Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny i imieniny przeżywa Małgorzata Grzechnik, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Jej Pan błogosławi i swoimi drogami prowadzi! Zapewniam o modlitwie.
Dzisiaj także rozpoczynamy w Kościele, pod hasłem: „Życzliwymi bądźmy”, Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Moi Drodzy, niech ta sprawa i ta intencja rzeczywiście w tych dniach przyświeca naszym modlitwom!
A ja wczoraj, w swoim mieszkaniu w Lublinie, przyjmowałem Kapłana, przybywającego w wizytą duszpasterską. Wielka moją radością było to, iż tym Kapłanem okazał się Ojciec Azariasz Jacek Hess, który jeszcze niedawno był Kustoszem Sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, a w ogóle znany jest z pięknie wykonywanych pieśni o tematyce religijnej, w tym także pasyjnej. Niejednokrotnie mieliśmy możliwość słuchania tychże pieśni w Telewizji TRWAM, nagrane są też płyty. Zresztą, wystarczy wpisać to imię i nazwisko w wyszukiwarce internetowej, żeby przekonać się, jak znana jest to Postać.
Ojciec Azariasz w tej chwili posługuje w Lublinie, w Parafii Świętego Brata Alberta, stąd wczoraj mógł przybyć do mieszkańców mojego bloku – i do mnie.
Bogu dziękuję za to spotkanie, za modlitwę i błogosławieństwo, oraz za świetną rozmowę przy kawie o wielu, naprawdę ważnych sprawach. Niech Dobry Bóg błogosławi Ojcu Azariaszowi w Jego posłudze! I niech pozwoli Mu w całej pełni wykorzystać – dla dobra Kościoła – cały ten potencjał i te talenty, jakie w Nim złożył.
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Sobota 1 Tygodnia zwykłego, rok II,
do czytań: 1 Sm 9,1–4.17–19;10,1a; Mk 2,13–17
CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Był pewien dzielny wojownik z rodu Beniamina, a na imię mu było Kisz, syn Abiela, syna Serora, syna Bekorata, syna Afijacha, syna Beniamina. Miał on syna imieniem Saul, wysokiego i dorodnego, a nie było od niego piękniejszego człowieka wśród synów izraelskich. Wzrostem o głowę przewyższał cały lud.
Gdy zaginęły oślice Kisza, ojca Saula, rzekł Kisz do swego syna, Saula: „Weź z sobą jednego z chłopców i udaj się na poszukiwanie oślic”. Przeszli więc przez górę Efraima, przeszli przez ziemię Szalisza, lecz ich nie znaleźli. Powędrowali przez krainę Szaalim, też ich nie było. Poszli do ziemi Jemini i również nie znaleźli.
Kiedy Samuel spostrzegł Saula, odezwał się do niego Pan: „Oto ten człowiek, o którym ci mówiłem, ten, który ma rządzić moim ludem”.
Saul zbliżył się tymczasem do Samuela w bramie i rzekł: „Wskaż mi, proszę cię, gdzie jest dom Widzącego”. Samuel odparł Saulowi: „To ja jestem Widzący. Chodź ze mną na wyżynę! Dziś jeść będziecie ze mną, a jutro pozwolę ci odejść, powiem ci też wszystko, co jest w twym sercu”.
Samuel wziął wtedy naczyńko z olejem i wylał go na jego głowę, ucałował i rzekł: „Zaprawdę Pan namaścił cię na wodza swego ludu, Izraela”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim.
Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie spośród faryzeuszów widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?”
Jezus usłyszał to i rzekł do nich: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Młody Saul mocno przejęty był sprawą zagubionych oślic. To dla niego w tym momencie było ważne. W sumie – trudno się dziwić! W końcu, to dobytek jego ojca, a w przyszłości jego dobytek, dlatego było się o co martwić. Zaaferowany całą sprawą, zgodnie z poleceniem ojca, poszukiwał wytrwale niesfornych zwierząt, które gdzieś sobie powędrowały. Pytał tu i tam, ale bez skutku. W końcu, postanowił poradzić się Widzącego, czyli Proroka, którym – w tym przypadku – okazał się być Samuel. I który rzeczywiście miał coś młodemu Saulowi do przekazania, ale – bynajmniej – nie w sprawie oślic.
Jak dowiadujemy się z lektury całej Pierwszej Księgi Samuela – chociaż dzisiaj o tym nie słyszymy – Prorok jednym krótkim zdaniem poinformował Saula, że oślice się znalazły i nie trzeba się o nie martwić, natomiast miał mu do przekazania inną, dużo ważniejszą wiadomość. Poinformował go bowiem o tym, że Bóg wybrał go na króla Izraela. Po czym, od razu namaścił go – w imieniu Boga – na ten urząd.
