanie? Dobrze wiemy, że nie. Jako wprawni i doświadczeni słuchacze Bożego słowa, zawsze pamiętamy, że cokolwiek Jezus mówi przez swoje Słowo – a już szczególnie, kiedy jest ono odczytywane w ramach liturgii Mszy Świętej – to jest to jakaś bardzo ważna wiadomość dla nas. Dla mnie – i dla Ciebie. Słowo skierowane do każdej i każdego z nas indywidualnie. Po imieniu. I to dzisiejsze Słowo także…

Bo to my wszyscy jesteśmy Winnicą, tak troskliwie i z miłością uprawianą przez Pana. Cały Kościół jest tą Winnicą. Nieraz nawet, kiedy modlimy się o nowe powołania do kapłaństwa i życia zakonnego, prosimy właśnie o „nowych robotników do Winnicy Pańskiej”. I nie jest to jedynie piękna metafora, ale konkretna rzeczywistość, z której trzeba nam dzisiaj sobie zdać sprawę, odpowiadając szczerze i odważnie na pytanie: Jaką to Winnicą jesteśmy?

My wszyscy, jako wspólnota Kościoła – jaką Winnicą jesteśmy? Urodzajną – czy tą, która do zaoferowania ma jedynie cierpkie jagody?… Jakimi rolnikami w tej Bożej Winnicy jesteśmy? Pracowitymi, oddanymi, wiernymi, starającymi się o dobry plon, czy zbuntowanymi, bezproduktywnymi, czyli takimi, z których nie tylko nie ma żadnego pożytku, ale jeszcze większa wynika szkoda.

Zresztą, te dwa wymiary zwykle idą w parze: brak dobrych owoców zawsze oznacza przynoszenie złych owoców, gdyż zawsze brak dobra oznacza wzrost zła. W życiu i rozwoju duchowym człowieka nigdy nie ma stanu stałego, nie ma jakiegoś stanu zawieszenia: albo jest rozwój – albo regres. Albo wspinanie się – albo staczanie. Albo dobre owoce – albo cierpkie jagody. Stąd właśnie konieczność udzielenia konkretnej i jasnej odpowiedzi na pytanie: Jaką Winnicą jesteśmy?…

A ponieważ dobrze wiemy, że owo „my”, zawarte w tym pytaniu, to tak naprawdę zazwyczaj jacyś nie trudni do określenia „oni”, ale na pewno nie „ja”, przeto pytanie trzeba sformułować jeszcze bardziej odważnie i jeszcze bardziej wprost: Jaką Winnicą Bożą jestem ja sam? Jakie owoce przynosi moja wiara, moja codzienna praca, moja chrześcijańska postawa? Jakie owoce przynosi moje życie?

CO JA TAK NAPRAWDĘ W SWOIM ŻYCIU DO TEJ PORY OSIĄGNĄŁEM? Czy tego swego życia nie marnuję na głupoty?! Czy zawsze pamiętam, że mam tylko to jedno życie – i drugiego nie będzie? Dlatego to moje obecne życie to nie próba generalna przed jakimś innym życiem, które może uda się przeżyć lepiej i owocniej, ale to jest właśnie moje TU I TERAZ, które mam przeżyć jak najbardziej pożytecznie i owocnie, aby potem już tylko pewnym krokiem przejść do wiecznego życia, będącego kontynuacją tego ziemskiego?

Dlatego może już czas najwyższy, aby coś w swoim umyśle i sercu poprzestawiać – a może wręcz wszystko poprzestawiać – aby na nowo ustawić hierarchię wartości i ważności spraw, celów, priorytetów… Może to jest właśnie najlepszy czas na to – dzisiaj! Teraz!

Nawet, jeżeli mamy świadomość, że dużo Bożych natchnień, dużo Bożych łask i szans zmarnowaliśmy – a może właśnie przede wszystkim dlatego – należy teraz zacząć inne życie, zmienić dotychczasowe nastawienie do życia, skończyć zabawę w życie, a zacząć traktować poważnie Boga, innych ludzi, wreszcie – samego siebie.

A jak to zrobić? Pewnie najprościej tak, jak do tego zachęca Apostoł Paweł, gdy w drugim czytaniu mówi do swoich uczniów Filipian – ale i do nas wszystkich – te słowa: O nic się zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.

I dodaje: W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli. Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.

Moi Drodzy, Jezus przez Apostoła mówi to dzisiaj do mnie – i do Ciebie: czyń to, czego się nauczyłeś już w dzieciństwie, co przejąłeś od swoich pobożnych rodziców, co zobaczyłeś u swoich mądrych wychowawców, nauczycieli i duszpasterzy – a Boży pokój będzie z Tobą! Bo Ty tak naprawdę dobrze wiesz, co masz robić – nie udawaj, że nie wiesz!

Tak, moi Drodzy, my dobrze wiemy, co jest w naszym życiu dobre i co jest dla nas dobre. Owszem, w pewnych konkretnych, szczegółowych kwestiach, zawsze możemy o to dopytać swoich spowiedników, duszpasterzy czy ludzi, których uważamy za swoje osobiste autorytety, naszych życiowych przewodników. Każda i każdy z nas takich przecież ma! Ja też mam. Dlatego możemy ich o pewne kwestie dopytać, konkretne wątpliwości z ich pomocą wyjaśnić.