Z pewnością, zaskoczyło to wszystko młodego Saula. I to, że w ogóle takie zadanie zostało mu powierzone, ale też to, że w krótkim czasie musiał dokonać radykalnej zmiany w swoim myśleniu: musiał przejść od spraw tak bardzo przyziemnych i codziennych, jak poszukiwanie stada oślic, do kwestii tak ogromnie ważnych, jak królowanie nad swoim ludem.
A cóż powiedzieć o Lewim, który zaaferowany swoimi zajęciami w komorze celnej, w jednej chwili także musiał rozszerzyć zasięg swego spojrzenia na sprawy o wiele szersze i większe? Czy był tym zaskoczony? Z całą pewnością. Bo możemy się domyślać, że już niejednokrotnie myślał sobie, iż do końca życia nic innego nie będzie robił, jak tylko ściągał z ludzi te parszywe podatki. Okazało się, że jednak tak nie musi być – i tak nie będzie.
Jezus pomógł mu oderwać się od tych spraw, którymi był tak bardzo zaaferowany i które – przynajmniej w tamtym momencie – uważał za najważniejsze na świecie, a pokazał mu, że teraz dopiero zajmie się takimi, które rzeczywiście są najważniejsze i największe! I Lewi dał się Jezusowi poprowadzić, uwierzył Mu. Dał się wciągnąć w te nowe zadania, w tę nową misję.
Moi Drodzy, w jednym i w drugim przypadku, bohaterowie dzisiejszych czytań musieli od nowa – w swoich umysłach i sercach – ustawić hierarchię wartości i ważności spraw: odejść od tych, które uważali do tej pory za najważniejsze, a wejść w zupełnie nowe. Te nowe – w jednym i w drugim przypadku – wskazał Bóg.
Co nie zmienia faktu, że w jednym i w drugim przypadku potrzeba było wolnej decyzji człowieka, wyrażonej nie tylko tym pojedynczym wyborem, czyli zgodą na przyjęcie Bożej woli, ale także późniejszą realizacją Bożych planów.
I tutaj mamy do czynienia z ciekawą sytuacją, a mianowicie – z odwrotnością zdarzeń. O co chodzi? A o to, że Saul, który początkowo czynił dobre i pożyteczne rzeczy, został od nich oderwany przez Boga, aby czynić jeszcze lepsze, jednak z czasem odszedł od Boga, zawiódł na całej linii położone w nim zaufanie, okazał się złym królem, co zresztą ostatecznie spowodowało odwołanie go przez Boga z tej funkcji,
Z kolei Lewi czynił początkowo złe rzeczy i to od nich został oderwany przez Boga, ale kiedy to się stało, to już nigdy do nich nie wrócił i Boga swoim postępowaniem nigdy nie zawiódł.
Widzimy zatem, moi Drodzy, jaka wielkie znaczenie ma zawsze – i to od początku do końca – nasza wolna wola i nasza osobista decyzja. Najpierw w tym, żeby dać się Bogu oderwać od swojego dotychczasowego myślenia i spojrzenia na życie, od swoich codziennych małych sprawek – ku tym wielkim; ale następnie w tym, żeby tą drogą konsekwentnie pójść i na niej do końca wytrwać. Bo przypadek Saula pokazuje, że to wcale nie jest takie oczywiste. Za każdym razem – zależy to od samego człowieka!
Jakie sprawy tak najbardziej absorbują mnie, w mojej codzienności? I czy daję się Bogu od nich odrywać, by pomyśleć o tym, co najważniejsze, czyli o zbawieniu, które przecież jest ostatecznym, najważniejszym i tak naprawdę jedynym celem w moim życiu? Ale też – czy zgadzam się na podjęcie tych zadań i wyzwań, które Bóg na mojej drodze postawi, a które mają pomóc w osiągnięciu zbawienia przeze mnie i przez moich bliskich?… Czy kiedy powiem Bogu „tak” – to jestem w tym wytrwały i konsekwentny?…
Nie szukałam a znalazłam apel : https://bronmyprofesor.pl/
No proszę. Już ma Ksiądz odpowiedź na pytanie – Szukać czy nie szukać. sama się znalazła…
Naprawdę? A to dopiero żart! Gratuluję poczucia humoru!
A petycję podpisałem. Dzięki za namiar!
xJ
Powołaj Panie lekarzy, bo źle się mamy.
Rozumiem, że chodzi o tych duchowych lekarzy, tak?…
xJ
Rano jak czytalam ten wpis pomyslalam sobie ze fajne musiało byc przyjacie Kapłana przez Kapłana.Ja swoją kolęde mam w środe,ale wszystko wskazuje że będę w pracy.
Rzeczywiście, to taka dość ciekawa wizyta duszpasterska. Normalna, jak każda inna, a jednak rozmowa jest na „nasze” tematy…
xJ
Ja jak sie okazało na swojej też byłam.Po mimo mieszanych uczuc z racji tego,że Ksiadz Proboszcz chodził muszę przyznać iż była to kolęda jedna z najlepszych.
No, proszę!
xJ