Ale ten zasadniczy kierunek życia jest nam dobrze znamy i wiemy, w dokąd mamy podążać i jak mamy żyć. Tylko żebyśmy wreszcie zaczęli tak żyć! Żebyśmy już dali sobie spokój z głupotami i dyrdymałami, a skoncentrowali się na tym, co najważniejsze. Aby nasze życie wreszcie zaczęło przynosić dobre owoce – by nam tak szybko nie przeciekało przez palce. Bo naprawdę na koniec zostaniemy z pustymi rękami!

Nie pozwólmy na to! Układajmy sobie jakoś sensownie to swoje życie – z Bożą pomocą. A jeśli nie będziemy wiedzieli, w jaki sposób, albo od czego zacząć, to skorzystajmy z tej oto dobrej rady Apostoła Pawła: O nic się zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.

Moi Drodzy, weźmy to sobie do serca: mamy się zwracać w każdej sprawie! Słyszymy to dobrze? W każdej sprawie! Ze wszystkim mamy iść do Boga. I nie po to, aby tylko prosić, ale też i dziękować – o tym nie możemy zapominać. Bo, niestety, często zapominamy… W każdej sprawie mamy się do Boga zwracać – dla Niego żadna nasza sprawa nie jest mało ważna, o ile jest ważna dla nas.

W swoim „Dzienniczku”, po datą 6 lutego 1937., Siostra Faustyna Kowalska zapisała: : „Dziś powiedział mi Pan: Córko Moja, mówią Mi, że masz dużo prostoty, a więc czemu Mi nie mówisz o wszystkim, co cię dotyczy – nawet szczegóły najdrobniejsze. Mów o wszystkim Mi, wiedz, że tym sprawisz Mi radość wielką. Odpowiedziałam: «Przecież Ty wiesz o wszystkim, Panie». I odpowiedział mi Jezus: Tak, Ja wiem, ale ty nie tłumacz się tym, że Ja wiem, ale z prostotą dziecka mów Mi o wszystkim, bo mam skłonione ucho i serce ku tobie, a mowa twoja jest Mi miła.

A pod datą 18 grudnia 1936., czytamy: „Dziś przykro mi się zrobiło, że już tydzień i nikt mnie nie odwiedza; kiedy się żaliłam przed Panem, odpowiedział mi: Czy ci nie wystarcza, że Ja cię codziennie odwiedzam? Przeprosiłam Pana i znikła przykrość. O Boże, Mocy moja, Ty mi wystarczasz!

Trzymajmy się Jezusa w każdej sprawie – i w każdym czasie. A wówczas o dobre owoce naszego życia możemy być spokojni…

4 komentarze

  • Tak po ludzku zadziwiające jest jakie pokłady cierpliwości posiada Pan Bóg do swoich dzieci. W Swoim słowie przekazuje instrukcję obsługi na każdy dzień, żeby się nie potknąć, nie poharatać, a co najgorsze nie zabić. Ja niestety często zapominam przeczytać instrukcji, czasem mi się nie chce jej czytać, innym razem przeczytam za szybko, bez refleksji, jeszcze innym razem w końcu przysiadę do niej porządnie ale … potem się do niej nie stosuję. I tak powtarzam w kółko ww. „sposoby czytania”. A Pan jest tak cierpliwy i tak wyrozumiały, tak delikatnie mówi do mnie, podrzuca mi „skórki od banana”, żebym się wreszcie obudził i zaczął realizować swoje powołanie. Dziękuję Ci Panie za Twoje Słowo które masz dla mnie na każdy dzień. Jedocześnie przepraszam, że zmarnowałem tyle łask które od Ciebie otrzymałem.

    • Bardzo ciekawe świadectwo… Instrukcja obsługi na każdy dzień… Myślę, że już sama świadomość tego, że nie zawsze osiąga się ten zamierzony poziom – ale szczerze chce się go osiągać – to bardzo dużo. W sumie, to całe życie mamy na podciąganie się i wspinanie wzwyż. Oby się tylko nie zniechęcić i nie zatrzymać w tej drodze…
      xJ

  • Modlitwa św. Franciszka

    O Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju,
    Abyśmy siali miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
    Wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
    Jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
    Nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz;
    Światło tam, gdzie panuje mrok;
    Radość tam, gdzie panuje smutek.

    Spraw abyśmy mogli,
    Nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
    Nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
    Nie tyle szukać miłości, co kochać;

    Albowiem dając, otrzymujemy;
    Wybaczając, zyskujemy przebaczenie,
    A umierając, rodzimy się do wiecznego życia.

    Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

    • Bardzo lubię tę modlitwę. Kiedy byłem w liceum i służyłem do Mszy Świętej u Ojców Kapucynów w moim rodzinnym mieście, Białej Podlaskiej, poprosiłem Ojców, aby dali mi jakieś obrazki, albo ulotki, które by ich „reklamowały”, a które mógłbym rozdać moim Kolegom w Klasie lub Szkole. I kiedyś, po Mszy Świętej porannej, do której służyłem, znalazłem na plecaku plik obrazków – widokówek z tą właśnie modlitwą. Sam sobie zachowałem jedną, a resztę rozdałem. Widziałem, z jakim przejęciem moje Koleżanki i moi Koledzy to przyjmowali. Nawet ci, którzy uważali się za słabo wierzących… Bo pokoju w sercu to chyba wszyscy pragną. Nawet ci – tak zwani – niewierzący…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.